Queen
- Bartini
- Posty: 2233
- Rejestracja: 18 gru 2004 19:15
- Lokalizacja: Wrocław
-
Kontakt
Strona WWW
Przed chwila w radiu lecialo These are the days of our lives
A poza tym to bardzo lubie ten zespoł, zostalo mi tak po tacie, ktory jest wielkim fanem, ma sporo kaset, nawet jeden bootleg na kasecie ktory mu kiedys uszkodzilem jak bylem maly (przepraszam tato).
Moj ulubiony kawałek to bedzie Ride The Wild Wind albo Invisble Man.
A poza tym to bardzo lubie ten zespoł, zostalo mi tak po tacie, ktory jest wielkim fanem, ma sporo kaset, nawet jeden bootleg na kasecie ktory mu kiedys uszkodzilem jak bylem maly (przepraszam tato).
Moj ulubiony kawałek to bedzie Ride The Wild Wind albo Invisble Man.
- SuNsHinE
- Posty: 336
- Rejestracja: 01 lip 2005 15:14
- Lokalizacja: się bierze zasada nieoznaczoności heisenberga ??
-
Kontakt
Strona WWW
wielkim fanem queen nie jestem, ale mam ich kilka plytek, teledyskow, oraz jeden koncert na vhs.... mieli mnostwo zajebistych piosenek, najbardziej lubie: flash, bohemian rapsody, the show must go on, i want it all, you don't fool me, another one bites the dust, radio ga ga, we are the champions, i want to break free..... i jeszcze kilka innych... w ogole sama postac frediego jest bardzo interesujaca.... czytalem kiedys kilka artykulow o nim..... facet robil niesamowite imprezy; bral pokoj w jakims hotelu, zapraszal mnostwo osob, prostrytutek, wynajmowal karlice, ktore nago roznosily kokaine na srebrnych tacach.... kurde to dopiero byly imprezy
btw.. wiece ze gdy pusci sie refren z "another one bites in the dust" od tylu to fredy spiewa "it's fun to smoking marihuana"....
btw.. wiece ze gdy pusci sie refren z "another one bites in the dust" od tylu to fredy spiewa "it's fun to smoking marihuana"....
- Jacek DM
- Posty: 1336
- Rejestracja: 22 kwie 2005 19:38
Polecam koncert na Wembley. Zwłaszcza czołówke, pierwsze 2 piosenki. Zastosowali super przejście z 1 do 2. Fajnie się słucha.
btw. wiecie, że nie istnieje grób Freddiego. Jego prochy zostały rozsypane w miejscu wiadomym tylko dla członków zespołu. Obecnie Queen koncertuje z nowym wokalistą. Normalnie można iść na koncert. :)
btw. wiecie, że nie istnieje grób Freddiego. Jego prochy zostały rozsypane w miejscu wiadomym tylko dla członków zespołu. Obecnie Queen koncertuje z nowym wokalistą. Normalnie można iść na koncert. :)
- devotional
- Posty: 6389
- Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
- Ulubiony utwór: Master And Servant
- Lokalizacja: bezdomny
Queen są doskonali - Radio GaGa, I Want To Break Fee (najbardziej znane) to moje ulubione . Na uwagę zasluguje takzę ostatnia piosenka Freddiego Mercury - Living On My Own. Polecam!
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
- Jacek DM
- Posty: 1336
- Rejestracja: 22 kwie 2005 19:38
Ośmielę się stwierdzić, że Freddie Mercury to głos wszechczasów. Nie było wcześniej i chyba nigdy nie będzie lepszego wokalisty.
- MaroMT
- Posty: 73
- Rejestracja: 24 lip 2005 15:08
- Lokalizacja: z Księżyca
-
Kontakt
Strona WWW
Queen to mój ulubiony zespół nr 2/3 - nigdy nie mogę się zdecydować. Ciężko mi wymienić moje faworyty z ich twórczości, gdyż tego jest naprawde pełno. Moim ulubionym członkiem zespołu jest zaś John Deacon, gdyż...na płytach nie udziela się wokalnie i jego głos na koncertach to jest pewien rarytas.
- szajajaba
- Posty: 2024
- Rejestracja: 12 cze 2005 09:50
Ładnych parę lat temu szalałam na punkcie tego zespołu... A i wspomnienia prywatne mam bardzo miłe, przy ich kawałku We Are The Champions pierwszy raz tańczyłam z facecikiem pewnym na koloniach
A przy I Was Born To Love You szaleję do dzisiaj
A przy I Was Born To Love You szaleję do dzisiaj
- Jacek DM
- Posty: 1336
- Rejestracja: 22 kwie 2005 19:38
Moim zdaniem Freddie to największy talent muzyczny wszechczasów. Nie było ,nie ma i nie będzie większego od niego.
- SweetLittleGirl
- Posty: 1342
- Rejestracja: 10 mar 2005 09:40
- Lokalizacja: Sochaczew
Queen? Lubię, może nie jestem zagorzałą fanką, ale bardzo mi się podoba ta muzyka. Zwłaszcza "Show must go on" zapadło mi w pamięć.
- EveS
- Posty: 1734
- Rejestracja: 05 kwie 2005 16:10
- Ulubiony utwór: Never Let Me Down Again
- Lokalizacja: EZG
Podobnego głosu na pewno nie będzie, każda płyta Queen przynosiła nowe wspaniałe hity, nawet wydana po smierci Freddiego "Made In Heaven" z jedną z moich ulubionych piosenek "You Don't Fool Me".Jacek DM pisze:Ośmielę się stwierdzić, że Freddie Mercury to głos wszechczasów. Nie było wcześniej i chyba nigdy nie będzie lepszego wokalisty.
Dla mnie niezrozumiałe jest to, jak traktowany jest zespół w Wielkiej Brytanii. Dla Anglików to typowy zespół reprezentujący muzykę rozrywkową Spotkałam się z nikłym zainteresowaniem, albo akurat trafiłam na takich ludzi, którzy nie darzyli twórczości Queen entuzjazmem, jedynie uważali ją za poprawną. Troche to dziwne zwazywaszy na artytyczny dorobek i wszystkie hity, jakie zespół stworzył.
A tak prywatnie moim absolutnie numerem jeden jest płyta "Innuendo". Muszę dodać, że cenię sobie również solową płytę Freddiego, szczególnie lubię duet z Monserrat Caballe i pamiętną piosenkę "Barcelona" - prawdziwa perełka wznosząca Freddiego na szczyt
- Jacek DM
- Posty: 1336
- Rejestracja: 22 kwie 2005 19:38
Queen ma swoich stałych fanów. Z ciekawostek dodam, że ogłosił on mediom o swojej chorobie, a dzień później umarł. Polecam obejrzeć teledysk do piosenki "I'm going slightly mad". Łapie za serducho.
ostatnio bardziej polubiłemk Queen - Radio Ga Ga, I want To Break Free, We Are The Champions, Show Must Go On, Who Wants To Live Forever i najulubiony to hit samego Freddiego Mercury - Living On My Own.
[ Dodano: 24 Sie 2005 09:03 ]
nie dawno nawet zapuszczałęm małe wąsiki, w stylu Freddiego Mercury.
[ Dodano: 24 Sie 2005 09:03 ]
nie dawno nawet zapuszczałęm małe wąsiki, w stylu Freddiego Mercury.
- Jacek DM
- Posty: 1336
- Rejestracja: 22 kwie 2005 19:38
"Innuendo" to coś więcej niż zwykły album. To pożegnanie Freddiego. W piosence "I'm going slightly mad" końcowe słowa "And There You Have It" - i to by było na tyle. Już sam teledysk do tej piosenki łapie za serce.EveS pisze:
A tak prywatnie moim absolutnie numerem jeden jest płyta "Innuendo". Muszę dodać, że cenię sobie również solową płytę Freddiego, szczególnie lubię duet z Monserrat Caballe i pamiętną piosenkę "Barcelona" - prawdziwa perełka wznosząca Freddiego na szczyt
Cała piosenka "These Are The Days Of Our Lives" jest jednym wielkim pożegnaniem. Właściwie w każdym słowie widać to pożegnanie. I to na końcu..." I still love you ".
W końcu piosenka 'The Show Must Go On" i tu chyba nie ma o czym pisać bo tytuł mówi sam za siebie.
Dodam jeszcze, że piosenka "Headlong" to majstersztyk rokowego zacięcia, wspaniałych możliwości wokalnych Freddiego. Prawdziwa piosenka z tzw. power'em.
"Innuendo" do płyta doskonała i perfekcyjna pod każdym względem. Polecam każdemu. Na pewno nie można się na niej zawieść. Można przez chwilę być w świecie Freddiego. (((((((((())))))))))
- Bartini
- Posty: 2233
- Rejestracja: 18 gru 2004 19:15
- Lokalizacja: Wrocław
-
Kontakt
Strona WWW
Dokładnie tak Jacku. Mozna powiedziec ze gdyby nie smiertelna choroba Freddiego, to ten album by nie powstal po prostu. A nawet gdyby powstal pod taka nazwa to z pewnoscia nie niosl by ze soba takiego przeslania, pozegnania...
I zle i dobrze zarazem...
I zle i dobrze zarazem...
- Jacek DM
- Posty: 1336
- Rejestracja: 22 kwie 2005 19:38
Był kiedyś taki temat: Co będzie jak zabraknie Dave'a.
No to już jest odpowiedź na to pytanie.
No to już jest odpowiedź na to pytanie.
- Erwartungen
- Posty: 1332
- Rejestracja: 29 sty 2005 00:56
- Lokalizacja: Katowice
kurcze łapię się na tym, że faktycznie jestem stary JacekDM - mówisz rzeczy dla mnie tak oczywiste, a faktycznie nie wszyscy muszą o tym wiedzieć... (chodzi mi o przyznanie się do choroby na dzień przed śmiercią, o tuszowanie jej do końca, co widać właśnie na wspmnianym teledysku. Teraz jak go oglądam, jest mi aż smutno, lecz wtedy freddie dopiął swego - choroba była jeszcze na tyle mało popularna, a raczej uświadomienie społeczeństwa było tak niewielkie, że nikt (a przynajmniej ja) nie podejrzewałem nic strasznego). Jest to oczywiste dla mnie, a wielkim fanem Queenu nigdy nie byłem - po prostu w 1991 to było ogromne wydarzenie. Nie wiem teraz czy się nie mylę, ale wydaje mi się, że przyczyna przyznania się freddiego do choroby miała swoje źródło w publicznym oświadczeniu Magica Johnsona, koszykarza - przyznał on się do tego, że jest nosicielem wirusa HIV.
Samo zdarzenie pamiętam dobrze.. wiem nawet, że wtedy na liście przebojów programu trzeciego była stosunkowo przeciętna piosenka Queena - Ride the Wild Wind, która oscylowała gdzieś w okolicach trzeciej dziesiątki - po śmierci freddiego skoczyła do pierwszej piątki (chyba na czwarte) i stała się hitem...
Samo zdarzenie pamiętam dobrze.. wiem nawet, że wtedy na liście przebojów programu trzeciego była stosunkowo przeciętna piosenka Queena - Ride the Wild Wind, która oscylowała gdzieś w okolicach trzeciej dziesiątki - po śmierci freddiego skoczyła do pierwszej piątki (chyba na czwarte) i stała się hitem...
- szajajaba
- Posty: 2024
- Rejestracja: 12 cze 2005 09:50
A ja pamiętam olbrzymie zainteresowanie zespołem tuż po śmierci Freddiego... tabuny małolat nagle zaczęły tego słuchać, oczywiście pojawiły sie naszywki itp, a znajomość twórczości zespołu ograniczała się oczywiście do kilku, kilkunastu kawałków, które po prostu wypadało znać...Tak samo zreszta było po śmierci Riedla... niesmaczne to troszkę chyba:(
- Bartini
- Posty: 2233
- Rejestracja: 18 gru 2004 19:15
- Lokalizacja: Wrocław
-
Kontakt
Strona WWW
Najwiekszym hitem na LP3 bylo These Are The Days Of Our Lives - 52 tygodnie na liście, czyli cały rok...
cos niesamowitego jak na dzisiejsze warunki...
cos niesamowitego jak na dzisiejsze warunki...
- Erwartungen
- Posty: 1332
- Rejestracja: 29 sty 2005 00:56
- Lokalizacja: Katowice
tak!! dokładnie, a ponieważ ZAWSZE wstyd mi było być wśród takiego stada owiec, musiałem na pytanie czy lubię queen udzielać niezbyt zręcznej odpowiedzi :"tak ale lubię od zawsze a nie od śmierci freddiego"
w przypadku nirvany problemu nie było, bo jej nigdy nie lubiłem, ale z tym queenem to się źle czułem - no bo przecież nie powiem że nie lubię jak lubię.. a być postrzegany za element masy podążającej za "modą" było dla mnie czymś najgorszym
w przypadku nirvany problemu nie było, bo jej nigdy nie lubiłem, ale z tym queenem to się źle czułem - no bo przecież nie powiem że nie lubię jak lubię.. a być postrzegany za element masy podążającej za "modą" było dla mnie czymś najgorszym