Best of Forum IV

Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8125
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 05 sty 2024 11:36

imo jest szalenie podobnie do Billie Eilish, bo też śpiewa baba
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21716
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 05 sty 2024 11:47

Ja kumam o co Wujowi chodzi, te utwory mają zbliżony vibe i jakieś tam podobieństwa, ale też bez przesady, na pewno nie jest to kopia.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16697
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 05 sty 2024 11:53

No ja nie mówię, że kopia, ale coś w tym jest.
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 4384
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?

Post 05 sty 2024 21:22

JEDZIEMYYY Y

A Perfect Circle – Orestes

Chciałem zacząć od pisania o tym, że zastanawiało mnie jakie mogło być prawdopodobieństwo, że się minęliśmy na tym Sylwestrze, ale dotarło do mnie, że zerowe, bo pojebałem daty, a rok 2015 zaczynałem we własnym domu. W sumie to był spoko wieczór nawet, aczkolwiek pamiętam głównie smak taniego szampana i oglądanie głupot z bratem i jego kolegą do świtu. No i to było w okresie, który wspominam nad wyraz pozytywnie i w ogóle 2015 był zajebistym okresem. Tutaj jednak płynnie przejdę do sedna i od razu nadmienię, że nie na słuchanie Maynarda Keenana, bo w sumie to nigdy tych jego projektów nie lubiłem, z Toolem na czele. Skoro odbiłem się nawet w czasach, gdy kochałem King Crimson i słuchałem proga, to chyba o czymś to świadczy. Nudzi mnie ta muzyka, niby słyszę, że powinna mi siadać, ale odbijam się od niej jak piłeczka kauczkowa po zamkniętym pokoju. Perfekcyjny Okrąg nie jest bynajmniej perfekcyjny, ale nie jest to rzecz straszna. Właściwie to trochę żałuję, że z przyczyn różnorakich nie sięgnąłem po ich muzykę te kilkanaście lat temu, bo mam dziwne wrażenie, że wtedy siadłaby mi jak zła. Teraz jest niby okej, ale nic więcej - nie do końca moja estetyka ni brzmienie, nie trafią w moją wrażliwość i w ogóle blablabla idź se słuchać swojej Suzanne Vegi grubasie. xd Półka z napisem RZETELNE.

Lilu - Do dna

Kurde, w sumie timing tej wrzuty jest intrygujący, bo mam paru znajomych, co postanowili wejść w rok 2024 na trzeźwo, ja w sumie też wróciłem w abstynenty, bo jednak najzwyczajniej w świecie widzę tego więcej zalet niż wad, i w ogóle to nawet pewna bliska mi osoba też przeszła w ten tryb, a tak się składa, że bym się tego po niej do końca nie spodziewał. Skonfudował mnie trochę featuring KUDŁATEGO, bo jakoś tak nie powiązałem w pierwszej chwili nazwiska z gęba (czy bardziej w tym przypadku głosem) i się zdziwiłem że to on. Ta na marginesie to mi się wydaje, że to człowiek, który raczej nie odmawia współpracy, bo mniej więcej w tym samym okresie, w którym występował w filmach wymienionych przez Murzyna, pojawiał się w rekonstrukcjach z 997 w towarzystwie naturszczyków. Kawałek w sumie nie powinien mi się podobać, bo niby banał, niby przewracanie oczami przy tych pijackich zaśpiewach i parafrazowaniu hymnu, ale w sumie to nawet nie jest jakieś złe. Wszystko tu jest poprawne aż do bólu, tyle jednak, że słucha mi się tego całkiem nieźle i znowu zapycham RZETELNĄ półkę.

U2 - New Year's Day

Być może powinienem odnieść się do jojczenia Musiała to jak mu strasznie nie zjebałem timingu wrzuty, które brzmi trochę jak Wojciech Mann wyśmiewający kogoś za nadwagę, ale nie mam zamiaru tego robić. Może nawet to zrobiłem między wierszami, kto wie (ja sam nie czytam tego co piszę, bo uważam, że to niewyobrażalne majaki). O U2 pisałem niedawno w ramach albumowej, w sumie nic się nie zmieniło, poza tym, że nie chciało mi się do nich od tamtej pory wracać, nawet do zachwalanego tak bardzo przeze mnie Love is Blindless. Ja chyba zepsułem sobie ten zespół tak z kilkanaście lat temu, gdy próbowałem naprawdę MOCNO i nieco na siłę się z nimi polubić (może to nie było tak jak w tej słynnej scenie z Mechanicznej Pomarańczy, ale jednak) no i jakoś tak... no coś mnie odpycha.
Byłem trochę ciekaw tego kawałka, bo tbh ostatni raz to go sobie włączyłem gdzieś w czasach, gdy Musiał był młody, zatem dawno. Po pierwszym odsłuchu to nawet miałem pisać coś o rozczarowaniu, ale ja naprawdę słucham tych waszych propozycji przynajmniej po kilka razy CHŁOPAKI i cóż muszę rzec - no to jest dobre. Bono jeszcze bez tej wkurwiającej, późniejszej maniery, świetne pianino i w ogóle riff też fajen. No, tym chłopakom czasem coś wychodziło i to jedna z tych rzeczy. Bardzo dobra rzecz.

Reni Junis - Ostatni Raz (Nim Zniknę)

Mała uwaga do kol. Roberta (sugerowanie, że to przeczyta): jak wrzucasz swoje kawałki na Jutuba, to weź dodawaj w tytule nazwę artysty, bo mi scrobblery w przeglądarce i na telefonie to tagują jako rzeczy Roberta M. Nie chcę mu podpaść, bo jeszcze zabierze mi pierdoloną wodę mineralną i w ogóle.
Nie wiem czy to brzmi jak Kiedyś cię znajdę, chyba też się skłonię ku opinii imć Hiena, że słychać jakieś podobieństwa na poziomie klimatu, co w sumie nie powinno jakoś szczególnie dziwić, bo oba pochodzą z tej samej płyty tej samej artystki. Ten vibe trąci mocno tą epoką tuż przed wejściem Polski do Unii, kiedy to jeszcze był syf i bida, ale powoli zaczynało się zmieniać - imo na lepsze, ale zaraz się dowiem, że niekoniecznie, bo nie było Frugo do 2011 roku czy coś. Dobra, żarty na bok, bo tak SERIO to jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Chciałem sobie poszydzić - trochę z okładki i baneru RMF (chyba co druga polska płyta z lat 00 była nim "ozdobiona"), trochę z tego i śmego, czy tam nawet tego co piszą o nim na Wikipedii ("Trance Mission" – a play on the words "trance", "mission" and "transmission" - na swój sposób rozczulające xd), ale w sumie to dostałem więcej niż rzetelny electro-pop. W sumie może i sprawdzę tę Trance Mission, bo Kiedyś Cię Znajdę wspominam bardzo miło i w ogóle i czemu by nie?

Nessa Barrett - dear god

Przez chwilę myślałem, że to cover XTC. No ale nie, to Billie Eilish w wersji beta. Faktycznie, aż tak źle, by to nazywać podróbą z AI nie jest, chociaż podobieństwo wokalu i brzmienia (a może nawet i brzemienia) wręcz uderzające. Ale jakby mi brakowało szczypty charyzmy Billie czy mitycznego TEGO CZEGOŚ, co sprawia, że w ogólnym rozrachunku tamtą panią bardzo sobię cenię, a tę najprawdopodobniej ulokuję na swojej RZETELNEJ półce, bez większych szans na powroty czy sprawdzanie reszty twórczości? Równie dobrze mogę po prostu być na tę muzykę za stary, wcale takiego scenariusza nie odrzucam. Generalnie nie meham, ale i się nie podniecam.

Kolejka lepsza niż mi się wydawało, bo znowu jedna z tych, gdzie się nastawiałem na tragedię i rzeżączkę. Miło było wrócić do U2 i posłuchać Reni Jusis, reszta propozycji też była miła, ale jednak nie aż tak. Dobra, wracam słuchać Suzanne Vegi.
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

DEPESZWIZJA 12 - EDYCJA IMIENIA SALVADORA DALIEGO
STATUS: ZBIERAM GŁOSY - 4/8
FINAŁ: 12 MAJA
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8125
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 05 sty 2024 21:34

mintaj pisze:
05 sty 2024 21:22
(sugerowanie, że to przeczyta)
dbr biore poprawke na przyszlosc
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11489
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 05 sty 2024 21:40

Mentos to jest jednak miły gość
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21716
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 05 sty 2024 21:40

No i fajnie. Ciekawie się rozłożyły opinie o APC, nie do końca wiedziałem kto to może prejzować, a kto hejtować, nie obstawiałem nikogo, a i tak byłem zaskoczony. W każdym razie, może rozczaruje Dragona i innych, ale w sumie zapomniałem, że następna kolejka to SETNA i nic specjalnego nie przygotowałem. Powiem więcej, ta 25tka w moim wykonaniu była koszmarnie chaotyczna (co będę próbował naprawić w następnej), więc stwierdziłem, że siusiak, po takiej serii jak Send Me on My Way, Vitas i APC, może już wlecieć wszystko, więc wleci ode mnie w końcu kawałek dawno już zaplanowanej elektroniki. Może to zdupczy wybór na stówę, ale jak mawiał poeta, wali mnie to.

Orbital – Lush 3-1

Orbitala pierwszy raz usłyszałem w 1996 r., kiedy dostałem kasetę z soundtrackiem do filmu „Mortal Kombat” i tam był ich chyba najsłynniejszy kawałek, czyli „Halcyon + On + On”. W tamtych czasach zdobywanie muzyki, to nie było taki hop-siup, ani nawet hip-hop. Trzeba było iść do sklepu, daleko do miasta, i jeszcze liczyć, że akurat poszukiwany album będzie na półce, a w moim przypadku nawet gorzej, bo jeszcze musiał być na kasecie. Większość z Was pamięta te czasy. Nie, że się weszło na Allegro i zamówiło, czy weszło na stronę Empiku, żeby sprawdzić, czy w konkretnym salonie mają ten konkretny album. Trzeba było wyjść z domu i jechać te kilka przystanków, nie wiedząc nawet, czy nie traci się czasu. Jednocześnie, te wypady to zawsze była trochę przygoda. Był ten dreszczyk emocji, z cyklu ‘będzie, czy nie?’, a często też znajdywało się zupełnie co innego, czego człowiek się nawet nie spodziewał znaleźć, lub nie wiedział o tegoż istnieniu. Zanim ktoś się znowu przyczepi, że idealizuję przeszłość, nie mówię, że to było takie super i bym raczej do tego nie wrócił, ale niech skonam, jeśli przyznam, że nie miało to jakiegoś swojego specyficznego uroku. Czemu w ogóle o tym wspominam? Nie wiem, bo kaset Orbitala w łódzkich empikch i innych sklepach z muzyką nie widziałem i nie znalazłem. Dopiero kiedy w domu pojawił się internet, to mały Munlup zaczął „wypływać” na jakieś szersze wody, ograniczone jedynie chorymi rachunkami telefonicznymi. Wtedy też ściągnąłem „Brown Album”. Jest to płyta rewelacyjna i może ją kiedyś wrzucę do albumowej, chyba że ktoś to wcześniej zrobi (ale chyba tylko Dev ewentualnie by mógł). „Lush” od razu zrobił na mnie duże wrażenie. Piękne sekwensery, prosty, ale dobry bit, minimalistyczna melodyjność, która budzi skojarzenia z Kraftwerk i generalnie niesamowita atmosfera. Kawałek dzieli się na dwie części (istnieją też dodatkowe 4 w formie remiksów i dodatków live). Ja wrzucam pierwszą, ale obie na tyle się różnią, że można je spokojnie traktować jako osobne kawałki. Orbital mają w swojej muzie prostotę gigantów rave’u z tamtych czasów, ale połączoną z delikatnością ambientu. Może zabrzmi to dziwnie, ale to jest taka kobieta wśród elektronicznych 90swoych zespołów. Wrzucana przeze mnie wersja to oficjalna wrzuta, ale zawiera fade out, na albumie kawałek przechodzi prosto w 3-2, ale w tym wypadku może nawet lepiej.

https://youtu.be/rlSgFom9SxU
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8125
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 05 sty 2024 21:42

imo bdb wybór, dzieki Hien
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21716
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 05 sty 2024 21:42

woohooo
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11489
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 05 sty 2024 21:48

Ej dobra nie będę ściemniał, wrzucając mój ULUBIENY kawałek Lilu prejzu nie oczekiwałem, spodziewałem się z grubsza takiej reakcji ale SO WHAT, jednakże muszę przyznać że fajne jest to że mentos często gęsto potrafi podejść do różnych hejtowanych wrzut jak nikt inny w kolejce ^^.

Wzrusz.

No dobra Panowie, dobrnęliśmy do tego kamienia milowego naszej bestki jakim jest setna (!) kolejka. Trochę jak wielki finał ale to przecież nie koniec naszej zabawy, jedynie kolejna granica do przekroczenia i życzę sobie i Wam (i Ciebie też bardzo) aby tych setek było jeszcze kilka i aby ta zabawa trwała bo to najpiękniejsza muzyczna podróż jaką mogę przeżywać po raz pierwszy od lat. Na koniec czwartej bestki i pierwszej setki dodam to co zawsze - ślicznie dziękuję za udział, te nasze kolejki bywają raz lepsze, raz gorsze w moim i Waszym odbiorze ale jednak cały czas sukcesywnie każdy z nas wyciąga dla siebie jakieś perły z tego morza muzyki. Wierzę że koniec pierwszej setki nie musi koniecznie oznaczać jakiegoś odczuwalnego spadku jakości, Kuba coś tam narzekał że trochę ogony już jedziemy a ja uważam że wcale nie i że równie dobrze teraz może dopiero się zacząć jazda. Tym samym odstąpiłem od ślęczenia nad moimi listami kandydatów do bestki, wyciszyłem się i postanowiłem z głowy wyłowić jakiś dobry numer który będzie mi chodził po głowie, a ten powracał w moich myślach w kontekście bestki bardzo często a co ciekawe gdzieś po drodze zgubiłem go na tych moich playlistach z kandydatami. Mógł wlecieć równie dobrze w pierwszej bestce ale wleci dopiero teraz w czwartej i postaram się dostarczać dobrego kontentu jeszcze w kilku kolejnych bestkach spokojnie (bez obaw, jak coś zostają zawsze obszerne soundtracki do GTA xD ). Zatem lecę.

Willie Hutch - Brother's Gonna Work It Out
(1973)

Na koniec przyatakuję Was klimatem którego w tej 25. skandalicznie wręcz zabrakło z mojej strony, czyli najtypowszym czarnym soulowym brzmieniem lat 70. Jeden z takich jak dla mnie soulowych evergreenów, mówię jak dla mnie bo to jeden z numerów pochodzących z kompa mojego brata, na którym w folderze o nazwie "soul disco funk" znajdowała się cała skarbnica czarnej muzyki przeznaczonej do... cięcia na sample. A wśród tej muzy było wiele też takich mocno oklepanych samplowych tematów ale dzięki temu poznałem też wiele soulowych i funkowych klasyków, artystów może mniej znanych i utytułowanych niż James Brown czy Marvin Gaye ale dla czarnej publiki będących legendami. Jednym z albumów zassanych przez mego brata w mp3 był soundtrack do filmu The Mack, którego autorem był Willie Hutch. Brother's Gonna Work It Out to utwór którego wstęp kojarzyłem przedtem jako wysamplowany na debiutanckim albumie Dr. Dre. Ten delikatny wstęp na gitarze i flecie z dialogiem wyciętym z filmu robi mi już niezłe feelsy (znowu jeden z tych numerów za który polubiłem brzmienie fletu, tak jak The Look of Love) a potem... potem wjeżdża taneczny soul po całości i jest ten vibe i ta radosna, pozytywna energia tej muzyki. Piękny bujający groove, pobudzające do życia smyczki i dęciaki i oczywiście - nie mogło tego zabraknąć - pokrzepiające wezwanie do pojednania, miłości do drugiego człowieka i naprawy własnego społeczeństwa. Niby najtypowsza Murzynowa wrzuta ale liczę że może dla kogoś z Was będzie czymś więcej niż tylko pozycją na murzyńską playlistę czy półkę z rzetelnościami. W mojej opinii - idealny vibe na zamknięcie tej setki.

https://youtu.be/iBvTU-dSuAY?si=w81EnC-BaLLT6w97
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
devotional
Posty: 6425
Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
Ulubiony utwór: Master And Servant
Lokalizacja: bezdomny

Post 07 sty 2024 12:17

Trentemøller - Miss You (2006)

Ahh, zima bez zimy. Piękna pora roku. Więcej melancholii, więcej unoszącego się w powietrzu nastroju rezygnacji i osłabienia, znikające w chłodzie chęci do życia, takie tam typowe diwołszonalowe jojczenie. Niezmiennie od 2005 roku. Rok później pewien Duńczyk, Anders Trentemøller, DJ i producent, wypuszcza swój debiutancki album. Z tegoż pochodzi wrzucany przeze mnie kawałek. Kawałek, który poznałem dopiero 4 lata później (kiedy to Trentemøller wydaje swój drugi krążek), przez jedną z kompilacji Radia RAM, a jakże. Słuchałem ich wtedy jak powalony, próbując ogarnąć trochę zupełnie nowej muzyki, z którą wcześniej nie miałem do czynienia. Dzięki temu poznałem sporo fajnych, naprawdę fajnych wykonawców i Trentemøller się do nich zalicza (na marginesie dodam, że pewna moja ziomalka od Placebo wciskała mi Trentemøllera srogo w pewnym momencie, a ja to trochę zlewałem... Nie warto było).

Co ciekawe, przesłuchałem sporo jego singli, za to tylko jedną płytę w całości - Lost, jego trzecie wydawnictwo z 2013 roku. Promował je singiel Gravity, który miał naprawdę fajne, lekko liminalne wideo. Mimo tych niedostatków w osłuchaniu gość podobał mi się zawsze, pewnie w końcu sięgnę po coś więcej. Nie wiem, czy jestem gotowy już teraz... Z proponowaną przeze mnie wrzutą, która zamyka czwartą 25-tkę, mam osobiste porachunki, można powiedzieć. Myślę, że już tytuł owego numeru (który jest instrumentalem) sugeruje odpowiedni nastrój, jaki potrafi udzielić się osobie słuchającej w odpowiednim settingu, a jaki na pewno udzielił się samemu Trentemøllerowi w trakcie nagrywania. Właściwie to trudno byłoby mi uwierzyć, że mogło być inaczej. Skąd ten wybór?

Utwór ten towarzyszył mi przy niejednym rozstaniu, rozpadnięciu się jakiejś ważnej znajomości czy relacji, nie inaczej jest teraz, z tym, że nie ma żadnego pier*olnięcia, jest bezczynne patrzenie na to, jak coś się samoistnie rozsypuje, choć też nie mogło być inaczej, bo przyszłości w tym nie było żadnej. Opada kurz bitewny, zostają przydymione mgłą wspomnienia, co do których wciąż się trochę boję, że powoli stają się udziałem tylko jednej osoby. Z jednej strony to dobrze, albowiem wszystkiemu towarzyszy pewien dreszcz emocji związany z odzyskiwaniem kontroli nad sobą i swoimi działaniami, jednocześnie dla Sentymentalnych S-synów (do których się przecież zaliczam) chorych na nostalgię (tu już na pełnej) jest to wszystko bardzo trudne, albowiem zostały wciąż daremne żale, próżny trud, bezsilne złożeczenia. Zapraszam empatyzować.

https://youtu.be/hE_8C33gm7A?si=UbFsPEENcOX0wsg4
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 4384
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?

Post 08 sty 2024 01:12

Za bardzo nie mam do czego się odnieść, bo chyba każdy w jakimś stopniu sprejzował, ale doceniam laurki ze strony kolegi Jacka oraz kolegi Roberta. Mam nadzieję, że reszta, MIMO WSZYSTKO, będzie jednak wracać do tego kawałka czy coś, ale jak nie będziecie, to i tak fajnie, żeście go docenili. Skoro tak, to lecę z....

Suzanne Vega - Marlene on the wall

Beatkę vol. 4 pragnę zakończyć z przytupem. W przeciwieństwie do większości PT forumowiczów (bodaj poza Musiałem?) nie mam problemu związanego z tym co zapodać na SETNĄ wrzutę, bo de facto jest to moja propozycja numer #99. Ale powiedzmy, że i tak miałem lekki problem z tym co wrzucić w tej kolejce, bo chciałem jakoś tak wiecie.. symbolicznie nawiązać do tego, że bawimy się już drugi rok i zmierzamy do końca czwartej edycji. Szybko z tej idei zrezygnowałem z dość błahego powodu: nie miałem na to żadnego sensownego pomysłu, bo wszystkie albumy z cyfrą 4 już albo gdzieś zaklepałem, albo mi nie pasują. Postanowiłem zrobić więc, to co robię przez całe swoje życie, tj. polecieć po linii najmniejszego oporu.

Co to oznacza w tym przypadku? Ano, wziąłem i zapodałem wam kawałek, który wkręcił mi się w ostatnich dniach, ale tak mocno i intensywnie, że ja już wiem, że to jest już ważna piosenka dla mnie i będę ją utożsamiać z obecnym okresem w moim życiu. Chciałem w sumie nawiązać do faktu, że "sprzedaję" wam rzecz poznaną w 2024 roku z racji tego, że w tym roku kończymy tę kolejkę, ale uznałem, że nie umiem tego zgrabnie powiązać i czego nie napisałbym, zabrzmiałoby mi to na bełkot. Zwłaszcza na tle POEZJI, podkreślam PRAWDZIWEJ POEZJI, którą zaraz usłyszycie.

W każdym razie pierwszy tydzień roku 2024 stoi u mnie pod znakiem intensywnego słuchania muzyki, i przez intensywnego mam na myśli to, że w tych kilku pierwszych dniach tego roku słucham prawie tak dużo i tak często, co nie przymierzając w latach studenckich. Chyba o skali zjawiska najlepiej świadczy fakt, że samych odtworzeń Suzanne Vegi, w której dyskografię się powoli wkręcam, nabiłem tyle, że znalazłaby się w podsumowaniu za 2023. Zapewne ten okres nie będzie trwał wiecznie, pewnie życie sprawi, że wrócę do czasów, w których słuchałem 2 albumów na tydzień, z czego jeden to będzie album katowany do beatki albumowej, ale przyznaję, że czuję się bardzo dobrze z powrotem niegdysiejszej zajawki, a jeszcze lepiej z faktem wyłamywania się stereotypowi, że po trzydziestce to tylko kompilacje best of swoich ulubionych kapel z liceum się słucha. Mogę nawt zaryzykować tezę, że nieco odżyłem, a myślę, że to DUŻO.

Chciałem jakoś powiązać swój rozkwit życiowy z biografią artystki, którą wam chcę niniejszym sprzedać, ale znowu nie umiem tego płynnie zrobić, bo jestem ograniczony w swojej grafomanii i pewnych barier nie przeskoczę. W każdym razie mojej zajawce może daleko do tej słynnej podjarki Fishmans w wykonaniu Hiena, ale dawno nic u mnie nie zaskoczyło tak szybko i intensywnie. Gdyby ktoś z was jednak przyłożył mi pistolet do skroni i kazał jakoś tę muzykę scharakteryzować w kilku słowach, to chyba bym napisał, że to jest "boomerska Taylor Swift, której mogę słuchać". Wiem jak to brzmi, co lepsze - nie mam zamiaru elaborować tej myśli z dwóch powodów: pierwszy to taki, że mi się nie chcę, a drugiego nie chce mi się wymyślać.

Z racji tego, że nie tylko nie walczę ze swoją gębą, ale staram się ją pielęgnować, sprzedaję wam jeden z utworów, co to w katalogu danego artysty figuruje jako jeden z większych przebojów. Okej, może nie jest to jej ENDŻOJ, ale w skali popularności jest w zasadzie tuż za tymi dwoma największymi hitami. Tak między nami mówiąc, to mimo tego przed tym rokiem zupełnie go nie znałem, no ale ja to ja. Ja krótko tylko napiszę, że to jest jedna z tych rzeczy, które uderzyły mnie od pierwszego odsłuchu, ale tak intensywnie i z taką siłą, że potrafiłem sobie ten kawałek zapętlić i katować do oporu przez bite dwie godziny, a jak robię coś takiego, to o czymś to musi świadczyć. To jest jedna z tych rzeczy, które totalnie trafiają w mój gust, jestem totalnie zauroczony zarówno tym jak to jest chwytliwe i przebojowe, oraz zwiewnością i błyskotliwością tekstu, z którym się utożsamiam (czy reluję jak mawia młodzież).

Nie wiem czy poczujecie to samo, pewnie nie, ale bierzcie i słuchajcie tego, bo najzwyczajniej w świecie jestem ciekaw waszych opinii.

https://www.youtube.com/watch?v=NFw5DptU318
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

DEPESZWIZJA 12 - EDYCJA IMIENIA SALVADORA DALIEGO
STATUS: ZBIERAM GŁOSY - 4/8
FINAŁ: 12 MAJA
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8125
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 08 sty 2024 02:16

no i przepraszam za spóźnienie

Kero Kero Bonito - Make Believe (2018)

Miałem na samym początku bestki pomysł na setną wrzutę, ale zamiast bycia kurtuazyjnym typem zagram trochę inaczej. Kwestię pewnego historycznego wydarzenia forumowego zostawiam na propozycję numer 200, ciekawe ile do tej pory zapodam dubli. Nie mam za to koncepcji na sensowne podsumowanie w ramach nie podsumowania, tylko wstępu do setnego kawałka. Rozkręcałem się dość mozolnie, ale ostatecznie jakoś się otworzyłem w tych opisach i chyba to będzie dobra opcja na koniec czwartej ćwiartki. Świeży materiał do zachwytów też brzmi dla mnie bardzo przekonująco. Wolę jednak siłą rozpędu zmieścić jeszcze jeden ważniejszy zespół w pierwszym, dość szerokim rzucie.

W sieci funkcjonuje taki mem w formie specyficznego muzycznym medalu. Death Grips, czyli dość ostre, hałaśliwe, czasami zaangażowane społecznie hip-hopy zestawiani są z projektem znacznie bardziej przyjemnym dla ucha. Tamci kipią od agresji, a ich fani podobno zayebiście śmierdzą na koncertach, natomiast drudzy generują pozytywne emocje, bezkompromisową zabawę, są bardziej infantylni. Mowa o Kero Kero Bonito właśnie. Sympatyczne trio wzięło się z zajawki kulturą dalekowschodnią, Japonią, wiadomo o co cho. Z opóźnieniem załapałem się na resztki wielkiej popularności ichniejszego Flamingo i tak od jednej kameralnej imprezki ze znajomymi do drugiej odkryłem, że są naprawdę w porządku. Wakacje 2018 roku to przede wszystkim ich druga płyta pełna od oszczędnego electropopu mrugająca okiem w stronę różnych muzycznych nurtów trafiających w gusta ludzi trochę młodszych ode mnie. Najpierw wziął mnie do bólu pozytywny przekaz, potem trochę kreskówkowa otoczka wokół nich. Szczerze zostałem skromnym fanem. Akurat tak się złożyło, że poznałem KKB w przededniu poważniejszych zmian imidżu. EPka poprzedzająca drugą płytę, Time 'n' Place, z której wam coś właśnie podrzucam, trochę mnie zaskoczyła. Robiło się bardziej emo i depresyjnie. Sporo z dawnej estetyki zostało, ale jednocześnie na klipach doszły efekty rodem z VHSów. Zacząłem się obawiać. Na szczęście płyta wyszła rewelacyjnie. Nie stracili na melodyjności, za to zrobiło się trochę dojrzalej. Poznikały efekty rodem z MIDI czy GameBoy'ów, na koncertach doszli dodatkowi muzycy, perkusja, gitary. Grubo. Koncertowa strona działalności nigdy nie była ich mocną stroną, ale i tak robiło to pewne wrażenie. Studyjnie wypadają najlepiej, wszystko dopieszczone.

Make Believe było singlem zapowiadającym płytę. Z marszu podbił moje serducho zmyślną kompozycją. Melodyjnie, elektronicznie, ale z nutką refleksji, zadumy i melancholii w tekście. Dawno nie słuchałem, więc dla przypomnienia zapodałem sobie utwór w najlepszy możliwy sposób. Do teraz doskonale pamiętam większość tekstu, a i przyjemnie zanucić sobie niektóre partie klawiszowe. Mimo tego, że częściej wolę wracać do starszych rzeczy, to jednak Make Believe uważam za ich najlepszy numer. Dziewczęcy wokal mógłby się gryźć z takimi brzmieniami. Przy odpowiednio przemyślanym aranżu nie mam wrażenia przegięcia. Jak już wam siądzie to odpalajcie zawsze z Dump, ono poprzedza ten numer na płycie. Wtedy przejście też działa.

Płyta wychodziła na jesieni, a ja przez wiele miesięcy grzałem Dump/Make Believe w szczególności rano na ostatnie muzyki przed rozpoczęciem zajęć. Zdarzało się słuchać w podobnych okolicznościach przyrody jakie mamy obecnie. Nawet gdy dookoła zima wróciła do ofensywnego działania, to jednak nic tak dobrze nie wchodziło na przywitanie ze światem o siódmej czy dziewiątej rano jak to, co podrzucam. Zakodowałem sobie tutaj nawet wspomnienia z konkretnymi kątami w liceum. Poza tym też sprawdza się rewelacyjnie, wytrzymało próbę czasu.

Nie spać, zwiedzać, odsłuchiwać prosz!

https://www.youtube.com/watch?v=q84LIsEJg2Q
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16697
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 08 sty 2024 13:24

Hælos – Hold On

Niejednokrotnie już tutaj na forum wspominałem, że jako słuchacz starej daty lubię posiadać muzykę w postaci plików na dysku. Do niedawna używałem zresztą głównie przenośnego playera, więc posiadanie mp-3-ek było wręcz konieczne. Od jakiegoś czasu coraz częściej korzystam ze Spotify, bo to po prostu wygodne. Poznaję coraz więcej nowych rzeczy, także dzięki bestkom i często nie mam czasu na ściąganie i otagowywanie plików. Ale posiadanie muzyki w postaci plików na dysku miało jedną niewątpliwą zaletę. Na portalach streamingowych jeżeli się czegoś nie doda do playlisty lub jakoś nie oznaczy, to jest duża szansa na zapomnienie o tym. Na dysku komputera jeżeli coś jest nawet od dawna nie słuchane i zapomniane, to przeglądając czasami te muzyczne foldery człowiek jednak się na te zapomniane rzeczy natyka i prędzej czy później nimi na powrót zainteresuje. Trafia na nazwę dawno nie słuchanego zespołu/wykonawcy i postanawia sprawdzić, co tam w ogóle u nich po czasie słychać nowego. Tak też było z trip-hopowym zespołem Hælos. Kiedyś ściągnąłem ich debiutancki album Full Circle z 2016r. Trochę posłuchałem, choć ze względu na specyficzne i eteryczne wokale nie potrafiłem się w pełni w to wgryźć. Miałem wtedy też zupełnie inne zainteresowania muzyczne. Historia zespołu Hælos jest zresztą identyczna jak London Grammar. Te dwa zespoły poznałem w tym samym czasie, tak samo o nich na jakiś czas zapomniałem wracając jedynie co jakiś czas do pojedynczych rzeczy. W obu wypadkach nie wiedziałem nawet, że wydali nowe albumy czy epki, póki nie postanowiłem się po latach tym zainteresować. London Grammar za sprawą dwóch nowszych albumów mocno chwycił i to samo stało się z Hælos.
Chciałbym Wam zaproponować jeden z moich ulubionych singli zespołu pochodzący z 2020r. Hold On. Dobrze brzmiący i całkiem przebojowy utwór z typowymi dla zespołu damsko-męskimi wokalami, do których też się wreszcie przekonałem.
Dodam jeszcze, że zespół Hælos w lipcu w Niemczech, Włoszech i Rumunii supportował Depeche Mode. Aż żałuję, że nie pociągnęli tego chwilę dłużej do Warszawy, bo bym miał miłą niespodziankę.

https://www.youtube.com/watch?v=bi7ZZqMQ1lE
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11489
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 08 sty 2024 13:29

"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
devotional
Posty: 6425
Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
Ulubiony utwór: Master And Servant
Lokalizacja: bezdomny

Post 08 sty 2024 15:27

Orbital - Lush 3-1

Pamiętam ten dzień jak dziś, i trudno uwierzyć, że minęło aż tyle czasu. To było niemal dokładnie 3 lata temu, kol. Hien sprzedał mi wówczas w ramach naszej osobistej wymianki album Orbital 2, czyli słynny "Brown Album", z którego Lush 3-1 pochodzi. Za zabawny uznaję fakt, że ja ni huia nie pamiętam, co sam mu wtedy wysłałem xD Hien reklamował cały krążek jako coś, co człowiek fascynujący się elektroniką znać musi. A ja go, kurde, nie znałem. A jak poznałem, to przepadłem. Płyta jest doskonała od początku do końca, dostałem na jej punkcie szmergla, słuchałem przynajmniej co 2-3 dni aż do kwietnia, katowałem tym ostro swoją ówczesną partnerkę również. Cały styczeń i cały luty 2021 na pewno, marzec też był gęsty, a do Halcyonu wracałem po Wielkanocy do Warszawy wybierając długą drogę przez Rawę Mazowiecką (wciąż mówię o 2021 roku). Na Lush zwróciłem szczególną uwagę z dwóch powodów - po pierwsze, Kuba reklamował, a Kuba z reguły reklamuje bardzo dobre rzeczy, po drugie, był to numer, którego tytuł zainspirował Kubę do stworzenia utworu, jaki potem został włączony do kanonu Azbestowego (choć z szuflady nigdy nie wyszedł, a szkoda, bo jest zacny). Było mi wstyd, że ja tak biednie z tym klasycznym, trochę staroszkolnym techno, co to brzmi jak wygenerowane w eJayu, a bawiło się do tego pół świata eksperymentując z rzeczami, które dziś można dostać niemal jak w sklepie. Świetny klimat ma ten numer, naprawdę. Pachnie latami 90., jednocześnie cały czas ma w sobie jakąś świeżość, jakąś lekkość, buduje fantastyczny, nieco niepokojący klimat. Dobrze się do tego jedzie rowerem, jeszcze lepiej samochodem, mam tu w ogóle mocne skojarzenia z hmmm dzieciństwem, w sensie, numer daje mi straszny vibe takiego trochę mimochodem słuchania jakiejś tam muzyki z radio w aucie, gdzie ja, gówniarz, siedzę z tyłu, stary z przodu i prowadzi, i zapier*ala (mój stary lubi zapier*alać). Jest wieczór, prawie noc, za szybą widzę uciekające miasto, jakieś zakłady przemysłowe, coś w tym stylu. A w ogóle to kawałek kojarzy mi się też soczyście z... graniem w Gothica II te 3 lata temu xD Daleko wówczas zaszedłem. Ale tylko tam xD Złoto obsypane płatkami złota.

Willie Hutch - Brother's Gonna Work It Out

Oh wow, ten numer jest tak ekstremalnie amerykański, że gdyby był McDonaldem, sprzedawałby mi teraz frytki i dietetyczną colę z syropu. To może brzmieć jak naigrywanie się, ale tbh brzmi absolutnie świetnie. W ogóle, najpierw kawałek poleciał, a dopiero potem przeczytałem opis i tak mnie walnęło, że znowu wchodzą jakieś rapsy, albowiem głosy czarnoskórych na samym początku brzmią bardzo... współcześnie, albo ja jestem aż tak nieosłuchany xD Ale ten fragment też fajny, bo on nagle po prostu cichnie, a gitarka z flecikami dalej sobie idą. Przez chwilę myślałem, że to będzie dosłownie oparte wyłącznie o to brzmienie gitary (i ew. żeńskie chórki wyśpiewujące tytuł) i to też byłby dobry koncept, albowiem same te dwa instrumenty robiły dobry klimat. A potem wjeżdżają bębny, które z jakiegoś powodu dają mi vibe Talking Heads. Wokal Hutcha jest bardzo groovy, to jest dokładnie ten rodzaj funku, którego potrzebowałem, a o tym nie wiedziałem. W ogóle, jak na pełnej wchodzą wysokie smyczki i do tego dęciaki w mostkach, to mam dosłownie przed oczami trailer jakiegoś filmu z epoki, typu Shaft albo coś w tym stylu, szerokie auta, Harlem, tanie efekty specjalne, hipisi protestujący przeciw Wietnamowi, fantastyczny feeling. Bardzo, bardzo dobry kawałek, zacne domknięcie czwartej setki, pełna klasa.

Suzanne Vega - Marlene on the Wall

No no, dzięki Miętusowi słyszę prawdopodobnie trzeci kawałek Vegi w życiu (dobrze, że nie Papryka) i jest... fajny. Naprawdę, w sensie tak sobie myślę, że srogo robiłem sobie krzywdę w olewaniu wykonawców, których chciałem kiedyś sprawdzić z czystej ciekawości, a zawsze miałem w to wywalone. Bestki ratują życie. Raz jeszcze - fajny numer. Fajna gitara, bardzo klimatyczne "zwolnienie" zaraz za refrenem, ten skrajnie ejtisowy klawisz a la China Crisis... To jest muza, która brzmi trochę jak Stan Ridgway na swojej drugiej płycie (która ukazała się 4 lata po debiucie Vegi lol), czyli takie amerykańskie eksperymentatorstwo popowo-folkowe ejtisów. Vega ma fajny głos, nie musi się bardzo starać, żeby brzmiał wyraźnie i jednocześnie emocjonalnie, jest dobry storytelling, kurde, naprawdę propsuję. Może wybaczam nawet wrzutkę, która jest w sumie dość nagła i przypadkowa, u mnie prawie wszystko jest stare (z tych powodów nie wrzuciłem jeszcze nic z ostatniego albumu Sin Cos Tan). Daję okejkę, trochę to też zaskakująca rzecz muzycznie ze strony Seby, a może wcale?

Kero Kero Bonito - Make Believe

Kurde, to brzmi jak dziewczęca wersja Dum Dum Girls, i taka bardziej popowa. Z jednej strony mam potworną alergię na taką ewidentnie (ale tak aż za bardzo) młodzieżową muzę, a z drugiej wkręca się ten numer przepotwotnie i teraz jestem zły, bo nie mogę zrobić żadnego statementu xD Więc co, powinienem uśrednić? Dziewczęcy głos wokalistki mnie potwornie wnerwia, ale też pasuje do tej muzyki. Sama muzyka to takie trochę popłuczyny po Captured Tracks, ale potem wlatuje ten klawisz na końcu i jestem kupiony, bo uwielbiam takie melodyjne zagrania pełne riwerbów i przestrzeni, a następnie jest to odjazdowe, trochę kosmiczne arpeggio i już w ogóle myślę sobie, że to fajen jest. To może tak - instrumentalne byłoby jeszcze lepsze, albo niechby było krótsze, bo akurat dla tego numeru czas trwania w okolicach 2:20 byłby idealny. To taka słodka hipsterka dla weebowych lasek, takich cute i UwU anime girls, poznałem takową rok temu przy jakiejś mocno randomowej okazji i powiem, że idealnie by mi pasowało do niej tego typu granie. To jest mimo wszystko trochę za bardzo wholesome, i za bardzo słodkie i cute właśnie i przy dłuższej ekspozycji chce mi się rzygać. Myślę, że największy problem mam z tym, że to jest zbyt na serio. Gdyby całość została nagle przełamana jakimś nietypowym twistem (bo ten numer ma też potencjał na bycie soundtrackiem do jakiegoś shortsa z cyfrowo generowanymi backroomsami), to bym to bardziej polubił. A tak jest, no, nie wiem, pół na pół. Choć ten klawisz na końcu jest taki cute i UwU...

Haelos - I'm There

Wow, Wuja wrzuca trip hop, tzn. taki pół na pół, bo ja tu bardziej słyszę wręcz r'n'b, choć na szczęście niezbyt wiele tegoż, to budujące. No, i jest elektronicznie, jest śpiewająca pani (pan też, ale chrzanić), są takie groovy dźwięki, co to się chce ruszać przy nich, zapewne znalazłbym na ten numer przestrzeń w przestrzeni klubowej. Bo do bujania się jak znalazł, do takiego sobie odsłuchu, hmmm, nie jestem w stanie się określić. Utwór nie jest też jakiś nie wiem jak wybitny, nie wiem, czy się czymś specjalnie wyróżnia (no ok, ten lekko płynący syntetyczny basik robi klimat, i potem arpeggio w mostku, no ale ja jestem fanem arpeggiów wszędzie), tu mi się po płytę sięgnąć by nie chciało, a gdybym usłyszał samo Lose Your Head od London Grammar (Wuja zestawił obydwu wykonawców razem, więc pozwolę sobie wykorzystać do porówniania), to myślę, że bym się na płytę skusił. Zresztą, jak przeczytałem, że te dwie rzeczy mogą mieć ze sobą coś wspólnego, to nawet nadziei sobie narobiłem, a ostatecznie, trochę meh. Tzn. nie jest bardzo źle, ale po cichu liczyłem na coś bardziej wyróżniającego się.

Także zamknięcie 4-tej 25-tki jakie jest, każdy widzi. 3 świetne kawałki, 2 nieco gorsze, ale to moje obiektywne pieprzenie, nie przywiązujcie do tego wagi. Słuchajcie sami.
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8125
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 08 sty 2024 16:01

devotional pisze:
08 sty 2024 15:27
to jest zbyt na serio
czyżby
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11489
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 08 sty 2024 17:52

devotional pisze:
08 sty 2024 15:27
W ogóle, jak na pełnej wchodzą wysokie smyczki i do tego dęciaki w mostkach, to mam dosłownie przed oczami trailer jakiegoś filmu z epoki, typu Shaft albo coś w tym stylu, szerokie auta, Harlem, tanie efekty specjalne, hipisi protestujący przeciw Wietnamowi, fantastyczny feeling. Bardzo, bardzo dobry kawałek, zacne domknięcie czwartej setki, pełna klasa.
Może dlatego że jak wspomniałem to był kawałek do filmu blaxploitation? XD

Check this:

https://youtu.be/V90a1JqXxLI?si=sE9iuS37q-8iubfd
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16697
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 08 sty 2024 20:47

Coś się dev ostatnio podejrzanie sumienny i terminowy zrobił. :roll:
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11489
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 08 sty 2024 20:58

Zwykła mania, nic nowego u niego xd
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup