Odkryłem ostatnio na yt fajną wspominkę Belew nt. Bowiego i mogę tylko żałować, że nie trafiłem na jego [któregokolwiek z nich] koncert. Heroes wykonane w Wawie przecież piękne. Żale koncertowe to inny temat i nie chcę tu offtopiczyć, ale Massive Attack albo Cocteau Twins byli onegdaj w Polsce i człowiek przegapił. A w tych czasach tylu artystów omija Pisland, że człowiek tylko zgrzyta zębami i ma natychmiastową ochotę na emigrację. Chociaż do Czechosłowacji.Hien pisze:10 cze 2019 02:19Chyba rok temu, Adrian Belew się w końcu wku.rwił i rzucił publicznie kilka gorzkich słów w kierunku Frippa. Chwilę potem wszystko już odwołał i twierdził, że wszystko sobie wyjaśnili. Jaaasne. A kilka lat temu na koncercie Belew bawiłem się doskonale i mogę tylko żałować, że nie byłem na Crimson ProjKct w 2014 r. bo to właśnie było KC, które chciałem zobaczyć.
To co zobaczyłem w 2016 r. było bardzo solidnym cover koncertem.
Moje Krimzony obecnie to te mocne, Red, Thrak i Eyes Wide Open DVD - oglądanie ligi mistrzów w grze to duża przyjemność. Do starych oczywiście też wracam. Lizard, Islands, Wake, Court - w tej kolejności. Im bardziej "jazz" rockowo tym lepiej. Odkryłem lata 1969-1974 dzięki ówczesnej [wczesne 90s] gf, która przynosiła mi do LO cd z kolekcji jej wujka. Więc i sentyment i zawsze wraca ten pierwszy KC moment: Great Deceiver z głośników i japa w dół. A za jakiś czas radość, że masz swoje pierwsze KC w kolekcji: Thrak na kasecie. To tyle wspomnień. Daję wyślij zanim znów mi się skasuje ;P