Gdyby nie istniał Insight (świetne zakończenie świetnej całości), to mój głos powędrowałby do HL.
Po prostu lepiej przyswajam taki DM - mroczny, tajemniczy, snujący się jak cienie na ścianie, niż np. pseudorockowe wrzaski Gahana z Paper Monsters (choć z DM stricte, wybieram taki IFY, zwłaszcza gdy porównam go sobie z Heaven, a już IFY live - biorę w ciemno)
Była taka letnia, księżycowa noc, Stelmach puścił HL w "Trójce pod Księżycem" ( sypiam z włączonym radiem) i akurat przebudziłem się, gdy HL zaczął sączyć się z głośników ... dżizas, cóż to było za przeżyciecie na pograniczu świadomości.
To ja może tak w stronę tych, którzy uważają, że bez Alana jest lepiej ... czekajcie, a kto wtedy najczęściej przesiadywał za konsoletą ?Jeden z kawałków, które robi aranżacja.