Jari i Rafi - macie dar umiejętnego (wirtualnego) walenia w mordę tym wszystkim zaślepionym ortodoksom, którym się wydaje, że wszystko co wyjdzie ze stajni Depeche Mode trzeba
(TRZEBA) chwalić, bo w przeciwnym wypadku nie jest się
"godnym" tej grupy. Nie trzeba być ekspertem muzycznym, nie trzeba mieć umiejętności kompozytorskich, puszczania sampli z E-mu Emaxów czy gry na jakimkolwiek instrumencie, aby usłyszeć, że
to nie ta sama jakość muzyki co kiedyś.
Nie wiem jak można mieć takie klapki na oczach
(uszach). Kiedyś na nowo-wydany album Depeche Mode przypadały jedna, góra dwie pomyje (utwory), teraz na album przypada 1-2 kawałki, które względnie można słuchać - i nie o gust mi tutaj chodzi a o kwestie techniczne. Można być laikiem a i tak wystarczy posłuchać jak są nagrane Exciter, PTA i przede wszystkim SOTU
(na Ultrze już się dało usłyszeć nadchodzący regres). Ww. krążki są nagrywane na jedna łapę, zero oryginalności, brzmią tak hermetycznie jakby wszystkie utwory na nich zawarte były tworzone na sofcie, który każdy może kupić w pełnej wersji za $24,99 i jednocześnie rznąć głupa jakim to jest muzykiem.
Już nie wspomnę o wiadomo kim, bo temat wałkowany milion razy - dobrze wiadomo o kogo chodzi i jak za jego czasów kompozycje Depeche Mode były bogate, "soczyste", ubrane w różnorodne dźwięki. Każda piosenka wychodziła zupełnie inna (a całość była jednocześnie spójna). Znajdźcie mi różnicę pomiędzy
I Feel Loved,
Sinner In Me czy
Wrong. Melodia inna, ale kawałki są takie jakby każdy powstał w odstępie 15 minut na laptopie z biedronki.
Śmieję się z tych wariatów, którzy oburzają się jak ktoś powie coś złego na DM (polecam przeczytać podlinkowany wątek pt. "Prawdziwy Depesz" jako suplement do tego tematu) - przecież nie wolno, to święty zespół. Będę obiektywny i powiem, że DM tworzy od paru lat pomyje i szczochy z jedynie nielicznymi wyjątkami, które są dobre
(Easy Tiger, Precious (to także kwestia gustu - piszę na swoim przykładzie względnie lepszych kawałków)). Męczy mnie to SOTU! W całości do tej pory przesłuchałem
Wrong, dwie minuty
In Chains (dalej nie wytrzymalem i musiałem wyłączyć) i bonusy z boxa dzięki Kindze. Przeciętniactwo totalne. Nic! Nawet zanucić się nie da. Pierwszy singiel nie zachęcił mnie do poznania tego albumu. Nie śpieszy mi się w ogóle.
bARREL pisze:I tu mozna byloby zaczac rozwazac jakie to srodowisko jest... depeszowskie...
Yaaaas!
Środowisko Depeche Mode w Polsce? To grupy wzajemnie zawistnych, przemądrzałych, zakompleksionych i zazdrosnych ludzi. Zdarzają się normalni, ale większość urodziła się z pozjadanymi rozumami - eksperci co się dławią własnym ego. Wielcy fani z kategorii tych lepszych, bo słuchają DM o 2 lata, 8 miesięcy, 14 dni, godzinę i 15 minut dłużej Depeche Mode od innych. Bo oni byli na zlocie w '93, a ci z '95 to frajerzy bo juz Alana nie było i się nie znają. Ci co się pazurami załapali na Devotionala do Pragi w '93 to bogowie. Stara gwardia.
Powiedzieć coś złego na "starą gwardię" i jest po tobie. Nie będziesz istnieć w środowisku Depeche Mode. Bardzo ubodzy ludzie wg. mnie.
Dużo osób nas tutaj czyta wiec warto pisać o rzeczach jak jest. Niech inni wiedzą…