Best of Forum (Edycja albumowa)

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11329
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Re:

Post 01 lip 2022 10:02

Dobra Panowie, jedziemy z ostatnim albumem tej kolejki czyli Never For Ever od Kate Bush.
mintaj pisze:
19 maja 2022 22:46
Kate Bush - Never For Ever

Skoro końcówka tej rundy ma stać pod znakiem śpiewających pań, to czas wytoczyć najcięższe działa. W sumie to rozważałem w tej zabawie przynajmniej pół jej dyskografii i możliwe, że np. W kwietniu bym wam podrzucił coś innego. Ale summa wybrałem tę, bo jeśli już ktoś by mi przyłożył pistolet do skroni i kazał wybrać jedną jej płytę to bym wybrał tę. xD
Kate Bush to bogini, a kto tego nie słyszy - ten trąba. Poznałem tę panią jakoś jesienią 2010 roku - szczerze mówiąc średnio pamiętam już co mnie skłoniło wtedy do ściągnięcia Hounds of Love i czegoś tam jeszcze. Coś mi świta z tyłu głowy, że w tamtym czasie musiałem gdzieś obejrzeć teledysk do Dreaming i urzekł mnie oniryczną atmosferą, klimatem i czymś tam. W każdym razie spodobało mi się, do dziś mam w pamięci słuchanie Hounds of Love w drodze na matury. Jednakże prawdziwego ŚMERGLA na punkcie muzyki tej pani dostałem rok później, ściślej gdzieś latem 2011, właśnie w okresie maturek. Wtedy pobrałem całą dyskografię i miałem mniej więcej to samo co MOONLOOP z Fishmansami - przez jakiś dobry czas nie słuchałem niczego innego. Byłem totalnie zachwycony i zauroczony Kaśką jako osobą, jak i jej muzyką. To naprawdę jest sztuka tworzyć tak wyrafinowaną, piękną muzykę i lądować wysoko na listach przebojów i ktoś, kto jest w stanie w wieku 18 lat napisać coś takiego jak Wuthering Heights musi być osobą wyjątkową.
Tak jak rzekłem - rozważałem kilka albumów i ostatecznie raczę was moim ulubionym. Moim skromnym zdaniem to właśnie na tej płycie Kaśce udało się znaleźć idealną równowagę między przebojowością a artyzmem, są tu przystępne rzeczy jak chociażby Babooshka czy Army Dreamers, ale jednocześnie nie ma tu żadnych zapychaczy. W sumie ciężko tu o zbędne sekundy, ta płyta dosłownie skrzy się mnóstwem doskonałych, oryginalnych. Moja ex stwierdziła, że na jej płytach słychać duchy - nie wiem, może coś w tym jest. xD
Jeśli nie spodoba się wam końcówka The Wedding List albo GENIUSZ Breathing to się nie znacie i elo. Płyta jest króciótka (trwa niecałe 40 minut), więc brać i słuchać.

https://www.youtube.com/watch?v=tMfP5QhzlDQ
Mintaj wrzucił z bonusami, tu macie sam album:

https://youtube.com/playlist?list=PLI6k ... RalITl_KdH
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 7944
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 01 lip 2022 12:03

Trąba here

Kate Bush - Never For Ever

Nie ułatwiłem sobie życia ostatnim wpisem o Kate Bush, bo wypociłem z siebie całe trzy liniki przy okazji Wuthering Heights xD Rewelacja... Ale też trochę tak jest z muzyką Buszowej, że trudno ją jakoś sensownie opisać w rozbudowany sposób. Przynajmniej dla mnie to jest utrudnienie. Do tej pory moje doświadczenia z jej twórczością to Hounds of Love, Babuszka z NfE i Wuthering Heights właśnie.

Odpalając Never for Ever nie miałem specjalnych oczekiwań, mniej więcej dostałem co, czego mogłem się spodziewać. W przeciwieństwie do Mentosa słyszę tutaj fillery, Delius trochę funkcjonuje na takiej zasadzie, nic nie zostaje w głowie po 3 minutach od przesłuchania. Robiłem to dobre kilka razy. I nic. Dzieje się tutaj jakaś musicalowa historia, cały czas buduje się drobiazgowo ten poetycki, baśniowy klimat. Miejscami jest jakby bardziej rockowo, ale poza uśmiechem na twarzy niczego więcej to nie wzbudza (Violin). W tym stylu dobrze wychodzi tylko Babuszka, bo nie ma tylko bardzo dobrego wykonania, melodia też jest potężna.

Moją uwagę przede wszystkim zwróciło ciekawe użycie syntezatorów, interesująca różnorodność aranżacyjna (obok bardziej rockerskich rzeczy akcent folkowe pokroju Army Dreamers). Wokal wokalem, super warsztat, ale tylko miejscami przykuwa faktycznie uwagę. Podobna sytuacja jak w przypadku progresyfnych wirtuozów danych instrumentów - super, że potrafisz zagrać najbardziej skomplikowane partie z palcem w dupie, ale mnie sama technika nie zachwyci i nie zainteresuje. Musi być w tym jakaś energia, która potrafi się udzielić. Albo efektowna, po prostu dobra lub zaskakująco sprawnie podana melodia. Jest Babuszka, Blow Away, All We Ever Look For i świetna końcówka płyty Army Dreamers-Breathing. Reszta? Totalnie poprawna. Taki quasi-operowy sophisticated klimat potrafi mnie zatrzymać tylko wtedy, kiedy faktycznie idzie jakiś konkret. Tutaj przez połowę płyty jest grzecznie i elegancko do przesady. Do faworytów będę wracał, reszta za jakiś czas się totalnie wyparuje z pamięci.

Króciutko, ale wszystko elegancko podane i dzisiaj nie mam specjalnie już nic więcej do dodania.
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16515
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 01 lip 2022 22:25

Kate Bush - Never For Ever

Dotychczas panią Kate znałem doskonale ze…słyszenia oraz trzech utworów na krzyż. Niby wiedziałem, czego się spodziewać, a jednak nie wiedziałem.
Po pierwszym odsłuchu albumu było dokładnie tak samo, jak z Blondie – miałem ochotę spalić płytę w piecu, gdyby nie miała ona postaci cyfrowej. Ale już dawno zajarzyłem, że jednokrotny odsłuch może wystarczyć przy słuchaniu co najwyżej Zenka czy innych Pięknych i zdrowych.
Dalsze odsłuchy zaczęły odkrywać przede mną to, czego nie usłyszałem od razu.
Album okazał się być całkiem spójną i klimatyczną pozycją. I doprawdy całkiem niezłą. Nie sądziłem, że Kate Bush potrafi wykreować tak bajkowe klimaty. Bo takich klimatów jest naprawdę sporo (All we ever look for, The wedding list, The infant kiss I szczególnie Army dreamers). Niektóre utwory mogłyby być wręcz soundtrackami do jakichś pięknych baśni o królu, królowej i królestwie.
W niektórych utworach wybrzmiewają instrumenty rodem z muzyki dawnej. Np. w All we ever look for pogrywają klawisze jak z jakichś średniowiecznych dworów. I to jest fajne. Na płycie dominują instrumenty żywe. Jak Dragon napisał o syntezatorach, to wręcz się zacząłem zastanawiać, gdzie one w ogóle są?
Przejdźmy do wokalu. Generalnie mi się podoba, choć nie w 100%. Np. w Violin nie jestem fanem tych wokalnych wygłupów. Natomiast w Egipt Kate śpiewa nazbyt dziecinnie. Ale generalnie jest dobrze.
Na albumie nie stwierdziłem za bardzo obecności fillerów. Wszystkie kompozycje są jak najbardziej sensowne i co najmniej przyzwoite. Nie ma tu niepotrzebnych mielizn absolutnie.
Podobają mi się też te połączenia między wieloma utworami. DM też kiedyś potrafili to robić.
Tak patrzę na moją ściągę, którą sobie zrobiłem podczas ostatniego odsłuchu i mam jeszcze zapisane, że w Delius występuje fajny i zabawny męski wokal.
Najlepszy utwór to chyba mega bajkowy Army dreamers. Najgorszy to Babooshka. Tak tak, zwrotki są fajne, ale refren mega wkur.wiający z mega irytującym wokalem. Dobrze, że już potem Kate tego nie powiela.
Podsumowując płyta, która znowu na początku stawiała opór okazała się jednak być naprawdę fajna. Myślę, że będę wracał. I to nie do pojedynczych utworów, a do całości. Bo tak lubię słuchać i tak najlepiej się ta płyta chyba broni.
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 7944
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 01 lip 2022 22:28

Piękni i Zdrowi, fajna nazwa ugułem, ale nie ma takiego zespołu
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16515
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 01 lip 2022 22:35

Ooo widzę tu nie lada speca od disko polo. :D
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 7944
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 01 lip 2022 22:36

Disco polo wciąż lepsze od Poyebanych Kawą Trzy czy Enej na przykład
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16515
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 01 lip 2022 22:52

Tak wiem, że są rzeczy gorsze od disko polo. Np. zatęchła i spleśniała IRA.
Awatar użytkownika
Malkolit
Posty: 6181
Rejestracja: 24 cze 2011 22:37
Ulubiony utwór: World in My Eyes
Lokalizacja: właściwa
Kontakt
Strona WWW Facebook

Post 01 lip 2022 23:22

Punki, których słyszałem parokrotnie na żywo, są dużo gorsi.
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16515
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 01 lip 2022 23:26

Na pewno nie są gorsi od IRA. To niemożliwe.
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 4249
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?
Kontakt
Strona WWW

Post 01 lip 2022 23:43

No takie przechlane panki to potrafią być chociaż urzekająco szczerzy, a IRA to faktycznie zespół tak słaby, że to aż groteskowe xd
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

Samozwańczy CEO forumowego fanklubu Sydney Sweeney oraz Depeszwizji.

DEPESZWIZJA 9 - EDYCJA IMIENIA TAMARY ŁEMPICKIEJ
STATUS: ZBIERAM GŁOSY
TERMIN - 5 KWIETNIA
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16515
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 01 lip 2022 23:47

Zespoły słabe są i tak poza zasięgiem gównianego IRA.
Awatar użytkownika
Malkolit
Posty: 6181
Rejestracja: 24 cze 2011 22:37
Ulubiony utwór: World in My Eyes
Lokalizacja: właściwa
Kontakt
Strona WWW Facebook

Post 01 lip 2022 23:50

IRA to takie polskie Bon Jovi i to takie z lat 90. czy 00. (I'll Sleep When I'm Dead mi się przypomina).

Nie wiem, co jest "szczerego" w punkach, dla mnie oni są odrażający estetycznie i pod względem zachowania. Ich darcie japy i gadanie jakichś bzdur to przecież jest taka wyzywająca poza, żeby poderwać publikę :lol:
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 4249
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?
Kontakt
Strona WWW

Post 02 lip 2022 00:23

Fajno, że temat zszedł z Kate Bush na Bon Jovi i bliżej niesprecyzowanych pancurów xd
Nie wiem czy Ira to takie polskie Bon Jovi, znaczy się no, pewnikiem byli inspiracją dlań sporą, ale nie wiem, koszmarne to jest dla mnie - ten wokal, te gitarowe melodyjki, te teksty o złotym deszczu czy O KURDE! ONA JEST NAGA XD dla mnie świadczą o jakimś skrajnym braku gustu tych ludzi, ale przy tym to nie jest jeszcze aż tak złe, by można było to traktować jako coś tak złego, że aż fascynującego. No taka tam taniocha, coś w sam raz dla ludzi, którzy wieszają plakaty z gołymi babami w garażach xd
A punk punkowi nierówny, aczkolwiek chyba wolałbym już jakiegoś randomowego menela od IRY, bo przynajmniej on będzie na swój pokraczny sposób autentyczny
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

Samozwańczy CEO forumowego fanklubu Sydney Sweeney oraz Depeszwizji.

DEPESZWIZJA 9 - EDYCJA IMIENIA TAMARY ŁEMPICKIEJ
STATUS: ZBIERAM GŁOSY
TERMIN - 5 KWIETNIA
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16515
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 02 lip 2022 00:32

mintaj pisze:
02 lip 2022 00:23
ale przy tym to nie jest jeszcze aż tak złe
Oj jest. Wszystko na świecie zniosę oprócz IRY. Wszystko.
Czytałem, że podobno ten bobek co śpiewa rozstał się z żoną/partnerką, żeby skupić się na muzycznej karierze. prostytutka jakiej niby karierze! To coś żałosnego ktoś nazywa karierą?
No ale dobra, skończmy temat, bo to nie na temat. Mam nadzieję, że nikt nie wrzuci ich do bestek.
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 7944
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 02 lip 2022 00:33

Ira została doskonale podsumowana przez Podcastex w odcinku o okładkach z lat 90', wyszło znakomicie. Grają na tyle śmierdzące gówno, że od podstawówki nie trafiłem na żaden fragment z ich repertuaru. Co innego Kate Bush np.
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11329
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 06 lip 2022 10:24

Kate Bush - Never For Ever

Kate Bush bardzo sobie cenię i lubię, w sumie pierwsze moje kontakty z nią to było... GTA Vice City ("Wow") rzecz jasna a potem wideoklipy na VH1 ("Running Up That Hill", "Babooshka"). Chyba wkręciłem się w jej muzykę bardziej dopiero po 2007 roku jakoś kiedy zajarała się jej muzyką moja kumpela (oczarowało ją "Wuthering Heights" w słynnej wersji z czerwoną kiecką). Później chyba było właśnie zgłębianie jej dyskografii mocniejsze i przesłuchaliśmy jej albumy do roku 1993 włącznie (kumpela nawet słuchała późniejszych, mi Aerial już nie podchodziło).

Never For Ever dla mnie to taki album ze środka stawki, średni na tle całej dyskografii choć ukazuje z grubsza o co z tą Kaśką biega. W moim rankingu stawiałbym go na 4/5 miejscu powiedzmy z jej albumów. Na dobrą sprawę z dyskografii Kate są tylko dwa albumy które jestem w stanie chłonąć naprawdę od A do Z, jednym jest wiosenne jak dla mnie Hounds of Love (jej magnum opus) a drugim uraczę Was ale może jakoś zimą, bo najlepiej wg mnie będzie się komponował ze śniegiem padającym za oknem (no powiedzmy żeby chociaż deszcz i chłodniej było). Never For Ever bardzo średnio mi odpowiadało też do słuchania teraz letnią porą bo to bardzo ciepła muzyka.

Pomimo mojego wielkiego szacunku dla Kate Bush badając jej dyskografię doszedłem do pewnej granicy za którą już nie chciało mi się wchodzić, może dlatego że to muzyka po którą sięgam jednak naprawdę rzadko i musiałbym mieć serio fazę by usiąść i obadać teksty i mocniej się wgryźć poza wspomniane dwa albumy. Resztę jej dyskografii już bardziej wyrywkowo słucham jeśli już i podobnie jest z Never For Ever. Na dobrą sprawę tylko połowa tej płyty sprawia że mam chęć do niej wracać i to rozrzucona po albumie w postaci trzech duetów.
Pierwszy z nich to duet otwierający album czyli Babooshka i Delius. Babooshka to hit, był czas na początku że srednio ją lubiłem nim nie wgryzłem się w tekst. Podoba mi się opowiedziana w nim historia, ogólnie to zastanawiam się czy i kiedy shodan przeprosi się z tym kawałkiem. Dla mnie ten refren jest świetny, również wokalnie. Następnie mamy lekki i bajeczny klimat Delius, muzyka Kate ogólnie ma ten bajkowy klimat, z moją kumpelą zawsze śmialiśmy się że Bush jest jak wróżka ze stożkiem na głowie, taki ma vibe. Fajny jest automat perkusyjny w tym numerze i niski męski wokal kontrastujący z wokalem Kate. Drugi super duet na płycie to dwa bardziej typowo art rockowe numery czyli The Wedding List oraz Violin. Ten drugi to taki trochę żwawy banger, ten pierwszy nieco lepszy jednak moim zdaniem, niestety nie wiem co więcej o nich napisać. Ostatni mocny duet płyty to zamykający czyli Army Dreamers i Breathing. AD poznałem pierwsze jako singiel, urzekło mnie onirycznym, baśniowym klimatem i instrumentarium. Breathing zaś było moim wielkim odkryciem kiedy sięgnąłem po ten album, wspaniała ballada, dobry tekst, cudowny nastrój, fajne brzmienie syntezatora, świetne dramatyczne outro! Perełka, przypomniałeś mi mentos że jednak muszę tenże numer na 7-calowym singlu sobie upolować koniecznie, wielbię, czołówka dyskografii zdecydowanie!

Dzięki tej klamrze album pozostawia człowieka z dobrym wspomnieniem pomimo różnych powiedzmy mielizn w środku choć w przypadku Kate Bush i te mielizny to zwykle coś więcej niźli rzetelne granie. Mam ten album na półce właśnie dzięki wspomnianej koleżance bo swego czasu omyłkowo kupiła go po raz drugi sobie i podarowała mi w prezencie, może nadejdzie pora by sięgnąć do tekstów i konkretnie mu się jeszcze przysłuchać ale nie w taki skwar jak mamy chwilowo, za bardzo mi się to teraz gryzie. Może wraz z pierwszym śniegiem, to byłby lepszy moment.
Lubię, propsuję, to może być dobre wprowadzenie do jej muzyki dla laika, Kate Bush zawsze w serduchu, to jedna z moich żelaznych pozycji wśród śpiewających dam i miejsce dla niej w obu bestkach spokojnie znajdę.
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16515
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 06 lip 2022 10:51

stripped pisze:
06 lip 2022 10:24
ogólnie to zastanawiam się czy i kiedy shodan przeprosi się z tym kawałkiem
Może zbyt ostro wypowiedziałem się o tym numerze, bo początek i zwrotki naprawdę są fajne. Tylko ten refren taki jakiś nie teges. Ale może się jeszcze przegryzie. W każdym razie nie jest to coś, co by mnie ogólnie jakoś odrzucało od Babuszki. Bo najgorszy utwór z płyty też wcale nie znaczy, że zły.
Muszę spróbować jeszcze któregoś z tych dwóch polecanych przez Ciebie stripped albumów Bush.
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11329
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 06 lip 2022 11:08

Hounds of Love czy tego którego nazwy nie zdradziłem? XD
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16515
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 06 lip 2022 11:39

No w sumie tak.XD
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21493
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 06 lip 2022 12:20

Kate Bush - Never 4 Ever

Tak jak Stranger Things sprawiło, że udzie zaczęli ostatnio masowo poznawać/przypominać sobie o Kate Bush, tak to samo u mnie sprawił w styczniu Mentos. Czasami tak jest, że ma się jakiegoś bardzo lubianego wykonawcę, ale czas leci i nagle patrzę na lasta i widzę jak dawno się pewnych rzeczy nie słuchało. W tym wypadku, zdałem sobie sprawę z tego, że nie słuchałem Never for Ever od ośmiu lat, a przecież to jest perfekcyjny album. Czas leci.

Czytam sobie powyższe recenzje i śmieję się z tego, jak się tutaj ludzie nie potrafią poznać na dobrej muzyce nawet jak się nią im dynda przed nosem xD*

Ja, podobnie jak OP, nie słyszę słabych momentów na tym albumie i zaraz wytłumaczę dlaczego (poza tym, że ich po prostu lol nie ma). Kate Bush generalnie na swoich płytach tworzy atmosferę jak ze snu poprzez połączenie delikatnej psychodelii (gdzieś w muzyce, śpiewie i tekstach) z klasycznym piosenkopisarstwem na wysokim poziomie, ale na Never 4EVER osiągnęła chyba najlepszy efekt. Unosi się tutaj (jak to u KB) lekki koncept, ale nie przytłaczający. Ja odbieram to po swojemu, a mianowicie tak, że N4E to przedstawiony w formie muzyki zajebisty sen. Wszystko tu płynnie przechodzi jedno w drugie, jak kolejne etapy snu, a historie opowiedziane w piosenkach mają ten schizowy, porabany klimat, który kojarzy się ze snami. Trudno mi przez to pisać o pojedynczych utworach, ale już sama początkowa sekwencja Babooshka (mam z tym kawałkiem tak zajebiste wspomnienia) – Delius – Blow Away jest tak piękna i rozmarzona, że ja bym dał temu albumowi tytuł płyty roku, nawet gdyby potem było 10 Martyrów. Ale nie ma. All We Ever Look For zalatuje trochę wcześniejszą KB, ale mimo to wpasowuje się jakoś w to tło. Egypt pokazuje moc Bush jako producenta, którą to rolę przy tym albumie przejęła po raz pierwszy. Słychać z kogo zgapiał Peter Garbiel na pierwszych płytach.

To, ile ta kobieta była w stanie wrzucić do tego kawałka, zostawiając jednocześnie olbrzymią ilość przestrzeni, do dziś mnie zadziwia, zresztą to jest wspólny mianownik repertuaru na tej płycie. Atmosfera nadal senna, ale kompozycje są zwarte, co mi się podoba, bo nie ma tu muzycznego bełkotu. Trochę klasyczniejszej (w tamtym czasie) Bush w The Wedding List, ale z twistami, które przypominają, że się nie obudziliśmy. Jest super. Taka fajna, tajemnicza, a jednocześnie bujająca atmosfera. Trochę tu się robi musicalowo, co niektórych oczywiście może odrzucić, ale mnie nie.

Violin, o ile dla mnie muzycznie mniej robiący, to jest pięknym pokazem skali głosu KB. Ona tu ze słowa w słowo przechodzi z rejonów niskich do pisków. Myślę, że to jest punkt albumu, w którym zostaje osiągnięty jakiś teatralny szczyt i może dobrze, bo to jest moment, w którym człowiek mógłby się gwałtownie zbudzić, a jest za fajnie, żeby to jeszcze robić. Kate nagradza za pozostanie w krainie Morfeusza, bo ostatnia sekwencja utworów, jest na poziomie tej otwierającej album. Znowu pojawiają się bardziej rozmarzone klimaty, ale trochę bardziej złowieszcze. Nigh Scented Stock, to jest moje absolutne top tej płyty. Klimat jaki tutaj stworzyła KB to jest jakiś dla mnie kosmiczny poziom, nie potrafię się na temat tego krótkiego fragmentu wysłowić. Army Dreamers ma taką aurę przedostatniego rozdziału, jakiegoś takiego przygotowania się na jakieś poważne, piękne zakończenie. No i to zakończenie jest w istocie przepiękne i zapierające dech w piersi.
Nie chce pisać banałów o Breathing, bo to by było nieeleganckie, ale prostytutka mać, takich rzeczy nie słyszy się często. Kate Bush czaruje i żegna nas, kiedy powoli otwieramy oczy. Każdy na pewno zna to uczucie, kiedy budzimy się po jakimś mega zajebistym śnie i przez pół dnia jesteśmy pod jego inspirującym wpływem, naspeedowani pozytywną, trochę magiczną energią, która powoli się rozchodzi, jak i wspomnienia rzeczonego snu. Po zakończeniu Never for Ever, Breathing unosi się jeszcze przez chwilę i ma się ochotę żeby ten sen powtórzyć. O ile jednak, rzadko zdarza się, żeby udało się jakoś wymusić na mózgu ten sam sen kolejnej nocy, to na szczęście N4E możemy sobie włączyć kiedy chcemy i przeżywać ile chcemy. I jeszcze ta okładka. Dajcie spokój ludzie, ta kobieta jest niesamowita. Domyślam się, że Never For Ever jest w jakimś top albumów, których się zajebiście słucha na haju, a nawet lepiej, albumów które wywołują taki sam efekt bez wspomagania.

Mam wrażenie, że ta kolejka trwała całe lata, kiedy pisałem DhoH to jeszcze była Wielkanoc. Wiele tu doskonałych płyt się pojawiło, każdy w sumie wrzucał rzeczy dobre lub bardzo dobre, ale kij mi w oko jeśli tytuł zwycięzcy nie powędruje do Mentosa.

* Shodan już się pewnie szykował z tekstem, że ooo PRZECIEŻ NAPISAŁ, ŻE PŁYTA FAJNA PŁYTA I W OGÓLE NIE KAŻDY MUSI TO SAMO LUBIĆ BO GUSTA I W OGÓLE. Wujku weź kilka oddechów i zluzuj xD
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
ODPOWIEDZ