Best of Forum V

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
devotional
Posty: 6718
Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
Ulubiony utwór: Master And Servant
Lokalizacja: bezdomny

Post 12 lip 2024 22:40

Na co czekasz :F
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 5244
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?
Kontakt
Strona WWW

Post 12 lip 2024 22:57

Dinal - Spirala Zła

Był kiedyś w Arsenalu taki kolo jak Aaron Ramsey i chodziła o nim fama, że jest przeklęty, bo to był typ piłkarza, co strzela bramki raz na parę lat i zawsze gdy to się działo, to następnego dnia umierał ktoś znany. Przez jakiś czas można było zakładać, że coś jest na rzeczy, bo faktycznie - jednego dnia po jego golu umarł bin Laden, drugiego Steve Jobs, a później też ktoś tam jeszcze - nie pamiętam kto, ale na pewno ktoś ważne. Niemniej, im dalej w las, tym bardziej Arsene Wenger zaczął go ustawiać nieco wyżej, typ zaczął strzelać coraz częściej i nagle okazało się, że już trzeba było tych znanych person szukać na siłę. Czy to ma coś wspólnego z tym o czym pisał Jaca w kontekście śmierci Jerzego Stuhra? Nie wiem, po prostu majaczę, albo nawijam tak jak nawijałby Wanks, gdyby stracił skilla.
No ale już tak na poważnie, to to SZACUN za wrzutę, bo swego czasu bardzo lubiłem tę płytę i gdy miałem ten etap hiphopowca w 2015 roku to obok Eisa i Smarkiego, Dinal był jednym z najczęściej słuchanych przeze mnie artystów i Strefa Jarania oraz Rymowania często przewijała się na moich głośnikach. Luzacki bit luzackim bitem, ale faktycznie robotę tu robi naprawdę fajna, luźna i bezpretensjonalna nawijka, chociaż bardziej powinienem tu napisać zabawa słowem na naprawdę wysokim poziomie. Murzyn najzwyczajniej w świecie zapodał wręcz idealne przeciwieństwo mojej propozycji w tym temacie. Za to dla niego chałwa oraz okejka - i to taka solidna.

Fuzzbubble – Out There

O, Hieniałcze wrzucający pop punk. Tak, wiem, to power pop, ale powiedzmy, że słyszę pewne podobieństwa i powiedzmy, że Hien w tej zabawie wrzuca albo smęty, albo pop punk, albo inne. Nie wiem ile razy pisałem tu o rzeczach, co do których myślę, że są niezłe, ale są nie z mojej bajki blablabla, ale śmiało możecie dopisać tę pozycję do listy. Ja chyba potrzebuję jakiegoś złotego strzału, czegoś takiego typu UHHHH, co by sprawiło, że ja bym ten power pop punk pokochał miłością szczerą i byłbym w stanie napisać kiedykolwiek o nim coś konkretnego. Z całym szacunkiem i docenieniem, ale to jeszcze nie to.

The Outfield - Your Love

No też znam ten kawałek od wielu dekad, a nawet może i od lat i nie zgadniecie z jakiego też źródła. Welp, nie wiem będę ukrywać, że nie był to nigdy faworyt z wiadomej radiostacji, która pełna była hitów, bangerów, etc. I jeśli mam być szczery - nigdy nie byłem jakimś jego wielkim fanem. Gdzieś słyszałem o zasadzie 10 sekund.Albo 5, a może było ich 6,9 - nieważne, generalnie chodziło o to, że potrzeba mniej więcej takiego czasu, by przyciągnąć czyjąś uwagę i wywołać pozytywne tudzież negatywne wrażenie. Tera se myślę, że może coś w tym jest, bo to intro zawsze mnie na tyle drażniło, że nawet nie za bardzo pamiętam, bym kiedykolwiek słuchał tego kawałka dalej. xd I niby faktycznie jest lepiej, ale nadal to jest po prostu jeden z tych ejtisów, które może nawet nie są złe, ale osobiście mnie nie grzeją. Sorry, nie bierze mnie to.

Mafia - Imię Deszczu

Z obecnej perspektywy uważam, że to całkiem przewrotne, by w Polsce lat 90 założyć zespół o nazwie MAFIA i nagrywąć w jego ramach jakieś prostytutka ballady i piosenki o tym, że wszystko się może zdarzyć - na dodatek z niewyoutowanym gejem na wokalu. Ale zabawniejsze to chyba jest to, że… to serio całkiem niezła ballada. Może nie mam z nią aż tylu pozytywnych wspomnień jak Wuja, ale jest w tym COŚ - a poza TYM mamy tu całkiem dobry kawałek, taki ze spoko solówką (tak, napisałem to), dobrą produkcją i przyjemnym (uprz3 ciepłym) wokalem Piaska. Może nie podpiszę się pod tejkiem kogoś z tego forum, że Mafia > Rolling Stones, ale podoba mi się to i nic na to nie poradzę.

Björk & Rosalía - Oral

Szanuję, że post Dragona jest swego rodzaju laurką dla Bjork - dla mnie chyba po kres dni to będzie artystka z gatunku tych, które tylko i aż cenię. W kontekście tego fakt, że w roku ubiegłym byłem na jej koncercie wydaje mi się być wręcz abstrakcją, bo ponoć bilety kosztowały kosmiczne pieniądze, albo nawet i trochę więcej. Generalnie to ten, kawałek to taka typowa BjURK, czyli coś, co mogłaby nagrać Kate Bush mieszkając na wyspie, gdzie przez 3/4 roku jest zima, a głównym składnikiem diety są dorsze. Zazwyczaj są to rzeczy dobre i fajne, ale tylko czasem dotykają moich najgłębszych strun. Na pewno doceniam baśniowy aranż i to jak Rosalia zajebiście pasuje do tego kawałka, chociaż teoretycznie zupełnie nie powinna. Generalnie dobre to no.

Kolejka z gatunku średnich. Z rzeczy mi nieznanych Bjork na propsie, z tych znanych - Dinal, jeszcze spoko był Piasek, a reszta? No reszta była, proszę państwa, i tyle ode mnie w tej materii.
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

DEPESZWIZJA - EDYCJA GUILTY PLEASURE
STATUS:ZBIERAM GŁOSY - 2/7
TERMIN: DO SOBOTY MACIE SIĘ WYROBIĆ
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 22902
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 13 lip 2024 00:41

No, Kochani, wyskakujcie z wrzut, a w międzyczasie Wujas dojedzie z recenzjami i wrzutą.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 12418
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 13 lip 2024 05:12

Skoro Pan tak zaprasza to ja domykam swój tryptyk opolski.

Okoliczny Element - To chyba nie tak
(2011)

W poprzednim odcinku zapoznawałem Was z twórczością legendarnych Dinali, którzy po wydaniu tamtej płyty z 2006 roku zakończyli swoją działalność (nie jestem pewien ale możliwe że to ze względu na Wankza który zawiesił mikrofon na kołku ze względu na... karierę naukową, obecnie bardziej znany jest jako dr Michał Wanke - wykładowca Uniwersytetu Opolskiego). Karierę w rapie kontynuował jednak nadal Mej aka Mejdej, który wkrótce potem założył skład Okoliczny Element z nijakim Ninją (NinJah), obaj tworzą od tamtej pory luźne rapsy nieco jak Dinal ale częściej zorientowane wokół tematyki najebki czy palenia zioła.

Okoliczny rzecz jasna poznałem za sprawą ich współpracy z niejakim Reno, gościł on nawet w singlu z drugiego albumu zatytułowanego "Schody donikąd". I o ile tamten numer jest jak najbardziej w porządalu o tyle ja przedstawię Wam dziś drugi singiel z tego samego albumu, gdyż jest to kawałek z którym zwyczajnie RELUJĘ.
"To chyba nie tak" przemówiło do mnie w momencie ukazania się albumu gdyż tematem przewodnim jest brak perspektyw i walka z codziennością a ja byłem wówczas bezrobotnym absolwentem spędzającym dnie na niczym (poza odpowiadaniem na przeróżne niezbyt przyszłościowe oferty pracy) i tym samym kawałek ten z miejsca stał się dla mnie soundtrackiem na takie beznadziejne lato spędzane w mieście. No i podoba mi się to zestawienie refrenu zaczerpniętego z pewnego dawnego szlagieru grupy T. Love z samplowanym wokalem Joki z Kalibra 44 ("...chce mi się śmiać bo to chyba nie tak").

https://youtu.be/BEtqR6GNLG8?si=pcgfbwiAL3e37X_s
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
devotional
Posty: 6718
Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
Ulubiony utwór: Master And Servant
Lokalizacja: bezdomny

Post 13 lip 2024 07:25

HURTS - Better Than Love (2010)

Było już new romantic, był synthpop, potem pop-rock lat osiemdziesiątych (czyli new romantic/synthpop z gitarami basically lol), a teraz czas na współczesny synthpop. I to wspominkowy, znaczy wspominkowo-smuteczkowy, jakem dev.

HURTS to duet, który wyskoczył dosłownie znikąd i jak zbudował swoją popularność wokół dosłownie jednego kawałka (skądinąd dość dobrego), tak potem stał się po prostu produktem swoich czasów, a o ich poźniejszych wydawnictwach to słyszeli już chyba tylko hardkorowi fani. Na wokalu Theo Hutchcraft, na klawiszach Adam Anderson (szkoda, że nie Andy, Ludwiczek jest gdzieś blisko). Porównywali ich nawet do Sex Shop Boys, a hype urósł na tyle silny, że w nagraniach na ich debiut uczestniczyła Kylie Minogue. Ewidentnie wystarczy urodzić się Brytolami i grać chwytliwy pop, żeby zbudować stardom.

Poznałem HURTS jak wszyscy, przez radio. Moja proto-była (pierwsza ever, stare dzieje) słuchała na zmianę Eski ROCK i Eski zwykłej, a na tej drugiej ich super hitowy mega przebój, czyli Wonderful Life, latało co kwadrans. Nie powiem, to nie był zły numer, mnie się nawet podobał, zwłaszcza w akompaniamencie tego wyjątkowo oszczędnego DIY video (które potem zostało zamienione na jakieś potworne guano, jak zresztą oryginalny miks piosenki). Na prośbę swojej ówczesnej zassałem cały album, który miał premierę jakoś niedługo potem. Posłuchałem i mehnąłem, bo nic do poziomu ich debiutanckiego singla nie było w stanie doskoczyć. Poza moją wrzutką.

Ją też poznałem osobno, bo to był ich drugi singiel. No, to jest żywy dance pop, Hutchcraft daje ładnie radę wokalnie, muzyka mu towarzysząca - poza wszelkimi bolączkami czegokolwiek wydawanego w tamtych czasach, a więc tym cholernym overloudnessem - jest naprawdę spoko. Mocniej jednak zacząłem relować z przekazem utworu rok później, kiedy rozstałem się z ową byłą, za to zacząłem romans z dawną przyjaciółką, dla której przeprowadziłem się do Krakowa (było to lato 2011). Coś mogłem już o tym wspominać, dużo niefajnych rzeczy się potem działo, w tle były smuteczki, wpier*ol i nocleg na dworcu w Koluszkach (zimnym listopadem). Czegokolwiek jednak bym nie powiedział, relacja ta była dla mnie ważna, a Better Than Love stanowiło coś w rodzaju jej oficjalnego soundtracku (among others; zwłaszcza, że rzeczona osoba też bardzo lubiła HURTS).

Minął dzień, mijają lata, jutro nie mieni się od barw (RIP Woźniak), ale pewne schematy zdają się powtarzać. Zabawne, albowiem dawno tego kawałka nie słuchałem (na pewno nie ostatnio), mimo to jakoś pasuje do pewnych niedawnych wydarzeń. TAK, WIEM, znów robię tutaj swoją romantyczno-romansową wiwisekcję, ale co poradzę, gdzie znaczna część mego żywota się wokół tychże tematów kręci, a muzyka stanowi ekstremalnie istotne ich tło. Wiem, że czasem Was, PT Osoby Forumowe, tym męczę, ale wiem też, że mi wybaczacie (wciąż, ciekawe, jak długo), albowiem stanowi to o pewnym kolorycie mojej persony, a i forum byłoby bez tego smutniejsze. Także łapcie "klasyka" sprzed niemal 15 lat, wszystkim kiedyś/teraz/w przyszłości* nieszczęśliwie zakochanym dedykuję to ja, DEWOCJONAŁ.

*niepotrzebne skreślić

https://www.youtube.com/watch?v=pzLc4p5iyIg
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 9052
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Cringowy Lovesong
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 13 lip 2024 16:12

Tame Impala - Love/Paranoia (2015)

Tym razem o miłości wyczerpanej, z której chyba wyrosłem. Przestałem to czuć i wyparowało z radarów na dobre. Tame Impala, czyli Kevin Parker, choć na początku pewnie jak każdy myślałem, że to jakiś zespół. Odkrywanie tej muzyki wiązało się z bardzo wczesnymi objawami poważniejszych zmian, które w 2017 roku były jeszcze z gatunku science-fiction. Snapchata już nie mam to sobie dokładnie nie posprawdzam, a pewnie jesienią już działy się dość ciekawe rzeczy... Ostatni okres dominacji overthinkingu. Zaczęło się gotować na zewnątrz, w środku trwało to już dłuższy czas. To mogło przypominać scenki memiczne, gdzie młody chłopak w długich włosach ubrany na czarno i wyraźnie zdystansowany od świata słucha takiego KKB czy Tame Impala, ale nie było za bardzo do śmiechu. Od tamtej pory mogły się jeszcze zdarzyć pojedyncze sezony wakacyjne równie doomerskie. Teraz to przeszłość, nawet w chwilach totalnego spokoju bywa znacznie cieplej. Wtedy było tak. To skojarzenie jest zbyt silne lub muzyka po prostu spełniła w większości swoją rolę i musi iść na półkę. W tamtych czasach byłem aktywnym słuchaczem. Lonerism mnie wynudziło, ale honorowo dla sympatycznego Feels Like We Only Go Backwards trzeba było sprawdzić. Currents chodziło wyjątkowo regularnie i często. Do dziś trochę żałuję, że nie wyhaczyłem jej na promocji w MM czy Empiku za jakieś 15-20 złotych... To była kopalnia złotych rzeczy. Uczucia wystarczyło na tyle, by jeszcze załapać się na świeżo na The Slow Rush z początku 2020 roku. Poza otwierającym kawałkiem nie znalazłem jednak zbyt wiele dobrego. A po kilku miesiącach czar prysł, do dziś wracam maksymalnie do trzech kawałków. Choć od samego początku bestki TM jest w rozpisce, to jednak wyjątkowo długo czekało na swoją kolej.

Love/Paranoia idealnie pogodzi potrzebę oddania historycznego hołdu i szczerej pozytywnej wrzutki, którą wrzucę nie tylko z potrzeby podsumowania pewnych spraw. Te bardziej rozbudowane kawałki może są lepsze, ale wystarczył jeden odsłuch przypominkowy i wiele rzeczy wróciło do głowy. Synthwave krzyżuje się z trapem. Trochę r&B, trochę psychodelii do wyłapania dla koneserów rzeczy starszych. Muszę zrobić mały cosplay Wujasa - fenomenalne wokale. Tekstowo trochę bardziej toksycznie, po latach nie dziwię się, że w czasach overthinkingu tak mocno siadł też numer o... overthinkingu właśnie. Krótko, ale ile tutaj się dzieje! Piękne melodie, jednocześnie gwałtowne i subtelne przejścia. Melodramatycznie do bólu, choć wszystko spięte jak trzeba. Soczyście przeciągnięte linijki, głos Parkera jest po prostu uroczy, w takiej pościelówie wchodzi jak marzenie.

Wspominkowo, ale dzisiaj chwilę jeszcze posłucham. Klasyczne win:win.

https://www.youtube.com/watch?v=7w6E_KTHmUo
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 5244
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?
Kontakt
Strona WWW

Post 13 lip 2024 16:52

Jak lecimy, to lecimy. W kwestii dotychczasowych recek nie mam nic szczególnego do dodania, nikt mnie nie zaskoczył, sam bym się pod wieloma podpisał, ale nic na to nie poradzę, że jeśli miałbym cokolwiek uznawać za GUILTY PLEASURE, to byłby to ten utwór. No dobra, tylko odpiszę Murzynowi, że nie kojarzy Gintrowskiego z 13 posterunku zapewne z racji tego, że nie wystąpił tam osobiście, ale jest autorem tego słynnego motywu muzycznego.

Suzanne Vega - Pilgrimage

Heh. Jakoś tak się śmiesznie składa, że ostatnimi wrzutami z reguły odnoszę się do jakichś wydarzeń lub wypowiedzi na tym forum. Całkiem to zabawne, bo jak wszyscy doskonale wiemy, wcale nie improwizuję i nie wybieram kawałków losowo, dopisując jakieś głupoty na doczekaniu, tylko mam zorganizowaną listę rzeczy, które chcę byście słyszeli ode mnie w określonych porach roku oraz kalendarza chińskiego.

Dobra, humorek na bok. Powiedzmy, że niniejsza propozycja jest swoistym recyklingiem z niewykorzystanej zabawy, bo gdybyśmy jednak jakimś cudem zrealizowali ten eliminator według wizji mojej tudzież Murzyna, to z pewnością nie byłoby bata, bym nie próbował wam sprzedać Suzanne Vegety czy tam siostry Patryka i nie byłoby drugiego bata, aby jedną z propozycji nie była ta niżej wklejona.

O artystce pewnie coś tam skrobnąłem, ale jeśli pisałem że o niej coś wam napiszę, to okej, właśnie wrzucam kilka absolutnie niepotrzebnym wam do niczego ciekawostek. Pierwsza z nich to taka, że restauracja Tom's Diner z jej słynnego przeboju znajduje się naprawdę w Nowym Jorku, kręcono tam Seinfelda i generalnie ponoć zbiera takie se recenzje. Druga - typiara ma córkę, która urodziła się kiedyś tam i zajmuje czymś tam. Trzecia - ponoć w tej scenie z Pulp Fiction, gdzie Vincent spotyka pierwszy raz Mię(tke), ta miała się go spytać o to, czy nie jest z nią spokrewniony.

No tu powinienem napisać coś o kawałku. Szczerze mówiąc, nie bardzo wiem co, poza jakimiś oczywistościami, że to śliczna i bardzo dobra piosenka i korzystam z tego prawa do dublowania się do oporu, bo chcę byście też to usłyszeli. Mogę też jeszcze dodać, że jeśli znacie twórczość SIOSTRY PATRYKA HOHOHOH z Luki i tych moich dwóch wrzut, to pewnie będziecie nieźle zaskoczeni. Jeden z was to nawet tego słuchał i faktycznie był!

To ten, dobra, nie przeciągam. Bierzcie i słuchajcie tego.

https://www.youtube.com/watch?v=c-Y2zIqnP9I
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

DEPESZWIZJA - EDYCJA GUILTY PLEASURE
STATUS:ZBIERAM GŁOSY - 2/7
TERMIN: DO SOBOTY MACIE SIĘ WYROBIĆ
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 12418
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 13 lip 2024 17:58

Bardzo dobry wybór. Festiwal dubli uważam za otwarty xd
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 22902
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 13 lip 2024 19:36

Niedługo będziemy dublować nie tylko wykonawców, ale i już wrzucane utwory. Tymczasem, chujki, jak nie ma przeciwskazań, to trzeba na Was czasami z wrzutami czekać po 3-4 dni, ale teraz, jak i tak musimy na Wujasa do środy czekać, to wszyscy polecieli pierwszego dnia. Super żart. W każdym razie,

Cheer-Accident – Where You Are

Zespół poznałem jakoś w 2011, lub 2012 r., chciałbym ufać lastowi, ale we wczesnych 10sach jeździłem jeszcze na wakacje z moją stara mp4ką, smartfona nie miałem do 2012 r., a i tak do chyba 2015 r. nie słuchałem z niego muzy. Mniejsza z tym. To nie jest zespół, na który się ot tak wpada, bo nawet nie ma za bardzo jak, trzeba by poruszać się w bardzo specyficznych bańkach, a już na pewno nie polskich, zresztą to było kilkanaście lat temu, jeszcze blogspoty miały się dobrze. Ja, tymczasem, grałem sobie na wakacjach w Mortal Kombat, jak to ja. Zawsze byłem fanatykiem muzyki z oryginalnych Mortali, a jej autorem jest Dan Forden. Facet miał ciekawy background, bo okazało się, że był fanem prog-rocka, a jego ulubionym bandem było Jethro Tull. Są takie numery z wczesnych Mortali gdzie to faktycznie słychać, facet nawet grał na flecie jak Anderson. Pogrzebałem głębiej, ciekawy czy facet kiedykolwiek coś innego robił z muzyką, no i dokopałem się do informacji, że przez kilka lat był w zespole Cheer-Accident, i wyszły trzy płyty z jego udziałem – jedna piosenkowa, wręcz popowo piosenkowa, a pozostałe dwie z długimi, jajcarskimi, instrumentalnymi numerami. Zassałem te albumy, no i reszta jest historią. „The Why Album” pokochałem od razu, może Wam zresztą kiedyś go wrzucę do albumowej. Liderem Cheer-Accident, jest znany Wam z bestki Thymme Jones. Nie pamiętam ile o nim pisałem, nie chce mi się sprawdzać, w każdym razie facet jest piosenkopisarzem, jak i wokalistą, perkusistą, trębaczem oraz pianistą tego zespołu. Charakterystyczne w jego twórczości są nieco abstrakcyjne, często humorystyczne teksty, które zawsze mi odpowiadały. „Where You Are” to był kawałek, który wtedy mnie zadziwił i rzucił na kolana. Połączenie prostej piosenki pop z zadziwiająco płynnie wplecionymi zabiegami progresynymi. W zasadzie od tego momentu, wpadłem w dyskografię zespołu jak śliwka w kompot. Od 12 lat jest subskrybentem fan klubu, w ramach którego co miesiąc, za jakieś 2 dychy, zespół udostępnia nową piosenkę oraz materiał archiwalny live ze studia i nie tylko. To nie są jakieś szkice czy dema, tylko skończone piosenki. 12 nowych numerów rocznie, wyobraźnie sobie. Śmiesznie się czasami na te zespoły wpada, jak nie durnym hasłem wpisanym na soulseeku, to będąc sprowokowanym okładką lub tytułem z blogspota, albo sprawdzając życiorys kompozytora muzyki do Mortal Kombat. Kilkanaście lat minęło, a ja nie tylko nadal słucham Cheer-Accident, ale i z dumą dzielę się tu z Wami ich muzyką. Życie bywa super.

https://youtu.be/Fbr_5zZWHlU
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 22902
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 14 lip 2024 11:59

PONOWNIE WRZUCAM W IMIENIU WUJASA, KTÓRY DOLECI Z PODWÓJNYM KOMPLETEM RECENZJI PO WTORKU, ZATEM LECIMY.

Mama Gumbo - Jambo Bwana

Gdy wczoraj siedząc w hotelowym lobby próbowałem sobie przypomnieć coś do bestki z listy, której nie zabrałem ze sobą na Zanzibar, propozycja przyszła sama. Bo podszedł akurat kelner z baru zbierać puste szkło ze stolików i podśpiewywał Jambo Bwana. Sztandarowy utwór na Zanzibarze. Wręcz ich nieoficjalny hymn i znak rozpoznawczy. Śpiewa to tutaj każdy tubylec. Niesamowicie pozytywni i przyjaźni ludzie jakich nie spotkałem chyba jeszcze nigdzie na świecie. Radośni i rozśpiewani. Ja ten utwór już nie raz w przeszłości gdzieś tam słyszałem, tylko nie wiedziałem, że pochodzi z Tanzanii. Tak więc przeżywam najlepsze wakacje życia w rytm tej fantastycznej afrykańskiej piosenki. Może i Wam się udzieli trochę tego pozytywnego nastroju.

https://youtu.be/fRveXHEVq1U?si=JzBqyJnC7Gy7x9Uk
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 12418
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 14 lip 2024 18:22

"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 12418
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 15 lip 2024 12:26

HURTS - Better Than Love

Numer spodobał mi się już od samego wstępu bo jakoś gdy wszedł tylko ten wokal miałem wrażenie jakby to był jakiś numer... Freddy'ego Mercury'ego, chyba z początkiem Living On My Own mi się skojarzyło. Potem wchodzi współczesny-odświeżający-ejtisy podkład i dość nośny refren. Podoba mi się sekwenser który w dalszej części utworu niestety został mocno zagrzebany w miksie pod spodem. Bas całkiem spoko chodzi. Ogółem jest energicznie i chwytliwie, kawałek jest spoko i fajnie poznać coś nowego poza ich wielkim przebojem. Musiał w trybie synthpopowo-ejtisowym (w bestce utworowej!) to jest przeważnie spodziewany lekki prejz.

Tame Impala - Love/Paranoia

Pastelowy klimacik ciągnie się dalej we wrzutce Dragona. Fajnie w końcu po tylu latach skumać że to jest gość a nie indie kapela xD teraz sobie nawet myślę że heh może trzeba byłoby coś posłuchać może bo człowieka omija muzyka czasem z absurdalnych powodów jak "nie chce mi się słuchać jakiejś tam kapeli" xdddd połowicznie balladowo, ugułem dreamowo i romantycznie. Wajbik jest spoko i to kupuję, utwór jest po prostu OK, ładne syntezatorki i fajny lekki bicik. Podbicie jakąś osobistą sytuacją na pewno łatwo wywindowałoby ten kawałek wyżej ale jest dobrze.

Suzanne Vega - Pilgrimage

No nie sądziłem że pierwej mentos rzuci takim dublem aniżeli ja sam będę próbował sprzedać Wam coś od Pani Vege. A dlaczego miałbym to robić? Ano dlatego że odkąd właśnie poznałem Pilgrimage które mentos zareklamował kiedyś na Insta to zachęcony tym numerem i okładką sięgnąłem po cały album Days of Open Hand i w sumie to się nie zawiodłem. Mam słabość do nostalgizowania sobie przy muzyce przełomu 80s/90s i chętnie wyszukuję dla siebie jakichś kąsków z takich płyt. Pilgrimage to świetny kawałek i naprawdę byłem zdziwiony że dotychczas mentos próbował sprzedawać nam Suzanne poprzez rzeczy które choć były OK to jakby nie wybijały się ponad niesławną rzetelność jakby. Ten nieco dłuższy i piękny utworek okraszony fajnymi syntezatorami, budujący fajny klimat i jakieś powiedzmy napięcie to niewykluczone że dotychczas najlepsza kompozycja tej artystki z jaką się spotkałem ale nie lękajcie się i kto zachęcony niech sięgnie po całość albumu bo są tam naprawdę spoko kawałki a album ten całkiem niewykluczone że jest lepszy od wrzuconego do albumowej bestki Solitude Standing. A nawet jak nie sięgniecie to możecie spodziewać się że sam kiedyś coś z niego dorzucę od siebie. Swoją drogą traktuję to jako pierwszy dowód na to że kurde SZKODA żeście jednak nie przystali na pomysł tej mojej kolejnej zabawy która właśnie skłaniałaby do sięgnięcia po różne oblicza danego artysty bo jak widać warto, póki co pozostaje nam otworzyć bezwstydny festiwal dubli.

Mama Gumbo - Jambo bwana

O jaką to uroczą muzyczną pocztówkę nam Wujek przysłał z Zanzibaru. Hakuna matata na całego, wesoła wakacyjna nuta, naprawdę fajny rodzynek i przyjemna odmiana w naszej bestce. Rzadko takie rzeczy wpadają ale często mi akurat mocno zapadają w pamięć (jak choćby munlupowe ONMYWAY). Podoba mi się gitara pogrywająca w tym numerze, pobrzmiewa to... jazzowo ale tak smooth jazzowo, lounge'owo, właśnie jak nuta którą możnaby usłyszeć lecącą w lobby hotelu na jakiejś rajskiej wyspie. Podoba mi się ogólnie po prostu ten motyw że wpadają tu takie rzeczy ale na zasadzie pisania naprawdę bieżących wspomnień - tu akurat wujowe pamiętniki z wakacji - a nie tylko na zasadzie "no fajny bangerek usłyszałem ostatnio".

CHEER-ACCIDENT - Where You Are

Bardzo miło wspominam solową wrzutę Thymme Jonesa, to była naprawdę złota jesień w wykonaniu Kuby wówczas. Odpaliłem ten numer CA i od razu wyczułem jakieś podobieństwa czy wspólne mianowniki które podejrzewam są może jakimś znakiem rozpoznawczym tego artysty, jakieś zmiany rytmiki i to brzmienie gitar, dla mnie jakby trochę atonalne (?). Dziwna, specyficzna muzyka ale w sposób całkowicie dla mnie przyswajalny i bez przegięć, tak jak lubię. Nawet ten refren tak zaśpiewany jakby na granicy fałszu heh. Podoba mi się w końcówce gdy są te pauzy jak wybrzmiewają te gitary oraz ten mostek "closer-close" etc. kończący się tytułowym zwrotem, fajnie napisane IMO. Bardzo fajna wrzutka, żal że nie ma na preferowanym ostatnio przeze mnie Spotifaju :(
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 22902
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 16 lip 2024 11:20

Okoliczny Element - To chyba nie tak

Cytując klasyka „Murzyn wrzuca gadających murzynów”. Poza tym, że nie murzynów, ale to szczegół. Gdyby nie to, że jednak większość tego co Jaca wrzuca, jest na wysokim poziomie, to by mnie już szlag trafił od tego polskiego hip-hopu. Jako, że dawno temu wyczerpałem już zawartość słownika pt „recenzje polskiego hip-hopu”, to walnę stałą i starą śpiewkę: fajny bit i spoko rap. Tekst, jak tekst, im mniej się o nim mówi i pisze, tym lepiej, ale słyszałem gorsze. Ogólnie okejka dla Murzyńskiego, chociaż jest to wrzuta z kolekcji ‘posłucham, docenię, zapomnę’. Z drugiej strony, kto to wie.

HURTS - Better Than Love

Musiał mówi, że wszyscy poznali Hurts przez radio, ale ja nie miałem tego szczęścia, bo poznałem ich przez fanów DM, którzy kretyńsko zachwycali się „Wonderful Life”, jakby to było jakieś nowe Depeche Mode. Z tego względu, moja droga z nimi był kręta, bo z początku ich po prostu nie lubiłem. Ich przebicie się było tak z dupy, a kawałek tak zwyczajny, że po prostu nie kumałem, jak to się stało, zwłaszcza, że sam rozkręcałem się z robieniem muzy i brałem tego typu przypadki do siebie (byłem młody i naiwny). Musiał może jeszcze pamiętać moje niekończące się hejty skierowane w stronę Hurts. Niemniej, z czasem zacząłem poznawać ich muzykę i ostatecznie uznałem, że ich sukces nie był tak na słowo honoru, tzn był, ale słowa dotrzymali i faktycznie mieli jakiś talent, bo drugi album, „Exile”, jest fenomenalny. Musiał przywala wczesnym singlem, którego w czasach wydania nie znałem. Przypomina mi to trochę The Killers z czasów „Day & Age”, co mnie trochę bawi, bo Musiał „Day & Age” nie lubi. Niestety piosenka sama w sobie, jest taka, no, ze średniej półki. Zdecydowanie lepiej wychodziły im wolniejsze numery. Niby wszystko tutaj ładnie zagrane i wyprodukowane, ale kompozycja sama w sobie nie powala na kolana. Jest spoko, ale mieli duuuuużoooo lepsze kawałki. No, ale wiadomo, że tutaj w grę wchodzą smuteczkowe wspomnienia związane ze laską, o której wiem więcej niż kiedykolwiek chciałem. Wrzuta bardzo musiałowa, ale pls, niech ktoś mu znajdzie dziewczynę, która go nie rzuci.

Tame Impala - Love/Paranoia


Tame Impala znam z nazwy i czegoś tam z eteru, ale sam nigdy nie włączyłem i nie wiem czy będę to zmieniał. Nie mam teraz ochoty na taką muzykę. Brzmi to spoko, przypomina trochę nieco mniej psychodeliczne MGMT z debiutu, ale jednocześnie panowie mocno zamulają, albo to mnie się teraz tak wydaje, nie wiem. Gitarowe fragmenty (do policzenia na palcach jednej reki) są świetne, ale elektronika jest taka hit/miss. Są fajne pady itd., ale są też dźwięki ala 80s tesco value. Najmniej ze wszystkiego siedzą mi wokale. Nie potrafię za bardzo wytłumaczyć, bo ogólnie vibe kawałka jest fajny, końcówka bardzo dobra. A mimo tego nie potrafię dać temu energicznego kciuka w górę. Może po prostu to nie jest dobry moment. Na ten moment jest to kciuk raczej w górę, ale taki zmęczony.

Suzanne Vega - Pilgrimage

Teraz Mentos z Murzynem będą w każdym poście płakać, że nie wystartowała ich zabawa, a tbh, tylko Dragon nie chciał brać udziału (ja też średnio, ale tak jak napisałem w tamtym temacie, gdyby reszta się zebrała, to bym wziął udział żeby nie psuć). Każdy powód do rzucania zabawkami dobry. Każdy powód do wrzucenia Susanny Vegi jak widać też. Ważcie uważnie te duble, już Wujas spalił jednego na niepotrzebną Olivię Rodergios, a teraz Mentos… no, powiedzmy że nie czuję jakby się cały blok jarał, tylko lekki swąd spalenizny i siarki. Nie wiem, chyba wolałbym poznawać Vegę albumami, więc chcąc nie chcąc, nadal wysrywam się bezwiednie na pomysł zabawy Seby. Te kawałki w pojedynkę są ok, ale nie wydaje mi się, że jest to ok, jakim one faktycznie mogą być. Fajnie będzie posłuchać albumu w albumowej, tutaj zaś, no niech będzie, że okejka, ale też totalny miscast aury, bo to by zdecydowanie lepiej zabrzmiało gdybym nie siedział tu spocony jak świnia, w jeden z najgorętszych dni roku. SWOJĄ DROGĄ. Uważam, że ten numer rujnuje trochę ejtisowa produkcja i zabiegi (klapa od sracza, itd.), więc zacząłem szukać jakiegoś lajwa, a znalazłem jakiś nowszy re-recording i on jest dużo lepszy.

https://youtu.be/3G9RfJDntG8

Tutaj bym na pewno tak nie marudził.

Mama Gumbo - Jambo Bwana

Nie miałem na kartach bingo Wujasa kradnącego wrzuty kelnerom w Afryce, ale człowiek zaskakiwany jest całe życie. Ja się nie znam na tamtych, lokalnych przyśpiewkach, dla mnie Afryka to nadal jest „Król Lew” (aaaaaaasybedniaaaaa), zresztą coś tam jest śpiewane „afryka jetu hakuna matata”, więc najwyraźniej nie jestem aż tak w lesie (tudzież sawannie). Ciekawe czy polscy kelnerzy, w polskich kurortach, podśpiewują „Szła dzieweczka…”. No, nie ważne. Fajny kawałek, a Wujas znalazł jeszcze fajną aranżację. Rzadko mamy w tej zabawie do czynienia z taką muzyką, były kiedyś zakusy (zdaje się Melki wygrażał), ale nic z tego nie wyszło.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
devotional
Posty: 6718
Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
Ulubiony utwór: Master And Servant
Lokalizacja: bezdomny

Post 16 lip 2024 16:48

Okoliczny Element - To chyba nie tak (Więc może inaczej? - przyp. dev.)

Murzyn na rapowo, znów po polsku, znów nawet spoko. Właściwie i mnie, podobnie jak Hienowi wyżej, skończył się repertuar słów do wykorzystania, albowiem... musiałbym pisać w kółko to samo xD Bicik jest spoko, podoba mi się, zaś jeśli chodzi o warstwę liryczną, nie wiem, co mnie bardziej przykrindżowało - wzmianka o Kiepskim czy nawiązanie do piosenki T. Love w refrenie (które Murzyńskiemu się akurat podoba). Wydaje mi się, że trochę już za stary jestem na rajcowanie się muzyką do jarania. Lekko jednak skisłem z napisów na koszulkach obu gości z okładki, Poeta o getach czy Łowca towca? Prawdopodobnie gdybym miał te 17 lat, to bym skisł bardziej. Chociaż nie, wtedy słuchałem ejtisów. Rap to tam rap. Mogło być gorzej, ale mogło być też lepiej. Koniec końców nie wiem, jak jest lol. CHYBA NIE TAK. Z jednej strony smutek, albowiem Murzyn Hurtsów zapropsował, a ode mnie dostanie w łeb ;(

Tame Impala - Love/Paranoia

Podobnie jak inni tutaj wyżej długo byłem przekonany, że Tame Impala to zespół i to grający indie rocka. Zostałem wyprowadzony z błędu przez pewne dziewczę kilka tygodni temu, albowiem dziewczę to wielką fanką TL było (jest, I guess). Zdążyłem nawet zacząć się zaznajamiać z twórczością, którą mi polecano, A POTEM STAŁO SIĘ WIADOMO CO. Więc w tej chwili jakoś mi ciężej ten kawałek przez gardło idzie, znaczy przez uszy. W ten oto sposób Smoku mimowolnie dał mi w mordę xD No dobra, chrzanić to. Także no, ten kawałek też usłyszałem po raz pierwszy nie tak dawno temu. Co mogę powiedzieć... Numer generalnie dobry, tak jak i w ogóle muza TL, Kevin Parker ma ładny głos (z jakiegoś powodu przez krótką chwilę myślałem, że jest czarny lol), muzyka klimatyczna, chillowa, ładnie płynąca, trochę dream, trochę lo-fi, trochę mam złamane serce i mi smutno, więc przełączam. Nothing personal, but no praise this time.

Zuzanna Warzywna - Pilgrimage

Mentos korzysta z Prawa Zdublowanej Wrzuty (na pewno byłoby na to jakieś fancy określenie po łacinie) i po raz kolejny możemy się zapoznać z Vegą inną, niż przeruchane radiowo wiadomo co. A że Marlena Na Ścianie jej wyszła (co opatrzyłem stosownym komentarzem back in the day), to podchodziłem z pewną muzyczną nadzieją tutaj. No i co, podchodziłem słusznie o tyle, że jest to udane. I wokalnie i muzycznie. Minusy? Teraz, kiedy znam już łącznie 5 kawałków od Zuzy (takich, że wiem, iż to faktycznie ona) muszę jednakowoż powiedzieć, czy raczej pożalić się na fakt, że jej wokal brzmi wszędzie mocno podobnie. Żadnych wyróżników, nic specyficznego, nic nie wiem jak chwytliwego. To jest muza do puszczenia sobie w tle niby ambient, można się pokoncentrować na warstwie muzycznej bardziej może, ale brakuje mi w jej głosie werwy. Przy takich ejtisach lepiej radziła sobie France Gall. A i mnie klapa od sracza nie przeszkadza. Mimo wszystko kawał(ek) fajnego popu. Overall - me like it.

Cher-Accident - Where You Are

Biorąc pod uwagę lata poznawania tego numeru przez imć Jakuba, czy też generalnie tego wykonawcy jestem niemal pewien, że próbował mi go kiedyś sprzedawać. Najpierw jesienią, a potem większą część roku 2012 spędzaliśmy ze sobą wyjątkowo dużo czasu (hue hue) i to się wprost musiało gdzieś przewijać. Jednocześnie nic mi w głowie nie świta. Poza jedną rzeczą - Hien NA PEWNO wspominał mi o płaceniu składki klubowej dla jakiegoś bandu, który udostępnia za to fajny i obskjurowy materiał. Tak więc, zważywszy na fakt, iż jest to - powiedzmy - mój pierwszy kontakt z tymże wykonawcą, mam pierwsze odczucia. I są one świetne - raz, że dużo lepsze, niż w przypadku poprzednich ostatnio Jakubowych wrzut, a dwa, że po prostu flow tego kawałka do mnie doskonale trafia. Pomijając już lekko surrealistyczną warstwę tekstową... a może wcale nie pomijając, albowiem skojarzenia mam jednoznaczne - Meat Puppets lol. Ponadto trochę Radiohead, trochę nawet Crush Test Dummies LOL. Vibe tego numeru, pijacko-zaspany, a jednocześnie jakiś taki mocno przypadkowy przyszpila mnie do ściany w tej chwili. Letniaczek to nie jest, ale przy trzecim z rzędu beznadziejnym lecie stwierdzam, że taki właśnie powinien być jego hymn. NEVEEEER, NOOOOOR...

Mama (The) Gumbo (Man) - (Coco) Jambo Gwana

Wujas... czuć, gdzie siedzi. Na cholernych wczasach, sącząc kolorowe drineczki, wpieprzając bananowe placuszki z kurczakiem i słuchając takich obrzydliwie wakacyjnych rytmów. Najwyraźniej na tyle mocnych, że po chwili lądują w bestce. Jestem pewien, że nigdy żaden kelner w Polsce w moim towarzystwie nie nucił Dzieweczki. Co zaś do tego numeru... Chciałem go z początku zhejtować (może jest to spowodowane tym, że miejsca, w które się zaraz wybieram notują temperatury powyżej 42 stopni Celsjusza w cieniu bez perspektyw na ochłodzenie i bez żadnej dużej wody wokół, a może tym, że musiałem się spakować do jednego plecaka i teraz pytanie, czy nie cofną mnie na kontroli lotniskowej w Bukareszcie lol), niemniej jednak nie da się uciec od "HAKUNA MA TA TAAAA", zacząłem wręcz sam jakoś podświadomie to sobie nucić w głowie. Kto nie jest w stanie ulec lekkiemu i wakacyjnemu klimatowi? Kto zwieje przed Wujem stojącym na czele całej Formacji Nieżywych Scha...Surykatek? Bez szans. Lato w pełni, Wuja w pełni (księżyca?), szanuję wrzutkę i życzę udanego dalszego urlopu <3
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 12418
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 16 lip 2024 21:18

"Poeta po gietach"

no ale
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 9052
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Cringowy Lovesong
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 16 lip 2024 21:20

dev w kryzysie, bądźmy łagodni
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 17517
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 17 lip 2024 19:40

No dobra, wczasy się skończyły, całodobową podróż odespałem, więc wjeżdżam ze spóźnioną 122 kolejką. Dzięki w ogóle za wyrozumiałość i umożliwienie mi jednak wzięcia w niej udziału.

Dinal - Spirala zła

Kolejny polski rap, którego nie zmeham. Bo to po prostu całkiem dobre jest. Co prawda znów najsłabszym elementem w tym wszystkim są głosy raperów, ale na podkład nie można narzekać. Warstwa dźwiękowa jest fajna. Dobry bas, klawisze i smyki w refrenach. Po prostu muzyka nieźle buja. I o to chodzi. Chociaż utwór z poprzedniej kolejki chyba jednak lepszy.

Fuzzbubble – Out There

Power pop – wymyślili kurka wodna.
Ten utwór kojarzy mi się z którąś z poprzednich wrzut Hiena, o której pisałem, że niby nie moja bajka, ale kojarzy mi się pozytywnie z jakimś młodzieżowym amerykańskim serialem. W sumie problem z tymi utworami jest taki, że to jednak naprawdę nie moja bajka i po chwili zapominam nazwy wykonawcy. Właśnie do jakiegoś amerykańskiego serialu bardziej mi pasuje Out There niż do Godzilli. Muzyka niezła, motoryczna, z kilkoma dobrymi momentami, ale nie powiedziałbym, że melodie są na wysokim poziomie. Niby wyraźne ale dla mnie jednocześnie niezbyt ładne. Wokalista też drze japę, co mi się nie podoba. W sumie morał z tego taki, że to nie dla mnie jednak.

The Outfield - Your Love

No nie kupi mnie raczej Dev takimi eitisami. On lubi takie hiciorki, na mnie one niestety nie robią wrażenia. Niby wszystko jest ok, jest nawet powiedziałbym rzetelnie. Ale rzetelnie w muzyce to za mało. Jest tyle dobrej muzyki, że szkoda mi czasu na rzeczy rzetelne. A już na pewno zdecydowanie za późno dla mnie na takie eitisy. Nie wywołuje u mnie ten utwór żadnych negatywnych odczuć, ale wiem, że do tego nie wrócę. Nie będę przecież tutaj czarował.

Jacek Kaczmarski, Przemyslaw Gintrowski, Zbigniew Łapiński - Kantyczka z Lotu Ptaka

Nie znam twórczości Kaczmarskiego. Pamiętam za to utwór ze Zmienników. Nie lubię zbytnio muzyki poetyckiej, bardów i tem podobnych. Tutaj brzmi to jak jakaś pieśń patriotyczna i takiej muzyki też nie lubię. Ale kurde to mi się nawet podoba. Prosta aranżacja na gitarę i pianino. Dobry wokal Gintrowskiego. A przede wszystkim bardzo dobra melodia. Trochę patosu tu jest, ale mi to w sumie nie przeszkadza. Po prostu bardzo dobrze mi się tego słuchało, co mnie samego zdziwiło.

Björk & Rosalia – Oral

I na koniec zdecydowany zwycięzca kolejki. Nie znam Rosalii, ale Bjork to jest jednak firma. Mnie też jej ostatnie 3 albumy podchodzą już mniej, ale te kilka pierwszych płyt do Biophilli to naprawdę dobry poziom. Ten utwór jest zdecydowanie w stylu właśnie tych starszych albumów. Niepodrabialny wokal Bjork, który też jednak trzeba dawkować w rozsądnych ilościach. Tam zdaje się w pewnym momencie śpiewa Rosalia. I bardzo ale to bardzo mi się ten feat podoba. Mentos ma rację, że utwór ma baśniowy klimat. Od razu to zauważyłem. A ja w takim wypadku od razu wymiękam. Refreny są wprost przepiękne. Mógłbym to zapętlić i słuchać cały dzień. Bjork w najlepszym wydaniu. O warstwie dźwiękowej nawet nie wspominam, bo wiadomo, ze jest super.
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 5244
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?
Kontakt
Strona WWW

Post 17 lip 2024 22:16

Jednak ta wrzuta Kaczmara nie była totalnym przestrzałem, kto by się spodziewał
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

DEPESZWIZJA - EDYCJA GUILTY PLEASURE
STATUS:ZBIERAM GŁOSY - 2/7
TERMIN: DO SOBOTY MACIE SIĘ WYROBIĆ
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 9052
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Cringowy Lovesong
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 18 lip 2024 12:52

Z drugiej strony czy to dobrze takiego Kaczmarskiego doceniać za melodie same w sobie... dziesiontego kwietnia roku dzieziondego ma mega zaraźliwą melodię, ale no... nie wiem... trudno pominąć tekst xD
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 17517
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 18 lip 2024 19:46

Kompletnie nie wiem, o czym jest tekst Kantyczki. Jak zawsze.
ODPOWIEDZ