Best of Forum (Edycja albumowa)

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21491
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 19 maja 2022 11:20

Gahan to niestety sam sobie pomógł alkoholem i dragami. Wczoraj słuchałem sobie Wheatus i gość potrafi po 20 latach zaśpiewać Teenage Dirtbag identycznie jak w oryginale, co mnie kompletnie rozłożyło. Jeśli chodzi o kobiety, to tez zależy, nie pchaj wszystkich do jednego wora. Np Debbie Harry z BLondie faktycznie trochę nie wyrabia (ale to też rodzaj granej muzyki nie jest łaskawy dla wieku), ale na ostatnim albumie ABBY, babki brzmią prawie identycznie jak w za czasów świetności.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16511
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 19 maja 2022 11:57

Dlatego użyłem słowa zazwyczaj.
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21491
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 19 maja 2022 12:03

Myślę, że jest 50/50.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 7938
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 19 maja 2022 12:40

Rabini się wypowiedzieli. Mam nadzieję, że Mentos nie wrzuci płyty do niedzieli, nasłucham się hienowej wrzutki i fajrant.
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 4247
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?
Kontakt
Strona WWW

Post 19 maja 2022 22:46

Kate Bush - Never For Ever

Skoro końcówka tej rundy ma stać pod znakiem śpiewających pań, to czas wytoczyć najcięższe działa. W sumie to rozważałem w tej zabawie przynajmniej pół jej dyskografii i możliwe, że np. W kwietniu bym wam podrzucił coś innego. Ale summa wybrałem tę, bo jeśli już ktoś by mi przyłożył pistolet do skroni i kazał wybrać jedną jej płytę to bym wybrał tę. xD
Kate Bush to bogini, a kto tego nie słyszy - ten trąba. Poznałem tę panią jakoś jesienią 2010 roku - szczerze mówiąc średnio pamiętam już co mnie skłoniło wtedy do ściągnięcia Hounds of Love i czegoś tam jeszcze. Coś mi świta z tyłu głowy, że w tamtym czasie musiałem gdzieś obejrzeć teledysk do Dreaming i urzekł mnie oniryczną atmosferą, klimatem i czymś tam. W każdym razie spodobało mi się, do dziś mam w pamięci słuchanie Hounds of Love w drodze na matury. Jednakże prawdziwego ŚMERGLA na punkcie muzyki tej pani dostałem rok później, ściślej gdzieś latem 2011, właśnie w okresie maturek. Wtedy pobrałem całą dyskografię i miałem mniej więcej to samo co MOONLOOP z Fishmansami - przez jakiś dobry czas nie słuchałem niczego innego. Byłem totalnie zachwycony i zauroczony Kaśką jako osobą, jak i jej muzyką. To naprawdę jest sztuka tworzyć tak wyrafinowaną, piękną muzykę i lądować wysoko na listach przebojów i ktoś, kto jest w stanie w wieku 18 lat napisać coś takiego jak Wuthering Heights musi być osobą wyjątkową.
Tak jak rzekłem - rozważałem kilka albumów i ostatecznie raczę was moim ulubionym. Moim skromnym zdaniem to właśnie na tej płycie Kaśce udało się znaleźć idealną równowagę między przebojowością a artyzmem, są tu przystępne rzeczy jak chociażby Babooshka czy Army Dreamers, ale jednocześnie nie ma tu żadnych zapychaczy. W sumie ciężko tu o zbędne sekundy, ta płyta dosłownie skrzy się mnóstwem doskonałych, oryginalnych. Moja ex stwierdziła, że na jej płytach słychać duchy - nie wiem, może coś w tym jest. xD
Jeśli nie spodoba się wam końcówka The Wedding List albo GENIUSZ Breathing to się nie znacie i elo. Płyta jest króciótka (trwa niecałe 40 minut), więc brać i słuchać.

https://www.youtube.com/watch?v=tMfP5QhzlDQ
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

Samozwańczy CEO forumowego fanklubu Sydney Sweeney oraz Depeszwizji.

DEPESZWIZJA 9 - EDYCJA IMIENIA TAMARY ŁEMPICKIEJ
STATUS: ZBIERAM GŁOSY
TERMIN - 5 KWIETNIA
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11326
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 20 maja 2022 07:51

No to tym razem coś co znam, Never For Ever miałem nawet dziś w ręku i miałem słuchać ale stanęło na S&S przez młodego xd

Zapraszam do omawiania Hipocrisy Is The Greatest Luxury od DHOH
Hien pisze:
17 maja 2022 22:22
Rock progresywny to w ogóle coś co nie powinno istnieć jako określenie gatunku muzycznego, ale to już temat na inny temat xD
Wbijam kolejny album, bo już rzygam poprzednią kolejką, która ciągnęła się jak guma turbo (mimo, że to była najlepsza kolejka jak dotąd).

The Disposable Heroes of Hiphoprisy - Hypocrisy Is The Greatest Luxury

Na przełomie dekad 80/90 działo się dużo w rapie i hip-hopie. Breakbeaty stały się nieodłączną częścią tej muzyki, rap lirycznie zaczął wchodzić w trochę śmielsze rejony. W tak płodnym okresie, zawsze w tle dzieją się inne rzeczy, które albo wychodzą w swoim czasie na przód, albo giną kompletnie, niezależnie od tego jak ciekawe były. Tak mniej więcej można określić krótką karierę The Disposable Heroes of Hiphoprisy. Najpierw jednak zapodam potrzebne tło historyczne.
W drugiej połowie lat 80, na scenie pojawili się The Beatnigs, którzy byli połączeniem grupy artystycznej, składu hip-hopowego i zespołu industrialnego. Ten ostatni element wynikał z tego, że członkowie TB byli krótko mówiąc biedni, zatem instrumenty budowali sobie z część znalezionych na śmietniku. Sami określali się jako „avant-garde industrial jazz poets collective„. Wokalista – Mike Franti – grał też na gitarze, ale jego umiejętności były wtedy bardzo niewielkie, więc całość prezentowała się dosyć surowo. Niemniej, takie połączenie wzbudziło zainteresowanie ludzi i o The Beatnigs zaczęło się robić głośno. Teksty Frantiego były mocno związane z polityką, a występy na żywo dosyć efektowne, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że jeden z członków – Rono Tse - „grał” w trakcie koncertów na pile obrotowej i pryskał na publikę iskrami (to by nigdy nie przeszło w dzisiejszych czasach). Próbki ich brzmienia możecie posłuchać tutaj

https://www.youtube.com/watch?v=yGT5pIYEDqY

Pod koniec lat 80, po wydaniu jednego albumu, zespół się rozpadł. Część chciała iść jeszcze bardziej w jakieś artsy fartsy, a reszta chciała robić bardziej konwencjonalny hip-hop. Ta „reszta” to Mike Franti i Rono Tse, którzy założyli w efekcie The Disposable Heroes of Hiphoprisy żeby realizować się na własnych warunkach. Jeden z ostatnich wydanych jako The Beatnigs utworów pt: „Television”, posłużył jako templatka dla nowego materiału i wyszedł jako jeden z pierwszych singli nowego bandu. Duet, wspomagany przez producenta Mike’a Pistela, jazzowego gitarzystę Charliego Huntera (który potem zrobił poważną karierę w jazzie) oraz Simone White’a na perkusji, wszedł do studia i wypluł album „Hipocrysy is the Great Luxury”. Mówiąc/pisząc/tańcząc o TDHoH, mówi/pisze/tańczy się nie tylko o zespole muzycznym, ale o zjawisku. Zespół miał dużo więcej wspólnego z Public Enemy (zwłaszcza z „Fear of a Black Planet”) niż czymkolwiek innym, Mike Franti wyraźnie inspirował się Chuckiem D i podobnie jak PE, skupiał się lirycznie na polityce. Teksty Frantiego były jednak trochę inne, podobnie jak jego rap, a muzyka poszła o krok do przodu (przy czym o dwa kroki do tyłu w stosunku do The Beatnigs) w kwestii ekstremum.
„Hipocrysy is the Great Luxury” przeszło by bez echa, gdyby Bono z U2 nie usłyszał „Television Drug of the Nation” i nie zaprosił Disposable Heroes of Hiphoprisy na amerykańską część trasy Zoo TV, która byłą wtedy największą i najmodniejszą trasą koncertową na świecie. Nagle całe USA o nich usłyszało. U2 nie tylko zaoferowali support slot, ale też używali „Television” jako swojego intra.
Album zadziwił i zafascynował mnie od pierwszego przesłuchania, bo nigdy czegoś takiego wcześniej nie słyszałem. Lirycznie jest tu bardzo politycznie (I’m poet and I don’t know it), DHoH można określić jako umiarkowaną lewicę. Franti rapuje o problemach, które wynikają z rasizmu, homofobii, czy seksizmu oraz porusza tematy brutalności, ogłupiania telewizją i istotnego w tamtym czasie tematu AIDS. Frantiemu nie podobała się coraz większa ilość homofobii i mizoginizmu w amerykańskim rapie, a takie klimaty panowały w latach 90-tych i jeszcze przez część 00-sów. Jeśli chodzi o nawijkę, to jest specyficznie. Przez późniejsze lata, w retrospekcji, zarzucano Frantiemu to, że był raperem na pół gwizdka. Nie popisywał się, często przechodził w recytację, a nawet śpiew. Jego rap nie był zbyt efektowny.

Album jest dosyć surowy, ale zdarzają się też wyjątki. „Satanic Reverses” to dobre wprowadzenie i świetny rap Frantiego (chociaż tekst jest trochę komiczny). Od początku pojawiają się gęste bity. „Famous and Dandy (Like Amos 'n' Andy)” to jeden z bardziej znanych kawałków na płycie (był singlem), panuje tu pewien kontrowany chaos w użytych samplach i loopach, co jest jednym ze znaków rozpoznawczych DhoH, czasami wydaje się, że powtykano to wszystko na chybił trafił, ale po kilku sesjach z albumem, ten śmietnik nabiera sensu. To samo można powiedzieć o „Television” „Language of Violence”, czy „The Winter of the Long Hot Summer” gdzie chyba najbardziej słychać industrialny rodowód zespołu, a Rono Tse dosyć intensywnie męczy piłę obrotową przez cały kawałek. Jest dużo stawiania ołtarza dźwiękowi samemu w sobie, co może trochę zmęczyć słuchaczy szukających bardziej kompleksowych kompozycji. Na szczęście album robi w tym momencie zwrot, bo kawałek „Hypocrisy is the Greatest Luxury” jest dosyć radykalną zmianą klimatu i chyba największym hołdem dla Public Enemy na całej płycie. Franti wchodzi tutaj na wyżyny swoich umiejętności, a Charlie Hunter wprowadza na basie fantastyczny groove. Rono atakuje jakiś metal w tle, ale ewidentnie jest to kawałek, który zmierza w innym kierunku niż wcześniejsze. Kolejne kilka numerów lawiruje między jednym, a drugim podejściem, jednocześnie dorzucając pewne nowe elementy (np. reggae w „Socio-Genetic Experiment”). Największe zaskoczenie przychodzi z utworem „Music and Politics”, który jest w całości na bardzo jazzującą gitarę i wokal. To jest jeden z moich ulubionych kawałków DhoH, istnieje też taka wersja „Language of Violence” upchnięta na jednym z singli. Charlie Hunter to rewelacyjny gitarzysta i jeden z tych elementów składu zespołu, który wyróżniał ich na scenie w tamtym czasie. Franti tu nawet nie rapuje, ale recytuje, a w refrenie śpiewa, co jest pokazem tego w jakim kierunku pójdzie w przyszłości jego kariera. Tekstowo, burzy się tutaj trochę czwartą ścianę, co sprawia, że cały album wydaje się bardziej wiarygodny. Płytę kończy trio różnych od siebie utworów. „Financial Leprosy” to taki miks wcześniejszych rzeczy (fantastyczny bas Huntera), natomiast cover Dead Kennedy’s „California Über Alles” tak naprawdę nie wiem co tu robi. To był jeden z popularniejszych numerów na koncertach DhoH, ale ja nie potrafię się do końca przekonać do tego pomysłu (chociaż też nie jest źle). Album kończy jeden z moich ulubionych kawałków na płycie „Water Pistol Man”, który przypomina bardziej początkowe utwory. Sporo dobrego tu się dzieje, klimat jest doskonały.

To nie był typowy hip-hopowy album, to nie było tak naprawdę typowe cokolwiek i może przez to, mimo całego hypu jaki zrobili im U2, TDHoH nie byli w stanie się dostatecznie przebić. Byli świetnym zespołem koncertowym, Rono Tse był kapitalnym hype manem i drugim wokalem (czego na płycie nie ma), a do tego robił show z piłą. Nagrali jeszcze jeden album „Spare Ass Annie and Other Tales”, który w rzeczywistości jest kolaboracją z Williamem S. Burroughsem (wydaną pod jego nazwiskiem) recytującym fragmenty swojej twórczości z muzą przygotowaną przez DhoH w tle (Franti nie pojawia się w ogóle jako wokalista). Przez 93 rok, zespół pracował nad kolejnym albumem, ale rozwiązał się, a materiał wylądował w większości na debiucie kolejnego projektu Frantiego – Spearhead (w tym świetny b-side singla „Famous and Dandy” pt. „Positive”, który w obu wersjach jest zajebisty).
Nie pisałem o tym jak poznałem TDHoH, ale to dlatego, że opis ten mam już przygotowany na moment kiedy będę wrzucał ich kawałek do Bestki utworów (a stanie się to dopiero w drugiej 25). Mogę jednak skrótowo napisać, że na ich muzykę trafiłem od kompletnie z dupy strony i w z dupy okolicznościach (mimo, że nazwę kojarzyłem wcześniej jako fan U2), a stało się to pośrednio przez Tears for Fears, więc lol.

To jest album, który może się po pierwszym przesłuchaniu wydać ciężki w odbiorze, ale nie wierzę, że żaden z Was nie będzie chciał do niego wrócić. Dla mnie „Hypocrisy is the Greatest Luxury” to było naprawdę spore odkrycie, zmieniające dosyć mocno moje spojrzenie na hip-hop. Oczywiście, ten zespół prosi się o kolejny order „hip-hopu dla ludzi, którzy nie lubią hip-hopu”, ale ja nie mogę się z tym do końca zgodzić, bo jednak nie jest to ugrzeczniona, wymuskana wersja innych wykonawców, a coś wręcz odwrotnego, topornego i tak naprawdę nie pasującego do żadnego wzorca słuchacza. Myślę, że to okazało się ostatecznie największym problemem DHoH i doprowadziło do ich rozpadu, nie za bardzo wiadomo było w jakim kierunku z tym iść. O ile zespół był bardziej konwencjonalną formą The Beatnigs, to Spearhead był jeszcze bardziej konwencjonalną formą DhoH i pierwsze dwa albumy tego projektu mogę spokojnie polecić Pojawiają się tam zarówno Charlie Hunter, jak i Simone White, natomiast Rono Tse miał już dosyć zabawy piłą obrotową, której zresztą Franti miał też już dosyć.

Dobra, naprodukowałem się, to teraz czas na Was – brać, słuchać, przeżywać, pisać.

https://www.youtube.com/watch?v=3MGxfMH ... Vu9vkYfvWS
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11326
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 20 maja 2022 21:54

Disposable Heroes of Hiphoprisy - Hypocrisy Is The Greatest Luxury

Na wstępie zaznaczę że miałem drobne ułatwienie w kwestii tego albumu bo Hien chcąc lub nie trochę spalił temat i domyśliłem się co będzie wrzucał, zwyczajnie kiedyś w rozmowie o hip hopie rzucił tą nazwą a ja zdębiałem bo kompletnie tego nie znałem, później wspominał coś że będzie wrzucał stare rapsy i złożyłem to do kupy więc pierwszy odsłuch robiłem już z tydzień temu. Choć nie zmieniło to faktu że to album trudny nawet i dla mnie nieco.

Wczesne lata 90. w rapie to okres przejściowy między złotą erą rapu lat 80. a późniejszą polaryzacją tej muzyki i podziałami między Wschodnim a Zachodnim Wybrzeżem USA. W tamtym okresie jeszcze dość mocno trzymał się nurt świadomego afrocentrycznego rapu i do takich klimatów można zaliczyć ten album. Słychać tu inspiracje Public Enemy ale na dobrą sprawę (tu może zabawnie polecę shodanem) nie wiem czy Frantiego można nazwać raperem. Nie odmawiam mu skillsów bo chwilami nawija dość sprawnie ale wydaje mi się że dla niego rap jest jedynie narzędziem, ot młodzieżowym przystępnym językiem, odbieram go trochę tak jak naszego rodzimego Kazika solo w tamtym czasie. Ten rap myślę jest środkiem ale nie celem samym w sobie. Pod kątem produkcji tu również czuć powiew Publice Enemy i ich ekipy produkcyjnej Bomb Squad (produkowali też m. in. debiutancki album Ice Cube'a), znani oni byli właśnie z takiej chaotycznej, hałaśliwej produkcji bogatej w różnorakie sample. Z tego względu muzyka ta może być nieco trudna w odbiorze, mi chyba łatwiej jej słuchać nieco w tle dla samego klimatu niż tak w pełni skupionym ze słuchawkami w uszach (10 lat temu bankowo wrzuciłbym ten album w odtwarzacz w GTA San Andreas, tym bardziej że to nawet ten sam rocznik co czas akcji gry).

Album pięknie otwiera Satanic Reverses, jest nieco agresywnie, trochę jazgotliwie, ta trąbka mocno zalatuje mi Milesem Davisem, czuć ten chaos przełomu dekad w pełnej krasie, oddaje to brzmieniowo klimat przemian w USA i na świecie. Płyta jednak od początku jest słuchaczowi pod górkę bym powiedział bo później mamy przykład tego jak oderwanym od komercyjnej muzyki artystą jest Franti, nadchodzą 3 kawałki po 6 minut i kolejny który ma aż 8 minut, co jest trochę nie do pomyślenia w tamtych czasach, zwłaszcza biorąc pod uwagę to brzmienie i wodospad słów trwający tyle czasu, to jest zwyczajnie męczące. Najlepiej w tej części płyty wypada Television The Drug Of The Nation w którym słyszymy bardziej spoken word niż rap i mi to pasuje (czuć w tym duch takich The Lost Poets czy Gila Scott-Herona z lat 70., ten drugi gdzieś tam się u mnie pojawi na pewno).
Tytułowe Hypocrisy... wraca do klimatu PE i szybszej nawijki i łatwiej mi się wkręca zdecydowanie niż te wcześniejsze kolosy. Prawdę mówiąc reszta kawałków trzyma podobny poziom, porusza może i istotne tematy ale nawijka Frantiego jest dla mnie zbyt monotonna i nie dość atrakcyjna by chciało mi się do tego wracać z wyjątkiem może California Uber Alles który jest w miarę chwytliwy no i Music And Politics. Ten numer to zdecydowany highlight tego albumu, piękny spoken word okraszony gitarą, fantastyczny vibe, przyjemnie to płynie i z chęcią się tego słucha. Skojarzyło mi się (bo w sumie nie znam takich numerów prawie) z utworem Life Is A Traffic Jam z filmu Gridlock'd z 2Pakiem (w którym zagrał właśnie basistę w zespole tego typu), podrzucam jako ciekawostkę:

https://youtu.be/tiVz8jR2oHI

Podsumowując ten album muszę stwierdzić że pomimo początkowego hajpu jaki miałem to jednak trochę meh, nie jest to jednak moim zdaniem rap dla ludzi niesłuchających rapu, pod kątem klimatu i przekazu jest to akurat bardzo "korzenne", choć może w kategorii rapu to taki rap nienajwyższych lotów. Do słuchania bardziej w tle dla wajbu to owszem mógłbym odpalić czasem a najlepiej właśnie gdzieś do gry ale żeby słuchać z wczutką to nie do końca mój klimat (z podobnych względów i w dyskografię PE nigdy mocniej się nie wgryzłem a na półce póki co starcza mi ich bestka). Music And Politics zawsze chętnie, zachowuję sobie a nawet podrzucam dalej (już pewnym osobom puszczałem i zrobiło łał więc jest warte uwagi).
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21491
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 21 maja 2022 00:17

Tu masz LoV w wersji na modłę Music n Politics

https://youtu.be/diNGAZEcDSg
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11326
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 21 maja 2022 11:50

Bardzo fajne, zapisuję 👍

Obecna kolejka albumów jak coś:

Disposable Heroes of Hiphoprisy - Hypocrisy Is The Greatest Luxury
https://www.youtube.com/watch?v=3MGxfMH ... Vu9vkYfvWS

Esprit 空想 - virtua.zip
https://www.youtube.com/watch?v=9_RMPEz49Yk

Gang Starr - Moment of Truth
https://youtube.com/playlist?list=PLrbF ... rtCti1t5AV

Poets of the Fall - Signs of Life
https://youtube.com/playlist?list=PLEou ... xRDQExLvkz

Susanne Sundfør - Music For People In Trouble
https://www.youtube.com/watch?v=Abet-OycQpE&t=14s

Sandra - Paintings in Yellow
https://www.youtube.com/watch?v=Yf2D1K- ... Dxljf9Jgvw

Kate Bush - Never For Ever
https://www.youtube.com/watch?v=tMfP5QhzlDQ
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 7938
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 22 maja 2022 22:05

dobra, aż ściany to jednak nie będzie...

The Disposable Heroes of Hiphoprisy - Hypocrisy Is The Greatest Luxury

Krótko zreferuję na temat ostatniego odsłuchu. Po każdym utworze była mała przerwa, w trakcie każdego uważnie czytałem tekst danego kawałka na Geniusie. Pierwsze wrażenie w ogóle? Przytłoczenie toną tekstu i właściwie identycznymi aranżami, nic nie byłbym w stanie wyróżnić, bardziej docenić. Gdybym był native speakerem po angielsku, to znacznie łatwiej byłoby skupić się na każdej linijce bez konieczności zatrzymania się po to, by uczciwie zapoznać się z tym, o czym się tu rapuje. Siłą rzeczy do polskich płyt tego typu będę miał lepszych stosunek, np. ostatnio próbuje zabrać się za całe Ballady i protesty Fisza Emade Tworzywo no i gdyby odwrócić sytuację to poziom trudności podobny, tyle że stopień zaangażowania w tekstach mniejszy. Ciekawią mnie te tematy i ich realizacja w taki sposób.

Pierwsze skojarzenie? Negativland, tak, Negativland. Ich muzyka w podobny sposób jest rebeliancka, antysystemowa. O ile tutaj mamy długie przebiegi liryczne, tak panowie z Negativland bazują na samplingu, pracują z materiałem źródłowym i opracowują go w określony sposób zestawiając dźwięki tak, by otrzymana forma stanowiła jednocześnie wyraz krytyki dla danych aspektów życia publicznego.

Pierwszy kawałek jest o wirusie prawicowego fundamentalizmu w Stanach. W tamtym czasie jesteśmy jeszcze na etapie ogarniania sytuacji wokół AIDS (za Reagana to był jeszcze delikatnie mówiąc temat tabu), ale tutaj szerzej mówi się o zjawiskach świadczących o ograniczaniu wolności słowa. Drugi dotyczy uprzedzeń i stereotypów wobec ciemnoskórej części amerykańskiego społeczeństwa. Ten hook jest mocny. Trójka dotyczy negatywnego wpływu telewizji na społeczeństwo. Ten numer kojarzę z przeszukiwania Ishkura, mojej ulubionej pomocy w temacie poszukiwania muzyki. Tam właśnie pod kategorią "plunderphonics" ukrywał się jeden z numerów Negativland i ten numer właśnie. Lirycznie znowu mocna rzecz, jest pacyfistycznie, jest lewicowo, jest krytyka konsumpcjonizmu. Language of Violence dotyczy problemu homofobii i społecznego przyzwolenia na przemoc wobec mniejszości seksualnych. Piąty numer to taka polityczna publicystyka wokół polityki zagranicznej, wojskowych aktywności USA. Utrzymana w duchu pacyfistycznym, krytycznym oczywiście.

Mógłbym tak opisywać każdy kolejny numer, ale nie w tym rzecz. Muzycznie tylko momentami dzieją się ciekawe rzeczy, to albo krótkie wyraziste fragmenty w numerach albo ciekawy sampling. Wszystko niestety pod względem bitów jest zbyt surowe, jednorodne. Dość monotonna melodeklamacja przez większość utworów to tylko wrażenie podbija. Znacznie lepiej by mi się to:
- czytało w formie jakichś lirycznych poematów podobnie jak teksty Siksy, bitników (Ginsberg), itp.,
- doświadczało w innej formie - jakiś koncert albo okołopolityczny performans w teatrze podbiłby tylko odbiór tych tekstów.
Może pomógłby jakiś lepszy miks po prostu? Mimo wszystko wycięcie stąd paru rzeczy?

Lirycznie jest zajebiście, nie ma szans, żeby jakakolwiek inna płyta była mi pod tym względem tak bliska. To rap krytyczny, która chce uciekać od etykietek gości w bluzach z kapturem, złotych łańcucach, itp., ale nie ucieka od hip-hopowego rodowodu. Nie jest przy tym tak snobistyczny jak to się często zdarza współcześnie pojawiającym się projektom tego typu. Nie ma też tutaj toksycznej, bezproduktywnej ironii. Pod względem bitów nie mam co szukać.

Nie ma szans żebym wrócił do całości. Mam na uwadze te teksty i do pojedynczych numerów będę z pewnością wracał.

PS Czytałem Burroughsa i chętnie sprawdzę tę płytkę z jego udziałem.

PS2 Gdyby tylko takich zabiegów jak na California Uber Alles było więcej (coś bardziej rytmicznego i wyrazistego)... byłoby idealnie!
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16511
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 23 maja 2022 22:27

The Disposable Heroes of Hiphoprisy - Hypocrisy Is The Greatest Luxury

No dobra, jestem wreszcie gotów do podzielenia się wrażeniami po wielokrotnym odsłuchaniu rapu od Hiena.
Wielkim minusem tego projektu jest to, że chyba nigdy nie spamiętam nazwy zespołu i płyty. ;(
No cóż, zaczęły się sypać rapsy na dobre, skoro już nawet Hien zapodaje. Biedny Melki jeszcze gotów wpaść w depresję. Ja napiszę tak – jeżeli będziecie wrzucali tak dobre albumy rap jak ten, to śmiało, nie mam nic przeciwko.
Gdy włączyłem po raz pierwszy Satanic reverses, to miałem jakieś dziwne wrażenie, że już to gdzieś słyszałem. Albo coś bardzo w tym stylu. Pierwsza sprawa jaką zauważyłem, to znakomity głos rapera. Nie wiem, czy to jest raper z krwi i kości, czy nie, ale mi bardzo imponuje. Myślałem cały czas, że to najprawdziwszy Murzyn i jak go wygooglowałem, to bardzo się zdziwiłem, że jest jednak bardziej biały, niż czarny. Muzyka na tym płycie jest rzeczywiście nieco inna, niż standardowy hip-hop. Pisaliście o podobieństwie do Public Enemy i rzeczywiście to prawda. Dawno ich nie słyszałem, ale kiedyś sporo ich puszczali na kanałach muzycznych, więc coś tam kojarzę.
Na Hypocrisy Is The Greatest Luxury sporo słychać instrumentów dętych, które na płytach hip-hop nie są chyba najczęściej spotykanymi instrumentami muzycznymi. I o ile w przypadku wrzuconego kiedyś utworu Radiohead na dęciaki narzekałem, o tyle tutaj ich użycie bardzo mi pasuje.
Po dwóch pierwszych przesłuchaniach albumu byłem w stanie wychwycić ze 3-4 utwory. Reszta mi się zlewała, tym bardziej, że fachowcem od muzyki rap nie jestem. Ale im więcej słuchałem, tym więcej rzeczy wyłapywałem. Tym bardziej zacząłem rozróżniać kolejne utwory. Ale wciąż niezmiennie klimat i styl muzyczny płyty mi się podobał.
Najlepsze momenty albumu: Satanic reverses – absolutnie rewelacyjna rzecz. Od wczoraj łażę i podśpiewuję: Alleluja, alleluja, tak wbiło mi się to do głowy. Franti jest tutaj fantastyczny.
California uber alles – kolejna fantastyczna rzecz. Ten śpiewany refren jest naprawdę dobry. Music and politics – nie pamiętam, czy słyszałem kiedyś rap prawie że akustycznie, ale podoba mi się. Hypocrisy is the greatest luxury – znakomity bas, trąbki, klawisze i rap Frantiego. Wszystko tu brzmi świetnie. Socio-genetic experiment – utwór w którym rzeczywiście słychać reggae. Ciekawie to brzmi. Do tego pięknie pogrywa gitara.
To te najbardziej zapadające w pamięć utwory, ale reszta też jest bardzo dobra. Mnie w ogóle nie przeszkadzają i nie męczą te utwory trwające po 6-8 minut. Brzmią tak dobrze, że słucham ich z przyjemnością.
Stripped napisał, że nie jest to rap dla ludzi niesłuchających rapu. Myślę, że tą tezę skutecznie obaliłem. Żałuję jedynie, że nie znam lepiej angielskiego, bo fajnie by było wiedzieć, o czym nawija Franti. W innych gatunkach muzycznych są melodie, jest śpiew, więc tam głównie liczy się dla mnie warstwa brzmieniowa, niż teksty. Wokal jest dla mnie po prostu instrumentem. Ale i tak Franti swoim głosem daje sporo radochy, nawet jak się nie wie, o czym on nadaje.
Jestem przekonany, że to jak na razie najlepszy album zaproponowany przez Hiena. A szczerze mówiąc takich rzeczy się po nim raczej nie spodziewałem.
Zobaczymy jak na tle The Disposable Heroes of Hiphoprisy zaprezentują się raperzy z Gang Star. Hien postawił poprzeczkę bardzo wysoko. :)
Na 100% będę wracał.
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11326
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 23 maja 2022 22:46

Z tym "rapem dla ludzi niesłuchających rapu" chodziło mi o taki rap dla szarego Kowalskiego do radia, nie dla Ciebie, Ty już jesteś stary wyga rapu ;)
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21491
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 23 maja 2022 22:49

To nie jest moja ostatnia propozycja hip-hopowa w tym temacie, chociaż oczywiście nie będzie tego tyle, co u Murzyna.

Swoją drogą, to prawda, że Mike Franti pochodzi z mieszanych rodziców (matka była biała, oddala go do adopcji żeby uchronić przed jej konserwatywną i rasistowską rodziną), ale nie powiedział bym, że jest bardziej biały niż czarny. Gdybym nie przeczytał o jego pochodzeniu, to bym nie zwrócił uwagi na te drobne białe rysy i jaśniejszą karnację.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 7938
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 23 maja 2022 23:26

W ogóle dziwną jest konieczność zwierzenia się ze swoich wątpliwości nt. koloru skóry danego wykonawcy w swoich wrażeniach. W kontekście tematów poruszanych na płycie delikutaśnie niestosowna.
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16511
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 23 maja 2022 23:40

Sam jesteś niestosowny.
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 7938
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 23 maja 2022 23:56

xD
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 7938
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 24 maja 2022 12:01

Dragon pisze:
22 maja 2022 22:05
Nie ma szans żebym wrócił do całości. Mam na uwadze te teksty i do pojedynczych numerów będę z pewnością wracał.
Modelowy przykład tego, że numery z płyty słuchane osobno potrafią znacznie lepiej działać niż słuchane jeden po drugim. Socio-Genetic Experiment właśnie zaskoczył, ale to zabójczo buja, o proszę państwa! Hien pisał o tym, że nie wierzy w to, że nie będzie powrotów no i na swoim przykładzie potwierdzam.
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16511
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 24 maja 2022 12:05

Słuchaj się następnym razem mnie, to niebędziesz miał obsuw. :P
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21491
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 24 maja 2022 12:33

Może trochę zbyt śmiało, ale wychodzę z założenia, że ten album jest tak inny od wszystkiego z tego gatunku, a nawet spoza niego, że ma się ochotę do tego wracać ze zwykłej ciekawości. To nie jest opcja, że DHOH to jest jakaś wersja czegoś tylko "w domu". W domu nie ma nic, jest tylko to.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16511
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 24 maja 2022 13:07

Samo to, że mi się to tak spodobało chyba świadczy o tym, że jest to zupełnie różne od standartowego rap.
ODPOWIEDZ