Jako zadeklarowany homofob, regularnie jadący z tym tematem to tu, to tam, nie omieszkałem i tutaj zrobić takiej wrzuty . Freddie był wspaniałym piosenkarzem, kompozytorem, ekscentrykiem, wielką osobowością, ..., i homoseksualistą (co SKRZĘTNIE UKRYWAŁ - gdyby wtedy w ostatnich dniach życia nie przyznał się do tego, mnóstwo ludzi na świecie, łącznie ze mną, by o tym nie wiedziało). Czyli można z tym żyć, robić karierę, jednocześnie nie robiąc z tego jądra swojego "istnienia".dejmien pisze:Qrwa Marecki, niby taki szacunek do Mercurego masz a z Biedroniem wyskakujesz.
I nie wydaje Wam się dziwne i niesprawiedliwe, że ludzie obdarzeni taką wrażliwością twórczą, jednocześnie są jakby "napiętnowani" tą orientacją, która w ostateczności ich wykańcza?
A tu zjawia się taki Biedroń czy inny Jacyków który jest znany z tego, że jest znany ... ze swojej skłonności, i tyle jego w temacie. Żyje sobie, nic nie wnosząc poza zamieszaniem. O to mi m.in. chodziło pisząc o Freddim - Świat jest wyjątkowo niesprawiedliwym miejscem do życia.