Best of Forum (Edycja albumowa)

[Czez]

Nas - Stilmatic... Stripped.... murzyn slucha gadajacych murzynow, czyli wszystko w normie. I w tym momencie konczy sie dobre. Ja naprawde sie staralem, przesluchalem cala plyte 2 razy, a potem jeszcze kazdy utwor kilka razy kawalkami, zeby znalezc jednak to cos. Bo przeciez sa piosenki rapowe, ktore nawet lubie. Swego czasu w pracy sluchalem tylko rapu, tzn koledzy puszczali taka muze i sluchali, a ja przy okazji, wszak z dzielnicy Londynu w ktorej mieszkalem pochodzi Stormzy. Chlopaki dyskutowsli czy jest lepszy rap amerykanski czy europejski. Osluchalem sie nazw wykonawcow, jak np Dre, Jay Z, Drake. O Eminemie czy Tupacu nawet nie wspomne. Teraz pokojarzylem, ze NAS tez sie w tym wszystkim przewijal. No ale pomimo mojej najwiekszej checi, ta plyta byla dla mnie najwieksza meczarnia, bo po prostu meczylem sie niemilosiernie sluchajac tego. No kurde nie czuje tego. Sorry, ale to nie dla mnie.

[Dragon]

Stillmatic... nie jestem koneserem rapu, nie jestem koneserem takiego rapu, ale swoje ulubione momenty znalazłem. Rewind, One Mic, Destroy & Rebuild - te numery mają ciekawą konstrukcję, jakoś tak ze sobą najlepiej współgrają. No i to wykorzystanie "In the Air Tonight"... miło wrócić do oryginału i usłyszeć co tak naprawdę tutaj zostało wykorzystane! Reszta płyty mniej ciekawa, niewyróżniająca się dla mnie jakoś specjalnie nawijką, produkcją, jakimiś zapadającymi do głowy momentami (no może poza kawałkiem anty Jay-Z).

Natomiast ten numer współgrający z Tears for Fears... ostra krindżuwa.

[shodan]

No pany, nikogo nie popędzam, ale jedną płytę to już chyba każdy przesłuchał.
Dawać recki, bo shodan jest rządny kolejnych albumów.

[Hien]

Jak znam to forum, to poczekamy do kolejnego tygodnia zanim Melki i Dev zrecenzują samego Nasa.

[stripped]

Nie sądziłem że będę stanowił takie wyzwanie tą płytą

Spinać dupki

Nie żebym już wszystko przerobił, mam ledwie przygotowaną reckę dla Hiena i poza tym raz przesłuchałem Blondie (wiem że Mel ostatni w kolejce ale takie miałem możliwości )

[Hien]

Ja to się tylko cieszę, że Blondie i KC znam na pamięć, a subHuman będzie wymagał jednorazowego przypomnienia.

[shodan]

Jak już ja oje.bałem dokładnie album hip-hopowy, to każdy powinien.
Oprócz subHuman i Violator nie znałem tu nic.

[Hien]

Z tego co zauważyłem, to Melki na większą skalę ma czas na forum tylko w weekendy. Będę chamski, ale w pierwszej kolejności ma wrzucić recki z best of utworów, bo nigdy nie ruszymy dalej

[shodan]

No wiadomo, każdy inaczej z czasem stoi. Ale o ile na album trzeba trochę czasu poświęcić, to z pojedynczymi utworami nie powinno być aż takich problemów.
Zresztą albumy omawiamy pojedynczo, więc też nie trzeba ich słuchać wszystkich na raz.

[stripped]

Taki był właśnie zamysł że tak pójdzie szybciej ale może jest jednak z tym problem.

[Hien]

Zamuła nie jest winą systemu omawiania tylko ludzi
A z recenzją zalega w tej chwili więcej osób niż z recenzją albumów.

[Czez]

System jest dobry

[Dragon]

Co innego czas na słuchanie, a co innego czas na wpisanie na forum swoich odczuć system sprawdza się dobrze, tylko ludzie hamulcowi lekko. Ja spokojnie jadę z następnymi albumami, a Discipline to honorowo chyba też będę mógł dwa razy oblecieć w takim razie.

[Malkolit]

Nas - Stillmatic. Po dwóch odsłuchach zaczęły mi się z masy wyłaniać poszczególne utwory, choć przyznaję, że nie czuję takiej estetyki, a i warstwa tekstowa raczej mi się nie podoba (sporo wulgarnych treści wyłapałem czy wyczytałem w np. Ether i to raczej nie moja bajka). Tym niemniej próbuję dalej. W sumie nie wiem, czy jest sens, żebym pisał jakąś dłuższą recenzję. Gość ma ciekawą barwę głosu, da się tego słuchać, nawija raczej sprawnie, głosy drugoplanowe też ok.

[devotional]

1. Nas - Stillmatic

Nokurwa, muszę przyznać, że... że się nie spodziewałem. Czego dokładnie? Że ten album mi siądzie xD stety/niestety moje kontakty z rapem nigdy nie należały do mocno rozbudowanych, chociaż pamiętam, jak te 20-kilka lat temu moja siostra cioteczna chciała zrobić ze mnie skejta, a ja - w desperackiej potrzebie przynależności do jakiejś grupy społecznej - stwierdziłem, że czemu nie (nie wyszło ofc). Przez długi czas w ogóle miałem do rapu stosunek wręcz wrogi, który potem przeszedł w pewne hassliebe. Już na początku 2001 roku pół mojej klasy słuchało Paktofoniki albo Pezeta (wtedy jeszcze jako Płomień, to chyba kolektyw był w ogóle), gdzieś przewijał się Tede, a mnie w domu (!) wdrukowywano niechęć do tej muzyki. Rodzice kojarzyli ją dokładnie z tym, z czym była powiązana w Stanach w latach 90., a więc z całą tą gangsta otoczką (czy to z kolei w Polsce - w zakresie muzyki - nie zaczęło się swoją drogą rozwijać nieco później?), z ponurymi, zakapturzonymi kolesiami okupującymi przejścia podziemne, kładki i klatki schodowe. I obowiązkowo NARKOTYKI. Więc dość wprost kazano mi się od tego trzymać z daleka, nie wolno mi było słuchać tej muzyki, najlepiej utrzymywać kontaktów z ludźmi, którzy jej słuchają, a jak ojciec znalazł przegraną mi przez w/w siostrę kasetę Pei, połamał ją i wyrzucił xD zresztą, ta sama siostra zabrała mnie kiedyś do legendarnego łódzkiego skate shopu, nieistniejącego już Buraka. Tam miałem wybrać sobie... skejty, na które rzuciła mi kasą. Wybrałem, stary wyrąbał xD lekcję wówczas przyjąłem, poszedłem w słuchanie radiopapki (potem delikatnie przeplatanej jakimś, jak to się wtedy mówiło, hiphopolo), z której wyciągnęło mnie DM w roku 2004. Ale to inna historia (już w dużej mierze przeze mnie opowiedziana).

W każdym razie - jakiś tam kontakt z pewnymi formami tej muzyki się miało, bo to były czasy, gdzie Tupac mógł polecieć w radio w Polsce, podobnie jak Coolio czy Puff Daddy (tak, wiem, że te 2 ostatnie to nędzne przykłady, bardziej chodzi mi o to, że gdzieś się to wszystko słyszało anyway), i jest to dla mnie pewne wspomnienie lat 90. Nie grunge - którego nie słyszałem nigdzie, a poważna eksplozja popularności tego gatunku nastąpiła w moim bezpośrednim otoczeniu dopiero w gimnazjum - a właśnie rap i do pewnego stopnia r'n'b (choć to potem też kojarzyłem głównie z Beyonce i Blu Cantrell, czyli już lata 2002-2004 etc.). Wiem, że i dziś się podobne rzeczy produkuje (chociaż nie będę ukrywał, że moja znajomość nowości w tym temacie jest znikoma), ale w żaden sposób nie przeszkadzałoby mi to w słuchaniu takiej muzyki - tam są wręcz motywy których człowiek nie tyle się spodziewa, co których po tym wszystkim oczekuje. Tak jak napisał @Hien - obligatoryjne zsamplowane strzały to dobry przykład. Odpowiedni dobór bitów i melodii, właściwie posklejane sample, no i odpowiednia nawijka. I również mam podobne wrażenie co wyżej wspomniany - rozumiem, że beef z Jayem Z był na tyle istotny dla obydwu w tamtym czasie (ostro skisłem z tej matki wykonującej telefon), że Ether musiał pojawić się na początku płyty, ale jakościowo to słabiutki opener (intra nie liczę, choć było klimatyczne, aż sam się poczułem jak niBBa). Za to dalej jest dużo lepiej - Got Ur Self A Gun to jest chyba wszystko w gangsta rapie (no, prawie wszystko), co można skompresować w jeden kawałek, a chórki dowalają najntisowego klimatu, aż boli (raptem 2 lata od lat 90., więc nie dziwi lol). Potwornie kojarzą mi się z C U When U Get There Coolio, który był jednym z tych radio-friendly kawałków pewnie głównie przez samplowanie Pachelbela, puszczanych w koło przez mainstreamowe stacje. Świetne Smokin', nieco transowe You're da Man, potem agresywne One Mic, The Flyest (chyba mój ulubiony na płycie póki co) i Rule pięknie naigrywające się z TFF, gdzie te samplowane fragmenty naprawdę dobrze wpasowują się w kawałek, a to nie jest standard (no, na tyle na ile znam tę muzykę i najbardziej jaskrawe przykłady).

Werdykt? Wrzucam płytę w swoją bibliotekę. Czy posłucham czegoś innego od Nasa? Niewykluczone. To jest dokładnie to, czego oczekiwałbym po amerykańskim hip hopie (tym czarnym ofc, Eminem się nie liczy, chociaż też był zajebisty swego czasu), od bitów i ogólnego klimatu samej muzyki po teksty. Z polskim hip hopem mi nie po drodze, choć ze ścieżki hejterskiej w pewnym momencie zszedłem i przekonałem się do OSTRego czy Łony, ba! nawet stare WWO zaczęło brzmieć, ale też nigdy nie byłem częścią tej kultury, ani ja jej nie chciałem ani ona mnie nie chciała, nie miałem naturalnego towarzystwa do wsiąkania w taką muzykę, przez co wszystko traktuję dziś jako pewnego rodzaju ciekawostkę. Nie cierpię z tego powodu, czasem przyjdzie mi posłuchać czegoś fajnego, jak tego, co wrzucił (nomen omen huehuehue) Murzyn. Inna ciekawostka - będę miał później do zapodania album w podobnym klimacie.

That's it.

EDIT: Przed chwilą dowiedziałem się, że strzały na początku Got Ur Self A Gun same są zsamplowane z kawałka Notorious B.I.G.a, co dodaje całości interesującego ironicznego wydźwięku.

[stripped]

Tym niemniej próbuję dalej.

Będzie ciąg dalszy czy odpuszczasz?

A tak w ogóle GDZIE JEST MENTOS?

[Malkolit]

Tym niemniej próbuję dalej.

Będzie ciąg dalszy czy odpuszczasz?

A tak w ogóle GDZIE JEST MENTOS?

Odpuszczam.

[mintaj]

Ja nie odpuszczam, ale potrzebuję jeszcze dnia. Jestem tak kumaty, że zakodowałem sobie, że słuchamy Illmatic i dopiero dziś przesłuchałem to co trzeba. xDDD A potrzebuję jeszcze z odsłuchu, by móc napisać coś więcej, że ten "cover" Tears for Fears z Amelie jest dziwaczny, ale w gruncie rzeczy spoko.

[Hien]

Ja myślę, że powód, dla którego Roland Orzabal tak gwałtownie posiwiał parę lat temu jest taki, że usłyszał w końcu Rule i się obsrał ze smutku.

[stripped]

EDIT: Przed chwilą dowiedziałem się, że strzały na początku Got Ur Self A Gun same są zsamplowane z kawałka Notorious B.I.G.a, co dodaje całości interesującego ironicznego wydźwięku.

że jak?

Strzały to są na początku Ether a nie Got Ur Self A Gun a swoją drogą nie wiem z jakiego kawałka Biggiego... już wiem, pewnie Warning, ok

Najbardziej mnie bawi fakt że podoba Wam się tak Smokin' który uważam za jeden z 3 numerów na płycie które można by wyrzucić (obok My Country - jeden z tych kiedy Nas niepotrzebnie sili się na śpiew - oraz Every Ghetto). Jarałem się nim kiedyś przez bit ale poza tym jest słaby IMO.