Playing The Angel

Awatar użytkownika
SinnerInMe
Posty: 801
Rejestracja: 17 lip 2008 17:13
Ulubiony utwór: Higher Love
Lokalizacja: Warszawa

Re: Playing The Angel

Post 16 wrz 2014 13:41

Ostatnio chciałem sobie odświeżyć tę dobrą muzycznie, ale skopaną pod względem masteringu płytę.
Szybko przypomniałem sobie, że w wersji CD nie jest to najprzyjemniejsze doświadczenie i zacząłem szukać alternatywy. W słuchawkach trzaski, brak dynamiki i ściana dźwięku całkowicie odbierają przyjemność ze słuchania. To chyba absolutny rekord, jeśli chodzi o zepsucie CD przez loudness war. Należy się wielki karny k*tas dla tego, kto to zrobił, i dla zespołu, że na to pozwolił. Na szczęście z 'SOTU' i 'Deltą' nie powtórzyli już tego błędu.
'PTA' na szczęście nie jest stracone pod tym względem, bo winyl jest wolny od tych problemów. Dlatego tak jak niegdyś kolega Szaman polecam FLACowy rip z tego nośnika, zupełnie inny odbiór. Wielka szkoda tylko, że winyl to dziś niszowy nośnik i szersza publiczność nigdy nie usłyszała tego dobrego muzycznie albumu tak, jak powinien on brzmieć. Liczę, że kiedyś wydadzą poprawione CD i starą wersję będę mógł wyrzucić tam, gdzie jest miejsce.
EDIT: Wersja SACD podobno jest pozbawiona wad zwykłej CD, ale jeszcze nie miałem okazji się o tym przekonać.
EDIT 2: Potwierdzam, warstwa stereo w wydaniu SACD jest super, a przy tym jest pozbawiona wad ripu z winyla. Kto lubi tę płytę, niechajże sobie znajdzie to wydanie, bowiem tak ta płyta powinna brzmieć.
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21492
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 17 wrz 2014 01:28

Nomen omen, słuchałem dzisiaj fragmentów PTA (w całości nie dałbym rady), głównie w wersji instrumentalnej bo nie miałem akurat ochoty słuchać Gahana. Rip z winyla też mam, ale z gówna bata nie ukręcisz, nawet na lepszym nośniku.
Ta płyta powinna zostać zmasterowana, o ile nie zmiksowana na nowo. Połowa lat 00 to był absolutny szczyt zabawy loudnessem, niewiele brakowało a jeszcze byśmy dostali słynne Copy Control, które np okaleczyło ostatnią płytę Kraftwerk.
O ile w mocniejszych numerach ten brickwall jest do wytrzymania, tak słuchanie Macrovision czy I Want it All jest łagodnie mówiąc popsute.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
SinnerInMe
Posty: 801
Rejestracja: 17 lip 2008 17:13
Ulubiony utwór: Higher Love
Lokalizacja: Warszawa

Post 18 wrz 2014 03:10

Nie jestem pewien, czy inny miks i mastering dużo by tutaj zdziałały, bo Twoje zastrzeżenia odnoszą się pewnie głównie do pierdzącego brzmienia.

Wersja winylowa i SACD są pozbawione clippingu i mają bardzo dobrą dynamikę - wreszcie wszystko jest na swoim miejscu, poszczególne dźwięki są wyraźnie podzielone na plany i nie przekrzykują się nawzajem, nie tworzą ściany dźwięku, od której w CD bolą uszy. Kiedy ma być głośno, to jest głośno, a kiedy ma być cicho, to jest cicho. Efekty perkusyjne wreszcie mają jakąś moc.
Natomiast jeśli ktoś mimo wszystko ma jakieś zastrzeżenia co do tej płyty, to pewnie wynikają one z czegoś innego. Ona po prostu jest pierdząca - taka miała być w założeniu, takiego efektu oczekiwano, a nie wszystkim się to podoba. Tutaj przestery uzyskiwano celowo już na wejściu, i dotyczy to zarówno wokalu, gitary, jak i elektroniki. Prawdopodobnie to właśnie dlatego, że ta płyta jest tak mocno przesterowana, ktoś stwierdził, że wersja CD powinna otrzymać taki "radiowy" mastering, bo to i tak nie zrobi dużej różnicy, a utwory będą bardziej wyróżniać się w radiu, co potencjalnie oznacza więcej kasy. Oczywiście bardzo się pomylił - każdy, kto nie słucha tego na pralce, zwraca uwagę na to, jak fatalnie to brzmi. Bo celowo uzyskane przestery różnych dźwięków nie przeszkadzają mi, za to pozbawiona jakiejkolwiek dynamiki ściana dźwięku już tak.

Gdyby ktoś miał wątpliwości, czy faktycznie SACD/winyl mają tak skrajnie odmienny mastering i robią dużą różnicę w stosunku do CD, to poniżej jest przykład: na górze Precious z SACD, a na dole Precious z CD (a w zasadzie ripy obu nośników we FLACu):

http://i61.tinypic.com/9teosx.png

SACD wygląda tutaj jak płyta z innej epoki jeśli chodzi o głośność, ale od razu widać, gdzie mamy do czynienia z jednostajnym, przesterowanym hałasem, a gdzie z muzyką. Na wykresie z SACD od razu widać, gdzie są refreny i partia gitarowa Martina. Gdyby nie pianinkowe przejścia, to na CD nie byłoby widać niczego.
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21492
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 18 wrz 2014 10:38

SinnerInMe pisze:Nie jestem pewien, czy inny miks i mastering dużo by tutaj zdziałały, bo Twoje zastrzeżenia odnoszą się pewnie głównie do pierdzącego brzmienia.
Nie no Sinner, ja wiem o czym piszę ;)
Wtedy, w 2005, wydawało mi się, że to muzyka mi przeszkadza, ale potem wyszło SOTU (który analogów ma tyle samo) i sytuacja się wyklarowała. Z pierdzącymi syntezatorami już się oswoiłem, nawet zdążyłem je polubić. Zdaję sobie natomiast sprawę z tego czym ta płyta jest zniszczony. Mastering załatwiłby sprawę gdyby został zrobiony z materiału wyjściowego.
Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że najlepiej by było gdyby materiał wyjściowy nie został w ogóle zmasterowany.
Zachowano by oryginalną dynamikę i wtedy dostalibyśmy doskonale brzmiące Playing The Angel.
Nie mówiąc o tym, że w dzisiejszych czasach każdy może sobie zmasterowac płytę sam w domu za pomocą programów.
Jeśli chodzi o miks, to pomijając nawet kwestie loudnessowe, przydałby się nowy.
Te widma które wlepiłeś aż bolą. Na szczęście obecnie już nie morduje się nagrań w ten sposób chociaż nadal daleko jest do ideału.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
SinnerInMe
Posty: 801
Rejestracja: 17 lip 2008 17:13
Ulubiony utwór: Higher Love
Lokalizacja: Warszawa

Post 18 wrz 2014 11:21

Pewnie masz rację. Pomijając już loudness war i przestery, sposób nagrania tej płyty ma w sobie kilka cech, które niekoniecznie mogą się ludziom podobać, a które nie do końca potrafię nazwać, bo nie jestem aż tak wnikliwym słuchaczem ;) Będę się jednak upierał, że w tym przypadku to w dalszym ciągu bardziej kwestia gustu niż zrobienia czegoś poprawnie. Bo loudness war jest tutaj absolutnie skandaliczne. A całą resztę jestem skłonny przypisać ogólnej koncepcji brzmienia tej płyty. A ludzie mają prawo mieć swoją własną, odmienną koncepcję dobrze brzmiącej płyty, pewnie niejednokrotnie bardziej uzasadnioną niż moja, bo popartą przesłuchaniem nieporównywalnie większej ilości płyt niż ja kiedykolwiek słuchałem i na sprzęcie, jakiego nie widziałem na oczy. Mnie nie przeszkadza w każdym razie. Poprawiona dynamika SACD i winyla ratują dla mnie ten album, choć oczywiście zgodzę się, że w dalszym ciągu nie jest to najlepiej nagrane wydawnictwo DM. Mimo wszystko wpisuje się w mój gust, a niejedna osoba pewnie stwierdzi nawet, że to najlepiej nagrany album. Zawsze można takiej osobie zarzucić bezguście ;) A w pierwszej kolejności to panom z DM, którzy takiego efektu najpewniej oczekiwali.
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21492
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 18 wrz 2014 11:46

Mnie się wydaje, że Depeche Mode nie mają (lub nie mieli wtedy) zielonego pojęcia na temat tego co się dzieje z płytą po miksie.
Zloudnessowany master nie był świadomą decyzją tylko tak zwanym standardem tamtych czasów (bo wszystkie mainstreamowe wydawnictwa tak wtedy brzmiały). Skończyli płytę, przesłuchali miksy i pojechali do domów, a to co się dalej działo już ich nie obchodziło. Przypomnę, że wydane w zbliżonym czasie słynne remastery wcześniejszych płyt, są tak samo zlooudnessowane jak PTA. Ludzie łyknęli to wtedy naiwnie myśląc, że głośniejsze = lepsze. Gówno prawda.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
SinnerInMe
Posty: 801
Rejestracja: 17 lip 2008 17:13
Ulubiony utwór: Higher Love
Lokalizacja: Warszawa

Post 18 wrz 2014 16:51

Remastery nie są nawet w połowie tak złe jak PTA na CD. Na żadnym z nich nie przegięli pały tak jak tutaj. Dużo z nich oczywiście było niepotrzebne i tylko niepotrzebnie osłabili ich dynamikę, ale niektórym albumom nawet dobrze zrobiło podgłoszenie, np. Black Celebration - dużo subtelnych szczegółów ujrzało tam światło dzienne, a nie zrobiła się absolutna kupa.
Awatar użytkownika
Malkolit
Posty: 6181
Rejestracja: 24 cze 2011 22:37
Ulubiony utwór: World in My Eyes
Lokalizacja: właściwa
Kontakt
Strona WWW Facebook

Post 19 wrz 2014 20:05

Dzisiaj w pociągu spotkałem gościa, który na koszulce miał Pierzastego Ludka i napis "pain and suffering in various tempos". Odwróciłem się na drugą stronę i zasnąłem ;(
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 7941
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 18 wrz 2016 16:53

Dragon pisze:(...) Same kompozycje na kolana nie powalają. Ma być z pazurem - takie było założenie chyba na PTAka. Z tej całej zgrai bronią się tylko Sinner, Macro, Darkest Star, Newborn i Better Days. A Free w wersji oryginalnej jest tak beznadziejne zaaranżowane, że szkoda gadać.
W ostatnich miesiącach nie bardzo ciągnęło mnie do Depressed Mode, ale kilka dni temu postanowiłem odświeżyć sobie całą dyskografię - a zacząłem od PTAka.

Mógłbym się rozpisywać, co to mi się podoba lub nie podoba, ale właściwie moja opinia o płycie od kilku lat się nie zmienia - to tylko zgraja utworów powiększających prawdziwym Depeszakom cojones po słabym Exciterze. Niektóre zarznięto do tego stopnia (Nothing's Impossible), że nie potrafię ich słuchać w oryginalnych wersjach. Doskonały przykład tego, w jak sztuczny sposób próbuje się budować "mroczność" w piosence.

Nie oznacza to jednak tego, że wszystkie piosenki automatycznie są równie beznadziejne. Nie brakowało ciekawych, aranżacyjnych pomysłów (I Want It All, The Darkest Star) i chwytliwych fragmentów (Suffer Well). Szkoda jednak, że tylko niewielka część całości potrafiła się czymś pozytywnym wyróżnić.

Na szczęście jednak potem przyszły znacznie bardziej przemyślane SOTU, a przede wszystkim Delta, na której zbędnych dźwięków praktycznie nie ma w ogóle.
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16511
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 20 wrz 2016 19:19

Dragon pisze:po słabym Exciterze
Na stos z nim!
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 7941
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 20 wrz 2016 20:28

Chodziło mi o tę "mroczność", bo przecież Excitera wciąż wielbię najbardziej. Dupesze nie wytrzymaliby kolejnej "lżejszej" płyty i pewnie w 2005 roku nie byłoby takiego sukcesu, jaki się pojawił.
Awatar użytkownika
Malkolit
Posty: 6181
Rejestracja: 24 cze 2011 22:37
Ulubiony utwór: World in My Eyes
Lokalizacja: właściwa
Kontakt
Strona WWW Facebook

Post 24 wrz 2016 19:27

Dragon pisze:
W ostatnich miesiącach nie bardzo ciągnęło mnie do Depressed Mode, ale kilka dni temu postanowiłem odświeżyć sobie całą dyskografię - a zacząłem od PTAka.
Mnie w ogóle coraz mniej do nich ciągnie. Tyle razy słyszałem te piosenki, że teraz najczęściej słucham tych mało ogranych. Zwróciłem się w stronę muzyki z lat 70. (Jethro Tull czy Tangerine Dream) i 80. (Dead Can Dance) i obecnie to ciekawi mnie znacznie bardziej. Tym niemniej wciąż zachowuję dużą sympatię do depeszów.
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 7941
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 24 wrz 2016 20:40

Właściwie to chyba pierwszy raz w tym roku tak blisko przysłuchuję się dyskografii DM - bo ostatnio to drążyłem stary progrock i progelektronikę w stylu właśnie Mandarynek i innych klasyków. Ale już tak długo słucham DM, że do takich powrotów się zdążyłem przyzwyczaić. ;)
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11326
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 03 maja 2021 21:26

Po dłuższej przerwie nabrałem apetytu i posłuchałem sobie The Darkest Star, ależ to wspaniały kawałek jest. Zwykle trochę z niego kpiłem bo jest teatralny mocno ale dzisiaj właśnie na to miałem smaka i siadło. Poza tym nie mam wątpliwości że to najciekawszy utwór na plycie z tego względu że brzmi inaczej od reszty, na pierwszym planie mamy fortepian zamiast tej wszechobecnej plamy analogowych pierdzących syntezatorów, jest jakaś konkretna ładna melodia - mam ostatnio więcej szacunku dla takich właśnie szkieletowych bardziej kawałków DM (vide Heaven - swoją drogą to tu mnie shodan zadziwia by wielbić TDS i nienawidzić Heaven, uważam że leżą dość blisko siebie).

Fajny numer, mam takie skojarzenia jakbym słuchał tego właśnie nocą w jakimś teatrze lub operze, a może to tylko hotelowy bar a wszyscy siedzą we frakach czy garniakach odstawieni xD
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21492
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 03 maja 2021 21:32

Mam fajne wspomnienia związane z The Darkest Star kiedy w okolicach premiery płyty, jeździłem całymi dniami tramwajem po Łodzi i słuchałem Playing The Angel. Mieliśmy kiedyś nakręcić ze znajomym film w jednym z większych parków, wykorzystując instrumentalną wersję TDS, ale to było za czasów studiów i już raczej nie do zrealizowania. Z tego co widzę, to każdy ma jakąś swoją historię związaną z tym kawałkiem, Devotional (człowiek) też miał, może go nakłonię żeby opowiedział.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 7941
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 03 maja 2021 21:40

The Darkest Star dla mnie wywołuje aurę jakiegoś samotnego siedzenia w chałupie, kiedy na dworze jest coś w rodzaju pełni, a bohater popija sobie jakiś alkohol wysokoprocentowy i rozmywa smutki ;) Tak, bardzo to teatralny numer, w dobrym tego słowa znaczeniu.
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16511
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 03 maja 2021 22:10

Od początku był to dla mnie świetny numer. Uwielbiam fortepian, który tutaj gra główne skrzypce. Zaje.bisty klimat utworu.
Co ty tam stripped bredzisz w kontekście TDS o jakimś dziadowskim Heaven. :P
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21492
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 03 maja 2021 22:14

Ja wiem o czym Mudżyn mówi przy tym porównaniu do Heaven i faktycznie, te dwa kawałki mają wiele wspólnego, jednocześnie bardzo się różniąc.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16511
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 03 maja 2021 22:33

Widocznie to dla mnie różnica nie do przezwyciężenia.
W Heaven jest fortepian, ale nie ma właśnie żadnej konkretnej ani tym bardziej ładnej melodii. To jest największa różnica.
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 7941
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 03 maja 2021 22:38

Jakbym był złośliwy, to bym powiedział, że na TDS właściwie też melodii nie ma ;) ot takie wyraźniejsze przygrywki między zwrotkami

Heaven to jest znakomita melodia wokalu, fortepian w sumie to takie uzupełnienie, ale też przemyślane. Już nie mówiąc o Studio Session, bo tam jeszcze wskakuje absolutnie doskonały klawisz uzupełniający na chwilę - btw szkoda, że tej sesji nie puszczą na serwisy streamingowe, te numery tam są jakby bardziej szlachetne