Post
17 cze 2011 19:17
Ja sobie nie wyobrażam już ETSa w innym brzmieniu, bo bez takiego sukcesu komercyjnego, jaki im zafundował, mogliby grać zupełnie inną muzykę. Wyobraźcie to sobie - w 1990 roku zamiast promować na taką skalę ETSa (który brzmi tak jak Harmonium w jakości HD, tylko mniej pogrzebowo), zespół wybiera na kolejny singiel dajmy na to Halo. Po takim utworze jak PJ wszyscy są napaleni na DM, ale Halo jest trochę za mało popiaste jak na wymagania mas. Zespół odnosi sukces, ale trochę mniejszy, niż w przypadku promowania się ETSem. Z tego powodu Dave i reszta zespołu nie są jeszcze tak pewni siebie, jak po kolejnych singlach z Violatora. Na koncertach jest trochę mniej szału a po wszystkim Gahan jest dalej w takim stanie jak przed Violatorem, nie znajduje sobie "przyjaciół" w Ameryce, nie zaczyna ćpać, nie zapuszcza włosów. Rok później zamiast Dave'a "Call-Me-Jesus" Gahana na spotkanie z resztą DM przyjeżdża normalny facet. DM nagrywają kolejną płytę, której sukces jest mniejszy, niż Violatora, jednak fani nadal są. Koncerty przebiegają normalnie, nikt nie rzuca się ze sceny, Alan może wykorzystywać swoje ręce gdzieś zupełnie indziej a nie nawalać jak Eigner w teraźniejszości. Martin pozwala mu bardziej rozwijać skrzydła i w wyniku tego Wilder nie odchodzi od DM a ich brzmienie z jego inicjatywy nabiera z lekka "recoilowego" klimatu i na kolejnej płycie się nie kończy... Etc, etc. To tylko jedna możliwość (sorry jeśli wg was opowiadam bajki [nawet jest ta pora] ale po przeczytaniu 'Obnażonych' moje pojęcie na temat wpływów w muzyce DM i relacji wewnątrz zespołu jest takie a nie inne).