Tbh to gdzie są tłumy błagające Kraftwerk o cokolwiek?
Kraftwerk
- devotional
- Posty: 6393
- Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
- Ulubiony utwór: Master And Servant
- Lokalizacja: bezdomny
Re:
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
- Dragon
- Posty: 7951
- Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
- Ulubiony utwór: Motyle
- Lokalizacja: woj. wałbrzyskie
Ralf i spółka mają wywalone na starsze płyty to z biegiem lat i tak coraz mniej osób będzie do nich wracać lub ich szukać. Myślę, że o Autobahn/Radioactivity/Electric Cafe też nikt by się specjalnie nie zabijał, a jednak one miały to szczęście i teraz już nie grozi im specjalnie większe zapomnienie. Co innego pierwsze Kraftwerki no i Tone Float.
Z drugiej strony wcale nie byłoby niczym złym, gdyby te starsze płytki wydała jakaś wytwórnia lubująca się w odkopywaniu klasyków tak jak Esoteric czy Reactive na przykład, które się brało za płyty Tangerine Dream. (te, w których łap nie wsadzał Virgin) Albo Bureau B, które brało się za Cluster, Pinhasa czy innych jeszcze mniej znanych klasyków.
Z drugiej strony wcale nie byłoby niczym złym, gdyby te starsze płytki wydała jakaś wytwórnia lubująca się w odkopywaniu klasyków tak jak Esoteric czy Reactive na przykład, które się brało za płyty Tangerine Dream. (te, w których łap nie wsadzał Virgin) Albo Bureau B, które brało się za Cluster, Pinhasa czy innych jeszcze mniej znanych klasyków.
- Hien
- Posty: 21498
- Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
- Lokalizacja: Sam's Town
Electric Cafe to niezrozumiana płyta, będę jej bronił forever.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
- Dragon
- Posty: 7951
- Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
- Ulubiony utwór: Motyle
- Lokalizacja: woj. wałbrzyskie
Ja ją lubię za fantastyczny tercet na początku (choć co to za początek... to połowa płyty przecież), reszta utworków nie ustępuje im jakoś bardzo mocno - ale nagrali parę lepszych płyt po prostu. Myślę, że nawet z trzyletnim opóźnieniem musiała zrobić wrażenie.
- Hien
- Posty: 21498
- Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
- Lokalizacja: Sam's Town
Ja patrzę na EC też z perspektywy postępu i bycia na czasie. Kraftwerk wywalili wszystko do kosza co mieli z sesji do tej płyty i zaczęli od nowa, bo w czasie rehabilitacji Huttera muzyczny landszaft w elektronice się zmienił. Szanuję jak porabany. Można zarzucać, że ta płyta jest trochę karykaturalna (maszyny grają maszyny, udając maszyny), nie poszli na łatwiznę. Z tego samego powodu uwielbiam The Mix, które już kompletnie zostało niezrozumiane i potraktowane jako cash-in i best of.
W kwestii wydania na nowo tych pierwszych płyt, to prawdę mówiąc ich sprawa. Remastery z Der Katalog brzmią słabo. Nie ma o co się spinać.
W kwestii wydania na nowo tych pierwszych płyt, to prawdę mówiąc ich sprawa. Remastery z Der Katalog brzmią słabo. Nie ma o co się spinać.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
- Dragon
- Posty: 7951
- Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
- Ulubiony utwór: Motyle
- Lokalizacja: woj. wałbrzyskie
W sumie czy to tak faktycznie się stało... ja myślę że od 1983 roku to wszystko zostało tylko jeszcze dopieszczone. Taki Tour de France, jaki wtedy wylądował na singlu, po odpowiedniej obróbce też mógłby się na EC znaleźć i nie byłoby zgrzytu, przynajmniej pod względem brzmienia.
Tu jeszcze karykatury nie ma - jak dla mnie na The Mix jest, zalatuje momentami tandetą po prostu. The Robots, Radioactivity... niee, to był krok za daleko, żeby z rytmicznych numerów robić takie dość oczywiste techniawy. Mało pionierstwa, więcej naśladownictwa. Podobnie można powiedzieć o TdF Soundtracks, no ale tam po pierwsze były nowe utworki, a po drugie słychać lepsze osłuchanie, lepsze zrozumienie trendów, całość bardziej dopieszczona, nowoczesna, ale niepozbawiona tej charakterystycznej precyzji.
Tu jeszcze karykatury nie ma - jak dla mnie na The Mix jest, zalatuje momentami tandetą po prostu. The Robots, Radioactivity... niee, to był krok za daleko, żeby z rytmicznych numerów robić takie dość oczywiste techniawy. Mało pionierstwa, więcej naśladownictwa. Podobnie można powiedzieć o TdF Soundtracks, no ale tam po pierwsze były nowe utworki, a po drugie słychać lepsze osłuchanie, lepsze zrozumienie trendów, całość bardziej dopieszczona, nowoczesna, ale niepozbawiona tej charakterystycznej precyzji.
- Hien
- Posty: 21498
- Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
- Lokalizacja: Sam's Town
Wczesne wersje Technopo i Sex Object z 83 wyraźnie pokazują, że wszystko zastało się bardziej w rejonach, w których już wcześniej byli (chociaż sporo ciekawych zabiegów też było). Myślę, że po prostu chcieli postawić grubą krechę między albumami.
Widzisz Dragon, jesteś typowym przykładem kogoś kto nie rozumie The Mix xD
Dla większości osób to jest właśnie tanie techniawkowanie, zagrywka pod publikę, itd. Ale wtedy takie granie było brane jak najbardziej poważnie, było świeże, interesujące i na pewnej zasadzie buntownicze. Razem z ravem i d'n'b zrobiło mocne spustoszenie w zabetonowanej części elektroniki i, często jako całe gatunki, były wyśmiewane jako tanie i prostackie. Ja tutaj bardziej widzę Kraftwerk po raz pierwszy oswajających się z trendami, których sami nie stworzyli. The Mix to w końcu live album w studiu. Cały eksperyment przenoszenia się z analogów na cyfrowe syntezatory był fascynujący i The Mix, razem z nagraniami koncertowymi z 1990 r. to świadectwo tych prób. Można marudzić, że techniawka ale Radioactivity z The Mix tandeta? To już hipsterskie gadanie i snobizm.
Ponadto, The Mix było pretekstem do zagrania najlepszej trasy w karierze Kraftwerk. I wolałbym live album z The Mix Tour bardziej niż reedycje jakichkolwiek płyt.
Widzisz Dragon, jesteś typowym przykładem kogoś kto nie rozumie The Mix xD
Dla większości osób to jest właśnie tanie techniawkowanie, zagrywka pod publikę, itd. Ale wtedy takie granie było brane jak najbardziej poważnie, było świeże, interesujące i na pewnej zasadzie buntownicze. Razem z ravem i d'n'b zrobiło mocne spustoszenie w zabetonowanej części elektroniki i, często jako całe gatunki, były wyśmiewane jako tanie i prostackie. Ja tutaj bardziej widzę Kraftwerk po raz pierwszy oswajających się z trendami, których sami nie stworzyli. The Mix to w końcu live album w studiu. Cały eksperyment przenoszenia się z analogów na cyfrowe syntezatory był fascynujący i The Mix, razem z nagraniami koncertowymi z 1990 r. to świadectwo tych prób. Można marudzić, że techniawka ale Radioactivity z The Mix tandeta? To już hipsterskie gadanie i snobizm.
Ponadto, The Mix było pretekstem do zagrania najlepszej trasy w karierze Kraftwerk. I wolałbym live album z The Mix Tour bardziej niż reedycje jakichkolwiek płyt.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
- Dragon
- Posty: 7951
- Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
- Ulubiony utwór: Motyle
- Lokalizacja: woj. wałbrzyskie
Aż tak to nie, Kraftwerk to nie firma od zagrywek pod publiczkę. Kto tak może uważać ten ewidentnie nie rozumie tego zespołu.
Ja doskonale kupuję zamiary i one są naprawdę warte docenienia, tyle że ten efekt końcowy kompletnie mi nie wchodzi. Idea "Minimum Maximum" się udała, tyle że jej realizacja dziś pod względem muzycznym mnie nie grzeje. Gdyby to jeszcze był live album z trasy po prostu, no to jeszcze ok... bo tam jeszcze parę innych numerów grali. Ale osobna płyta to podobna porażka jak AERO Jarre'a np - choć tu Niemcy mają przewagę, bo zrobili to 13 lat wcześniej.
I piłują bez litości te wersje na koncertach już prawie 30 lat z drobnymi korektami... a do tego jeszcze w Katalogu to też jest osobna płyta, to jak dla mnie większy snobizm raczej.
Oswoili się z trendami, tyle że koncept poszczególnych płyt i samego zespołu od czasu Man Machine poszedł się... został tylko ten aspekt rozrywkowy z takimi lekkimi odnośnikami do historii. Ale muszę oddać, że Autobahn i Music Non Stop im się udały, noo może jest Trans-Europe Express też wyszedł zgrabnie. Reszta byłaby spoko, gdyby to wydarzyło się tylko raz i było pretekstem do dalszej pracy nad odświeżaniem materiału - a tak to dziś coraz bardziej przypomina obwoźne wspomnienie tego 1991 roku. Pytanie tylko czy inne decyzje przyniosłyby faktycznie coś lepszego, tego nie wiem.
Ja doskonale kupuję zamiary i one są naprawdę warte docenienia, tyle że ten efekt końcowy kompletnie mi nie wchodzi. Idea "Minimum Maximum" się udała, tyle że jej realizacja dziś pod względem muzycznym mnie nie grzeje. Gdyby to jeszcze był live album z trasy po prostu, no to jeszcze ok... bo tam jeszcze parę innych numerów grali. Ale osobna płyta to podobna porażka jak AERO Jarre'a np - choć tu Niemcy mają przewagę, bo zrobili to 13 lat wcześniej.
I piłują bez litości te wersje na koncertach już prawie 30 lat z drobnymi korektami... a do tego jeszcze w Katalogu to też jest osobna płyta, to jak dla mnie większy snobizm raczej.
Oswoili się z trendami, tyle że koncept poszczególnych płyt i samego zespołu od czasu Man Machine poszedł się... został tylko ten aspekt rozrywkowy z takimi lekkimi odnośnikami do historii. Ale muszę oddać, że Autobahn i Music Non Stop im się udały, noo może jest Trans-Europe Express też wyszedł zgrabnie. Reszta byłaby spoko, gdyby to wydarzyło się tylko raz i było pretekstem do dalszej pracy nad odświeżaniem materiału - a tak to dziś coraz bardziej przypomina obwoźne wspomnienie tego 1991 roku. Pytanie tylko czy inne decyzje przyniosłyby faktycznie coś lepszego, tego nie wiem.
- Hien
- Posty: 21498
- Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
- Lokalizacja: Sam's Town
Transformację Kraftwerk w korpo datowałbym na końcówkę lat 90.
Te 30 lat to przesada, bo jest jednak wielka różnica między koncertami z okresu 90-93, a 97/98, czy bardziej 2003 do dziś.
Od lat 2000 uparli się na hybrydy starych i nowych wersji kawałków, kompromis który rozumiem, ale który IMO kompletnie nie działa.
Ponadto bardzo lekkie podkłady i brzmienie zalatujące eJayem. Tak nie było w latach 90, zwłaszcza na The Mix Tour gdzie podczas pierwszej części występował z nimi ostatni członek Kraftwerk, który grał poza Ralfem na klawiszach, a nie ustawiał sekwencje - Fernando Abrantes.
Do Minimum Maximum nie wracam, ale Katalog 3-D mi się podoba, bo te plastikowe wersje dużo zyskują kiedy udają studyjne (bo są studyjne). Jako alternatywne wersje albumów są bardzo spoko, mimo że ich forma pozostawia wiele do życzenia (zrobienie z It's More Fun To Compute minutowego intra, czy Technopop w 2 minuty).
Koncept, ale jaki koncept? Czy to w ogóle miało prawo przetrwać do dzisiejszych czasów? Już i tak dosyć śmiesznie to wygląda, kiedy The Robots jest ciupciane z taśmy, a na scenie są roboty. Ten cały image się zestarzał i może już istnieć tylko jako pocztówka z przeszłości. W sumie ich występ w Operze Leśnej, to była taki symboliczna inicjacja do grona muzealnego. Ja podchodzę do tego na luzie, fajnie że żyją i grają, czasami jakaś wersja starego utworu im wyjdzie. Szanuję, że odegrali przez ostatnią dekadę 80% płyt, bo jednak dużo radochy tym zrobili ludziom.
Te 30 lat to przesada, bo jest jednak wielka różnica między koncertami z okresu 90-93, a 97/98, czy bardziej 2003 do dziś.
Od lat 2000 uparli się na hybrydy starych i nowych wersji kawałków, kompromis który rozumiem, ale który IMO kompletnie nie działa.
Ponadto bardzo lekkie podkłady i brzmienie zalatujące eJayem. Tak nie było w latach 90, zwłaszcza na The Mix Tour gdzie podczas pierwszej części występował z nimi ostatni członek Kraftwerk, który grał poza Ralfem na klawiszach, a nie ustawiał sekwencje - Fernando Abrantes.
Do Minimum Maximum nie wracam, ale Katalog 3-D mi się podoba, bo te plastikowe wersje dużo zyskują kiedy udają studyjne (bo są studyjne). Jako alternatywne wersje albumów są bardzo spoko, mimo że ich forma pozostawia wiele do życzenia (zrobienie z It's More Fun To Compute minutowego intra, czy Technopop w 2 minuty).
Koncept, ale jaki koncept? Czy to w ogóle miało prawo przetrwać do dzisiejszych czasów? Już i tak dosyć śmiesznie to wygląda, kiedy The Robots jest ciupciane z taśmy, a na scenie są roboty. Ten cały image się zestarzał i może już istnieć tylko jako pocztówka z przeszłości. W sumie ich występ w Operze Leśnej, to była taki symboliczna inicjacja do grona muzealnego. Ja podchodzę do tego na luzie, fajnie że żyją i grają, czasami jakaś wersja starego utworu im wyjdzie. Szanuję, że odegrali przez ostatnią dekadę 80% płyt, bo jednak dużo radochy tym zrobili ludziom.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
- Hien
- Posty: 21498
- Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
- Lokalizacja: Sam's Town
Szanuję w siusiak.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
- Dragon
- Posty: 7951
- Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
- Ulubiony utwór: Motyle
- Lokalizacja: woj. wałbrzyskie
Jakby tak wsłuchać się w bootlegi z poszczególnych lat to różnice są kosmetyczne, co najwyżej w długościach wersji - bo szkielety pochodzą z 1990/1991 roku właśnie.Hien pisze:10 lut 2020 07:32Te 30 lat to przesada, bo jest jednak wielka różnica między koncertami z okresu 90-93, a 97/98, czy bardziej 2003 do dziś.
Od lat 2000 uparli się na hybrydy starych i nowych wersji kawałków, kompromis który rozumiem, ale który IMO kompletnie nie działa.
Ponadto bardzo lekkie podkłady i brzmienie zalatujące eJayem. Tak nie było w latach 90, zwłaszcza na The Mix Tour gdzie podczas pierwszej części występował z nimi ostatni członek Kraftwerk, który grał poza Ralfem na klawiszach, a nie ustawiał sekwencje - Fernando Abrantes.
Czasem mnie dawniej zadziwiało jak bardzo uniwersalną barwą klawisza dysponują, skoro do większości numerów na żywo używają jednej i tej samej - szczególnie od 2003 roku.
Po co takie alternatywki gdy są wciąż całe, zdrowe oryginalne wersje? Takich zabaw jak właśnie to 3D to już zupełnie nie kupuję inaczej jak coś w rodzaju emerytalnej polisy.Do Minimum Maximum nie wracam, ale Katalog 3-D mi się podoba, bo te plastikowe wersje dużo zyskują kiedy udają studyjne (bo są studyjne). Jako alternatywne wersje albumów są bardzo spoko, mimo że ich forma pozostawia wiele do życzenia (zrobienie z It's More Fun To Compute minutowego intra, czy Technopop w 2 minuty).
Dość ogólnie stawiasz, Hien - ale w takim ujęciu się z Tobą zgadzam. Tyle że po prostu ten czysto muzyczny rozkrok mi najbardziej wadzi. Dziś na ten współczesny Kraftwerk nie patrzy się już inaczej jak na właśnie taką muzyczną retrospektywną instalację.Koncept, ale jaki koncept? Czy to w ogóle miało prawo przetrwać do dzisiejszych czasów? Już i tak dosyć śmiesznie to wygląda, kiedy The Robots jest ciupciane z taśmy, a na scenie są roboty. Ten cały image się zestarzał i może już istnieć tylko jako pocztówka z przeszłości. W sumie ich występ w Operze Leśnej, to była taki symboliczna inicjacja do grona muzealnego. Ja podchodzę do tego na luzie, fajnie że żyją i grają, czasami jakaś wersja starego utworu im wyjdzie. Szanuję, że odegrali przez ostatnią dekadę 80% płyt, bo jednak dużo radochy tym zrobili ludziom.
Doceniłbym, gdyby jeszcze dalej przy tych numerach gmerali. Granie tych szybciej starzejących się wersji niż oryginalne dalej mnie nie grzeje zupełnie. Dlatego wolę zupełnie wracać do studyjniaków, no może jeszcze tego boota z 1997 roku, gdzie dali 3 premierowe numer plus Minimum-Maximum. Reszta? Zbędny IMO dodatek.
- Hien
- Posty: 21498
- Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
- Lokalizacja: Sam's Town
Jest jeden utwór, który co roku brzmi inaczej - Computer Love. Nie wiem czemu akurat ten, ale zawsze coś w nim zmieniają. Reszta raczej bez zmian, chociaż podobają mi się zmiany ala więcej rozbitego szkła w Showroom Dummies, czy bardziej elektroniczna wersja Sex Object.
Nieee. W 90-93 bity były tłuste. Wszystko co mieli, było w wersjach z the mix lub podrasowanych. W 97-98 to w większości zostało, a potem zaczęło się łączenie starych wersji z nowymi (np. Radioactivity do połowy stara wersja, a potem z mix), a perkusja stała się niesamowicie anemiczna, zwłaszcza, że w 90 i do połowy 91 była grana przez Fritza na padach. Ale też bez nich, te utwory brzmiały grubo w latach 90. Potem zaczęło się to co Martin robił z kawałkami na solowej trasie w 2003. Różnica między latami 90, a post2003 jest olbrzymia.Dragon pisze:10 lut 2020 23:18Jakby tak wsłuchać się w bootlegi z poszczególnych lat to różnice są kosmetyczne, co najwyżej w długościach wersji - bo szkielety pochodzą z 1990/1991 roku właśnie.
Ja lubię wszelkiego rodzaju alt wersje. Nie widzę tu problemu, nikt Ci oryginałów z półki nie zabiera. Wydali to dla hajsu, kto chciał to kupił, kto nie chciał to nie. Nie słucham Kraftwerk, bo są jakimiś rycerzami moralności, tylko żeby posłuchać fajnej elektroniki. Bo mi się podoba.Dragon pisze:10 lut 2020 23:18Po co takie alternatywki gdy są wciąż całe, zdrowe oryginalne wersje? Takich zabaw jak właśnie to 3D to już zupełnie nie kupuję inaczej jak coś w rodzaju emerytalnej polisy.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
- Dragon
- Posty: 7951
- Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
- Ulubiony utwór: Motyle
- Lokalizacja: woj. wałbrzyskie
Wychodzi na to, że po prostu nie jestem aż takim kraftologiem... ale po prostu nie bije mi tak mocno serduszko przy Kraftwerk, by tak drobiazgowo się wgryzać w ich koncertowe historie, szczególnie te bardziej współczesne. Zostałem na etapie zachwytu nad dziką wersją It's More Fun To Compute z 1981 roku.
Ja generalnie unikam moralizatorstwa... a sam efekt wydał mi się też po prostu nieciekawy, ale jak kto chciał, to śmiało mógł kupić/posłuchać/polubić i ma to szczęście cieszyć się czymś, czego inni nie dadzą rady. I też jest dobrze
Ja generalnie unikam moralizatorstwa... a sam efekt wydał mi się też po prostu nieciekawy, ale jak kto chciał, to śmiało mógł kupić/posłuchać/polubić i ma to szczęście cieszyć się czymś, czego inni nie dadzą rady. I też jest dobrze
- Hien
- Posty: 21498
- Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
- Lokalizacja: Sam's Town
Kraftologiem nie jestem, ale przyznaję, że ostatnie parę lat hardcorowo słuchałem bootlegów Kraftwerk, dlatego tak się rzucam w tym temacie
Posłuchałem dzisiaj parę losowych koncertów i nawet od 2003 r. utwory się zmieniały nawet od tamtej pory, ale tylko w szczegółach.
I o ile koncerty 91-93 uwielbiam, to do 90 wracam rzadko ze względu na mocno improwizacyjny charakter tych występów, co niestety w tym wypadku jest minusem (Homecomputer to jeden loop grany przez 8 minut). Bez sensownego poukładania, utwory Kraftwerk szybko zaczynają być nużącym muzakiem.
Posłuchałem dzisiaj parę losowych koncertów i nawet od 2003 r. utwory się zmieniały nawet od tamtej pory, ale tylko w szczegółach.
I o ile koncerty 91-93 uwielbiam, to do 90 wracam rzadko ze względu na mocno improwizacyjny charakter tych występów, co niestety w tym wypadku jest minusem (Homecomputer to jeden loop grany przez 8 minut). Bez sensownego poukładania, utwory Kraftwerk szybko zaczynają być nużącym muzakiem.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
- Dragon
- Posty: 7951
- Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
- Ulubiony utwór: Motyle
- Lokalizacja: woj. wałbrzyskie
Chyba, że to Autobahn... nieważne czy trwa 3, 9, 13, 20 czy 40 minut - za każdym razem ma inne walory.
- devotional
- Posty: 6393
- Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
- Ulubiony utwór: Master And Servant
- Lokalizacja: bezdomny
Ja najbardziej cenię sobie R&F, TEE i DMM. Zdecydowanie najlepsze płyty. Acz też zawsze ceniłem sobie Electric Cafe, Der Telefon Anruf jest super, Sex Objekt to samo <3
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
- Hien
- Posty: 21498
- Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
- Lokalizacja: Sam's Town
Tak ceniłeś, że nawet nie wiedziałeś o ja, nein xD
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
- devotional
- Posty: 6393
- Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
- Ulubiony utwór: Master And Servant
- Lokalizacja: bezdomny
W której wersji? xD
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
- Hien
- Posty: 21498
- Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
- Lokalizacja: Sam's Town
prostytutka esperanto xD
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn