Best of Forum

Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 4425
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?

Post 24 lut 2022 18:35

Radiohead - The National Anthem

Radiogłowi zawsze stanowili dla mnie zagadkę z dwóch przyczyn: pierwsza to fakt, ze ten zespół grający w sumie mało przystępną muzykę był w stanie osiągnać status gwiazd rocka, sprzedawać miliony płyt i stać się ikoną popkultury, a drugą - co ludzie, u licha, w tym Kid A słyszą?
I o ile nie znam odpowiedzi na to pierwsze pytanie (acz faktem jest, ze nigdy sie nad tym szczególnie nie głowiłem xd) i uważam, że to po prostu anomalia popkulturowa (ale z gatunku tych przyjemnych), tak już w końcu wiem co ludzie słyszą w tym albumie.
Chciałem wrzucić coś bardziej oczywistego z OK Computer, którym jaram się znacznie dłużej w pierwszej chwili, ale uznałem, że w moim tworzonym ad hoc topie życia mogę znaleźć miejsce dla czegoś, czym jaram się od niedawna.
Nie mam dziś głowy na rozpisywnaie się o muzyce, czuje się rozklekotany praktycznie jak ten kawałek, tak naprawdę to wrzuciłem go tylko dlatego, by Czez napisał, że to kakofonia hahha

https://www.youtube.com/watch?v=NfQD1QiQ9o4
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

DEPESZWIZJA 13
STATUS: A CO MNIE TO, ROBERT PROWADZI
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16778
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 25 lut 2022 13:41

Dev pobudka. :8
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 4425
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?

Post 25 lut 2022 14:48

No cóż przynajmniej tym razem nie ja xd
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

DEPESZWIZJA 13
STATUS: A CO MNIE TO, ROBERT PROWADZI
Awatar użytkownika
devotional
Posty: 6445
Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
Ulubiony utwór: Master And Servant
Lokalizacja: bezdomny

Post 28 lut 2022 22:33

6. John Martyn - Solid Air (rok wydania 1973, rok pierwszego odsłuchu 2010)

https://www.youtube.com/watch?v=UikPQOaJpfU

Z cyklu muzyka nieoczywista, co to się potem okazuje, że wszyscy ją znają. John Martyn to taki typ, który grał trochę rocka, a potem wcisnął klawisz z napisem "jazz" i poszło wszystko jak po maśle. Jednocześnie muszę zaznaczyć, że przesłuchałem w całości tylko jedną jego płytę - Solid Air właśnie, ale dopiero pod wpływem usłyszenia kawałka tytułowego, który... również poznałem przez składankę RAM cafe (tam jest dużo fajnych i nieoczywistych rzeczy tak w ogóle). Numer ten nawala we mnie jakąś nostalgią, tęsknotą za czymś, czego się nawet nie miało nigdy (coś, co Portugalczycy nazywają saudade). Przepełnia mnie i melancholia i dziwna spina, zdenerwowanie wręcz, wszystkie organy zaczynają tańczyć a ja zaczynam się wręcz martwić, choć nie wiem czym. Jak tylko wchodzi wokal nagle rozumiem, o co chodzi, a potem numer się kończy i zostaję z jakąś pustką, której nie umiem opisać. Utwór (jak i cały album, ale utwór w szczególności) jest zadedykowany Nickowi Drake'owi, z którym Martyn się przyjaźnił, a który zmarł rok później (Hien na pewno będzie w stanie więcej tutaj powiedzieć). Posłuchajcie, a i Wy zrozumiecie o co mi chodzi z tym kawałkiem. Jest bardzo minimalistyczny, a windy wokal Martyna momentami zdaje się być niemal niezauważalny, jednocześnie doskonale dopełnia utwór. Pierwszy raz usłyszałem go w 2010 i przy różnych życiowych okazjach mi towarzyszył. Nawet jeśli nie poświęciłem mu tyle uwagi ile mogłem, to nadal bardzo go cenię. Niestety w tej chwili nie jestem w stanie Wam więcej o nim powiedzieć, ale myślę, że muzyka wszystko sama wyjaśni. Idźcie i wpadnijcie w nostalgię, bo dlaczego nie? Życie to ciągłe wspominanie.
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11540
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 01 mar 2022 07:05

Michael Sterns - Ancient Leaves

Zastanawiam się trochę na co liczył Dragon czepiający się Carpentera kiedy wrzucał w bestkę utworów swój 24-minutowy ambient 🤔

Nie mówię że ambient jest zły, ja sam gatunek sobie cenię i do pojedynczych utworów czasem wracam ale 24 minuty to już materiał na longplay xD ja przeważnie mam problem ze słuchaniem takich długich formatów w których zmiany zachodzą dość niewielkie, ciężko utrzymać moją uwagę taką muzyką, musi wówczas mocno nadrabiać swoim brzmieniem abym mógł się na niej skupić, w przeciwnym wypadku jest dla mnie po prostu ambientem, muzyką tła która relaksuje i usypia. Ten kawałek jest ok, jest dla mnie po prostu rzetelną plamą dźwiękową przy której można odpłynąć, do której wrócę chyba tylko jeśli będę cierpiał na bezsenność ☺️

Wracając do pytania które zadałem na wstępie - podejrzewam że Dragon nie liczył na nic, po prostu jest to jeden z najlepszych kawałków jakie słyszał i tyle, tak samo jak Hien ma z Ucieczką z NY. Materiał niszowy, nie każdemu musi podejść. Jakiś ambient pewnie i u mnie się pojawi choć nie w takim długim formacie, i możliwe że nie w pierwszej 25.

Massive Attack - Butterfly Caught

Massive znam jedynie z 3 pierwszych albumów więc ten numer był dla mnie czymś nowym, choć nie do końca. W kwestii brzmienia i klimatu ten kawałek zdaje się kontynuować to co zaczęło się już na Mezzanine, jest pewien ponury filmowy klimat, taki sam z którego czerpał również Alan w swoim Recoil. Lekki trip hopowy bicik, smyczki, do tego mamy typowy senny wokal 3D, całość nieco transowo wciąga. Jest ok, i tyle.

Queens of The Stone Age - In The Fade

Hien po raz pierwszy serwuje coś żywszego i mięsistego. Dość ciekawe rockowe brzmienie, ładnie bas chodzi, perkusja i reszta też w porządku. Niemniej po raz kolejny tylko utwierdzam się w przekonaniu że muzycznie Hien preferuje terytoria mi odległe, nawet jeśli trafia w jakieś gatunki mi znajome to są to artyści bądź utwory nie w moim klimacie. I znowu - ok, choć nie dla mnie.

Clannad - A Mhuirnin O

Czez wchodzi w folkowe klimaty tym razem, przynajmniej czymś mnie zaskoczył. Utworek lekki i przyjemny, nóżka chodzi do rytmu, gitarki ładnie płyną, ten utwór cały płynie tak sobie jak strumyk po zielonej krainie gdzieś tam właśnie w jakiejś Walii czy Irlandii. Poczułem się hobbitem na moment xD
Nawet fajna odmiana po poprzednich propozycjach tej kolejki, choć nie moje to klimaty.

Radiohead - The National Anthem

No i kolejny raz mintaj trafia najbliżej moich gustów. Kid A przerabiałem ze dwa razy, za każdym razem w sumie stwierdzałem to samo że lubię ze dwa kawałki z tej płyty a The National Anthem to jest ten trzeci co zawsze zapominam o nim a w sumie też jest naprawdę spoko. Czy to kakofonia? Może odrobinę ale jak ta kakofonia brzmi! Bardziej powiedziałbym że to uporządkowany chaos. Bas piękne chodzi z pazurem, na wokalu mamy przester który równie drażni ucho co i intryguje, potem wejście dęciaków i jest naprawdę pięknie. Oficjalnie awansuję ten kawałek do top3 tego albumu xD niby nic ale zawsze coś, Radiohead nigdy nie było mi bliskie klimatem ale właśnie takie fragmenty Kid A kupuję w ciemno, tu jest bardziej niż ok :)

John Martyn - Solid Air

Last but not least, dev. Ciepły lounge'owy numer, nawet nie umiałbym tego umiejscowić w czasie bo taka muzyka się nie starzeje. Jak napisałeś o RAM Cafe i że saudade to wszystko pięknie się to składa w całość. Nie będę chrzanił o rzetelności bo ten numer nie na tym polega, tu się liczą feelsy. Lubię takie perły z lamusa, musiałbym tylko jeszcze mieć odpowiednie okoliczności do słuchania typu listopadowy wieczór, pokój wypełniony ciepłym żółtym światłem i jakiś grzaniec pod ręką. W kategorii feelsów wygrałeś tą kolejkę u mnie, zachowam na lepsze czasy ten numer 🥃
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21809
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 01 mar 2022 11:31

Maria Peszek - Ćmy (Live 2013)

Nienawidzę Marii Peszek. Nie cierpię jej jako osoby, jako wokalistki, jako tekściarki, to jest poziom agresora, który wywołuje u mnie np. Dorota Masłowska, mam ochotę coś rozwalić kiedy o niej słyszę. Mam ochotę rozwalić wszystko co mam pod ręką.
No ale te Ćmy są bardzo dobre. Muzycznie to jest bardzo wysoki poziom, nie mam się absolutnie do czego przyczepić, rewelacyjny numer. Peszek w tym kawałku bez zaskoczenia. Wokal wypluwany na odpiernicz (wiem, że to część jej estetyki, no ale nie robi to na mnie wrażenia), tekst śmieszny, dobrze, że przynajmniej nie muszę na nią patrzeć (chociaż i tak trochę muszę, bo jest na okładce). Ale ogólnie muzyka jest tak dobra, że przeważa nad jakością wykonania samej Peszek oraz moją niechęcią do niej. To jest dobry utwór.

Massive Attack - Butterfly Caught

Bardzo lubię późniejsze Massive Attack. Co może być zaskakujące dla niektórych, mimo mojej fascynacji trip-hopem, akurat wczesne Massive aż tak bardzo mi nie siedzi, do Mezzanine przekonywałem się długo. Na 100th Window wiele rzeczy siedzi mi bardziej. Butterfly Caught to świetny kawałek, przez który się po prostu płynie. Nie dziwi mnie jakoś szczególnie, że Shodanowi się podoba, bo dużo w tym Recoil, ale IMO wszystko znacznie lepiej zorganizowane, skomponowane, nagrane. Musiała istnieć jakaś cicha wymiana inspiracji między oboma projektami.

Michael Stearns - Ancient Leaves

Wchodzimy na wyższy level bestek, kiedy Dragona jeden numer, jest tylko 13 minut krótszy od pełnego, aktualnie recenzowanego w sąsiednim temacie, albumu xD Szkoda, że nie dałem Long Season Fishmans w wersji live, 40 minut xD
Ale spoko, bo jeśli to jest ambient, to lubię kiedy takie utwory mają czas żeby się odpowiednio rozwinąć. To nie zlatuje jak 24 minuty, to zlatuje jak 10. O ile technologia zrobiła kilka susów, to pod kątem formalnym, ambient nadal czerpie z tych early klasycznych płyt. O takiej muzyce trudno się pisze, bo to jest muzyczny impresjonizm, każdy to inaczej odbierze, nie warto się bawić w analizę. Ale ten numer przeszedł by dzisiaj spokojnie, przynajmniej w kręgu fanów ambientu.
Dużo się dzieje, ale ma to sens, ma swoją kolejność, emocje są stopniowane, architektura tego dźwiękowego krajobrazu jest jednocześnie matematyczna i bardzo luźna. Czysta przyjemność.

Clannad -  A Mhuirnin O

Mam ograniczoną tolerancję dla takiego leśnego grania. Czasami potwornie mnie irytuje, innym razem jest spoko, zwłaszcza jako tło czegoś innego, np. filmu, gry, itd. Clannad oczywiście znam, jak byłem dzieckiem to siadałem przed telewizorem, żeby obejrzeć wiadomo jaki serial i kiedy tylko pojawiało się „Roooooobiiiin” to cieszyłem ryj. Nigdy nie sięgnąłem po nic więcej, bo zwyczajnie mnie to nie interesowało, lubiłem muzykę z elementami celtyckimi (typowo irlandzkie skrzypce np. na płytach The Waterboys, to jest złoto), ale żeby w całości się tak na ten folk rzucić, to nie miałem odwagi. Ten kawałek Czez co dałeś jest bardzo spoko. Może nie mam od razu chęci sięgnąć po cały album, ale nie mam się do czego przyczepić. Jest to fajne. Żeby trochę dosypać pieprzu, to gitara na samym końcu brzmi trochę jak Robert Fripp z King Crimeson xD

Radiohead - The National Anthem

Jako, że sam mam zamiar wrzucać RH i to w obu tematach, to muszę trochę zostawić na wtedy. Ja pochodzę akurat ze szkoły kidejowej, to z Ok Komputer miałem problemy i całe lata przekonywałem się do tej płyty. Kid A natomiast wszedł od razu, po pierwszym przesłuchaniu i tak zostało. Mentos pisze, że RH grają mało przystępną muzykę i dziwi się, że osiągnęli taki status, jaki osiągnęli, ale myślę, że potrafię to wytłumaczyć, a przynajmniej mam swoją teorię na ten temat. Radiohead osiągnęli wielki komercyjny sukces na dzień dobry, z Creep. To co działo się potem było po prostu najsensowniejszym, najinteligentniejszym kierowaniem dalszego ciągu, jaki miałem okazję obserwować w mainstreamie. Wiedzieli kiedy powiedzieć tak, wiedzieli kiedy powiedzieć nie. Mogli wydać Lift, który byłby w lata 90tych giga hitem przebijającym Creep, a oni go olali i schowali w archiwum. OKC i tam odniosło sukces i stało się płytą legendarną, bo szarpnęli za właściwe sznurki. Myślę, że to połączenie wczesnego komercyjnego sukcesu (Creep nadal leci w radiu regularnie) i rozsądnego budowania wizerunku i fanbejsu zespołu kultowego (w tym robienia szumu żeby zainteresować ludzi spoza kręgu) oraz fenomenalnych koncertów. Owszem, dużo w tym zwykłego farta, ale z dupy się to wszystko nie wzięło. National Anthem bardzo lubie. Kojarzy mi się mocno z dwiema rzeczami. Po pierwsza, moja dziewczyna lubi to sobie podśpiewywać, to jest straszny earworm ten numer. A dwa, pamiętam historię mojego dobrego kumpla, który załapał mega atak paniki słuchając National Anthem na haju xD I potrafię sobie wyobrazić, że faktycznie mogło się dziać kiedy weszły te dęte.
Ja generalnie mało co RH uważam za słabe i cieszę się, że jeśli już coś takiego jest, to przynajmniej wiem, że leży na King of Limbs xD

John Martyn - Solid Air

Co do kontekstu Martyn/Drake to wiele więcej powiedzieć nie mogę, kolegowali się, poszła dedykacja. Tekst, jak myślę, dobrze oddaje istotę tragedii Nicka, ale wokół jego ostatnich lat istnieje tyle niewiadomych, że traktuję to raczej jako jakaś liryczną impresję. Sam muzyki Martyna nie znam prawie w ogóle, są takie płyty i wykonawcy, których człowiek obiecuje sobie sprawdzić przez lata i te lata mijają i mijają i kolejne po nich tez mijają i wiecie do czego zmierzam. Dlatego tak cenię zarówno Listę Przebojów Murzyna, jak i te bestkowe tematy, zwłaszcza te ostatnie, bo one z zasady wymuszają na wszystkich, żeby faktycznie tej muzyki posłuchać. Jestem dumny z tego, że na forum Depeche Mode (którego fani kojarzą się raczej z muzycznym zabunkrowaniem, wrogością do innych stylów (a nawet samego DM), wykonawców, itd.) dzieją się takie rzeczy. Ale koniec dygresji.
Solid Air, od strony powierzchownej, to coś z rodziny Murzynowego „Expansions”. Podobna aura, przy czym utwór oczywiście wcale nie taki lekki. Ale to dobrze koresponduje z twórczością Drake’a, którego kawałki nieraz brzmiały bardzo pozytywnie, ale tekst był mroczny.
Daje ok Dave’owi. To jest muza na późny wieczór i czuję się źle słuchając tego rano w pracy, ale od czego jest wyobraźnia i od czego jest nostalgia.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
devotional
Posty: 6445
Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
Ulubiony utwór: Master And Servant
Lokalizacja: bezdomny

Post 01 mar 2022 15:15

Maria Peszek - Ćmy (Live 2013)

Właściwie, to mogę napisać to samo co Hien wyżej, Maria Peszek przyprawia mnie o dreszcze, i nie są to dreszcze podniecenia. Raczej upadku wszechrzeczy. Ma pretensjonalne, pseudo-głębokie teksty, koszmarną manierę wokalną i potworny wprost image sceniczny. Denerwuje mnie w niej wszystko, wliczając w to sposób prezentacji swoich poglądów (i mówię to jako właściwie lewak). Ale jest jeden utwór w jej repertuarze, który lubię - Moje Miasto, polecam każdemu. Tam dobre jest wszystko, i muzyka i tekst. A tutaj... no, jestem zaskoczony muzyką. Poza jakimiś najbardziej znanymi kawałkami nie zagłębiałem się w jej twórczość i byłem aż zaskoczony, że ten kawałek był na Miasto Manii (tam gdzie ten który wymieniłem wyżej). Nie potrafię pozbyć się skojarzeń z To Look at You INXS, chociaż muzycznie to 2 różne światy. I trzymając się tylko tego, byłby to naprawdę fajny kawałek. Ale wokal męczy. Tekst, no spoko, mniej Peszkowy (bo to dopiero początki), ale jakoś... jakoś nie. Podziękuję, postoję. Poleciało raz i mi wystarczy. Na jej koncert nie poszedłbym nawet, gdyby dopłacono mi do biletu.

Michael Stearns - Ancient Leaves

Cię w mordę, straciłem opory przed wrzuceniem tutaj pewnego utworu (który jest właściwie jedną z wielu wersji), a przed czym powstrzymywała mnie głównie jego długość. Na szczęście bardzo lubię ambienty, przez co te ponad 20 minut nie było dla mnie w żaden sposób męczące i ani przez chwilę nie myślałem o tym, żeby kawałek już się skończył, bo się dłuży. Jak napisał wrzucający, faktycznie klimat jest (sam w sobie zresztą, niekoniecznie numer jako ilustracja do klimatu). Teraz w Zgierzu świeci słońce, a zamykam oczy i nagle są deszczowe wichury (i wojna na Wschodzie). Kawałek mocno zajeżdża mi Eno w kooperacji z Buddem, aż czekałem na ciężko zreverbowane pianino gdzieś w tle. Naprawdę fajny utwór (czy wręcz dzieło), czuję, że zapoznam się z drugą częścią. Amerykanie też robią dobry ambient.

Queens of the Stone Age - In the Fade

QOTSA to taki zespół, którym Hien straszy małe dzieci. Tzn. mnie długo nim straszył, aż nastraszył i w 2015 zassałem i przesłuchałem ...Like Clockwork. Jakie to dobre było! Dopiero zrozumiałem, oczy me się otwarły a serce przyjęło Homme'a (inne organy też były na to wtedy gotowe) tak głęboko, jak się tylko dało. Ciekawe, że o QOTSA jednocześnie wiedziałem tyle, że frontmanem jest Homme, ale kim był Lanegan nie wiedziałem nic xD tego również sprzedał mi Hien 4 lata później, i przyznam, że podszedł mi bardziej niż rzeczony zespół. Tzn. Lanegana mogę słuchać niemal o każdej porze dnia i nocy, a do QOTSA muszę mieć nastrój odpowiedni. Znam 2 albumy - wymieniony wyżej i Villains, obydwa bardzo sobie cenię. W którymś momencie sięgnę po resztę choć... nie jest to jeszcze ten moment. In the Fade jest przyzwoitym (by nie powiedzieć RZETELNYM) utworem blues rockowym, ale czytając, jak istotny był dla kol. Hiena w jego życiu automatycznie próbuję poczuć podobny klimat. I póki co go nie ma, jest (chyba to już wcześniej gdzieś pisałem, przy okazji Soundgarden) fajna w istocie rzeczy stacja radiowa z okolic Seattle, utwór w paśmie popołudniowym, zaraz poleci Pearl Jam albo coś w tym stylu. Stacji nadal nie przełączę, ale na razie to trochę za mało by mnie chwycić, choć za mikrofonem Lanegan z wyjątkowo łagodnym głosem (zaczynałem poznawanie go od trochę starszych rzeczy, gdzie do barytonu włączał chrypę, choć to pewnie z przechlania i przepalenia). Wiem, że wrócę do QOTSA w całości i może wówczas nadejdzie dla mnie ten moment na zachwycenie się tym kawałkiem. Póki co numer, który mnie towarzyszy często i przy wielu ważnych okazjach is yet to be revealed na tym forum i w tym wątku.

Clannad - A Mhuirnin O

To jeden z takich numerów o których nie jestem w stanie zbyt wiele powiedzieć niezależnie od tego, ile razy bym go nie odsłuchał. Ma potężne wprost 90s vibes (i wszystko się zgadza, bo Landmarks ukazało się 1997), i właściwie to jest taki zespół, że Enya mogłaby być jego wokalistką (sprawdziłem przed chwilą - była przez jakiś czas na samym początku xD). To jest dla mnie coś, co oznaczałem tagiem "world music" nim faktycznie poznałem wykonawców, którzy takową grają. To chyba bardziej miks folku z new age, i tbh poza jakimiś totalnymi klasykami słuchanymi głównie z powodów nostalgiczno-wspominkowych nie jarała mnie taka muzyka nigdy (nie wykluczam, że kiedyś mi się zmieni, może jeszcze zdziczeję). To są rzeczy puszczane jeszcze do okolic 2002 roku w nocnym paśmie Parady albo Zetki, już bez przerywników w postaci komentarzy przysypiających prowadzących. Jakaś melodia jest, i nie jest zła, i jakieś tam instrumentarium, wpadający w ucho refren a potem... potem faktycznie coś na dłużej przykuwa moją uwagę, ale jeszcze nie wiem co. Jak Hien wyżej - wolę Waterboysów. To za bardzo mi się kojarzy z serialami i filmami (ale raczej klasy B) ze świata płaszcza i szpady (Clannad, jak wspominaliście wyżej, ma tutaj pewne zasługi, ale ja tego serialu nie znam). Już widzę tę 90s czołówkę przed tak naprawdę dowolnym serialem w tej tematyce, byle akcja toczyła się na Wyspach (wszystkich albo tylko Szmaragdowej). Ja się tam na razie nie wybieram.

Radiohead - The National Anthem

Ja długo zastanawiałem się, do którego obozu należę, Computer the absolutely terrible please stop czy Kid B, i ostatecznie stanęło na Miód Pawełku xD pierwsza płyta jest świetna, Yorke naprawdę śpiewa, muzyka jest melodyjna, jednocześnie gitary tam, gdzie mają napier*alać tam napier*alają, produkcja jest może generikowa ale i tak super i o. Po prostu płyta skończona. Potem o 2 miejsce jest walka - The Bends (tak, lubię ten album), Not so great Computer i właśnie Kid A (to mógłbym w takiej klasyfikacji traktować jako podwójny album, bo Amnesiaca uważam za dopełnienie tegoż). Płyta jest naprawdę super (nie tak jak Pablo Honey ale nadal), a The National Anthem to długo był dla mnie numer, którego jakoś nie mogłem tam wpasować. Tzn. nie był dla mnie oczywistym elementem układanki, i właściwie nie wiem nawet dlaczego. Na początku w ogóle nie lubiłem tego kawałka (w Radiohead wsiąknąłem po raz pierwszy latem 2008 roku dzięki bestce), musiałem potem dopiero kilkakrotnie przesłuchać Kid A, żeby umieścić go w pewnym kontekście płyty i dopiero zaczął wchodzić. I wokal, i ta potwornie wręcz powtarzalna linia basu (która jest super), i ta sekcja dęta, cóż, nie wiem, jak bym ją widział, gdybym odsłuchiwał ten numer będąc na haju, ale wszystko chyba jeszcze przede mną xD to jest bardzo dobre Radiohead, gdzie samo Radiohead jest generalnie dobre, więc tutaj mamy do czynienia z wyróżnieniem. Posłuchałem łącznie 3 razy, nawet teraz leci, ale idę sobie odpalić I Can't xD

EDIT: Bo jestem debilem.

Massive Attack - Butterfly Caught

Tbh mimo tego, iż lubię trip hop - również ten soczyście podlany elektroniką - MA prawie nie znam (poza paroma hiciorami). Polecano mi wiele razy czy to Heligoland, czy Mezzanine, a ja jakoś się nie wziąłem. I to mimo tego, iż 2 utwory MA były wykorzystane jako openingi 2 moich swego czasu ulubionych seriali. Właściwie nie wiem, dlaczego tak zrobiłem (czy raczej nie zrobiłem). Jak się czuję po przesłuchaniu tego kawałka? Generalnie to jest to, jak ja sobie wyobrażałem, że MA generalnie brzmi ekstrapolując z ich najbardziej znanych kawałków. Faktycznie, czuję mocno Recoil (albo w drugą stronę), właściwie gdyby ktoś mi to sprzedał jako np. nowy numer Recoil albo jakiś odrzut, przyjąłbym to. Podoba mi się bit, muzyka w tle jest mocno dla tła (w moim odczuciu), ale całość buduje fajny odbiór. Wokal prawdę mówiąc trochę mi tutaj wręcz przeszkadza, albo nie mogę się przemóc do Del Naji, ale wciąż odsłuch był przyjemnością. Choć póki co myślę, że to będzie trochę jak z QOTSA. W końcu przesłucham, but not today.
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8178
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 01 mar 2022 15:48

Uprzedzając ewentualne kolejne głosy o długości wrzucanych utworów (ale te bardziej negatywne) - AL chyba jest przykładem najdłuższego utworu, który wrzucę, ale może być parę niewiele krótszych. ;)

Wrażenia z utworów wrzucę dziś pod wieczór.
DEPESZWIZJA 13: EDYCJA LATAJĄCEGO DILDA 69 KLAUSA WIESE
STATUS: oczekiwanie na głosy
PRZESYŁKI: 3/8
FINAŁ: 23/24 maja
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21809
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 01 mar 2022 16:08

Dla mnie to nie jest problem. Wprawdzie sam takich długich rzeczy w 25 mieć nie będę (Fishmans był naj), to w kolejnej puli kto wie.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8178
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 01 mar 2022 23:24

Maria Peszek - Ćmy (live 2013)

Z Marią jak z Kapelą, choć o ile ten jest naprawdę średnim performerem i jeszcze gorszym dramaturgiem, tak Peszek udało się parę dobrych numerów napisać. Wokal też ma przyzwoity, choć nie rzuca na kolana. Czy Ćmy na żywo wywołały we mnie jakąś intensywniejszą, pozytywną reakcję? Zabierając się za nie właśnie ten wokal na początku mnie odrzucił. Tekstowo też nie ma rewelacji, ale da się to przyjąć, bo aranż jest godny, broni numeru, który jest trochę o wszystkim, trochę o niczym. Coś jest w tej lirycznej ascetyczności i specyficznym doborze porównań, że nie da się tego z nikim innym pomylić. Czy to dobrze? Na pewno ta twórczość jest przez to charakterystyczna, ale nie powiedziałbym, że przez to cokolwiek zyskuje. Jedno jest pewne - Chylińskiej pod względem uproszczeń nie przebije. Przyzwoity numer, który za drugim razem przepłynął przez uszy bez większej reakcji. Tak, wolę Modern Holocaust. Albo Krew na ulicach.

Massive Attack - Butterfly Caught

Tak jak Murzyn Massive Attack znam przede wszystkim z trzech pierwszych płyt, do wielu ich nagrań mam bardzo dobry stosunek, te numery mają dla mnie spore znaczenie i też w odniesieniu do trip-hopu, pochodnych gatunków stanowią dla mnie istotny punkt odniesienia. Butterfly Caught to już następny przystanek, też miałem spore skojarzenie z muzyką Recoil, bardzo filmowy, ilustracyjny materiał, ale nie wszystko mi tu pasuje. Wokal zmierza totalnie donikąd i jest go za mało. Niższy głos pasowałby bardziej. Rytm też nie jest aż tak hipnotyczny, tutaj jest bardziej chłodno, surowo, ale mi się to tak satysfakcjonująco nie udziela. RZETELNIE/10, po prostu. Całej 100th Window nie chciałbym po tym posłuchać. Na Protection te mroki w podobnym stylu wychodziły lepiej.

QofSA - In the Fade

Nicotine. Valium. Vicodin. Marihuana. Ecstasy. Alcohol. Rated R to akurat lubię, miło było poznać tę płytę rok temu, choć dziś zupełnie nie pamiętam, w jakich okolicznościach się z nią zetknąłem. Najpewniej to zasługa obserwowania grupek muzycznych, w pewnym momencie okładka rzuciła się w oczy, nazwę zespołu kojarzyłem już wiele lat, ale nigdy nie naszedł moment, w którym mówię "sprawdzam" aż do tamtej chwili. Ten opener robi rewelacyjną robotę. Podoba mi się klimat, teksty też są ciekawe, odświeżające wrażenie robiło to na mnie wtedy i przy okazji pojedynczego powrotu ono wróciło. Amerykańskość wyczuwalna na kilometr, to jest zasługa tego specyficznego brzmienia. A samo In the Fade? Spotkanie w pół drogi między Soundgarden a Red Hot Chili Peppers, soczysta, subtelnie melodyjna gitara, pewna perka, tu wszystko gra jak trzeba. Nie ma co opisywać, jest krótko, zwięźle, z elementem życiowej goryczy. Trudno się o takich kawałkach rozpisywać, żeby na pokaz zaraz nie wyważać otwartych drzwi. Będę o tej płycie pamiętał przez najbliższy czas, do In the Fade też zamierzam wracać. Live till you die.

Płyta starsza ode mnie o trzy dni, milutko.

Clannad - A Mhuimin O

Podobne bębny z początku samplował jeden vaporowy projekt, myślałem, że przez to będzie ZNACZNIE BARDZIEJ zaskakująco. Identyczne wrażenie jak w przypadku ostatnio wrzucanego Bee Gees, tylko jakby bardziej nieznośnie - gładziutka produkcja, z lekka nawracająca refrenowa mantra, niby to jest folkowe, ale wyprodukowane w tak niewyrazisty sposób, ktoś przesadził ze stopniem przyswajalności. Ta gitara pod koniec prawie jak u Frippa, naprawdę! Szkoda tylko, że cała reszta praktycznie identyczna od początku do końca, a w tej formie zupełnie nieciekawa. Jak stanie w miejscu to w nim trwa permanentnie. Gdyby tam jeszcze był dodatkowy instrumentalny wyróżnik, to może jakkolwiek by to mi podeszło. Wersja koncertowa wierna albumówce, ale jest tam odrobinę życia, na szczęście. Nie mój klimat, chwytliwość nie dla mnie.

The Radioheads - The National Anthem

Kid A lubię przede wszystkim za elektronikę, a tu jest jej stosunkowo najmniej. Jak przeczytałem, że tam w tle te wysokie dźwięki to fale Martenota... tak użyte to marnotrawstwo, równie dobrze można było zsamplować coś z początków elektroniki. Efekciarskie, ale nie efektywne. Niestety Greenwood to nie Olivier Messiaen xD Portishead świetnie użyło podobnie ekscentrycznego sprzętu, bez thereminu w Mysterons nie byłoby połowy klimatu. Tu nie wyszło. Przy bangerach pokroju Idioteque, Everything In Its Right Place albo tak klimatycznych wątkach jak How to Disappear... nigdy nie rzucił mi się ten numer w uszy. Częściej słuchany w oczekiwaniu na to, co dzieje się później, a będąc po tym, co leciało wcześniej, nie miał prawa się wyróżniać. Tutaj słuchany samodzielnie prędzej skłonił mnie do powrotu do tego, co lepsze. Jest w porządku, ale konkurencja zwyczajnie zbyt zabójcza. Po wejściu saksofonów zmierza w nieciekawą ścianę dźwięku.

John Martyn - Solid Air

Niby jest minimalistycznie, niby to dla Nicka Drake'a, ale on by to zrobił jeszcze bardziej klimatycznie i oszczędnie. Kolejny raz saksofon psuje moje bardzo dobre wrażenie, w tej rundzie to mój wróg numer jeden. Wibrafon trzyma całość w ryzach, bo już na basie jest spory ruch, ale potem... Zaraz w tym mikroświecie robi się zbyt gęsto i luźno jednocześnie. Gdyby jeszcze ten rozgardiasz miał czas i miejsce na rozegranie i dopiero po pewnej przerwie wokal znowu wszedł, byłoby elegancko. Przez to jest tylko RZETELNIE. Mimo wszystko chyba ten numer najbardziej zachęca w tej stawce do poznania całej płyty.

Ale indywidualnie wygrywa propozycja Hiena u mnie.
DEPESZWIZJA 13: EDYCJA LATAJĄCEGO DILDA 69 KLAUSA WIESE
STATUS: oczekiwanie na głosy
PRZESYŁKI: 3/8
FINAŁ: 23/24 maja
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16778
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 02 mar 2022 00:06

Dragon pisze:
01 mar 2022 23:24
Na Protection te mroki w podobnym stylu wychodziły lepiej.
Protection przy 100th Window to się akurat może schować. Jestem zdecydowanym zwolennikiem późniejszych płyt MA, a dwóch pierwszych to wręcz niezbyt lubię.
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8178
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 02 mar 2022 00:39

Kolejny punkt programu, do którego muszę wrócić, tym razem po odsłuchu późniejszych płyt Massive Attack. ;)
DEPESZWIZJA 13: EDYCJA LATAJĄCEGO DILDA 69 KLAUSA WIESE
STATUS: oczekiwanie na głosy
PRZESYŁKI: 3/8
FINAŁ: 23/24 maja
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11540
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 02 mar 2022 09:11

devotional pisze:
01 mar 2022 15:15
Ale jest jeden utwór w jej repertuarze, który lubię - Moje Miasto, polecam każdemu. Tam dobre jest wszystko, i muzyka i tekst.
Też bardzo lubię, ciepły przyjemny kawałek, mój stały punkt na plejlistach w stylu "nostalgia polska muzyka 00s", na tamtej trasie 2013 roku też odświeżyli ten numer trochę w bardziej tanecznym stylu jak Ćmy:

https://youtu.be/FIWg4JxhcVs
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16778
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 02 mar 2022 13:58

Maria Peszek – Ćmy

Stripped to tak właściwie na przemian – to mnie czymś zainteresuje, to zrazi. Jak będzie teraz?
To był pierwszy w moim życiu odsłuch Marii Peszek. Nazwisko mi znane, ale nigdy niczego jej nie słyszałem. Podchodziłem więc do niej bez żadnych uprzedzeń. No może jedynie z wyjątkiem takiego, że to muzyka z Polski. Niestety do rodzimej muzyki zawsze podchodzę z nieufnością.
W sumie mogę się zgodzić z przedmówcami, że samo brzmienie jest w miarę ok. Melodia już taka sobie. Ale wokal dla mnie nie do przyjęcia. Muzyka powinna sprawiać przyjemność. Wokal powinien być przyjemny i interesujący, albo w najgorszym wypadku nie przeszkadzać, nie drażnić. Mnie wokal Marii drażni. Bardzo nie lubię takich głosów. Odbierają mi całą przyjemność ze słuchania muzyki.
Zresztą nawet gdyby wokal był lepszy, to ten utwór i tak nie skłoniłby mnie do ściągnięcia na dysk czegoś więcej od tej pani.

Michael Stearns - Ancient Leaves

Dragon po początkowym falstarcie zaczął wrzucać interesujące rzeczy. W dodatku są to rzeczy wcześniej mi niezbyt znane, bo nie słuchałem ani ambientu, ani tym bardziej włoskiego proga. Ale muszę powiedzieć, że podoba mi się to. Stripped pisze, że to muzyka tła, która relaksuje i usypia. Tak jest rzeczywiście, ale nie widzę w tym nic złego. Oczywiście to nie jest muzyka na każdą okazję. Słuchając jej przy okazji robienia innych rzeczy, gdy nie możemy się odpowiednio skupić, robimy tej muzyce po prostu krzywdę.
Ancient Leaves od początku ma bardzo fajny i mroczny klimat. Ta pierwsza część utworu podoba mi się najbardziej. Druga część trochę gorsza, trochę już za głośna, może bym ją lekko skrócił, ale generalnie jest bardzo dobrze. Nie potrafiłbym takich rzeczy słuchać jakoś często, ale od czasu do czasu jak znalazł.

Queens of the Stone Age – In The Fade

Niestety to jak dla mnie do tej pory najgorsza propozycji od Hiena. Zaczyna się nawet obiecująco, zwrotka już trochę mniej obiecująca, ale hałaśliwy refren jest już irytujący. Te gitary w refrenie – nie lubię takiego grania kompletnie. Melodia nazbyt bezbarwna. A barwa głosu wokalisty kompletnie nie wyróżniająca się z tłumu. Przynajmniej w tym utworze. Może jakbym go więcej posłuchał, to bym zmienił zdanie.
Dragon napisał, że to spotkanie w pół drogi między Soundgarden a Red Hot Chili Peppers. Jednych i drugich bardzo nie lubię, więc pewnie dlatego też In The Fade mi się nie podoba.

Clannad - A Mhuirnin O

Zawsze kojarzyłem, z jakiego kraju pochodzi Clannad i jaki styl muzyki prezentuje, ale nic bardziej szczegółowego bym nie był w stanie o nich powiedzieć. Utwór generalnie niby spoko, ale zauważyłem, że to jeden z tych utworów, gdy słuchając patrzy się na licznik czasu. Może dlatego nigdy nie zainteresowałem się bardziej taką muzyką jaką prezentuje Clannad czy Enya. Słucha się utworu i niby jest ok, ale podświadomie niecierpliwie wyczekuje się jego końca. W tle może lecieć, ale żebym miał wieczorem usiąść w fotelu i się w tym zanurzyć, to nie.

Radiohead - The National Anthem

Za Radiohead zabieram się od dawna i nie mogę się zabrać. Tak naprawdę znam tylko Creep, który jest tak dobry, że spokojnie mógłby się znaleźć w tym zestawieniu.
A co do The National Anthem – zaczyna się super, bas jest super, perka jest super, melodia jest super i wszystko jest super, dopóki nie wchodzi sekcja dęta. Mimo, że sam za młodu grałem w orkiestrze dętej, to w muzyce, którą słucham nie lubię trąbek. Szczególnie w takiej ilości jak w tym utworze. No paskudzi mi to cały numer.
The National Anthem to utwór doskonały... do połowy. A nie będę go przecież słuchał tylko do połowy. :/

John Martyn - Solid Air

Ostatnimi czasy mocno mnie ciągnie w różne kierunki muzyczne, których kiedyś nie uznawałem. Ale jednak przesłuchiwanie tego utworu, muszę to przyznać uczciwie, było dla mnie męczarnią. Barwa głosu wokalisty jest bardzo spoko, ale sposób śpiewania taki jakiś dziwny, jakby koleś był nawalony albo seplenił. Melodia potwornie mnie drażni. Te klawisze (jakby rodem wyjęte z jakiegoś polskiego filmu z lat komuny) w tle też denerwują. I nawet saksofon mnie denerwuje, chociaż generalnie niby dosyć lubię ten instrument. Może jest go po prostu za dużo.
Czasami są takie utwory, że klimat mnie już na wstępie odrzuca. I nic nie jest stanie tego zmienić.

Wychodzi na to, że tej rundzie głównie marudziłem. Ale to z mojej perspektywy była rzeczywiście jak dotychczas najsłabsza runda.
Gdyby oceniać utwory tylko do połowy, to wygrałby Radiohead, a tak nie pozostaje mi nic innego, jak przyznać złoty medal propozycji Dragona.
Awatar użytkownika
devotional
Posty: 6445
Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
Ulubiony utwór: Master And Servant
Lokalizacja: bezdomny

Post 03 mar 2022 16:52

Shodan, ranisz mnie głęboko ;( ;( ;(
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16778
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 03 mar 2022 17:18

No i co ja Ci poradzę? :|
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 4425
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?

Post 05 mar 2022 12:46

Elo wszystkim, znowu bawie się w kolorki, ale tym razem każdy kawałek ocenię występem polskiego piłkarza na Euro 2021 - na początku uznałem że to będzie po prostu losowe, ale jak sobie tak pomyślę, to coś w tym jest, bo to kolejka kawałków (i artystów) których nie znosiłem, a którzy summa summarum nie okazali się być tacy źli xD

Maria Peszek - Ćmy

No cóż, generalnie tutaj nie będę oryginalny. xD
Też hejtowałem typiarę te dekadę temu, też mnie drażniła jej persona, potem trochę o niej ucichło, gdzieś tam zniknęła z mojej bańki i praktycznie o niej zdązyłem zapomnieć. Serio, chyba od 2016 praktycznie niczego ani jej, ani o niej nie słyszałem xD
No cóż, mi to nie wchodzi totalnie, chciałem dać szansę, chciałem RZETELNIE podejść do sprawy, ale jak tylko wchodzi ten paskudny wokal, to zmieniam się w przebój Anny Marii Jopek z 1999 roku. Muzycznie też bez szału. Przykro mi, to nie dla mnie.
Ocena: wejście Przemysława Płachety w meczu ze Szwecją

Michael Stearns - Ancient Leaves

Po najgorszym - najlepszy.
Ta kobyła to zdecydowanie mój faworyt kolejki. Po pierwszym odruchu zdecydowanie ujęła mnie tym, że brzmi zaskakująco świeżo, by nie rzec nowocześnie. Może to przez kontrast z takim Tangerine Dream chociaż, może z innych przyczyn, ale tak czy siak byłem pewien że to rzecz z początku lat zerowych max. Nie ukrywam, że gdy dowiedziałem się, że to album z lat 70 to lekko zryło mi czosnek.
Cytując ciut zapomnianego klasyka to kawał konkretnego ambientu, na jakimś tam low-key poziomie faktycznie lekko może kojarzyć się z jakimiś kolaboracjami Eno z tamtego czasu - mi bardziej z No Pussyfooting bardziej. Mam jakieś abstrakcyjne skojarzenia z Afryką albo jakimiś dzikimi narzeczami Amazonki gdy tego słucham, ale nawet nie potrafię za bardzo sprecyzować czemu mój mózg doszedł do takich skojarzeń. xd
Generalnie to tak se wyobrażałbym muzykę z kompilacji BEST MUSIC TO CHILLOUT/RELAX, gdybym zakładał, że zawieraja dobrą muzykę.
Ocena: Robert Lewandowski w meczu ze Szwecją

Massive Attack - Butterfly Caught

MA to taki zespół, który jednocześnie lubię i którego fenomenu jednocześnie nie kumam. Płytę z której pochodzi ten kawałek poznałem jakoś w 2013 roku, pamiętam, że totalnie mi nie siadła.
A teraz.... No ja nie wiem. Trzy razy tego słuchałem, za każdym razem wleciało jednym i wyleciało drugim, ale jak już przelatywało, to bylo milusio. Lubię klimax, który generuje muza tych typów, jest taki...no to troche oklepane i smiesznie brzmiace okreslenia, ale gesty i jednoczesnie zmyslowy, tu go czuć tak, że można kroić nożem.
Mi się wydaje, że za jakiś czas to mi tak zaskoczy, ale ten czas to jeszcze nie nadszedł.
Ocena: Mateusz Klich jako całokształt

QotSA- In The Fade

Kolejny zespół, którego fenomenu nigdy nie kumałem, sam cholera nie wiem czemu. Jakieś lata temu słuchałem Like clockwork i tej drugiej z ich najsłynniejszych płyt, ale nic z nich nie pamiętam.
Ja przez swój styl ubierania się i bycia często słyszałem, że powinienem być jakimś megafanem stoneru i jarania weedu, a obu tych czynności może nie tyle nienawidzę, co w ogóle nie praktykuję. :-- :arrow: :(
Ale tutaj jest spoko. Dobry wokal, dobre gitarki, jest przebojowo, wchodzi to jak trzeba. Muszę chyba przesłuchać to Rated R, bo widzę, że jednak tego nie słuchałem, a może to ta płyta, która sprawi, że ten zespół gdzieś u mnie przeskoczy wyżej (miałem tak z Pixies po przesłuchanie Surfer Rosa).
Ocena: Piotr Zieliński (także jako całokształt)

Clannad - A Mhuirnin O

Czarny koń kolejki. Nazwa zespołu mi nic nie mówiła, po krótkim researchu dowiedziałem się tylko, że była tam Enya, o czym naprawdę wcześniej nie miałem białego, zielonego, ani sraczkowego pojęcia.
Mam dość specyficzny stosunek do takich leśno-folkowych klimatów, albo przymykam oko i ucho na tę rustykalność i biesiaduję z dziewkami oraz facetami w rajtuzach przy ognisku w lesie, albo mnie to wkurza na maksa. Tutaj się wkręciłem, wokale robią tutaj robotę, te wszystkie celtyckie zaśpiewki, jakieś zabawy głosem, siusiaki muje, dzikie węże, no to są w większości relatywnie proste patenty, ale co mnie to. Działa? Działa.
Gdyby nie ta ambienty Dragona, to by nawet to u mnie wygrało. Wracam cały czas od paru dni.
Ocena: Kacper Kozłowski w meczu z Hiszpanią

John Martyn - Solid Air

Tytuł dość dobrze oddaje moje wrażenia nt tego utworu. Bo faktycznie jest taki hmm no solidny xd
Mnie akurat ten melancholijny klimacik siadł na maksa (bez cukru), mam skojarzenia z jakimś amatorskim klubem jazzowym w czyjejś piwnicy. Ale trochę chyba za dużo się tu dzieje w warstwie muzycznej, by uzyć słowa minimalizm - nie wiem, nie znam się, tak mi się po prostu wydaje.
Słuchałem tego w godzinach popołudniowych lub porannych, może to nie był też najlepszy czas na słuchanie tego typu muzyki, ale tak czy siak - dobre to je. Myśle, żę jakby Świetlicki to usłyszał w marcu albo w kwietniu (raczej w marcu) w tej knajpie w Krakowie, to by nie był aż tak nieprzysiadalny xD
Ocena: Karol Linetty w meczu ze Słowacją
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

DEPESZWIZJA 13
STATUS: A CO MNIE TO, ROBERT PROWADZI
Awatar użytkownika
Czez
Posty: 9153
Rejestracja: 22 lut 2009 00:43
Ulubiony utwór: Cala masa
Lokalizacja: Glasgow

Post 05 mar 2022 13:54

Ja zajme sie tym tematem jutro, to tak dla Waszej informacji.
Enjoy The Silence
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 4425
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?

Post 05 mar 2022 14:23

Ja w międzyczasie postanowiłem z ciekawości podejść do tej zabawy od strony statystycznej i zrobiłem takie małe, prywatne podsumowanie dotychczasowych propozycji.
Przyjąłem prostą klasyfikację - od 1 pkt dla piosenki, która spodobała mi się najmniej, do 6 lub 7 (w zależności od ilości uczestników) dla tej, która spodobała mi się najbardziej.
Na razie to wygląda tak:

1.Hien
. Murzyn - 29 pkt
3. Shodan
. Czez - 23 pkt
5. Dragon - 20 pkt
6. Dev - 15 pkt
7. Malkolit - 8 pkt

Do końca zabawy jeszcze jest dośc dużo czasu, więc nie ma co się bawic w daleko idące wnioski, równie dobrze może wrócić Malkolit i paroma dobrymi strzałami zamieszać w klasyfikacji.
Że Hien będzie wysoko to wiedziałem od początku, akurat w trakcie tej zabawy nie zszedł ani razu poniżej pewnego, solidnego poziomu, ale nie spodziewałem się, że będzie z nim szedł łep w łeb Murzyński kolega, który co więcej najpewniej by go wyprzedził, gdyby nie wpadł na pomysł wrzucenia Marii Peszek.
Wysoka pozycja Czeza trochę zasługa tego, że akurat wrzucił Kraftwerka przed odejściem Melkiego, gdy punktów w "puli" było więcej, ale też miał parę fajnych propozycji jak np. Clannad. Shodan mocno zaczął, ale ostatnio albo nie trafia w mój gust jak z Williamsem, albo trafia na kolejki, gdzie reszta pretendendów jest MOCARNA.
Trochę mnie zaskakuje niska pozycja panów na D, zwłaszcza deva, który tylko raz mnie zaskoczył mocniej in plus - w piątej kolejce, a zazwyczaj ląduje w dole tabeli. Smoku też jest dość chimeryczny, ale teraz bardzo miło zaskoczył i coś mi się wydaje, że ma parę asów w rękawie...

Tutaj z podziałem na kolejki gdyby kogoś to interesowało jakimś cudem xd:
https://i.imgur.com/odhB6XY.png
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

DEPESZWIZJA 13
STATUS: A CO MNIE TO, ROBERT PROWADZI
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8178
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 05 mar 2022 14:53

W tym przypadku nie mogę zapewnić, że zawsze będą strzały, ale takie przyjęcie Michaela pozwala mi bardziej popłynąć :mrgreen:
DEPESZWIZJA 13: EDYCJA LATAJĄCEGO DILDA 69 KLAUSA WIESE
STATUS: oczekiwanie na głosy
PRZESYŁKI: 3/8
FINAŁ: 23/24 maja