Best of Forum (Edycja albumowa)

[Dragon]

gram zawsze gram i ide na calego do końca
~fellini

[Hien]

nie zesrajcie sie
~hien

[Dragon]

dobra
~magda gessler

[mintaj]

spoko
~Janusz Weiss

[shodan]

Hien pięknie opisałeś ten Wild Nothing. W sumie chyba prawie we wszystkim się zgadzam. Dobrze wyłuskałeś największe bolączki.
Najgorzej ta płyta wypada na początku, potem w miarę kolejnych odsłuchów sytuacja się nieco poprawia. Choć do zadowolenia i tak bardzo daleko. No i nie sprawdzałem tego w terenie. Jedynie przy koszeniu trawy na ogrodzie, ale i tak nie zadziałało.
Zgadzam się też co do wokali. Ale od razu przypomina mi się Twoje zdziwko na narzekania ludzi na wokal we Fishmans. Pisałeś "przecież wokal to tylko wokal". Tutaj sam udowadniasz, że jednak wokal ma znaczenie.

[devotional]

No no no, prejzu ze strony Dragona i Hiena spodziewałem się najmniej tbh xDDD co w jakiś sposób pokazuje - zwłaszcza w przypadku Kuby - że tak, jak ja wyrobiłem sobie u niego opinię tandeciarza muzycznego (którym trochę jestem, klawisz u mnie zawsze wygrywał z gitarą, im coś bardziej porcelanowe i przesłodzone tym lepiej, ale też jestem gościem któremu podobają się głównie rude laski więc c'mon), tak on u mnie miał zawsze opinię surowego nauczyciela, który ocenia zawsze bardzo ostro i jeśli nie powie nic, znaczy, że mu się podobało. A jak prejzuje to było lepiej niż w rzeczywistości xD Co do Dragona, myślałem, że taka muzyka mu nie pyknie kompletnie, sam nie wiem dlaczego. Niestety, mam ten problem, że potrafię trochę z automatu wpakować kogoś w szufladkę po większości muzycznych upodobań nie zauważając, że sam jestem przecież mocno eklektyczny. Myślałem jednakowoż, że shodan to kupi xD not this time. W każdym razie, ten drugi zespół, o którym wspomniał Hien, a który TEŻ odkryłem w 2012 roku nazywał się Blouse (wydali tylko 2 płyty i przepadli), a ten numer, który Hiena tak męczył wpadnie do trzeciej kolejki bestki utworowej xD

[Hien]

Warto zwrócić uwagę, że Dev przez całe dotychczasowe życie, nigdy nie był z rudą laską. O drendach już nie wspomnę.

Ale od razu przypomina mi się Twoje zdziwko na narzekania ludzi na wokal we Fishmans. Pisałeś "przecież wokal to tylko wokal". Tutaj sam udowadniasz, że jednak wokal ma znaczenie.

Ale przypomnij sobie swoje reakcje i przyrównaj z moimi. W żadnym momencie to nie był dla mnie powód żeby odrzucić ten album, a nawet zespół, całkowicie.

[shodan]

Ale wiesz, ja odrzucałem zanim tak naprawdę go w ogóle uczciwie posłuchałem. Uprzedzenia znów brały górę.
Jak zobaczyłem, co to za zacna nuta, to i wokal po chwili zaakceptowałem. Kurka wodna naprawdę teraz mi ten wokal pasuje do tej muzyki.
No i ostatnio już sobie obiecałem nikogo nie szufladkować, a tu znowu dałbym głowę, że Dragon pierwszy wrzuci do zsypu płytę deva.

[Hien]

Ty już nas wszystkich parę lat temu zaszufladkowałeś i zalałeś to betonem, a teraz przeżywasz szok za szokiem.

[stripped]

No cóż, moja racja jest mojsza i jednak wychodzi na to że tylko Dragon się na tej płycie nie poznał xD

Oczywiście żartuję, nie da się zaprzeczyć że to może być idealny soundtrack pod jesienne spacery i te X lat temu bym z tym się przeszedł i prejzował bo w gruncie rzeczy tu nie ma złej muzy. Dziś się nie przejdę bo nie mam czasu na takie spacery ani nawet leżenie pod kocykiem z herbatką i bawienie się w jesieniarę xd ten vibe potrzebuje odpowiedniego settingu mówiąc czystą polszczyzną xd niemniej jaram się faktem że zostało mi niewiele albumowego słuchania w tej kolejce i jest szansa że nie będzie jakichś wielkich narzekań po niej (nie licząc okazjonalnego mehania będącego już częścią mojego stylu bycia, oh well)

[Hien]

Po drodze z pracy nie dasz rady? xD

[shodan]

Ty już nas wszystkich parę lat temu zaszufladkowałeś i zalałeś to betonem, a teraz przeżywasz szok za szokiem.

No niestety sporo w tym racji. Wciąż próbuję rozbić ten beton, ale strasznie twardy.

[stripped]

Po drodze z pracy nie dasz rady? xD

Na raty można. To tylko 10-15 minut. Mogę spróbować

Z psem też trzeba wyjść. Nie wiem czemu jakoś nie próbowałem.

[devotional]

Zabawne, że najlepsze wspomnienia ze słuchania tej płyty mam z okolic... Bełchatowa xD kiedy 10 lat temu, chwilę po jej premierze słuchałem jej w leśniczówce Anastazów pod Bełchatowem właśnie.

[stripped]

Mentos coś tam obiecywał że dzisiaj ponadrabia, zatem trzymam za słowo, jutro ruszamy z Timberlakiem, bo czemu nie?

[Hien]

No właśnie.

[Dragon]

Z Timberzlejkiem zapowiadam się na czwartek, raczej późny wieczór

[mintaj]

Alicia Keys - Here

"no ja nie wiem co napisać", "co ja tu będę pisał", "no to taka muza, że nie umiem się wysłowić", "NIE WIEM" - dzięki Kuba, wyręczyłeś mnie, mogę zakończyć te wypociny gdzieś tutaj i wracać oglądać Lewusa w Barcelonie. Dobra, śmichu chichy, a tak serio to: relatywnie fajna płyta. Alicia Keys, tak samo jak ta czarna muza spod znaku R'n'B i soulu, to znajduje się na tej muzycznej planecie, do której mi w miarę blisko i mam dobry dojazd, ale nie jeżdzę tam, bo mi się zazwyczaj nie chce. Niby miałem kobitę, co mi forsowała i podrzucała tego typu rzeczy, ale z nią nie jestem, więc chyba coś jest... na rzeczy. xD Płytka jest okej i CO JA TU BĘDĘ PISAŁ, kolega smok słusznie zwrócił uwagę na tę ilość skitów, zapychaczy i innych pierdół - nie wiem, pewnie coś za tym stało, ale mi to jednak przeszkadzało, trochę wybijało z rytmu, nie wiem, momentami się czułem jakbym prostytutka Polovirusa słuchał czy co. NO JA NIE WIEM CO TU NAPISAĆ, to chyba faktycznie TAKA MUZYKA, ZE NIE UMIEM SIĘ WYSŁOWIĆ, bo faktycznie tak ciężko mi znaleźć jakiegoś faworyta i antyfaworyta (te skity to z czystym sumieniem pominę). Te piosenki mają dość przyjemny vibe, przyjemnie się tego słucha, nie mam żadnych obiekcji co do ich produkcji (chociaż trochę zabawne, że shodanowi nie przeszkadza tona raperów na gościnnych występach xD), ale jakośtak NIE WIEM. Wrócę do tej płyty pewnie za jakiś czas, ale chyba jestem zbyt białaserski, by słuchać jej z prawdziwą przyjemnością. Kto wie, może jak mnie złapie ten midlajf krajzis za parę lat, albo przestawi mi się coś w głowie, jak temu piłkarzowi z Napoli, to mi się z tą płytą zmieni. Na razie leciutka okejka.

Wild Nothing - Nocturne

Przed odsłuchem tej płyty zacząłem się zastanawiać nad tym czy i kiedyś słyszałem Wild Nothing, i jeśli tak to na której edycji OFFa i bam - okazało się, że podczas żadnej edycji ich nie było. To nie był jednak największy szok tej kolejki, bo większym o wiele był sam fakt, że spodobała mi się płyta podrzucona przez Musiała. Może to nie jest najwybitniejszy songwriting na świecie, może te kompozycje nie są genialne, ale jednak jest na tym albumie to mityczne COŚ. Ja totalnie kupuję ten klimat tej płyty, niby taki cheesy, by nie rzec pedalski, ale jak bonie dydy - dawno, naprawdę dawno nie słuchało mi się żadnej płyty tak przyjemnie. Muzyka to jest jedno z tych zjawisk, których nie umiem do końca racjonalnie wytłumaczyć i szczerze mówiąc nie do końca umiem wytłumaczyć też to, że tej płyty słucha mi się AŻ TAK dobrze, mając świadomość tego, że jest wiele teoretycznie równie dobrych, jak nie lepszych, płyt, na które bym pewnie mechnął. xD Super jest ta rzecz, włącza mi się tu maksymalnie sporcysowiony porcysiak i generalnie to daję okejkę, będę tego słuchać pewnie na niejednym spacerze czy eskapadzie do Zielonej Góry, jeśli takową odbędę. Tylko jeszcze szybko sprosuję The Blue Dress, bo mi się zaczyna wkręcąć. xD

[Hien]

znajduje się na tej muzycznej planecie, do której mi w miarę blisko i mam dobry dojazd, ale nie jeżdzę tam, bo mi się zazwyczaj nie chce.

Dla takich pół-metafor, czeka się na recenzje Mentosa

[shodan]

On naprawdę słuchał tych płyt hurtem na szybko, skoro był w stanie tylko o jednym utworze wspomnieć, że mu się zaczyna wkręcać. Pewnie na dodatek dlatego, że pomylił go z tym utworem z Violator.