Kiedyś byłem sto-jedynkowym-mudżahedinem, w liceum mogłem prawie wydrapać oczy za złe słowo o 101. Ponad 15 lat później mam jakiś taki dystans. Z fanatyzmu w obiektywizm. Na dobitkę przeczytałem jeszcze wątek o tym kim jest prawdziwy depesz. Chyba już nie jestem prawdziwym depeszem, tylko starym fejkiem. Dalej to mój ulubiony zespół, którego nic nie zrzuci z pierwszego miejsca, ale teraz wszystko biorę na chłodno.slick pisze:21 mar 2013 21:08Ja tak bardzo "kocham nowe DM", że totalną abstrakcją jest dla mnie wypowiedzieć się na temat Delta Machine. O materiał Delty otarłem się słuchając tego show u Lettermana, ale tutaj także kontakt był marginalny. Bardziej interesowała mnie fryzura Gore'a i to jak wykonają Barrel Of A Gun (po pierwszej zwrotce zamknąłem kartę z YouTube).
Kiedyś już to pisałem - mogę powtarzać dalej jak mantrę - moja miłość do tego zespołu wynika ze względu na stary dorobek. To co mnie interesuje w tym zespole od ostatnich albumów to tylko to jak wykonają stare utwory na trasach koncertowych. Od 8 lat ten zespół coś jeszcze znaczy ze względu na popełnione JCGE i EC na TTA, M&S, S i FOTW na TOTU.
Można mnie nazywać ignorantem, ale taka jest prawda - z iloma osobami bym nie rozmawiał to wśród rozmówców zwiększa się odsetek osób zainteresowanych obecnym Depeche Mode tylko ze względu na stare hity, które z wielką łaską może zostaną zagrane na nadchodzącej trasie. Jakby tego było mało to to również gaśnie… powoli ale jednak.
Kiedyś maratony koncertowe na trasach były oczywiste, wyjazdy, bookingi, noclegi, emocje. Człowiek robi się coraz to starszy. Przychodzą inne priorytety. Otwarcie mogę stwierdzić, iż teraz nie podnieca mnie nawet nadchodząca trasa bo w 95% zgadnę aranżację starych klasyków. To nawet nie jest kwestia pieniędzy. Jak mam po raz 12-ty czy 15-ty usłyszeć "Good evening [nazwa miasta] + 2 godziny tego samego + We see You next time [nazwa miasta]" i zapłacić za to 4, 5 razy po 300€ to rachunek jest dla mnie tak oczywisty, że wolę sobie odłożyć na cokolwiek innego.
Kiedyś "zabiłbym" za chociaż jedno złe słowo o 101. Byłem do wielu kwestii DM nastawiony wręcz fanatycznie. Dalej kocham ten album najbardziej (sam zespół również), ale z pewnych rzeczy siłą wieku się wyrasta - człowiek może się w zdrowy sposób zdystansować - wydaje mi się, że to naturalny proces. Robi się niebezpiecznie gdy taki etap u fana(tyka) Depeche Mode nie nadchodzi. Nie wiem co sobie myśleć o ludziach, którzy mają po 35 albo i więcej lat i dalej poza Depeche Mode nie widzą świata. Współczuć czy pokłonić się z politowaniem? Depeche Mode to tylko muzyka, dodatek do życia a nie życie samo w sobie. Jest jeszcze kilka równie ciekawych rzeczy na tym świecie.
Chillout.
bARREL pisze:21 mar 2013 21:14Kuźwa Slicku, sam się kilka lat temu dziwiłeś jak gadaliśmy przy piwku, zwłaszcza jak olałem trasę SOTU, a teraz cytaty żywcem jak ze mnie zdjęte hehe.
Zdrowie milordzie.Hien pisze:21 mar 2013 21:14Za stałość w "miłości" bez jednoczesnego rzucania ku.rwami i obrażania się na cały świat bo lubią nowe DM.
O właśnie coś jak takie podejście. Zupełnie inny mindset.Fen. pisze:14 gru 2016 23:16Liczba fanów maleje, ale w pewnym sensie. Maleje liczba fanów, którzy lecą po każdą pierdołę związaną z DM, mają mega obsesję na punkcie zespołu itd.
Starzy fani łapią dystans, to trochę cecha pewnego wieku, a jak zespół się starzeje, to część fanów również...
Właśnie dopiero słucham tej płyty, po 3 latach od wydania, bo miałam masę innych rzeczy do odsłuchania i do robienia
Napiszcie jak (o ile w ogóle) zmienia(ł) się Wasz stosunek do DM.