Best of Forum
-
- Posty: 9153
- Rejestracja: 22 lut 2009 00:43
- Ulubiony utwór: Cala masa
- Lokalizacja: Glasgow
Mam nadzieje, ze dzis wieczorem mi sie uda.
Enjoy The Silence
-
- Posty: 6445
- Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
- Ulubiony utwór: Master And Servant
- Lokalizacja: bezdomny
@Mentos, cieszę się, że Alone się podobało
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
-
- Posty: 21808
- Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
- Lokalizacja: Sam's Town
*enter przepchnięte potajemnie dudy z syntezatora*
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
-
- Posty: 9153
- Rejestracja: 22 lut 2009 00:43
- Ulubiony utwór: Cala masa
- Lokalizacja: Glasgow
Premiata Forneria Marconi - Appena un po
Na poczatku powiem, ze nie rzucilo mnie to na kolana. Slyszalem w zyciu setki wloskich piosenek i choc wiekszosci z nich nie pamietam, to na pewno byly ciekawsze od tej. I teraz tak: przesluchalem 2 razy i nic nie zaskoczylo u mnie. Wchodze do neta i sprawdzam co to, kto to. Co sie okazalo... rok 72, czyli 50 lat, a wykonawca wzorowal sie m.in na Crimesonie. No to juz wszystko jasne, czemu u mnie to nie pyklo. No jak sie ma takie wzorce, to nie ma sie co dziwic.
I tu pojawia sie jedna konkluzja: muzyka jak jest dobra, to jest ponadczasowa i wzbudza uznanie jeszcze po kilkudziesieciu, czy nawet kilkuset latach. Jest rozpoznawalna, grywana itd. Miara tego jest tez popularnosc w spoleczenstwie. Nie mowie, ze kazdy utwor, ktory zna i lubi milion osob, jest lepszy od tego znanego stu osobom. No ale popularnosc tez jest jakas miara jakosci muzyki. Pomyslcie np. o Mocarcie
Robbie Williams - Feel
No coz, facet zrobil kariere solowa dzieki przebojom jakie nagral, m.in Angel, Eternity, Supreme, a jednym z nich jest wlasnie Feel. I ja tez lubie Feel. Konstrukcja niby prosta, ale przyjrmna. No i oczywiscie mocny wokal. Wokal jest chyba najmocniejsza strona Williamsa. Choc sam od siebie raczej bardzo rzadziusko go wlaczam, to gdy slysze nie przelaczam, bo muta mila dla ucha. A propo przebojow Robbiego... najwiekszy sentyment mam do Supreme. Pewnie dlatego, ze byl wykorzystany w serialu Londynczycy
Johny Cash - Hurt
O tym muzyku uslyszalem dzieki jego coverovi Pataja. No i przez to tez go troche sluchalem. No i niektore piosenki byly nawet fajne, jako ze muzyka w stylu country czesto mi sie podoba. Hurt to taki jakby podklad do bardziej ambitnego westernu. To tez bardzo fajna gitarka skustyczna i super wkomponowany fortepian. Melodia spiewana troche w stylu Coehna, taki dobry polmowiony pol spiewany
Bee Gees - Alone
Bee Gees... zespol znany od dekad. Znalem kilka ich piosenek. Ale od jakiegos czasu, tzn rok, moze dwa jestem zafascynowany ich muzyka. Ich piosenki ( no moze niekoniecznie wszystkie ) sa pieknym przykladem na to, ze dobra muzyka sie nie starzeje i nie ginie w tlumie, badz odchodzi w zapomnienie. Alone jest tego przykladem. Choc akurat jak na nich to puosenka jest mloda. No ale cwierc wieku to tez juz nie malo. Fajna melodia, brzmienie no i oczywiscie wokal braci Gibb robi swoje. A wokal u nich zawsze jest nie tylko charakterystyczny, ale jest tez dodatkowym instrumentem dobrze wkomponowanym w reszte. Calosc tworzy super calosc i chce sie tego sluchac.
Fishman - Yurameki In The Air
Myslalem, ze tu wstawiamy pojedyncze utwory, a nie plyty dlugograjace
Natomiast wbrew dlugosci utworu, moja recenzja bedzie krociutka. To mi od pierwszej chwili przypominalo Enigme i nic tego nie zmacilo do ostatniej sekundy. Momentami nawet zblizalo sie poziomem do takich dziel jak np. Mea Culpa. A ze ja Enigme lubie to Fishman od razu przypadl mi do gustu. Sposrod wszystkich utworow, ktore tu wstawiliscie, a ktorych nie znalem, to poki co jedna z najlepszych piosenek.
Blokowisko - Panoptykon
W swoim odniesieniu do Fishmana napisalem, ze przypomina mi Enigme. I z ta piosenka jest podobnie. Ale... oprocz Enigmy slysze tez tu pierwiastek Kapitana Nemo. Enigma to muzyka, a Nemo to wokal. I to mi pasuje bardzo dobrze. Kolejna z piosenek, ktora naprawde przypadla mi do gustu od wykonawcy, o ktorym nigdy wczesniej nie slyszalem.
Na poczatku powiem, ze nie rzucilo mnie to na kolana. Slyszalem w zyciu setki wloskich piosenek i choc wiekszosci z nich nie pamietam, to na pewno byly ciekawsze od tej. I teraz tak: przesluchalem 2 razy i nic nie zaskoczylo u mnie. Wchodze do neta i sprawdzam co to, kto to. Co sie okazalo... rok 72, czyli 50 lat, a wykonawca wzorowal sie m.in na Crimesonie. No to juz wszystko jasne, czemu u mnie to nie pyklo. No jak sie ma takie wzorce, to nie ma sie co dziwic.
I tu pojawia sie jedna konkluzja: muzyka jak jest dobra, to jest ponadczasowa i wzbudza uznanie jeszcze po kilkudziesieciu, czy nawet kilkuset latach. Jest rozpoznawalna, grywana itd. Miara tego jest tez popularnosc w spoleczenstwie. Nie mowie, ze kazdy utwor, ktory zna i lubi milion osob, jest lepszy od tego znanego stu osobom. No ale popularnosc tez jest jakas miara jakosci muzyki. Pomyslcie np. o Mocarcie
Robbie Williams - Feel
No coz, facet zrobil kariere solowa dzieki przebojom jakie nagral, m.in Angel, Eternity, Supreme, a jednym z nich jest wlasnie Feel. I ja tez lubie Feel. Konstrukcja niby prosta, ale przyjrmna. No i oczywiscie mocny wokal. Wokal jest chyba najmocniejsza strona Williamsa. Choc sam od siebie raczej bardzo rzadziusko go wlaczam, to gdy slysze nie przelaczam, bo muta mila dla ucha. A propo przebojow Robbiego... najwiekszy sentyment mam do Supreme. Pewnie dlatego, ze byl wykorzystany w serialu Londynczycy
Johny Cash - Hurt
O tym muzyku uslyszalem dzieki jego coverovi Pataja. No i przez to tez go troche sluchalem. No i niektore piosenki byly nawet fajne, jako ze muzyka w stylu country czesto mi sie podoba. Hurt to taki jakby podklad do bardziej ambitnego westernu. To tez bardzo fajna gitarka skustyczna i super wkomponowany fortepian. Melodia spiewana troche w stylu Coehna, taki dobry polmowiony pol spiewany
Bee Gees - Alone
Bee Gees... zespol znany od dekad. Znalem kilka ich piosenek. Ale od jakiegos czasu, tzn rok, moze dwa jestem zafascynowany ich muzyka. Ich piosenki ( no moze niekoniecznie wszystkie ) sa pieknym przykladem na to, ze dobra muzyka sie nie starzeje i nie ginie w tlumie, badz odchodzi w zapomnienie. Alone jest tego przykladem. Choc akurat jak na nich to puosenka jest mloda. No ale cwierc wieku to tez juz nie malo. Fajna melodia, brzmienie no i oczywiscie wokal braci Gibb robi swoje. A wokal u nich zawsze jest nie tylko charakterystyczny, ale jest tez dodatkowym instrumentem dobrze wkomponowanym w reszte. Calosc tworzy super calosc i chce sie tego sluchac.
Fishman - Yurameki In The Air
Myslalem, ze tu wstawiamy pojedyncze utwory, a nie plyty dlugograjace
Natomiast wbrew dlugosci utworu, moja recenzja bedzie krociutka. To mi od pierwszej chwili przypominalo Enigme i nic tego nie zmacilo do ostatniej sekundy. Momentami nawet zblizalo sie poziomem do takich dziel jak np. Mea Culpa. A ze ja Enigme lubie to Fishman od razu przypadl mi do gustu. Sposrod wszystkich utworow, ktore tu wstawiliscie, a ktorych nie znalem, to poki co jedna z najlepszych piosenek.
Blokowisko - Panoptykon
W swoim odniesieniu do Fishmana napisalem, ze przypomina mi Enigme. I z ta piosenka jest podobnie. Ale... oprocz Enigmy slysze tez tu pierwiastek Kapitana Nemo. Enigma to muzyka, a Nemo to wokal. I to mi pasuje bardzo dobrze. Kolejna z piosenek, ktora naprawde przypadla mi do gustu od wykonawcy, o ktorym nigdy wczesniej nie slyszalem.
Enjoy The Silence
-
- Posty: 21808
- Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
- Lokalizacja: Sam's Town
Pozwólmy chwili trwać tak, nie wiem, do 20 xD Jeśli ktoś chce jeszcze jakoś, coś podsumować, odnieść się do Czeza, czy innych to śmiało. Potem możemy lecieć z kolejną rundą.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
-
- Posty: 4425
- Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
- Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
- Lokalizacja: się biorą dzieci?
Z tym Kapitanem Nemo to nawet ciekawe skojarzenie, nie wpadłbym na to szczerze.
Poza tym piękna szpileczka wbita w King CRIMESON <3
Poza tym piękna szpileczka wbita w King CRIMESON <3
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.
DEPESZWIZJA 13
STATUS: A CO MNIE TO, ROBERT PROWADZI
DEPESZWIZJA 13
STATUS: A CO MNIE TO, ROBERT PROWADZI
-
- Posty: 8178
- Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
- Ulubiony utwór: Motyle
- Lokalizacja: woj. wałbrzyskie
Klasycznie moja propozycja zezłomowana
DEPESZWIZJA 13: EDYCJA LATAJĄCEGO DILDA 69 KLAUSA WIESE
STATUS: oczekiwanie na głosy
PRZESYŁKI: 3/8
FINAŁ: 23/24 maja
STATUS: oczekiwanie na głosy
PRZESYŁKI: 3/8
FINAŁ: 23/24 maja
-
- Posty: 16778
- Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
- Ulubiony utwór: Halo
Generalnie dobra runda. Nawet ten Fishmans bym pochwalił bardziej, gdyby był inny wokal.
Najbardziej podobali mi się makarony. Najmniej - Blokowisko.
A co do Feel - Dragon ma problem nie pierwszy raz z "gładziutkimi" utworami.
Hien - nie znam płyty Rudebox, dlatego nie wyłapałem tego o czym piszesz. W całości znam tylko Escapology i Sing when you are winning.
Czez - Supreme jest równie doskonały jak Feel. Nawet się nad nim początkowo zastanawiałem.
Najbardziej podobali mi się makarony. Najmniej - Blokowisko.
A co do Feel - Dragon ma problem nie pierwszy raz z "gładziutkimi" utworami.
Hien - nie znam płyty Rudebox, dlatego nie wyłapałem tego o czym piszesz. W całości znam tylko Escapology i Sing when you are winning.
Czez - Supreme jest równie doskonały jak Feel. Nawet się nad nim początkowo zastanawiałem.
-
- Posty: 9153
- Rejestracja: 22 lut 2009 00:43
- Ulubiony utwór: Cala masa
- Lokalizacja: Glasgow
Dragon, od 32 lat nie slodze herbaty ani kawy, wiec tu tez nie bede slodzil tylko dlatego, zeby poslodzic. Widocznie muzycznie jedziemy po innych torach i niekoniecznie nam po drodze. Ale piwko to zapewne super by nam razem wchodzilo
Enjoy The Silence
-
- Posty: 21808
- Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
- Lokalizacja: Sam's Town
Piwko też bez cukru?
Sprawdź ten album, ciekawe co powiesz. To mocno eksperymentalna (jak na to, co Robbie robił wcześniej) i elektroniczna płyta. Na tyle dziwaczna, że zaliczyła kompletną wtopę komercyjną i na parę lat utopiła karierę Williamsa.shodan pisze:23 lut 2022 18:57Hien - nie znam płyty Rudebox, dlatego nie wyłapałem tego o czym piszesz. W całości znam tylko Escapology i Sing when you are winning.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
-
- Posty: 9153
- Rejestracja: 22 lut 2009 00:43
- Ulubiony utwór: Cala masa
- Lokalizacja: Glasgow
A propo polecania albumow, to moze polecilbym Ci Shodan inny album Kraftwerk, a mianowicie The Man Machine. To tak powiedzmy poza konkursem
https://youtu.be/wl-eVipq5cE
https://youtu.be/wl-eVipq5cE
Enjoy The Silence
-
- Posty: 16778
- Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
- Ulubiony utwór: Halo
Sprawdzę oba, ale nie teraz, bo na razie albumów do słuchania mamy i tak dosyć.
A sam utwór Rudebox oczywiście bardzo mi się podoba.
A sam utwór Rudebox oczywiście bardzo mi się podoba.
-
- Posty: 11539
- Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
- Ulubiony utwór: hajerlow
Ja zamierzam to zrobić jak już kiedyś skończą nam się tu albumy. Nabrałem znowu nieco dyscypliny dzięki tej zabawie i chcę to spożytkować. Myślę już jak kontynuować grę nawet kiedy nasze bestki się pokończą. Ale póki co - czas lecieć z następną kolejką utworówCzez pisze:23 lut 2022 20:28A propo polecania albumow, to moze polecilbym Ci Shodan inny album Kraftwerk, a mianowicie The Man Machine. To tak powiedzmy poza konkursem
https://youtu.be/wl-eVipq5cE
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
-
- Posty: 9153
- Rejestracja: 22 lut 2009 00:43
- Ulubiony utwór: Cala masa
- Lokalizacja: Glasgow
No to lecmy. Czy ktos wstawia I can fly?
Enjoy The Silence
-
- Posty: 11539
- Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
- Ulubiony utwór: hajerlow
Ja nie, u mnie latają ćmy
Maria Peszek - Ćmy (Live 2013)
https://youtu.be/-RAfMgbAjsI
W 2012 roku miałem pierwszy poważniejszy kontakt z Marysią kiedy wydała album Jezus Maria Peszek. Album powstał przy współpracy z Michałem "Foxem" Królem, bardzo podobało mi się jego brzmienie i spójność tej płyty oraz tematy poruszane w tekstach. Rok później Peszek wyruszyła w trasę koncertową po Polsce promując ten album. No i przydarza się taka sytuacja - nadchodzi grudzień 2013 roku, jest weekend, ustawiam się tradycyjnie już z moim kumplem na piwko w centrum miasta, zanim jednak docieram na miejsce dzwoni telefon. Dzwoni mój inny znajomy i spontanicznie zaprasza mnie na koncert Marii Peszek który ma się odbyć w pobliskim mieście tego wieczoru, ja jestem bez kasy prawie ale on stawia bilety, chce żebym to zobaczył. Zgadzam się więc i za chwilę naświetlam sprawę mojemu koledze że jednak z tego piwka nici bo trafiła mi się okazja. No i tak oto trafiłem na koncert Marysi i miałem okazję posłuchać tego materiału na żywo, był spoko ale ważniejsze nastąpiło w dalszej części koncertu kiedy pojawiły się największe przeboje w nowych aranżacjach. W pewnym momencie koncertu pogaszono światło a zespół wyszedł na scenę uzbrojony w latarki czołowe i zagrali TEN numer. Oryginalnej wersji utworu Ćmy nie znałem wtedy ale ta koncertowa wersja z miejsca mi się spodobała przez swój klimat, lubię takie połączenia smętnego wajbu i tanecznych rytmów, bo przyznać muszę że kawałek ma fajny groove przy którym od razu się bujam. Gdyby tego było mało później doszły jeszcze bardziej osobiste przeżycia związane z tym numerem bo gdy byłem we wspomnianej przeze mnie wcześniej skomplikowanej relacji romantycznej dostałem na urodziny album koncertowy Jezus is aLIVE promujący tamtą trasę. Wtedy ten kawałek tekstowo idealnie przypasował mi do mojej sytuacji i stał się jednym z moich ulubionych.
Maria Peszek - Ćmy (Live 2013)
https://youtu.be/-RAfMgbAjsI
W 2012 roku miałem pierwszy poważniejszy kontakt z Marysią kiedy wydała album Jezus Maria Peszek. Album powstał przy współpracy z Michałem "Foxem" Królem, bardzo podobało mi się jego brzmienie i spójność tej płyty oraz tematy poruszane w tekstach. Rok później Peszek wyruszyła w trasę koncertową po Polsce promując ten album. No i przydarza się taka sytuacja - nadchodzi grudzień 2013 roku, jest weekend, ustawiam się tradycyjnie już z moim kumplem na piwko w centrum miasta, zanim jednak docieram na miejsce dzwoni telefon. Dzwoni mój inny znajomy i spontanicznie zaprasza mnie na koncert Marii Peszek który ma się odbyć w pobliskim mieście tego wieczoru, ja jestem bez kasy prawie ale on stawia bilety, chce żebym to zobaczył. Zgadzam się więc i za chwilę naświetlam sprawę mojemu koledze że jednak z tego piwka nici bo trafiła mi się okazja. No i tak oto trafiłem na koncert Marysi i miałem okazję posłuchać tego materiału na żywo, był spoko ale ważniejsze nastąpiło w dalszej części koncertu kiedy pojawiły się największe przeboje w nowych aranżacjach. W pewnym momencie koncertu pogaszono światło a zespół wyszedł na scenę uzbrojony w latarki czołowe i zagrali TEN numer. Oryginalnej wersji utworu Ćmy nie znałem wtedy ale ta koncertowa wersja z miejsca mi się spodobała przez swój klimat, lubię takie połączenia smętnego wajbu i tanecznych rytmów, bo przyznać muszę że kawałek ma fajny groove przy którym od razu się bujam. Gdyby tego było mało później doszły jeszcze bardziej osobiste przeżycia związane z tym numerem bo gdy byłem we wspomnianej przeze mnie wcześniej skomplikowanej relacji romantycznej dostałem na urodziny album koncertowy Jezus is aLIVE promujący tamtą trasę. Wtedy ten kawałek tekstowo idealnie przypasował mi do mojej sytuacji i stał się jednym z moich ulubionych.
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
-
- Posty: 8178
- Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
- Ulubiony utwór: Motyle
- Lokalizacja: woj. wałbrzyskie
Michael Stearns - Ancient Leaves
Poważnie zastanawiałem się nad kolejnym numerem i oczywiście wybrałem coś, co wcześniej nie było planowane. Ba, nie było tego w mojej przygotowanej stówce, ale chwilę się przysłuchałem i już znowu wiedziałem, że do tego trzeba wrócić. Powiedzmy też, że w ten sposób klimatycznie wracam do tego, co miało być poprzednio zamiast PFM.
Stearns to kolejny z amerykańskich weteranów atmosferycznej elektroniki, który trafił w moje oczekiwania, po Roachu i Richu. Nie pamiętam dokładnie, w jaki sposób poznałem jego twórczość, najpewniej to zasługa tych samych miejsc co w przypadku klasycznej elektroniki i tak dalej. Fora internetowe, dziwne blogi z linkami do pobierania niszowych płyt albo recenzjami dziwnych anonimów z całego świata. Pod koniec gimnazjum znałem już Ancient Leaves i przez dłuższy czas klasycznie nie szukałem czegoś więcej, będąc pod wrażeniem tego, co tu znalazłem. Na płytę składają się dwa potwory o długości do 25 minut, ale pierwszy, który podsyłam, pasował znacznie lepiej do burzliwych nastrojów, natchnionych przemyśleń, chłodnej, wietrznej, deszczowej pogody.
Narastające napięcie, mrok, melancholia, wrażenie ulotności, wokalizy użyte sugestywnie, ale bardzo w punkt. Rytualne granie skierowane do wewnątrz. Po paru minutach wchodzi ta najsilniej oddziałująca pętla no i to już od słuchacza zależy, jak mocno da się w to wciągnąć. Do czytania pewnie też bezbłędne, ale jestem ciekawy, jak to zostanie odebrane samo w sobie. Chodzi o wrażenie, jakieś obrazy przychodzące do głowy. Czy ten materiał po 45 latach jeszcze działa, jak dla mnie jak najbardziej tak. Polecam odlecieć.
https://youtu.be/s4pAc-Keu2Q
Poważnie zastanawiałem się nad kolejnym numerem i oczywiście wybrałem coś, co wcześniej nie było planowane. Ba, nie było tego w mojej przygotowanej stówce, ale chwilę się przysłuchałem i już znowu wiedziałem, że do tego trzeba wrócić. Powiedzmy też, że w ten sposób klimatycznie wracam do tego, co miało być poprzednio zamiast PFM.
Stearns to kolejny z amerykańskich weteranów atmosferycznej elektroniki, który trafił w moje oczekiwania, po Roachu i Richu. Nie pamiętam dokładnie, w jaki sposób poznałem jego twórczość, najpewniej to zasługa tych samych miejsc co w przypadku klasycznej elektroniki i tak dalej. Fora internetowe, dziwne blogi z linkami do pobierania niszowych płyt albo recenzjami dziwnych anonimów z całego świata. Pod koniec gimnazjum znałem już Ancient Leaves i przez dłuższy czas klasycznie nie szukałem czegoś więcej, będąc pod wrażeniem tego, co tu znalazłem. Na płytę składają się dwa potwory o długości do 25 minut, ale pierwszy, który podsyłam, pasował znacznie lepiej do burzliwych nastrojów, natchnionych przemyśleń, chłodnej, wietrznej, deszczowej pogody.
Narastające napięcie, mrok, melancholia, wrażenie ulotności, wokalizy użyte sugestywnie, ale bardzo w punkt. Rytualne granie skierowane do wewnątrz. Po paru minutach wchodzi ta najsilniej oddziałująca pętla no i to już od słuchacza zależy, jak mocno da się w to wciągnąć. Do czytania pewnie też bezbłędne, ale jestem ciekawy, jak to zostanie odebrane samo w sobie. Chodzi o wrażenie, jakieś obrazy przychodzące do głowy. Czy ten materiał po 45 latach jeszcze działa, jak dla mnie jak najbardziej tak. Polecam odlecieć.
https://youtu.be/s4pAc-Keu2Q
DEPESZWIZJA 13: EDYCJA LATAJĄCEGO DILDA 69 KLAUSA WIESE
STATUS: oczekiwanie na głosy
PRZESYŁKI: 3/8
FINAŁ: 23/24 maja
STATUS: oczekiwanie na głosy
PRZESYŁKI: 3/8
FINAŁ: 23/24 maja
-
- Posty: 16778
- Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
- Ulubiony utwór: Halo
Massive Attack - Butterfly Caught
https://www.youtube.com/watch?v=nox08f16J8Y
Massive Attack znam właściwie od początku jego istnienia, czyli od 1991r., choć na poważniej zacząłem słuchać dużo później, bo już w tym stuleciu. Zespół ten ma w dorobku wiele świetnych utworów, ale Butterfly Caught, od kiedy go znam, robił na mnie zdecydowanie największe wrażenie. Utwór ma niesamowicie niepokojący klimat, a instrumentalna końcówka z arabskimi smykami, które uwielbiam, jest po prostu obłędna.
Wkleiłem u góry link do albumowej wersji, która jest dłuższa od singlowej (szczególnie właśnie końcówka) o 3 minuty, ale polecam ją zdecydowanie bardziej.
https://www.youtube.com/watch?v=nox08f16J8Y
Massive Attack znam właściwie od początku jego istnienia, czyli od 1991r., choć na poważniej zacząłem słuchać dużo później, bo już w tym stuleciu. Zespół ten ma w dorobku wiele świetnych utworów, ale Butterfly Caught, od kiedy go znam, robił na mnie zdecydowanie największe wrażenie. Utwór ma niesamowicie niepokojący klimat, a instrumentalna końcówka z arabskimi smykami, które uwielbiam, jest po prostu obłędna.
Wkleiłem u góry link do albumowej wersji, która jest dłuższa od singlowej (szczególnie właśnie końcówka) o 3 minuty, ale polecam ją zdecydowanie bardziej.
-
- Posty: 21808
- Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
- Lokalizacja: Sam's Town
Queens of the Stone Age – In The Fade
Queens of the Stone Age pierwszy raz usłyszałem jesienią 2003 roku. Leżałem w szpitalu (jeszcze na oddziale dziecięcym, rok przed osiemnastką) i pozwalali nam tam oglądać MTV. Zobaczyłem wtedy teledysk QOTSA, którego do dziś nie potrafię znaleźć. To było nagranie z jakiegoś koncertu, kawałek musiał pochodzić z trzeciej płyty, która wyszła w tych okolicach, ale nawet takie zawężenie mi nie pomaga. Nie wiem co to było. Co pamiętam, to to, że kompletnie nie zrobiło to na mnie wrażenia. To był jakiś jazgot, jeden z muzyków pokazywał gołą dupę, itd. Ja wtedy ostrożnie zaczynałem wychodzić poza jakieś stare zespoły, ale na tym etapie to był rejony Placebo, Radiohead, itd. Krótko mówiąc, nawet gdybym dał prawdziwą szansę albumom Queensów, to istnieje olbrzymie prawdopodobieństwo, że bym się na nich nie poznał.
Musiało minąć okrągłe 10 lat, żebym wrócił (a raczej zaczął) do tego zespołu, mając już pewien bagaż muzycznych doświadczeń i w miarę zahartowany, elastyczniejszy gust. I to było objawienie. „… Like Clockwork”, o której to płycie będę w przyszłości pisał więcej, było idealną furtką do reszty dyskografii. Odkrywanie kolejnych albumów Queens of the Stone Age wspominam jako jeden z najbardziej satysfakcjonujących i ekscytujących muzycznych etapów w moim dotychczasowym życiu. Jednocześnie przeraża mnie, jak łatwo skreślić na lata zespół, który potem okazuje się być jednym z najulubieńszych. Wystarczy nie ten utwór, nie ta płyta, nie ten moment i okienko zamyka się na długo, lub na zawsze.
W każdym razie, z gąszczu wybitnego dorobku Queens of the Stone Age, wyłonił się w końcu album „R” (lub „Rated R”), na którym znajduje się kosmiczna ilość dobrego. W tym „In The Fade”, kawałek który bardzo długo był tłem muzycznym do wszystkiego co robiłem, przeżywałem, itd.
Nie ukrywam, że piekę na tym ogniu dwie pieczenie, bo na wokalu w wersji studyjnej jest Mark Lanegan. Mark był bardzo luźną częścią zespołu na trzech płytach, zwłaszcza na „Songs for the Deaf” i śpiewał w kilku istotniejszych numerach.
Tutaj naprawdę trudno mi będzie tańczyć o architekturze. Nie chce mi się opisywać tego utworu, bo macie uszy. To jest kolejny utwór, który po prostu robi mi jako całość i nie jestem w stanie wyróżnić konkretnych elementów. Wszystko tu się pięknie składa – gitary, perkusja, produkcja, wokal Marka, chórki Josha i reszty. „In The Fade” tworzy aurę, i ta aura robi kawałek. Dla każdego to będzie coś innego, ale mnie ten utwór wprawia w niesamowita ekscytację, a jednocześnie w srogą melancholię, co jest już sztuką samą w sobie. Najczystszym obrazem jaki tworzy mi się w głowie, to napisy końcowe do filmu o czyimś życiu, w których tłem jest właśnie „In The Fade”. I o ile brzmi to dosyć depresyjnie, to ja tego tak nie odczuwam. To jest jakieś podsumowanie życiowego bagażu i trudnego do uchwycenia uczucia balansującego między euforią, a smutkiem. Zakładam, że dlatego „In The Fade” nadal robi na mnie takie samo wrażenie, co prawie dekadę temu.
RIP Mark Lanegan.
https://www.youtube.com/watch?v=P92tZ5ae720
Queens of the Stone Age pierwszy raz usłyszałem jesienią 2003 roku. Leżałem w szpitalu (jeszcze na oddziale dziecięcym, rok przed osiemnastką) i pozwalali nam tam oglądać MTV. Zobaczyłem wtedy teledysk QOTSA, którego do dziś nie potrafię znaleźć. To było nagranie z jakiegoś koncertu, kawałek musiał pochodzić z trzeciej płyty, która wyszła w tych okolicach, ale nawet takie zawężenie mi nie pomaga. Nie wiem co to było. Co pamiętam, to to, że kompletnie nie zrobiło to na mnie wrażenia. To był jakiś jazgot, jeden z muzyków pokazywał gołą dupę, itd. Ja wtedy ostrożnie zaczynałem wychodzić poza jakieś stare zespoły, ale na tym etapie to był rejony Placebo, Radiohead, itd. Krótko mówiąc, nawet gdybym dał prawdziwą szansę albumom Queensów, to istnieje olbrzymie prawdopodobieństwo, że bym się na nich nie poznał.
Musiało minąć okrągłe 10 lat, żebym wrócił (a raczej zaczął) do tego zespołu, mając już pewien bagaż muzycznych doświadczeń i w miarę zahartowany, elastyczniejszy gust. I to było objawienie. „… Like Clockwork”, o której to płycie będę w przyszłości pisał więcej, było idealną furtką do reszty dyskografii. Odkrywanie kolejnych albumów Queens of the Stone Age wspominam jako jeden z najbardziej satysfakcjonujących i ekscytujących muzycznych etapów w moim dotychczasowym życiu. Jednocześnie przeraża mnie, jak łatwo skreślić na lata zespół, który potem okazuje się być jednym z najulubieńszych. Wystarczy nie ten utwór, nie ta płyta, nie ten moment i okienko zamyka się na długo, lub na zawsze.
W każdym razie, z gąszczu wybitnego dorobku Queens of the Stone Age, wyłonił się w końcu album „R” (lub „Rated R”), na którym znajduje się kosmiczna ilość dobrego. W tym „In The Fade”, kawałek który bardzo długo był tłem muzycznym do wszystkiego co robiłem, przeżywałem, itd.
Nie ukrywam, że piekę na tym ogniu dwie pieczenie, bo na wokalu w wersji studyjnej jest Mark Lanegan. Mark był bardzo luźną częścią zespołu na trzech płytach, zwłaszcza na „Songs for the Deaf” i śpiewał w kilku istotniejszych numerach.
Tutaj naprawdę trudno mi będzie tańczyć o architekturze. Nie chce mi się opisywać tego utworu, bo macie uszy. To jest kolejny utwór, który po prostu robi mi jako całość i nie jestem w stanie wyróżnić konkretnych elementów. Wszystko tu się pięknie składa – gitary, perkusja, produkcja, wokal Marka, chórki Josha i reszty. „In The Fade” tworzy aurę, i ta aura robi kawałek. Dla każdego to będzie coś innego, ale mnie ten utwór wprawia w niesamowita ekscytację, a jednocześnie w srogą melancholię, co jest już sztuką samą w sobie. Najczystszym obrazem jaki tworzy mi się w głowie, to napisy końcowe do filmu o czyimś życiu, w których tłem jest właśnie „In The Fade”. I o ile brzmi to dosyć depresyjnie, to ja tego tak nie odczuwam. To jest jakieś podsumowanie życiowego bagażu i trudnego do uchwycenia uczucia balansującego między euforią, a smutkiem. Zakładam, że dlatego „In The Fade” nadal robi na mnie takie samo wrażenie, co prawie dekadę temu.
RIP Mark Lanegan.
https://www.youtube.com/watch?v=P92tZ5ae720
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
-
- Posty: 9153
- Rejestracja: 22 lut 2009 00:43
- Ulubiony utwór: Cala masa
- Lokalizacja: Glasgow
Clannad - A Mhuirnin O
Z Clannad po raz pierwszy zetknalem sie w drugiej polowie lat 80, choc wowczas kompletnie nieswiadomie. Ale juz wtedy jako dziecko bardzo lubilem to co slysze. A byl to motyw z serialu o Robin Hoodzie. Dzis, ponad 30 lat pozniej w pelni swiadomy co to za zespol i jaka jest ich muzyka czesto sluchsm ich muzyki. Ale dopiero kilka lat temu zainteresowalem sie tym jeszcze bardziej. Wtedy tez sie dowiedzialem, ze m.in Enya pochodzi z Clannad. Od tych kilku lat szukam tez okazji wyjazdu na ich koncert. No ale akurat ostatnio klimat temu nie sprzyja. Kupilem tez kilka plyt Clannad i na jednej z nich znalazlem bardzo genialna piosenke. To A Mhuirnin O. Piosenka pochodzi z albumu Landmarks, a tytul znaczy mniej wiecej my darling, my sweetheart. Album, za ktory dostali nagrode brytyjskiego przemyslu muzycznego. Ta piosenka pokazuje tez moja miles do muzyki folklorystycznej z roznych stron swiata. A akurat Celtowie to jedna z najstarszych kultur jaka istnieje.
https://youtu.be/wEn6-JxtU-Y
Jesli kogos interesuje, to tu wersja live:
https://youtu.be/EC7KRsVd9MM
Z Clannad po raz pierwszy zetknalem sie w drugiej polowie lat 80, choc wowczas kompletnie nieswiadomie. Ale juz wtedy jako dziecko bardzo lubilem to co slysze. A byl to motyw z serialu o Robin Hoodzie. Dzis, ponad 30 lat pozniej w pelni swiadomy co to za zespol i jaka jest ich muzyka czesto sluchsm ich muzyki. Ale dopiero kilka lat temu zainteresowalem sie tym jeszcze bardziej. Wtedy tez sie dowiedzialem, ze m.in Enya pochodzi z Clannad. Od tych kilku lat szukam tez okazji wyjazdu na ich koncert. No ale akurat ostatnio klimat temu nie sprzyja. Kupilem tez kilka plyt Clannad i na jednej z nich znalazlem bardzo genialna piosenke. To A Mhuirnin O. Piosenka pochodzi z albumu Landmarks, a tytul znaczy mniej wiecej my darling, my sweetheart. Album, za ktory dostali nagrode brytyjskiego przemyslu muzycznego. Ta piosenka pokazuje tez moja miles do muzyki folklorystycznej z roznych stron swiata. A akurat Celtowie to jedna z najstarszych kultur jaka istnieje.
https://youtu.be/wEn6-JxtU-Y
Jesli kogos interesuje, to tu wersja live:
https://youtu.be/EC7KRsVd9MM
Enjoy The Silence