Best of Forum (Edycja albumowa)

Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21716
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 08 lut 2023 09:04

Dobra Mentos, dawaj Wezyra i lecimy z następnym Wezyrem.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11489
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 10 lut 2023 08:12

Dragon dajesz podsumowanie Masakry póki czas. Mentos... nawet nie skomentuję.

Jutro otwieram kolejkę dla omawiania Kultu. Nie ma spania.
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 4384
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?

Post 10 lut 2023 13:26

Recoil - Liquid

Gdy tylko zobaczyłem, że Wuja postanowił nas uraczyć płytą pana Alana "większego niż Chopin" Wildera, przeżegnałem się stopami, rękoma oraz zatańczyłem bregdensa (taniec na głowie jakby kto nie wiedział). Wszystko to tylko w jednym celu - nie chciałem, aby mnie nawiedził duch Jariego, szarej eminencji tego forum. Nie, żebym miał z nim jakiekolwiek interakcje z dawnych dziejów, o których bym pamiętał, gdy tutaj jeszcze wchodził to byłem irytującym szczylem i na jego miejscu raczej bym też mnie olewał, po prostu bawi mnie z perspektywy czasu to z jaką estymą podchodził do ANALA. I ja w sumie trochę go rozumiem, zawsze miałem ciut więcej sympatii do ludzi, którzy niosą fortepian, niż na nim grają, if ju noł łot aj min, ale jednak też nie róbmy sobie ze zwykłego, rzetelnego pracusia cholera wie kogo.
Liquid poznałem w 2010, chyba właśnie dzięki Jariemu i temu forum? A może było inaczej, jeny, mówimy o naprawdę pradawnych czasach. W sumie możliwe, że ciula miał tu do rzeczy, bo ja byłem mocno zajawiony Depeche Mode. Trochę to zabawne, do tamtej pory generalnie muzyka nie odgrywała jakiejś ważnej roli w moim życiu, ale jak to ja - zawsze byłem ciut opóźniony w stosunku do wszystkiego (w rozwoju też HE HE HE) i dopiero tuż przed uzyskaniem statusu pełnoletniego zostałem fanbojem jakiegokolwiek projektu muzycznego.
Szczerze mówiąc trochę rozumiem dlaczego WUJAS uraczył nas tą płytą, bo pamiętam jakby to było kilkanaście lat temu, że pewnego ciepłego wieczoru, będac pięknym i młodym człowiekiem znającym niewiele poza dyskografią Depeche Mode, zapuściłem sobie ten album na słuchawkach i zrobił na mnie bardzo duże wrażenie. Pomyślałem sobie: "Wow, ale ta muzyka jest klimatyczna, atmosferyczna i w ogóle nigdy czegoś takiego nie słyszałem!" Welp, oczywistym jest, że niczego takiego nie słyszałem, bo w owym czasie to ja może znałem z 50 albumów muzycznych, jak nie mniej. xD
W sumie to doświadczenie może siedzieć we mnie głębiej, niż mi się może wydawać, bo może jestem starszy, na pewno nie poważniejszy, ale znam więcej muzyki i jednak nie dołączę do chóru tutejszych marudersów. Być może to to doświadczenie o którym pisałem ciut wcześniej siedzi we mnie głębiej, niż mi się mogło wydawać, może we mnie tkwi taki mały Jari, ale nic nie poradzę na to, że zaskakująco dobrze mi się tego słucha. Nie przeszkadza mi zupełnie nic z rzeczy, o których tutaj pisaliście - ani kiepsko klejone sample (na to akurat łatwo przymykam oko), ani dość duża dawka pretensjonalności. Trochę się sam sobie dziwie, bo powinienem prychnąć, mehnąć, a w najlepszym razie zakręcić oczyma na widok rzeczy typu Black Box tudzież monologów jakichś randomowych typiar jęczących do słuchawki (nie wiem czy tak brzmi sextelefon, bo tam nigdy nie dzwoniłem lol), ale jestem z tym okej.
Z traczków to nie będę oryginałem - Jezebel jest super, to zdecydowanie moja ulubiona rzecz z solowego Wildera i ulubiony kawałek z solowych płyt ludzi związanych z DM. Nie żeby miał sporą konkurencję, bo w sumie to z takich rzeczy lubię jedynie cover Lovermana autorstwa Gore'a, ale jednak wypada o tym nadmienić. xD To jest po prostu super rzecz, kocham ten gospelorap, jest w tym kawałku na pewno więcej niż COŚ i wysoko prejzuję. Wyróżnię też te spokenwordowe kawałki, po porstu je kupuję i może to będzie porównanie mocno od czapy, ale gdzieś tam słyszę echa Coila? xD Tutaj powinienem umieścić błyskotliwy żart nawiązujący do nazw Coil - Recoil, ale tego nie zrobię, po prostu na ich płytach były podobne zabiegi, miały nawet lekko podobny vibe i te rzeczy brzmią jakby podobnie, tylko jakby też jednocześnie zblendowano je z SOFADem i wyszło w sumie z tego coś zaskakująco spoko. Strange Hours to faktycznie Portishead w dummu tj. domu, ale znowu - nie mam z tym jakiegoś problemu, to jest ten kawałek, w przypadku którego jestem w stanie zgodzić się z praktycznie każdym okołokrytycznym słowem i nie potrafię znaleźć kontrargumentów na tezę, że to drugoligowa zrzynka z Dummy, ale co mnie to właściwie obchodzi i czemu miałbym to robić, skoro mi się to po prostu podoba? xD
Wielokrotnie pisałem tu o płytach, które powinny mi się podobać, ale do mnie nie trafiają z jakichś przyczyn, tutaj chyba pierwszy raz ever mam odwrotny przypadek. Nie jest to płyta wybitna, po tej płycie Alan Wilder nie trafił do jednego panteonu legend muzyki rozrywkowej wraz z Chopinem, Bachem i tym z Beatelsów, nie zawiera najlepszych na świecie i najoryginalniejszych kompozycji, które w dodatku wcale nie są tak mistrzowsko wyprodukowane, ale co z tego, skoro dobrze mi się tego słucha? Ja generalnie lubię lo-fi, jakieś piwniczne wynalazki, cuda wianki na kiju, które na last.fm mają 15 odsłuchów, ta płyta ma jakiś lekki vibe takowej, chociaż została nagrana przez profesjonalnych muzyków i w ogóle. Fajnie było doń wrócić, następnym razem zrobię to w 2026. Daję okejkę.
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

DEPESZWIZJA 12 - EDYCJA IMIENIA SALVADORA DALIEGO
STATUS: ZBIERAM GŁOSY - 4/8
FINAŁ: 12 MAJA
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11489
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 10 lut 2023 13:36

To ja podsumuję ten czas oczekiwania jednym solidnym staropolskim

NOOO.

Dragon proszony o dwa słowa nt. Massacre, wujas nt. Recoil.

Najpóźniej jutro odwiedzi ten temat tata niejakiego Kazika.
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21716
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 10 lut 2023 14:09

Recoil lo-fi? XD
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 4384
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?

Post 10 lut 2023 14:21

Tego nie napisałem xd
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

DEPESZWIZJA 12 - EDYCJA IMIENIA SALVADORA DALIEGO
STATUS: ZBIERAM GŁOSY - 4/8
FINAŁ: 12 MAJA
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21716
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 10 lut 2023 14:28

W ogóle szanuję tę narrację "płyta jest chujowa, ale mi to nie przeszkadza" xD Też mam takie płyty, nie mam żadnych argumentów za tym, że są w ogóle dobre, czy fajne, czy coś, ale i tak jekochamicomizorbicie.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8125
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 10 lut 2023 14:29

Czyli nie tylko ja wywróciłem oczami w tym momencie xD

W podsumowania jestem słaby, więc powiem tak... FAJNIE, że nie było ani jednej tak wyraźnie negatywnej opinii. Meh mchem, ale każdy próbował na swój sposób się z tym zmierzyć. Hien bardzo zaskoczył aż takim zachwytem. Nie zakładałem, że to może być dla niego nowinka. Niemniej wyszło elegancko xD Specyficzne uczucie czytać takie przyjemne słowa, ale pozytywnie specyficzne. To zawsze taka podskórna intencja wpłynąć i zainteresować na tyle, by zatrzymać kogoś dłużej przy danej płycie. Największe zwycięstwo całego naszego pitu-pitu bestkowego. Mudżyn poległ, choć użył słowa "spektakl", więc ma z górki... niby coś tam wybrał dla siebie na potem, ale coś mi to śmierdzi bardzo rzadkimi powrotami tak czy tak. Podobnie jak shodan, zbyt gęsto i podobnie, żeby siadło, więc chyba tylko jakieś niesamowite zbiegi okoliczności mogłyby pomóc. Dla kolegi Seby z kolei całość okazała się na tyle spoko, że przyjmuje całość z dobrodziejstwem inwentarza i to już jest podejście bliskie mojemu. Dev miał nawet kontekst poszukiwawczy, a poza tym parę kawałków z tej chmary łojenia wyłonił, co mnie cieszy i utwierdza w przekonaniu, że to całkiem naturalne i możliwe do wykonania. Nie wiem, czy w tym stylu coś jeszcze rzucę - zapowiadam jednak w dalszej przyszłości podobną, a może nawet trudniejszą łamigłówkę muzyczną, także strzeżcie się xD
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16697
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 10 lut 2023 15:25

Hien pisze:
10 lut 2023 14:28
W ogóle szanuję tę narrację "płyta jest chujowa, ale mi to nie przeszkadza" xD Też mam takie płyty, nie mam żadnych argumentów za tym, że są w ogóle dobre, czy fajne, czy coś, ale i tak jekochamicomizorbicie.
Mentos po prostu zlitował się nade mną i napisał coś pozytywnego, co bym się nie targnął na swoje życie. ;)
No i co ja tu mam podsumowywać? Obiliście mnie, że do teraz mnie plecy bolą, a Alan jeszcze wciąż ma czkawkę i nie wie, od czego. W każdym razie Wasza strata. Ja wciąż ten album miłuję. Moglibyśmy pewnie jeszcze długo dyskutować na temat Liquid, ale myślę, że lepiej zostawić już temat za sobą.
Ciekawe jest to, że największe cięgi zbierają akurat albumy mi najbliższe. :roll:
Mam nadzieję, że kolejny mój album spisze się lepiej.
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21716
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 10 lut 2023 17:12

Ja się cieszę, że Mentos rzucił parę dobrych słów, bo już mi było Wuja żal po tych pierwszych czterech recenzjach. Przebity został rekord zanotowany przez Poets of the Fall. No, ale co zrobić. W moim wypadku, Shodan chyba nie mógł być zaskoczony. Sprawdziłem i moje posty na tym forum, szkalujące "Liquid", sięgają aż 2006 r. xDDDDD Tak, jechałem po tej płycie zanim Wuja się tu w ogóle zarejestrował. Usiadłem teraz do tego albumu jak trzeba, przesłuchałem ze trzy czy cztery razy na przestrzeni dwóch tygodni, w skupieniu i nie w skupieniu. Analizowałem jak się dało, myślałem o tym, przepuszczałem przez filtr tych lat poznawania muzyki. Dałem więcej szans niż generalnie się daje płytom, których się od dawna nie lubi. No trudno. Wszystkie inne albumy Recoil lubię, a tutaj dobre i "Jezebel". Muszę jeszcze sprawdzić te dodatki, o których pisze Dragon, bo ich nie pamiętam.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11489
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 10 lut 2023 19:28

Kończmy tę kolejkę Panowie a wraz z nią pierwszą dychę tej cudownej bestki.

Przed Państwem...


Kult - Tata Kazika
mintaj pisze:
08 sty 2023 01:17
Kult - Tata Kazika

Koń jaki jest każdy widzi, a Kazik jaki jest, taki jest. Znowu się trochę powtórzę, ale serio uważam, że trafiłem na niego w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie - gdybym był w miarę świadomym słuchaczem parę lat wcześniej pewnie by mnie wkurzało to, że typa puszczają nonstop w radio i TV, gdybym się urodził nieco później to bym uważał go zapewne za odklejonego dziadersa, którego czas dawno przeminął i od dawna nie ma nic do powiedzenia. No, w sumie to już w czasach, gdy go odkrywałem czasy muzycznej świetności Kazelot miał za sobą i już wtedy odwalał te krzywe akcje typu Strata Kazika, ale urodziłem się tam gdzie się urodziłem, młodość spędziłem tam gdzie spędziłem, byłem takim a nie innym człowiekiem będącym pod wpływem (hehe) takiej to a nie innej banieczki i było jak było.
No w każdym bądź układzie faktem jest to, że w okresie, w którym kończyłem edukację Kazik był moim wiernym druhem, słuchałem jego płyt regularnie, cytowałem teksty (w sumie to zdarza mi się robić do tej pory xd) i w ogóle był KIMŚ pokroju... może nawet zaryzykowałbym tezę, że autorytetu, chociaż mimo wszystko nawet wtedy była ciut za mocna. xD Potem niby usunął się w cień, wiecie - głupie wypowiedzi, bycie czołowym przedstawicielem juwenalia-core, nieżal i te sprawy. Ale jakiś czas temu, dawno po tamtych wróciłem z ciekawosci łamane na sentymentu i w sumie to się okazało, że jego (stare) płyty nadal mnie ruszają.
Ponieważ najbardziej lubię wczesny, post-punkowy Kult oraz nadal uważam, że teksty Kazika są - mimo wszystko - jednym z największych jego atutów, podsyłam wam więc płytę, która nie pochodzi z ich wczesnego okresu oraz jednocześnie taką, na której nie ma tekstów Kazika, są tylko teksty jego starego. Sam KAZELOT parokrotnie wspominał o tym, że długo podchodził do konceptu nagrania tej płyty do jeża, wychodząc z założenia że nie jest na to gotowy i po prostu boi się spieprzyć ten materiał.
Niepotrzebnie, bo nagrał album, który do dziś mnie rusza, wzrusza oraz który uwielbiam, ale jednocześnie też wracam stosunkowo rzadko - ja wychodzę z założenia, że to jest jeden z tych albumów, do których wraca się w odpowiednim czasie, w odpowiednim nastroju, bo na taką muzykę trzeba po prostu mieć takowy odpowiedni. Ta płyta jest bowiem przesiąknięta bardzo specyficznym, zgorzkniało-melancholijnym klimatem Polski Ludowej - ja tutaj wręcz czuję ten specyficzny nastrój szarości, pustki, braku perspektyw oraz ogólnej chujozy tamtych czasów.
Może coponiektórych wzdrygnie swego czasu ograny do cna "Baranek", ale na tej płycie jest mnóstwo innego dobra - sowizdrzalska "Marianna", "Inżynierowie z Petrobudowy", klimatyczny "Bal Kreślarzy" czy mój osobisty faworyt, czyli "prostytutki Wędrowniczki", przy których zawsze mam ciarki, zwłaszcza gdy wchodzi ta "wojenna" część.
Jestem ciekaw waszej opinii, pewnie dowiem się o tym wiosną, gdy czas na słuchanie tej płyty będzie taki se (acz w sumie nie wiem, nie kojarzyła mi się nigdy z żadną konkretną porą roku xD), ale i tak bierta i słuchajta tego, a kurwom wędrowniczkom popioły, zgliszcza, syf i kurz!

https://www.youtube.com/playlist?list=P ... 5lb8LxRdoB
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21716
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 10 lut 2023 20:19

Kult – Tata Kazika

Kult. Zespół, który z zasady powinno się kochać i nienawidzić. Szanować i gardzić nim. Każdy koncert tego zespołu, na którym byłem, lub o którym słyszałem od znajomych, miał w tle jakiś mini „skandal” związany z alkoholem. Kazik to jest naprawdę inteligentny człowiek, a jednocześnie stanowi IRL awatar Ferdka Kiepskiego i to PiSowski. No, ale co – Polska, mieszkam w Polsce. Trudno o lepszego przedstawiciela wychodzącej z komuny wersji naszego kraju.

Mentos, jak to Mentos, zapodał „Violatora” Kultu, czyli „Tatę Kazika”, album otoczony takim kultem, że nie da się już o nim normalnie rozmawiać, bo każda krytyka odbierana jest jako niczym nie uzasadnione edgy dopierdalanie się. Ja od zawsze miałem mieszane uczucia względem tego albumu i nic się pod tym kątem nie zmieniło. „Tatę 2” słabo pamiętam, a „Tatę 3” (nagranego z Kwartetem ProForma) słuchałem raz jakoś w okolicach premiery. Zresztą z tym ostatnim miałem teraz niezły efekt Mandeli, bo byłem pewien, że to wyszło pod tytułem „Tata 3” (bo tak to zapowiedziano), ale w międzyczasie nazwa zmieniła się na „Syn Staszka” (istnieją kopie cd z takim tytułem), a ostatecznie, album jest dostępny w sklepach jako „Tata Kazika kontra Hedora”. No, ale mniejsza z tym, bo to jest taki sobie album, chociaż i tak niezły w porównaniu z rzeczami, które przez ostatnie 10 lat wydał Kult. No, ale właśnie, Kult.

„Tata 1” jest muzycznie showcasem różnych oblicz zespołu. Panuje tu podział na Kult biesiadny, Kult knajpiany (te dwa często się ze sobą łączą) oraz stary, mroczny, lekko jazzujący Kult. Ja generalnie biesiadnej muzyki nie słucham, ten gen polaczkowości się u mnie po prostu nie wykształcił. Oczywiście, po alkoholu, na jakiejś adekwatnej imprezie (np. wesele), to mogę się do tego bawić. Kiedyś lubiłem też słuchać góralskiej muzyki i mam do tego sentyment, ale generalnie nigdy mnie nie ciągnęło do jakiegoś Koła Gospodarzy Wiejskich, itd. Wychowałem się w mieście słuchając prog rocka i Depeche Mode xD Ale abstrahując od muzyki ludowej, Kult lubię. Może nie wszystko, bo wszystkiego to się w zasadzie kompletnie nie da lubić, ale na tyle dużo żeby podchodzić do tego zespołu z uznaniem.

Jedną z tych rzeczy, które w jakimś stopniu, bezpowrotnie mi zepsuły Kult, to gimbusy i licbusy, narąbane/zarzygane, śpiewające pod sceną te wszystkie piosenki Kultu, piosenki, których prostytutka nikt mi nie wmówi, że oni rozumieją. A Kazik zadowolony ciągnie tę juwenaliową narrację i potem tylko uśmiechnięty sprawdza konto. Nie wiem, może jestem naiwny, ale uważam, że piosenki Kultu to są treści dla dorosłych, wiadomo, nie ze względu na jakieś drastyczne, obsceniczne, itd. kwestie (chociaż też), ale po prostu dlatego, że żeby chociaż w części zrozumieć o czym pisali S i K Staszewscy, ludzie życiem doświadczeni (zwłaszcza ten pierwszy), nie wystarczy jeden Lodwar i teenage angst. Tymczasem Kult stał się dyżurnym zespołem do słuchania w liceum, do chlania i rzygania po krzakach, itd. Zawsze tak było i już zawsze tak będzie.
Sorry za ten rant, ale to jest po prostu jaskrawy przykład tego jak mi ludzie obrzydzili zespół muzyczny. Na koncercie Kulcie byłem tylko dwa na razy, w 2003 i w 2008 r. Ten pierwszy, na który poszedłem, a jakże, będąc licealistą, poszedłem głównie dla towarzystwa, bo dosłownie cała moja szkoła się wybierała. Czekaliśmy ponad godzinę na nich, bo Janusz Grudziński trzeźwiał. Niemniej, koncert zagrali fenomenalny. Na drugi koncert poszedłem, bo mnie znajomy przekonał, że musimy iść bo zaczęli znowu grać „Goopyą Peezdę” i trzeba było to zobaczyć. O ile muzycznie koncert był świetny i warto było się pojawić, to niestety uchylanie się przed lecącymi rzygowinami naprawdę było koszmarnym doświadczeniem. Koncert odbył się w nieistniejącym już klubie w Łodzi, ale gdyby wtedy wpadła tam Policja, to do zamknięcia doszłoby dużo wcześniej. Sorry, ale jak patrzyłem na uśmiechniętych barmanów nalewających kolejne piwo grubo nawalonym dzieciakom w wieku 13-14 lat, to nawet dla mnie wtedy to już było dużo za dużo. Hajs ponad wszystko. Czy to jest mesydż, który Kazik rzucał na świat swoimi piosenkami? Wydawało mi się, że nie. No, ale dosyć już tych moich kultowych wspominek, wrzuciłem to teraz bo możliwe, że innej szansy nie będzie, chociaż jak tak sobie przypominam teraz debiut, to może kiedyś, kto wie.

Przejdźmy do „Taty Kazika”, płyty której nie słuchałem od bardzo, baaardzo dawna. Na tyle, że mogę spokojnie powiedzieć, że to było przynajmniej kilka munlupów temu. Zobaczmy jak się ten album sprawdza u obecnej wersji mnie.

„Celina” to przepisowy knajpiany rock, ale nie potrafię się wkręcić przez to rzężenie Kazika. CEEELYYYNAAAA i naprawdę nie czuję ochoty żeby do tego wracać. Co innego „Dziewczyna się bała pogrzebów”. Brzmi to równie pijacko, ale jednocześnie w aranżu bardziej się zbliża do wczesnego Kultu, co dla mnie jest dużą zaletą. Bardzo dobry kawałek. „Baranek” zaczyna się jak czołówka z Kiepskich, a potem to już wiadomo co jest, każdy zna ten utwór na pamięć, czy chce, czy nie. Nie lubię, nigdy nie lubiłem. „Notoryczna narzeczona”, trochę mrocznawa w tle, ale nadal mocno karnawałowa. Kazik niesamowicie drze tu japę. Piosenka jest dobra, ale… no dojdę do tego na końcu. „Królowa życia” to kawałek, która wraca do człowieka z czasem, bo jest koszmarnie chwytliwy. Niby to śmierdzi szantami, niby Kazik trochę przynudza, ale numer robi cuda w głowie kiedy już się go odstawi, a to też jest coś, a nawet bardzo coś. „Inżynierowie” są pod wieloma względami bardzo podobni, utwór brzmi niemal jak koda do „Królowej”. Typowa rzecz na akordeon i kubek na kasę. Nie kręcą mnie takie rzecz w ogóle, ale doceniam tekst Staszewskiego. „Knajpa Morderców” to mój ulubiony moment na płycie. Czuć tu ten wczesny Kult z lat 80-tych, który najbardziej lubię. Knajpiany numer śpiewany przez barda, klawiszowe solo na końcu przypomina mi trochę solo Jimmiego Destri z Blondie w kawałku „Do the Dark”. Zdecydowanie najlepszy utwór w tym zestawieniu. „W czarnej urnie” jest bardzo spoko, znowu mocno knajpiano, jazzująco (te miotełki), mocny noir jak na Kult. Dobre klimaty. „Wróci wiosna Baronowo” trąci średniowieczem, może taki był zamysł, nie wiem. To trulalala doprowadza mnie do szału, ale ogólnie ponownie prejz dla starego Staszewskiego za tekst i melodię. „Marianna” przypomina mi trochę mem-piosenkę co latała 20 lat temu pt „Pedały”. Jak na ten album, to niemal punkowy numer, ale wyjątkowo spokojny Kazik i ogólnie takie to saloonowe mocno (to pianino). „prostytutki Wędrowniczki”, ulubiony kawałek nawalonych dzieciaków na koncertach Kultu. Pseudo-rock-pseudo-szanty, a ja szanty tak średnio lubię. Organy w tym utworze wkurwiają niesamowicie. „Bar kreślarzy” - trochę znowu to samo, ale wchodzi fajniejsza knajpa. Gitara, pianino jazzujące, fajnie jest generalnie, jak na ten album przynajmniej. „Dyplomata” – jest fajnie, mimo że wiocha, to fajna xD Kazik śpiewa po rusku, a to język piękny. Nie wiem czemu mi się to podoba, nie powinno, a jednak. No i tyle. Nie wspominam nigdzie i w ogóle o sekcji dętej, bo ona zawsze i wszędzie robi robotę na tej płycie.

Kult to jest dziwny zespół i mam wrażenie, że nigdy nie byłem wystarczająco polaczkowy żeby ich pokochać. Byłem za mało biesiadny, piłem za mało wódki, za mało kochałem i rozumiałem kraj, nie chciało mi się udawać w liceum, że rozumiem te teksty. Pierwszy album Kultu (a nawet dwa pierwsze) bardzo cenię i w zasadzie głównie do niego wracam. Z nowszego Kultu pojedyncze piosenki. Ostatnie kilka albumów przesłuchałem (w tym suplement „Wstydu”, bo chcieliśmy się z kolegą z Żaka pośmiać do wódki) i co, powiedzieć że czułem się zażenowany, to powiedzieć mało. W zasadzie odkąd wywalono z zespołu Banana, to płyt Kultu słucha się z wielkim trudem. W ogóle czytając sobie o Kulcie przy okazji słuchania „Taty 1”, dowiedziałem się, że w latach 80-tych Kazik prawie trafił do pierdla w UK za kradzież płyty ze sklepu xD To musiało być w tym samym czasie, kiedy zobaczył jeden z koncertów bardzo wczesnego U2, co zainspirowało go do założenia Kultu, co samo w sobie jest historią brzmiącą niewiarygodnie, ale tak było.

To co z tym „Tatą”? Są momenty bardzo dobre na tej płycie, są momenty kiepskie, są momenty, których, otwarcie się przyznaję, po prostu nie rozumiem, ale wiem, że mają jakąś wartość. Kult ma w sobie to coś, co mnie często do nich przyciąga i to „coś” jeszcze na tej płycie się unosi. Poezja tytułowego taty jest specyficzna, ale dobra, na pewno jako materiał na piosenki. Wiem, że Kazik bał się nagrywać ten album, bojąc się, że nie podoła, że nie dostarczy czegoś, co będzie godne tych piosenek. Ja się kompletnie nie znam na twórczości Stanisława Staszewskiego, wiem tylko, że był członkiem AK, tak jak mój dziadek, ale myślę, że Kazik chyba dał radę. Ale też żeby nie być gołosłownym, to sięgnąłem po album „Staszek” z ocalałymi, oryginalnymi nagraniami starego Staszewskiego. No i muszę powiedzieć, że „Tata Kazika” to najwyżej album z coverami i to pod niektórymi względami słabszymi dużo. Oryginalna „Celina” ma zupełnie inny vibe, powiem nawet, że przypomina Nicka Drake’a. Podobnie „Notoryczna Narzeczona” i „Dziewczyna się bała...”. Kurde, nawet „Baranek” ma jakiś taki urok i grację, którą Kult przerobił na kompletnie pijacką modłę. Nie spodziewałem się, że oryginały S. Staszewskiego będą w tak drastycznie innej konwencji i wrażliwości. Zdecydowanie bardziej przemawiają do mnie te kawałki bez tych weselnych aranżacji i ze zdecydowanie lepszym wokalem Staszka. Ok, momentami to zalatuj Kaczmarskim, którego nie cierpię, ale już mniejsza z tym. Nagle się okazało, że to są naprawdę piękne piosenki, tylko to piękno gdzieś się skryło. Zresztą posłuchajcie sami przykładu:

https://www.youtube.com/watch?v=oB4IRcFlpbw

W efekcie, doszło do ciekawego efektu u mnie, bo jednocześnie moja sympatia do „Taty Kazika” wzrosła i zmniejszyła się w tym samym momencie i z tych samych (z grubsza) powodów. Bo z jednej strony bardziej doceniłem materiał źródłowy, a z drugiej zacząłem się zastanawiać nad sensem nagrywania przez Kult tego albumu, zwłaszcza w tak przaśnej (w większości) stylistyce.
No nie wiem, nie mam czasu teraz żeby głębiej wchodzić w ten iceberg zależności, kultu i moich własnych wrażeń. Jeżeli celem była szersza promocja twórczości S. Staszewskiego, to to się Kazikowi udało, bo ten album ma na półce olbrzymia część polaków. Nie miało tez sensu nagrywania tego w jakiejkolwiek innej stylistyce, niż ta Kultu. A czy to wyszło lepiej, nie do końca, ale po prostu wyszło inaczej. Po pierwszym od lat odsłuchu, miałem mieszane mocno uczucia, ale teraz kiedy kończę tę recenzję po prawie dwóch tygodniach, mam wrażenie, że mimo wszystko obcowałem z czymś wyjątkowym. I na tym zakończę.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11489
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 10 lut 2023 21:37

Kult - Tata Kazika

Na wstępie mej recenzji muszę się przyznać że akurat twórczość Kultu i Kazika jest mi troszkę znana a to za sprawę mojego najstarszego z braci który raczył mnie tą muzą gdy byłem jeszcze dzieciakiem. Odniosę się też od razu poniekąd do czegoś o czym pisał Kuba - nazwał ten album "Violatorem" Kultu i chyba nijak za cholerę się z tym nie mogę zgodzić ani powiedzieć że Kult w ogóle posiada w dyskografii taki jeden album znany wszystkim, Tatę Kazika coś tam słyszałem, coś pamiętałem ale jak się okazało - jednak niewiele. Tak czy siak jakiekolwiek tego typu porównania wydają mi się z doopy. Siadając do odsłuchu byłem na pewno ciekaw tego jak silny jest we mnie samym sentyment Kultu i znajomość ich twórczości pamiętanej w większości trochę przez mgłę.


"Celina" to jeden z dwóch utwórów z tej płyty jakie pamiętam. Ten taki ala zachrypnięty Kazik śpiewający tu opowieść z jakimś kryminałem tudzież może i patologią w tle, tak mi to pobrzmiewa jak jakaś ballada o starej żulerce. Wrażenia po tym powrocie do Celiny? Chyba myślałem że fajniejszy był ten numer, teraz dłużył mi się srogo, znudziła mnie ta opowieść zwyczajnie. Pierwsza lekka skucha i czerwona lampka zapalona w głowie - szykuje się męczący odsłuch?
"Dziewczyna się bała pogrzebów" przynosi fajny barowy klimat, dobre brzmienie gitar, ukochanej waltorni i klawiszy. Nuta w sam raz na późny jesienno-zimowy wieczór, lirycznie jednak mnie nie wciąga.
"Baranek" rzecz jasna to drugi numer z tej płyty jaki pamiętam i nawet go lubiłem zawsze. Fajnie jest tu ukazane miłosne zaślepienie, całkiem dobra chwytliwa kompozycja ze zmiennym tempem. Ładny walczyk na waltorni i klawiszach zagrany w przejściu, zgrabny ten chóralny ostatni refren, ogólnie czuć tu mocno ten vintage klimacik.
"Notoryczna narzeczona" przynosi z kolei żwawe gitarowe tango. Zwrotki mnie męczą kiedy Kazik przeciąga tak wyrazy, refren brzmi trochę lepiej. Poza tym jakoś nie robi mi ten numer.
"Królowa życia" to numer który brzmi klasycznie jak Kult z lat 90. i w sumie nie czuję tu nawet że to dzieło ojca Kazika. Chyba najbardziej współczesnie (tzn. ówcześnie) brzmiący numer z płyty.
"Inżynierowie z Petrobudowy" wracają do PRL-owskich sentymentów, robotnicza ballada oparta o harmożkę, tylko że ja tych sentymentów nie podzielam chyba.
"Knajpa morderców" to kolejny numer wyrwany z jakiejś mordowni, ale na dobrą sprawę chyba większość dyskografii Kultu nadaje się na barowy soundtrack. Tym razem opowieść o "emerytowanych" zbirach którzy nie mogą znaleźć dla siebie miejsca w nowej rzeczywistości. Fajne klawiszowe zakończenie ale szkoda że tak krótkie.
"W czarnej urnie"... nooo, to jest utwór który z miejsca mnie urzekł. Znów taki wieczorowy barowy klimat, klawisze, w tle saksofon ale Staszewski choć ochrypły tutaj śpiewa ciszej, szeptem prawie śpiewa smutną balladę o rozstaniu z ukochaną kobietą. Ładnie do tego żałobnej orkiestry dołącza w refrenie akordeon. Cudowny kawałek, żal mi nawet że nie znałem go kiedy samemu jakieś miłosne boleści przeżywałem, katowałbym ostro.
Na tym etapie recenzji przyznam się już nie chce mi się szczegółowo omawiać pozostałych numerów gdyż nie znalazłem nic dla siebie do końca albumu. Są to w dużej mierze numery na barową nutę, jest Bal Kreślarzy, jest knajpiana żywsza Marianna - dla mnie cringe'owy numer, ale równie żenujący dla mnie jak Kur-y Wędrowniczki, o Dyplomacie nie wspomnę bo ten wchodni akcent mnie tym bardziej nie pociąga.


Podchodziłem z pewnymi nadziejami do tej płyty z pewnych względów - sam myślę w odpowiednim czasie wrzucić tu nawet jeden album Kultu do którego mam silny sentyment. Jednak Kult z Taty Kazika to inna kapela nieco, tzn. muzycznie może podobnie tyle że z drobnymi ciągotami retro biesiadnymi ale no czy Staszek Staszewski wielkim poetą był to nie wiem. Nie czuję jego liryki, to nie moje klimaty i nie moje sentymenty (acz poprawka - rzuciłem uchem na tego Staszka i faktiko, oryginały miały chyba fajniejszy klimat z których Kult zrobił trochę karykaturę). Wolę jednak już teksty Kazika, w nich bardziej potrafię się odnaleźć. Słaby był to powrót trochę, Celina okazała się w sumie nieco kijowa, Baranek nadal ok, największym plusem jest utwór "W czarnej urnie" i to jest najjaśniejszy punkt nie tylko tej płyty ale i tej kolejki albumów - od których powiedzmy to wprost odbiłem się z grubsza mocno. Ten numer to cudowne odkrycie kolejki, lepsze nawet od Je Me Souviens, w tle majaczy nieśmiało Banco de Gaia ale wątpię bym wrócił serio do tamtej muzy. Powiedziałbym zatem mentos że wrzucając Kult miałeś tylko jedno zadanie... a i tak ch*j.
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21716
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 13 lut 2023 23:51

Wujas miał czas na słuchanie i pisanie o Kulcie podczas swojej kolejki, ale widzę, że wolałby sam sobie recenzować Luquid xD
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16697
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 14 lut 2023 00:00

Może i bym wolał. :D
Już prawie dziś zrobiłem opis, ale coś mi wypadło. Jutro wrzucę, bo Tatę Kazika znak od dawna doskonale.
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8125
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 15 lut 2023 01:17

Kult - Tata Kazika

Kurczę, trochę się obawiałem. Jeśli jeszcze lubię Kult i rzeczy od Kazika to raczej niektóre komentarze... jak to było... hmm... obserwacje społeczne dotyczące otaczającej rzeczywistości, ale gdy dotyczą zamierzchłej dla mnie przeszłości. Współczesność zostawiam bez komentarza, bo szkoda się powtarzać. Tak na serio to dobrze znam i lubię tylko Spokojnie oraz Ostateczny krach systemu korporacji. Na pierwszej rządzi jeszcze post-punkowa atmosfera, a do tego wiele naprawdę kanonicznych tekstów tam idzie. Z drugiej strony Ostateczny krach, gdzie instrumentalnie dzieje się trochę większy rozmach, ale tekstowo od Sasa do Lasa. Nie ma tego, co kojarzy mi się bardzo negatywnie z Kultem, co przychodzi na myśl na dzień dobry. Pijacka wrażliwość i estetyka, bełkotliwe śpiewanie, ogólna niedbałość i żenująca otoczka koncertów, wierniejszych słuchaczy. Zanim stałem się bardziej świadomym słuchaczem Kult kojarzyłem przez pryzmat trójkowej podniety, Gdy nie ma dzieci z radia, niezrozumiały przeze mnie status gwiazdy. Wydawało mi się, że to musi być muzyka dla starych, zmęczonych, antypatycznych ludzi.

Nadchodzi wrzuta Seby. Ani Celiny nie znałem wcześniej, ani Baranka. Kuhwy wędrowniczki przesłuchałem może raz, kiedy tchnęło mnie do dalszych poszukiwań po trafionym Krachu. To mógł być jeden z powodów, dla których dalej jednak nie szukałem xD Wjeżdża Celina i z nią echa tych negatywnych skojarzeń sprzed lat. Teraz jednak nie jestem aż tak cięty. To po prostu stylistyka, która kompletnie mi nie siada. Solidnie wykonane, ale pod wieloma względami całość się sypie. Trochę nie wiem, o co ekipie chodziło. Bardziej poezja śpiewana czy materiał biesiadny? Ogólna niespójność całości rzuca się w oczy. Pół biedy jeszcze z selekcją materiału, ale wybory aranżacyjnie to czasami totalne wariactwo. Pełne przegięcie miesza się z rzeczami jednak bardziej rockowymi. Czasami te bardzo konwencjonalne rozwiązania trącą parodią (Królowa życia, W czarnej urnie to już w ogóle...). Co gorsza, to często działa zupełnie wbrew tekstom, w którym jest coś więcej. Z kolei w tekstach mniej zrozumiałych (no choćby te Kuhwy) aranż potrafi być momentami bardzo sugestywny i ilustracyjny. Dla mnie wychodzi jednak zupełnie od czapy.

Muszę jednak przyznać, że czasem bawiłem się nieźle. Dziewczyna od pogrzebów zachwyca basem, klawiszami i... Kazikiem, który na początku zwrotek brzmi normalnie jak Nalepa, a to mi się bardzo podoba. Całość brzmi jak kawałek grany w pubie dla starszych facetów portretowanym w jakimś najtisowym filmie sensacyjnym polskim. Dodatkowy bonus za subtelność. Nie udało im się zepsuć tego drobiazgowo budowanego nastroju filmowego jakimś akordeonem czy szybszym tempem. Notoryczna narzeczona trochę taka rockerska rąbanka, ale refren imitujący tango (taki przechlany Maanam) nie chce wyjść z głowy. Znowu jest lekko i bez prześmiewczego wrażenia. Inżynierowie z Petrobudowy właściwie na sam akordeon urzekli mnie przede wszystkim tekstem. Tak, bo to one jednak dominują na płycie i najlepiej wychodzi wtedy, gdy są na pierwszym planie. Tu jak w pigułce objawia się peerelowski vibe. Jeden z niewielu momentów, gdzie średnie umiejętności wokalne Kazika pasują jak ulał. Najbardziej urzekły mnie Knajpa morderców i Marianna. Różne opowiadania, które skłoniły mnie do sprawdzenia wersji w wykonaniu Taty. Knajpa Kultu jest bardziej agresywna, ale ma rewelacyjną końcówkę. Aż szkoda, że to się nie kończy jakimś dwu-, trzyminutowym dżemikiem. Gorzki tekst z aluzjami, który wieńczy linijka o północy... wtedy prosi się o dalszą muzyczną opowieść zatrzymującą na dłużej ten moment końca imprezy przy ladzie. Zrobili to ciekawiej, ale mogli popłynąć jeszcze dalej. Choćby i z tego względu narzekam na brak spójności, bo jednocześnie potrafią w różny sposób interpretować, ale nie rozumiem czasami tak wiernego trzymania się danego formatu. Marianna jest z kolei bardzo frywolna i w tym przegięciu jest metoda. Wreszcie ta instrumentalna biesiada ma sens. Pianinkowe pitolenie dodaje swawoli, choć już tekst dostarcza wszystkiego, co trzeba. Staszewski starszy świetnie to śpiewa. Kult robi z tego lekką gonitwę, która dziwnie się urywa, tak jakby chcieli zachować choćby w najmniejszym stopniu szkicowy, lekko improwizowany charakter? Tak to słyszę. Rym polucja-rewolucja to złoto.

Także ten... po pierwszym razie byłem znacznie bardziej nastawiony na nie, a tu klops, dało się polubić i czuje się z tym dobrze xD
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16697
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 15 lut 2023 10:22

Kult – Tata Kazika

Kult to jeden z niewielu polskich zespołów, które lubię. I zawsze lubiłem. A poznałem ich tak na dobre chyba w szkole wojskowej. Mieliśmy takiego kolesia specjalizującego się w polskiej muzyce. Puszczał różne wynalazki, a że potrafił grać na gitarze, którą przywiózł ze sobą, to i nam na niej często grał i śpiewał. Kult był oczywiście grany często i gęsto. Potem w sierpniu 1995r. wraz z 48 innymi podoficerami i oficerami trafiłem do Orzysza, gdzie rozpoczął się najbardziej pijacki okres mego życia. Wyobrażacie sobie kilkudziesięciu młodych ludzi zakwaterowanych w jednym internacie? Ze 20 metrów od internatu mieliśmy kasyno. Nie dało się nie pić, bo i tak kumple siłą z łóżka wyciągnęli. Zresztą to były jeszcze czasy, gdy promilami w pracy nikt się nie przejmował. Balowało się do 4 rano, żeby po dwugodzinnej drzemce iść nawianym jeszcze do pracy. No i w takich to okolicznościach i czasach Kult był po prostu kultowym zespołem na każdej imprezie. Po wypiciu odpowiedniej ilości alkoholu ktoś włączał kasetę z Kultem i śpiewaliśmy jak powaleni. A album Tata Kazika akurat cieszył się szczególną popularnością.
Moi przedmówcy już wspomnieli, że dominuje tu pijacko-knajpiana atmosfera. Ja też nie lubię ani szant, ani muzyki biesiadnej, ale Kult akurat łykam bez zastrzeżeń. Zawsze łykałem. Nawet nie wiem czemu, ale zwyczajnie lubię tę muzykę. Uwielbiam wokal Kazika i jego styl. Nie wnikałem nigdy za bardzo w historię zespołu ani nie byłem na żadnym koncercie Kultu, ale zawsze zwyczajnie odczuwałem sympatię do tego człowieka. Poza tym ta muzyka niesie dla mnie ogromny ładunek wspomnień.
Kult ma dosyć sporą dyskografię i większość z ich albumów słyszałem kiedyś. Ale tak naprawdę tylko Tatę Kazika słuchałem na tyle dużo, że znam to prawie na pamięć. Od czasu do czasu wciąż do tego wracam, więc teraz wystarczył krótki „rzut uchem”, żeby móc się wypowiedzieć.
Album zaczyna utwór Celina, który zawsze należał do grona moich ulubionych. Dla porównania posłuchałem oryginału Stanisława i muszę powiedzieć, że wersja Kultu podoba mi się dużo bardziej. Rzężenie Kazika w ogóle mi nie przeszkadza. Dziewczyna się bała pogrzebów ba fajny basik i klawisze. No i oczywiście wszędobylską waltornię, którą też bardzo lubię. Potem wchodzi chyba najbardziej znany i rozpoznawalny numer Baranek. Uwielbiam od zawsze. Zmienne tempo, dęciaki, cudowny walczykowaty refren z akordeonem. Instrumentalny mostek na waltorni i akordeonie jest po prostu piękny. I na koniec chóralnie zaśpiewany refren. Jakby śpiewała to grupa porządnie wstawionych uczestników suto zakrapianej imprezy. I na takich właśnie imprezach ten utwór królował. Ale choć to bardzo odległe czasy, za którymi nawet nie tęsknię, to nadal Baranka bardzo lubię.
Notoryczna narzeczona to żwawy numer, w którym w zwrotkach Kazik znów drze japę. O dziwo nie wadzi mi to znowu. Za to refreny to fajne tango. Królowa życia ma fajne gitarowe brzmienie i fajną perkusję. Rzeczywiście utwór wkręca się w mocno. Inżynierowie z Petrobudowy oparty głównie na akordeonie szczerze mówiąc w ogóle nie kojarzy mi się z poprzednim utworem. Charakterystyczny wokal Kazika dobrze tu pasuje. Fajny utwór. Podobnie Knajpa morderców, choć tu aranż jest już zupełnie inny. Znowu mamy zmienne tempo, które to zwalnia, to przyspiesza. Gitara w spokojnych zwrotkach brzmi jak żywcem wyjęta ze średniowiecza. Bardzo mi się podoba. Dobre outro.
W czarnej urnie to już taki jazz z zadymionej knajpy. Saloonowo brzmiące pianino, delikatne przygrywki akordeonowe w refrenach. Nie dziwi mnie, że podoba się Murzynowi, bo to ociera się już o jego klimaty. Ja też od pewnego czasu takie bardzo sobie cenię.
Wróci wiosna, Baronowo to już znowu jeden z moich faworytów nie tylko z tego albumu. Lubię od zawsze. Znów jest ta starodawna gitara, barokowe klawisze, spokojne tempo, chórki. Utwór bardzo powoli się rozkręca, nabiera temperamentu. Uwielbiam ten klimat.
Marianna ostro przyspiesza. Melodyjny utwór, w którym pianino brzmi jakby żywcem wyjęte z jakiegoś salonu na Dzikim Zachodzie.
Kur.wy wędrowniczki to kolejny dyżurny utwór z pijackich imprez z przeszłości. Lubię go, lubię te organy, lubię tę spowolnioną końcówkę z dobrze brzmiącą gitarą.
Bar kreślarzy ma znów taki lekko jazzujący klimat i jest całkiem niezły. Dyplomata w sumie też spoko jako utwór, choć ten ruski język nieco studzi mój entuzjazm.
Podsumowując fajnie było znowu wrócić do tego albumu. Ta muzyka generalnie dęciakami stoi. Są one wszechobecne i to mi się podoba. Fajnie, że jest dużo akordeonu. Teksty są w większości przypadków po prostu ciekawe. Dziwna sprawa z tym Kultem. Niby nie powinna mnie taka barowo-pijacko-biesiadna muzyka interesować, a jednak to lubię. Nie znam w sumie chyba żadnego innego wykonawcy wykonującego tego rodzaju muzykę, którego bym słuchał. Pewnie nawet gdyby te utwory wykonywał ktoś inny, to bym mehał. A Kult lubię. I Kazika lubię. Nie wspomnę, że Kult przywołuje po prostu kupę nostalgicznych wspomnień. No ale wiele było w tamtych czasach (90’) zespołów, których się słuchało, przy których się piło, bawiło, śpiewało. Ale niewiele z nich przetrwało w mojej świadomości do dziś. Do niektórych wręcz czuję teraz głęboką niechęć. Kult mimo dużego ładunku kiczu wciąż budzi moją sympatię.
Awatar użytkownika
devotional
Posty: 6425
Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
Ulubiony utwór: Master And Servant
Lokalizacja: bezdomny

Post 17 lut 2023 09:45

Kult - Tata Kazika

Będę szczery. Nie trawię tej płyty. Nie jest to pierwszy raz, kiedy ktoś mi ją podsuwa, ale chyba pierwszy, kiedy zostałem niejako zmuszony do odsłuchania jej od początku do końca, numer po numerze, w odpowiedniej kolejności i bez przeskakiwania między kawałkami, które mi się w ogóle najmniej podobają. Najpierw background - o Kaziku świadomie pierwszy raz usłyszałem w jakimś 2002 roku (wcześniej oczywiście w rodzinie coś się tam mówiło, bo ktoś zawsze lubił jakiś tam kawałek, na szczęście dla mnie nikt Kultu w familii nie słuchał za bardzo tak, żeby mieć czy nawet znać całe krążki), kiedy to ziomek z klasy sprzedał mi kasetę, na której był numer 220V. To chyba Kaenżetu numer był, ale kaseta (piracka) była podpisana Yugoton, właściwie teraz to i tak nie ma znaczenia. Miałem 13 lat i speluniarski klimat tej muzy strasznie mi się spodobał, głównie ze względu na bluzgi. Ale miałem wtedy "fajniejsze" rzeczy do roboty w muzyce, więc zlałem. 4 lata później Bartini, tutejszy eksadmin wrzucił mi live'a Kaenżetu pt. Występ. O, i TO jest Kazik, którego lubię, bo jest... absurdalny. Utwory takie jak Maciek Ja Tylko Żartowałem, Ja Tu Jeszcze Wrócę czy - mój all time fav - Jerzy Hat Eine Sztuczna Kobieta Gekonstruliert są dobre. Więcej - w odpowiednich warunkach są świetne wprost. Ale Kult... Moja ziomalka z czasów podstawówki jeszcze miała fazę na Kult pod koniec gimbazy i w liceum (chodziliśmy w liceum do jednej klasy, tak się złożyło), zresztą, jak prawie wszyscy, z którymi trzymała. W ogóle Kult był wtedy jakoś masowo popularny. Pamiętam, że jesienią 2006 pożyczyła mi ich ówczesny nowy album, Poligono Industrial się nazywał o ile dobrze pamiętam, posłuchałem trochę i się odbiłem. Jak się gdzieś tam spotykaliśmy, i puszczała mi Celinę albo Baranka, to miałem odruchy wymiotne. Plot twist - nadal je mam! Ale nie było to najgorsze - moja pierwsza dziewczyna, z którą zacząłem być zaraz po liceum była arcyfanką Kultu. Słuchałem go więc, nolens volens, całkiem sporo, znów - do porzygu. Zabrała mnie też na ich koncert w tym samym lokalu, tym samym roku i tym samym miesiącu, co był tam Hien xD Więc jest na 90% pewne, że i wtedy byliśmy na tym samym gigu, tylko wciąż jeszcze się nie znaliśmy. Tłum nawalonych nastolatków, wręcz dzieciarni, i jeszcze bardziej nawalonych studentów, smród, hałas i chaos, Kazik coraz bardziej napruty po każdym numerze, wrzaski coraz głośniejsze, moja dziewczyna tańcząca coraz bardziej dziko do każdego numeru (a Baranek na moje nieszczęście był jej ulubionym, no i nieśmiertelna Brooklyńska Rada Żydów, którą jednak nawet cenię za tekst z przymrużeniem oka - ale tylko za to)... W pewnej chwili Kazik zniknął ze sceny, a band napier*ala prawie 10-minutowy instrumental, i to taki w pewnym momencie srogo improwizowany, bo typa po prostu nie ma. Wrócił w końcu, zataczając się srogo i podszedł na luzaku do mikrofonu. Rozejrzał się po sali w niemal kompletnej ciszy po czym bezceremonialnie walnął: "Srałem". I zabawa trwaaa!!!

Jak widzicie, mam bardzo hate-hate relationship tutaj. I o ile zrobiłem naprawdę dużo, żeby do tej płyty podejść jednak z maksymalnie otwartą głową (były dwa tego efekty), to nie byłem w stanie przekroczyć tej bariery taniej przaśności, która zrodziła się w momencie, gdy Nancy Spungen postanowiła zajść w ciążę z jednym z braci Golec. Punkowa, czy raczej pseudopunkowa biesiadowość Kultu mnie zawsze od tego srogo odpychała. Sam muszę być nawalony jak szpadel, żeby się do tej muzyki jako tako bawić. Nie łykam tego, nie trawię, nie przechodzi mi przez gardło. Odpalam. Celina... Celina, do ciężkiej cholery. A TO CELYYYNY, CELYYYNY, no jak tylko słyszę ten knajpiano-bramiany zaśpiew to mam ochotę zrobić komuś krzywdę. Prawie przywaliłem wczoraj współlokatorowi z tego powodu. Szczyt krindżu związany z tym kawałkiem i tak osiągnąłem jakieś 12 lat temu, kiedy w/w kumpela wzięła ze schroniska sukę i nazwała ją... Celina, WŁAŚNIE na cześć tej piosenki. Nie, idę dalej. Dziewczyna od pogrzebów, daję szansę. Nie jest bardzo źle tbh, nie jest katastroficznie. Głównie ze względu na taki lekko nowofalowy sznyt, niepokój, tekst nawet nawet, ok, tutaj daję NAWET OK, może jest RZETELNIE. Ale potem wjeżdża ten zasrany Baranek i mam ochotę powyrywać skrzydełka wszystkim latającym motylkom, połamać wszystkie badylki (wliczając w to swój kręgosłup), potem wyrzucić komputer za okno. Nigdy nie polubię tego utworu, zapomnijcie. Notoryczna Narzeczona jest niby stroną B Baranka w mojej głowie, znów tak sobie, jakoś tanio, nie mogę tego kupić, nie trafia. Królowa życia nieco odczarowuje ten klimat, znów - tekst (bo z czegokolwiek teksty BYWAJĄ mocną stroną Kultu), a poza tym muzycznie mi to zajeżdża T-Love, którego TEŻ nie lubię (poza jednym numerem), ale mniej niż sam Kult xD Jadę dalej, Inżynierowie z Petrobudowy, inaczej zapamiętałem ten numer. Muzycznie to jest takie bazarowe byle co, zamykam oczy i jestem na Bałuckim, ktoś wpycha mi do rąk (co trzeba ich wiele) białoruskie szlugi, ktoś chce sprzedać kradziony zegarek, ktoś zachwala cuchnącą kiełbasę. Numer krótki, szybko się kończy, co za ulga. O, Knajpa Morderców. Numer w podobnym stylu, ale mam do niego sentyment, bo chcąc się te 15 prawie lat temu podlizać tamtej pannie, która BARDZO chciała, żebym pokochał Kult jak ona, szukałem numerów na własną rękę. I spośród całego tego badziewia, które wtedy przyjąłem na łeb ten numer bardzo mi się spodobał. Powiedzmy, że ma dzięki temu handicap, więc nie zaliczam go do tych dwóch efektów. No, jeden już został wymieniony. A drugi? Za chwilę. W Czarnej Urnie ratuje trochę sytuację byciem znów nieco jazzującym utworem, który jest jednakowoż masakrowany przez tę pieprzoną harmoszkę, i wokal, WOKAL, który brzmi, jakby Staszewski bardzo chciał zrobić cosplay Diamandy Galas. Wróci Wiosna Baronowo najlepsze byłoby jako instrumental. Nie ma tu słodkich kociłapci, jest tylko znużenie. Marianna, tutaj wygrywa sekcja bębnowa. Tekst bawi, przyznam, ale utwór ma pecha, bo od kilku tygodni mam wyjątkową alergię na to imię xD Nadmienię też, że to bodaj jedyny utwór, w którym od początku do końca pasuje mi sekcja dęta. W sensie jedyny utwór na tym krążku, a może Kultu w ogóle. Następny utwór jednym uchem mi wpadł, drugim wyleciał, odpalałem ze 3 razy i było dalej to samo, więc olałem. Bal Kreślarzy to jakiś mashup Inżynierów z Czarną Urną i Wiosną od Baronowej (Hrabiny huehuehue). Dalej wszystko psuje ta cholerna harmoszka, widzę nawalonych żulików z Bałuckiego wciąż, albo z Różyckiego, no bo niby Warszawa, ale klimat grójecki iście. Dyplomata sprawia, że mam ochotę wykopać z grobu zwłoki Jelcyna i zatańczyć z nim na jakimś wiecu. Ruski język lubię, nie przeszkadza mi, do tej muzyki pasuje i tbh, to jest mój drugi zaskok tutaj xD Bo te wszystkie rzeczy razem w tym konkretnym kawałku wygrywają, i mam szczęście, że to ostatni (Królowa już była), bo dzięki temu wrażenie nie jest aż tak złe. Ale dobre nie będzie nigdy. Chyba, że się zestarzeję i wyprowadzę na wieś, orać pole przy pomocy Zaporożca.
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11489
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 17 lut 2023 10:06

Uffff puffff, PRZEBRNĘLIŚMY.

prosimy jeszcze o dwa słowa oryginalnie wrzucającego
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 4384
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?

Post 17 lut 2023 12:00

Miałem powiedzieć, że jest tak jak się spodziewałem, ale tbh niczego konkretnego się nie spodziewałem. xD Z recenzji munlupa bije vibe mojego klasycznego NIEZDECYDOWANIA, ale powiedzmy, że dziękuję za spropsowanie, bardzo też szanuję, że kolega Robert przekonał się mimo uprzedzeń (w sumie to ja jestem stary, zmęczony i antypatyczny lol) i docenił ten album, to samo mogę napisać o wuju. Po cichutku liczyłem na pozytywniejszy odzew ze strony czarnego brata, bo pamiętałem, że jakieś tam rzeczy Kultu z lat 90 propsował, ale CUSZ, bywa i tak. xd Dissu ze strony Musiała mogłem się spodziewać i się nie zawiodłem, mam podobne myśli, gdy widzę większość jego rekomendacji. :*
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

DEPESZWIZJA 12 - EDYCJA IMIENIA SALVADORA DALIEGO
STATUS: ZBIERAM GŁOSY - 4/8
FINAŁ: 12 MAJA