Best of Forum IV

Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16682
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Re: Best of Forum IV

Post 16 sie 2023 10:31

Nadrabiamy zaległości.

Black Uhuru - Mondays/Killer Tuesdays

Jak przeczytałem, że to reggae i to takie prawdziwe, to pomyślałem “ocho będzie okazja wreszcie pomehać na Murzyna”. No ale nic z tego, bo to po prostu fajny numer. Całe życie myślałem, że nie lubię reggae. Ale poznałem już tyle dobrych utworów w konwencji reggae, że nie ma co już dłużej pitolić takich farmazonów. Wkręca się ta melodia przeokrutnie. Utwór niemiłosiernie buja. Uwagę zwraca fantastyczny bas i perkusja. Wokale też idealne do tego rodzaju muzyki. W tle sporo fajnych rzeczy się dzieje. No jest super.

Marius Bear – Boys Do Cry

Widzę, że prawie nikt nie kupił tego utworu. Biorąc pod uwagę, że na moje wrzutki balladowe też ludzie głównie mehają wcale mnie to nie dziwi. Ja jestem utworem zauroczony. Niezwykle piękna melodia, która poruszyłaby moje serce bez względu na porę roku i aurę za oknem. Uwielbiam takie smutne piosenki strasznie. Gość ma piękny wokal. Aranżacja jest idealna. Rzeczywiście jest sinatrowo. Orkiestra, pianino, trąbki i piękna melodia. Czego chcieć więcej? Jak włącza się chórek to robi się wręcz disneyowsko. A to już bankowo musi ścisnąć mnie za serce. A ludzie się tam prostytutka nie znają. Bo zero punktów w finale Eurowizji to jakiś absurd. Hien po różnych dziwnych eksperymentach w poprzedniej 25-ce chyba powrócił na odpowiednie tory.

Chris Rea – Auberge

Utwór znam oczywiście doskonale, bo jak można by tego nie znać. Puszczane to było/jest w radio często i gęsto. Nigdy nie wgryzłem się w twórczość Chrisa, więc znam tylko parę singli. Ale to są bardzo porządne utwory. Aż szkoda, że w radio puszcza się ciągle to samo, bo być może pan Rea ma dużo więcej do zaoferowania.
Auberge jest najzwyczajniej w świecie świetnym numerem. Dawno go nie słyszałem i te odsłuchy na potrzebę bestki wypadły super. Bo chyba pierwszy raz w życiu słuchałem tego na słuchawkach, a nie z radio czy tv. Posłuchałem nawet 7-minutowej wersji albumowej, która jest rewelacyjna. Gitary brzmią pięknie. Linia melodyczna jest naprawdę dobra. No i wokal Chrisa robi robotę. To coś jak Enjoy The Silence – utwór niby zdarty na wszelkie sposoby, a potem nakładasz słuchawki, włączasz i jesteś i tak zachwycony.

Max i Kelner - Mamy zahut

Hmmm nie bardzo wiem, co napisać. Hien wspomniał, że brzmi to jak piosenka z Pana Kleksa i w sumie ja się z tym zgadzam. Muzycznie nie jest może źle. Nie chcę tego mieć na moim playerze, bo nie słucham takiej muzyki, ale nie będę też zbytnio krytykował warstwy brzmieniowej. Gorzej jest z wokalem. Nie wiem, czy gość ma taki głos po prostu, czy sobie tutaj robi jakieś jaja. Ale brzmi koszmarnie. Jakby się celowo wygłupiał. Ten głos powoduje, że muszę czmychnąć czym prędzej w popłochu.

Anna Jurksztowicz - Video dotyk

Na początku miałem ochotę mehać, ale mi jednak pod wpływem kolejnych odsłuchów przeszło. Wszystko dzięki rewelacyjnemu jak się okazało po bliższym poznaniu refrenowi. Podoba mi się, jak Anna go śpiewa. Aranżacja taka typowa chyba jak na tamte lata w Polsce. Utwór świetnie nadawałby się jako soundtrack do jakiegoś polskiego filmu lub serialu z lat 80’. Samo brzmienie utworu jest bardzo odległe co prawda od tego, co na co dzień preferuję, ale nie sposób nie pochwalić tej uroczej piosenki.

Kolejka całkiem dobra. Hien dosyć wyraźnie ucieka stawce. Potem bardzo dobry i równo pracujący peletonik i w końcu tracący jednak dystans Dragon.
Zaraz się biorę za trzecią kolejkę. Wszystko porządnie odsłuchane, tylko zrobić opisy.
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21678
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 16 sie 2023 10:35

Wiedziałem, że tutaj będę mógł na Wuja liczyć, tym bardziej się cieszę, że jednak Shodan nadrabia te kolejki, zamiast je opuścić. Ballad tego typu mało kto kupuje.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8103
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 16 sie 2023 10:47

Dosłownie Max i Kelner to był mem o Adasiu Niezgódce, mieliście rację
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16682
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 16 sie 2023 12:20

Julia Holter - Sea Calls Me Home

Dev się zdecydowanie rozkręca. Już parę razy zaproponował rzeczy, które mnie zainteresowały w szerszym zakresie, niż tylko wrzucany utwór. I tu jest podobnie. Znam Julię raptem od paru dni, a już jestem kompletnie kupiony. Uwielbiam takie wrzutki, które zmuszają mnie do odpalenia Sportify i sprawdzenia czegoś więcej od danego wykonawcy. Oprócz Sea Calls Me Home posłuchałem przegenialnego i zachwycającego Our Sorrows oraz cały album Ekstasis, który wprawił mnie w stan… ekstazy. Tak że jest nowa śpiewająca babeczka dla shodana (zacieram ręce). :D
Hien trochę utyskiwał na histeryczny wokal. W tym utworze tak to może brzmi, choć mi to nie przeszkadza. W innych utworach Julia brzmi wg mnie zupełnie inaczej. Uważam wręcz, że dziewczyna ma bardzo piękny głos. Potrafi być zwiewna jak wiosenny wietrzyk, jak muśnięcie skrzydełek motyla. Sea Calls Me Home to świetny utwór, choć słyszałem już parę znacznie lepszych. Właśnie po raz pierwszy słucham Night Song, czyli kolejny utwór z albumu po Sea Calls Me Home i mam ciary, a moje serce po prostu wymięka z zachwytu. Julia ma taki niesamowity styl muzyczny, że aż zapiera dech.
Podobała mi się opowieść deva o kąpieli w morzu w ubraniu pod wpływem utworu Sea Calls Me Home. To dopiero jest fantazja i wpływ muzyki na człowieka! Ja Happier od Rodrigo słuchałem nad morzem jak porąbany, ale do wody jednak nie wlazłem. Słuchając Sea Calls Me Home już zawsze będę oczami wyobraźni widział ubranego deva w wodzie z telefonem w dłoni.
Utwór jest świetny, ale on jest dla mnie dopiero zachętą do odkrywania czegoś naprawdę niezwykłego. I za to uwielbiam te bestki.

Silverchair – Untitled

Nie lubię i nigdy nie lubiłem metalu. Na szczęście ten utwór jest dosyć mało metalowy. Trochę ostrzejszych gitar mi nie przeszkadza. To taka bardzo rzetelna ballada. Wokal bardzo spokojny. Lepsze to, niż by gość miał drzeć mordę jak na metala przystało. Utwór nawet pasuje jako soundtrack do filmu, choć podobno go w filmie wcale nie ma. Nawet nie wiedziałem, że tak może być. Trochę bez sensu dla mnie umieszczać na ścieżce dźwiękowej filmu utwór, którego w filmie nie ma. Tak w ogóle to ten numer dosyć mocno mi się kojarzy z niektórymi rzeczami od… Porcupine Tree. Serio.

Zion Train - Beware

Mam dosyć neutralny stosunek do tego utworu. Nie jest zły, ale nie jest też jakiś dobry. Na pewno utwór Fishmans z linku od Hiena jest lepszy. Beware ma dobre momenty. Fajnie chodzi bas. Podoba mi się melodica (rzeczywiście kojarzy się od razu z Clintem Eastwoodem). Trąbki też spoko. Mniej podoba mi się za to praca perkusji i tych niektórych elektronicznych ozdobników. Poza tym utwór jest trochę przeciągnięty. Skróciłbym go o jakieś 2 minuty. Jako muzyka w tle może być jak najbardziej, choć poprzednia reggae wrzutka od Murzyna była jednak lepsza.

Uriah Heep - July Morning


Początek utworu mnie mocno zniechęcił. Taki stary rock nie bardzo mnie niby interesuje. Zawsze odczuwałem wyraźną niechęć do zespołów typu Led Zeppelin czy Deep Purple. Gdy jednak chłopina zaczął śpiewać, to zrobiło się lepiej. Jest dziadersko jak diabli, owszem, ale rzadko mi to jakoś przeszkadza. Kiedyś byłem bardziej na to wyczulony. Przede wszystkim to całkiem dobra kompozycja. Podobają mi się partie gitarowe pomiędzy refrenami a kolejnymi zwrotkami. Lubię organy Hammonda, więc to też mi bardzo pasuje. Wokal jakoś mnie też nie drażni. Uważam natomiast, że utwór jest zdecydowanie zbyt długi. Pod koniec mamy już za dużo cudowania. 6 minutek by w zupełności wystarczyło. Ale generalnie jest całkiem ok. W życiu bym nie pomyślał, że dam kciuk w górę dla tego typu muzyki.

Łona i Webber - Woodstock '89

Dragon kontynuuje wątek polski. I tu byłem bankowo pewny, że będę miał kupę mehania. No i guzik. Utwór jest o dziwo bardzo dobry. Te podkłady są pomysłowe i po prostu świetne. Słucham i się po prostu bujam. Buja mnie ten bas i perkusja. Kojarzy mi się to mocno z utworem „Kto” od 52 Dębiec. A gadacz rzeczywiście sprawia wrażenie, jakby udawał Króla Juliana. Dragon się obruszył na to porównanie, ale to prawda. I wcale nie jest to wadą. Dużo bardziej mi się to podoba od 99% innych polskich raperów. Kto by pomyślał, że będę chwalił polski hip-hop od Dragona?

Kolejka gorsza od poprzedniej, ale za to z jednym potężnym odkryciem w postaci zachwycającej Julii Holter. Tylko dla niej samej warto było przebrnąć przez te 78 kolejek. :grins:
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21678
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 16 sie 2023 12:56

Wujek w zarodku - "myślałem, że będę mehał, ale 10/10"
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 4364
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?

Post 16 sie 2023 14:17

Szodan jedyny co się poznał na prawdziwym, rockowym graniu. Idźcie sobie wszyscy inni słuchać polskiego niezalu
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

DEPESZWIZJA 12 - EDYCJA IMIENIA SALVADORA DALIEGO
STATUS: ZBIERAM UTWORY - 4/8
TERMIN: 6 MAJA
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11464
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 16 sie 2023 21:22

A Ty idź kolejki słuchać huehue
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
devotional
Posty: 6423
Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
Ulubiony utwór: Master And Servant
Lokalizacja: bezdomny

Post 16 sie 2023 21:25

No jestem, jestem.

Silver Chair - Untitled

Ja tutaj wspieram Murzyńskiego, albowiem te dzieła kultury najntisów, do których odwołuje się często Hien są mi kompletnie obce. Wy wiecie, że ja nigdy nie widziałem Terminatora, Godzilli, nie grałem w Mortal Kombat, jedyne co, to Tazosy ze Star Warsów zbierałem. Także moje nostalgia value dla tego kawałka jest zerowe, acz muszę przyznać, że ta muzyka... brzmi bardzo najntisowo, po prostu. Rock dość generikowy, wokalista brzmi jak typowy wokalista takiego zespołu tamtych czasów, są gitary, jest nieco płaczliwy śpiew, są nawet skrzypce, tylko Godzilli w tym nie czuję, no ale znów - nie mam punktu odniesienia. Ten utwór to jest coś, za czym mógłbym szaleć w takim 1999 czy 2000 roku, gdybym tylko go znał. Odnoszę przemożne wrażenie, że sporo takiej muzyki latało po samoróbkowych składankach z muzyką wszelaką, jakie z kolei latały po mojej podstawówce pod sam jej koniec (a więc jakiś 2002 rok). To "pierdolnięcie" gitarami na sam koniec przypomina mi OST z jakiejś gry, i zapewne jest to Need for Speed. Ani ja szczególnie zachwycony, ani mehający, taki, bym powiedział, pół-meh. Albo nawet ćwierć-meh, może nawet sam jeno porost.

Neil Perch Zion Train - Beware

...the missing foot. A to jest z kolei coś, co znalazłbym na zakurzonej składance z muzyką techno/world (albo techno-world), zakupionej od szemranego typa, co to handluje i kasetami magnetofonowymi i szlugami zza wschodniej granicy, a jak będzie potrzeba, to dobrej podwawelskiej ogarnie. Zachwyca się sam bardziej niż każdy potencjalny słuchacz, gdy próbuje ją reklamować, no ale co tu dużo mówić, nie do końca pieprzy od rzeczy, albowiem idzie znaleźć na takich kompilacjach sporo fajnych obskjurów. I Beware jest dla mnie takim obskjurem, przyjemne, niezobowiązujące granie, bardzo czilowe, taka elektronika pomiędzy popem a library music, dobre to jest. Wyzwala troszkę więcej emocji, niż wrzuta Hienowa, choć mamy tutaj nieco ponad 6 minut w sumie tego samego. Ale się nie nudzi jakoś, już w ogóle efekciki na sam koniec (łącznie z tą "syreną") są super, lubiłem tak podrasowywać swoje numery robione w eJayu w latach 2005-2007. I celowałem wtedy w takie długie kompozycje, gdzie nie dzieje się wbrew pozorom za dużo, i sporo rzeczy się powtarza. Dobra rzecz, Mudżaj się zna.

Uriah Heep - July Morning

Słodki jeżu w morelach, włączam ten kawałek, odwracam się, patrzę, a z tyłu mój stary w skórzanej kurtce zaczyna tańczyć jak porabany. A tak zupełnie serio, nie lubię Uriah Heep (poza jednym numerem, i TAK, zgadliście, to TEN numer - zwłaszcza Mentos myślę wie, o czym mówię, bo Uriah Heep lubi się głównie jedną rzecz), bo to jeden z tych bandów, który całe dzieciństwo był mi niemal stręczony, ale w przeciwieństwie do takiego ELO brak mu lekkości, melodyjności, na tamte czasy (ale chyba też na każde) był dla mnie zbyt "ostry", zbyt "twardy", nie polubiłem się wtedy, chyba nie polubię się teraz. A próbowałem! Próbowałem dawać szanse, wielokrotnie, najbardziej chyba w roku 2008 (wiecie, wtedy słuchałem np. sporo Floydów, znaczy jesienią, etc.), na co złożyły się dwie rzeczy - winyle starego z Uriah Heep oraz ich koncert w warszawskiej CHYBA Progresji (teraz już sam nie pamiętam, a jestem zbyt leniwy, by sprawdzić), na który wybrałem się z bratem, wujem i oczywiście rodzicami. I byłem świadkiem ciekawej rzeczy - moi rodzice, wówczas w wieku 45 lat oboje (przeraża mnie grubo fakt, że niewiele mnie naprawdę dzieli od ich wieku wtedy, dokładnie tyle, ile już mieszkam w Warszawie) i wujo, lat 51, wszyscy w skórzanych spodniach, skórzanych kurtkach, skaczą i drą mordę niemal pod sceną (wspominałem, że moi rodzice to starzy rockmeni?). A ja w pewnym momencie musiałem stamtąd wyjść, bo było mi zbyt duszno xD No dobra... tak zupełnie serio, to nie jest zły utwór. Ale nie pochodzi z mojej bajki, moje dziaderstwo to Springsteen i Rea, względnie Cocker i jego interpretacje, MOŻE Nazareth, ale wolę iść w pompatyczną Sarę od Starship, niż to.

Łona/Webber - Woodstock '89

O Łonie (czy też całym duecie) już się trochę wypowiadałem, było nie było sam go (ich) wrzucałem, i z dość konkretnym przekazem (choć do końca walczyłem, czy nie wrzucić innego, też ważnego dla mnie kawałka od Łony). Mam kilka bardzo lubianych przez siebie tracków Ł/W, ale albumów chyba w całości nie słuchałem... Ale wydaje mi się, że próbowałem robić podejście do Nawiasem Mówiąc. I to pewnie z YT, więc Last nie pomaga. Co mogę powiedzieć, kawałek jest... fajny, ale nie ma, kurde, jakichś specjalnych wyróżników w sobie, tzn. Łona can do better. To jest taki Łona bez wysiłku, a więc wciąż dobry, no ale MOŻNA LEPIEJ, nie przykuwa mojej uwagi niewiadomo jak. Inna sprawa, że refren przypomina mi mocno... refren numeru, który ja dałem do bestki xD Nie wiem, NIE WIEM, najbardziej czuję bit, wersy są spoko, ale refren mnie trochę jakoś tak nie ponosi, a i też potem na te wersy patrzę jeszcze raz, czy raczej ich słucham, jakoś gubię ten feeling. Nie mogę nic więcej napisać, po prostu nic więcej nie przychodzi mi do głowy. No i ch*j. Może coś jeszcze wymyślę.

ELO - Rock'n'Roll Is King

Kurde, jestem autentycznie zaskoczony, że nie wiedzieliście (w swojej większości), że to jest ELO xD W sensie, to jest jeden z ich najbardziej znanych numerów i trochę przypadkowy sukces polegający na wypuszczeniu całego JEDNEGO dobrego singla (choć ja lubię jeszcze Stranger) z jednej z ostatnich płyt ich pełnoskalowej kariery (tj. przed wyłączeniem ELO i powstaniem ELO Part II), ale już po odejściu (w atmosferze smrodu finansowego) Groucutta (choć ten jeszcze ciął na sesjach do Secret Messages, i to jego bas można usłyszeć na Wujowej wrzutce). Lubię tę piosenkę, bardzo, i w ogóle całe Secret Messages, choć masa ludzi wiesza na tej płycie psy (niesłusznie w siusiak, z innych dobrych z niej tracków polecam fantastyczne Four Little Diamonds, które trafiło na OST GTA Vice City, Flash FM to nadawał). Puszczam sobie często, czy to, czy Stranger, czy inne numery, w ogóle to był ten czas, kiedy ELO szło już mocno w stronę new wave'u (cała następna płyta, którą z oryginalnego składu nagrali już właściwie tylko Lynne, Tandy i Bevan, czyli Balance of Power, to jeden wielki new wave), ale dobrze im to wychodziło, naprawdę. Rock'n'Roll is King to ładne oczko puszczone i swoim wcześniejszym dokonaniom, oraz po prostu klasyce rock'n'rolla. Bardzo udane. Świetna wrzuta, Wuja dowala do pieca (i jeszcze jaki praise dla Julii Holter, super :D Polecam jeszcze bardzo jej album Loud City Song). Musiałowy znak jakości!
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21678
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 16 sie 2023 21:36

prostytutka, wszyscy tu próbujecie robić kącik filmowy zamiast skupiać się na muzyce. Mam wrażenie, że jak napiszę, że srałem w krzakach kiedy słuchałem innego numeru, to padną komentarze, że nie sraliście przy tym w krzakach, to nie czujecie numeru.

w każdym razie, jutro wieczorem następna kolejka, czekamy na ............... (pytanie za milion punktów)
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11464
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 17 sie 2023 07:17

Powinieneś już być na to przygotowany znając moje przygody z wrzutami choćby odrobinę wiążącymi się z pewną serią gier wideo xD

A skoro już jesteśmy w temacie to Four Little Diamonds był jednym z naprawdę niewielu numerów których szczerze nie trawiłem z osta do Vice City :D
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21678
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 17 sie 2023 08:25

Nie no, nie pamiętam żeby ktokolwiek w jakimś Twoim kawałku "nie czuł Tommy'ego Vercetti" albo pół recenzji poświęcał na rozmyślania ala "nie widziałem filmu, to tego nie docenię", jakbym prostytutka całe wakacje oglądał ten film, a nie słuchał kasety z muzą. Nie wiem, będę miał jeszcze kawałki z tego osta w przyszłości, więc dalsze wycieczki tego typu uznam za złośliwość, lub objaw niedorozwinięcia.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11464
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 17 sie 2023 09:22

Przerabiałem i to, szkoda nerw xD
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8103
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 17 sie 2023 13:39

Dev też marudzi na Łonę, muszę uznać, że to sprawka zmian klimatycznych, innego powodu nie znajdę
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 4364
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?

Post 17 sie 2023 16:45

DZIS WJADĘ POCZEKAJCIE CHWILĘ CZY COS
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

DEPESZWIZJA 12 - EDYCJA IMIENIA SALVADORA DALIEGO
STATUS: ZBIERAM UTWORY - 4/8
TERMIN: 6 MAJA
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21678
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 17 sie 2023 16:49

OK DOBRZE
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11464
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 17 sie 2023 17:06

NIE
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 4364
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?

Post 17 sie 2023 21:40

Juleczka z Twittera - Sea Calls Me Home

Rok 2015 też był dla mnie ważnym i szczególnym rokiem w życiu i generalnie to micha mi się cieszy na myśl o wielu, wielu, przyjemnych chwilach, które miały wtedy miejsce, albo może nawet nie tyle o chwilach, co o tym jak udało mi się prawdopodobnie pierwszy raz w życiu odnaleźć równowagę psychiczną na okres dłuższy niż krótki. Tutaj gdzieś się rozmijam z kolegą Musiałem, bo primo raz imbo - jeśli już miałbym jakiś okres z tamtego roku usunąć ze swojej pamięci, to zdecydowanie byłaby to jesień, w której trochę posysało wacem, ale ciężko żeby było inaczej (dla tych co nie pamiętają to to był ten okres w moim życiu, gdzie próbowałem łączyć studia dzienne z pracą na 3/4 etatu oraz z dojazdami z mojej rodzinnej miejscowości do Krakowa), a secundo torsjo myślę też że mos importante - jestem człowiekiem ziemi, tej ziemi, lubię chodzić po górach jak papież Polak, a morza nie lubię i w ogóle to mam chorobę morską. Anyway, kawałek mnie bierze, chociaż faktycznie czołówka magazynu Morze to to nie jest. A może właśnie dlatego? No bardzo mocno mi to trąci późnymi Beatelsami, niby do takich rzeczy zazwyczaj mam stosunek trochę taki, trochę siaki, ale tutaj czuję się kupiony, bo jednak typiara całkiem zgrabnie przemieliła ten klimat przez brzmienie '10sowego INDIE i jest tu to mityczne COŚ. DAJĘ OKEJKĘ, HAHAHA!

Silverstair - OST DO GTA

CELOWO NAPISZĘ TU O GODZILLI OTÓŻ NIE OGLĄDAŁEM ŻADNEJ CZĘŚCI, ew. jakąś tam kiedyś tam w telewizji, ale totalnie nie znam tego uniwersum i wiem tylko tyle, że jakaś wyrośnięta jaszczurka demolowała miasta i fajnie było czy coś. Rozumiem sentyment do randomowego soundtracka zawierającego rzeczy inspired by, bo w sumie sam zaczynając poznawanie muzyki na serio jako jedną z pierwszych płyt ever ściągnąłem jakąś składankę CHEF AID luźno powiązaną z fabułą jednego z pierwszych odcinków South Parku i nawet co jakiś czas cyklicznie sobie do niej wracam. Kto wie, może rozwinę ten wątek w którejś z bestek, w każdym razie planowałem też nawet minicykl poświęcony muzyce poznawanej w niekonwencjonalny sposób, ale zobaczę jak to będzie. Piszę to z dwóch powodów: po pierwsze - abyście wiedzieli, po drugie - ten kawałek faktycznie jest dość zwyczajny. To chyba szaferfafernastotysięczna rzecz, którą klasyfikuję tutaj na półce "za dobre by zjechać, za słabe by wracać", ale jeśli nagle mi nie zaskoczy, to tak po prostu będzie. Daleko mi do roastowania, wręcz przeciwnie, to jest fajna muzyka i pewnie mając do niej sentyment z czasów dzieciństwa też bym tu umieścił, ale tak to jest, takie one są i w ogóle.

Zium Zium - Beware

Ostatnio czytałem na takiej śmiesznej stronce o parówkach taki śmieszny artykuł o tym, że Taylor Swift jest Bobem Dylanem, tyle że współczesnym - myślałem, że nic nie przebije tego porównania, ale jednak porównanie powyższego utworu przeskakuje je, robiąc potrójne salto, przy okazji przeskakując też basen pełen rekinów. W sumie to ten... zgodzę się niemniej z tym, że trochę to faktycznie brzmi jak muzyka robiona przez piwniczaka w FL, niektóre zagrywki są wręcz tanie i niby to nic wielkiego, ale... damn, ma to jakiś niesprecyzowany urok. Trochę mi to się kojarzy z jedną z radiostacji z GTA 2, chyba Negroid nieświadomie nasunął mi swoim opisem skojarzenia z estetyką gierek z PSXa czy generalnie późnych lat 90. Możliwe, że kojarzy mi się to z tym kawałkiem Gorillaz o którym też pisał, ale tak się jakoś składa, że nigdy nie potrafię przyporządkować jego brzmienia do jego tytułu. xD No jest w tym jakiś urok, mogłbym siedzieć w ciemnej piwnicy przed monitorem CRT na którym mam tapetę z Matrixa, oglądać jednym okiem na telewizorze kineskopowym South Park, popijać Coca-Colę i zajadać coś z Pizza Hut w grudniu 2003 pod ten kawałek, ofc puszczony na Winampie. W sumie daję lekką okejkę, a co mi tam!

ŁONO - woodstock 69

Jestem w lekkim szoku widząc rzecz Łony datowaną na rok 2016, byłem pewien, że wycofał się z tej gry jakoś najpóźniej z 5 lat wcześniej. Nie mam pojęcia czemu, uznajmy, że to wiele mówi o społeczeństwie, mnie, moim podejściu do Łony i czymś tam jeszcze. W sumie to ten... kiedyś słuchałem debiutu typa, nawet mi się podobał, potem uznałem, że typ jest trochę pretensjonalny i go nie słuchałem, a później to miałem go totalnie w dupie. Dużo w tej "historii" NIE WIEM, ale nic nie poradzę na to, że typ nie wywołuje u mnie żadnych głębszych emocji, a dobrze wiecie, że nie ma sensu swatać się z kimś na siłę. No i chyba też nie będę się próbował jakoś zakochać w tym kawałku, bo znowu wleciała tu rzecz, o której nie jestem w stanie napisać nic szczególnie złego, ale po prostu po mnie spłynęła. Koleś sobie coś tam nawija, ani mnie tym nie drażni, ani nie dobija, tylko nie chce mi się go słuchać i nawet nie interesuje mnie to, co ma mi do powiedzenia, a co do bitu to ten... no z rok temu byłem na randce z Tindera z taką jedną żydówką i dziewczyna była fajna, miła, ładna i właściwie to nawet sympatycznie mi się z nią spędzało czas, ale jednocześnie szybko i jednogłośnie uznaliśmy, że z tej mąki chleba nie będzie i nie ma sensu ciągnąć tematu, bo nadajemy na innych falach, po czym daliśmy sobie buzi i poszliśmy każdy w swoją stronę.
Takie one już są i taki ten kawałek jest. Tym razem bez łapki w górę, sorry, raz na kilkanaście kolejek musi się to przytrafić.

ELO - 3 2 0

W sumie trochę siara, że ELO znam tylko z tej jednej płyty, co to ją tu onegdaj podrzucił Musiał bodajże, którą pamiętam jako solidną i pamiętam też, że ciut mnie striggerował tym bezsensownym porównywaniem z Beatelsami. Zupełnie nie miałem bladego pojęcia, że to akurat ich kawałek. Szczerze mówiąc, miałem ochotę pierwej go zjechać, bo nie przepadam za tym całym ROCKABILLY i rock'n'rollem z lat 50 (jednak Beatelsi wynaleźli słuchalną muzykę i takie są fakty), ale za którymś razem jednak coś tam lekko drgnęło. Mam dziwne wrażenie, że znam ten kawałek od pradawnych czasów i wywołuje u mnie intensywne skojarzenia z dzieciństwem - totalnie tego nie ogarniam, bo nie wydaje mi się, by w moim domu się słuchało ELO ani żeby w 90sach ten utwór jakoś często grali w radio, mam dziwne wrażenie, że znam ten kawałek z telewizji. W sumie to myślę, że to przez fakt, iż tego kawałka musiałem nie słyszć dekady mój mózg odpiernicza. To jest dziwne uczucie, aż dam lekko uniesiony kciuk w górę za to, bo czemu nie.

Kolejka taka, że chciałbym zjechać, ale w sumie nie mam za co i chciałbym chwalić, ale w sumie też nie mam za co. Julia Holter brzmi ciekawie, ale pewnie nie będę jej nadrabiać, bo coś tam coś tam, myślę też, że z tego samego powodu nie będę wracać do większości pozostałych kawałków, ale fajnie, że "rege" Murzyna i ELO przywołały u mnie specyficzne wspomnienia i obrazy. Pozostałe kawałki są - jeden lepszy, drugi gorszy i zdecydowanie też są utworami w historii muzyki.
Szanowny marszałku, wysoka Izbo - zamykam tę kolejkę i dziękuję za uwagę.
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

DEPESZWIZJA 12 - EDYCJA IMIENIA SALVADORA DALIEGO
STATUS: ZBIERAM UTWORY - 4/8
TERMIN: 6 MAJA
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11464
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 17 sie 2023 22:28

Dojechaliśmy, ufff. Pierwotnie planowałem by wjechał tu nawet reggae tryptyk ale plany uległy zmianie, dołożyłem do planowanej 25. jeszcze coś jesieniarskiego bardziej i z tego względu pomijam jedną jamajską wrzutę i przechodzę na tryb jesienny już bardziej, a przy okazji na rodzime podwórko bo teraz polecę trochę wrzut polskich :)

Najpierw pora dokończyć to co zacząłem jeszcze w pierwszej bestce, nie bez powodu wleciał wówczas Zaucha coverujący Niemena gdyż wiedziałem że jego największy chyba przebój i tak tu trafi, tylko najwyżej w innej wersji.

Kuba Badach - Byłaś serca biciem
(2009 r., oryg. Andrzej Zaucha - 1989 r.)

Na cover utworu "Byłaś serca biciem" autorstwa Kuby Badacha natrafiłem wiosną 2014 roku kiedy to pamiętam kupiliśmy z mamą nowe tv do domu i zdaje się poszerzyliśmy też pakiet telewizji kablowej. Wiązało się to o ile dobrze kojarzę z tym że na start przez pierwszy miesiąc mieliśmy darmowy dostęp do całej gamy kanałów Canal+ a tam śmigał na jednym z nich program Marka Niedźwiedzkiego w którym puszczał różne starocie przeważnie. Bardzo lubiłem ten program i z żalem się rozstawałem z tym darmowym Canal+ potem ale to było jedyne co przykuwało moją uwagę na tych kanałach i nie było sensu za to bulić. Niemniej jednym z klipów jaki wtedy natrafiłem był właśnie cover tego numeru autorstwa Kuby Badacha pochodzący z tribute albumu z roku 2009.

Zauchę znałem już wcześniej chyba nawet i kojarzyłem oryginał prawdopodobnie ze składanki Złota Kolekcja którą miałem zassaną na kompie ale leżała ona w folderze z muzyką mojej mamy do której podchodziłem jeszcze z pewnym dystansem. Zatem dopiero napotkanie tego coveru było takim momentem szczerego zwrócenia uwagi na ten utwór, który to - podobnie jak wrzucane przeze mnie "Sprzedaj mnie wiatrowi" - uważam za jedną z najlepszych piosenek i kompozycji w historii polskiej muzyki. Autorem tekstu do "Byłaś serca biciem" jest niejaki Zbigniew Książek (nic mi to nie mówi a discogs podpowiada że lata później współpracował z Rubikiem), i jest to jeden z najlepszych heartbreakowych tekstów jakie znam chyba. Cover Badacha ma smooth jazzową aranżację, mocny RAM Cafe vibe, z tego co wyczytałem w creditsach na necie to prym wiedzie tu saksofon tenorowy w duecie z fortepianem ale bardzo podoba mi się też perka która gra prosty, niemalże trip-hopowy rytm, ma vibe Massive Attack trochę. Jako że poznałem ten cover i przy okazji zwróciłem baczniejszą uwagę też na oryginał wiosną 2014 r. to gdy pół roku później przeżywałem heartbreak po nieudanym romansie ta piosenka - niezależnie od wersji - stała mi się bardzo bliska i była w rotacji z wrzucanymi tu już wcześniej numerami Lykke Li czy później choćby Gregory'ego Portera. Ta wersja bardziej mi leży na smuteczkowanie chyba a że jesień wkrada się porankami i wieczorami coraz bardziej straciłem już resztki oporów by kultywować trochę trend zaczęty przez munlupa. Zapraszam zatem na relaks z odrobiną melancholii.

https://youtu.be/xFLRK_Gl-J0
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21678
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 17 sie 2023 22:36

Pulp – This Is Hardcore

Nie chcę nazywać tego puszką, bo de facto będę miał tylko kilka takich kawałków, ale powiedzmy, że otwieram „kłótniową”. Ja ogólnie jestem takim gościem, że kłócę się rzadko, ale jak już to robię, to robię to przez duże K. No, ale to też zależy. Są takie kłótnie, które pozostawiają po sobie tylko niesmak, a są też takie, które po prostu są potrzebne, pozwalają spuścić ciśnienie, a nawet skłonić do pozytywnych przemyśleń, przyznania się do błędu (jednej ze stron, lub obu). Piszę o tym, bo „This is Hardcore” to jeden z kawałków, który stanowi dla mnie element pokłótniowego czyśćca. Nie słucham go po każdej sprzeczce, to nie o to chodzi, ale pamiętam moment kiedy uznałem ten numer za wielki, i to był właśnie moment po większej, ale mocno oczyszczającej kłótni. Wtedy zrozumiałem, że ten utwór wzbudza podobne uczucia.

Pulp poznałem późno, przynajmniej jeśli chodzi o Wielką Trójkę Btirpopu (TM), bo Oasis znałem od lat 90-tych, Blur zacząłem słuchać koło 2003 r., a tymczasem tymi trzecimi zainteresowałem się dopiero po wspominkowym seansie „Trainspotting”. Zassałem sobie wtedy ten słynny, podwójny soundtrack, którego nigdy nie miałem i moją uwagę przykuł „Mile End” Pulp. Zapoznanie to popchnęło mnie do ogarnięcia czegoś więcej i tak oto stałem twarzą w twarz z albumem, na którym utworem tytułowym jest ta oto wrzutka.

Pamiętam pierwsze przesłuchanie kawałka i kompletne zdziwienie połączone z oszołomieniem i zagubieniem. Ryzykowne byłoby nazywanie tego piosenką, bo muzycznie co chwilę wchodzimy do innego pokoju, w którym znajduje się coś zupełnie innego, aż do momentu wielkiego wybuchu i nieśmiałego powrotu do wcześniejszych motywów, które gasną powoli, aż kawałek się kończy.
Jeżeli, w którymś momencie tekst o ‘tańczeniu o architekturze’ ma zastosowanie, to tutaj. Można pieprzyć długo o tym, co tu się dzieje, ale bełkot tego nie odda.

A propos pieprzenia… kawałek został zainspirowany oglądaniem porno i de facto jest opowieścią ‘w krzywym zwierciadle’ prosto z podwórka tej branży, co w całości jest metaforą sławy i jeszcze czegoś innego. Życia? Możliwe. Jarvis Cocker to gość, który mnie fascynuje, począwszy od tego jak wygląda, a kończąc na jego charakterze, który wylewa się z niego przy wszystkim co robi, uwielbiam słuchać wywiadów z tym gościem. Uwielbiam też słuchać jak śpiewa, bo jest wokalistą wyśmienitym. „This is Hardcore” balansuje gdzieś na granicy tego porno wyuzdania, a klasą ubranego w gajer piosenkarza, smutno-barowej otoczki i niemal estradowego finiszu, jakby to śpiewał Sinatra.

Nie będę opisywał tego, co tu się dzieje muzycznie, bo dzieje się wiele. Loopy, pianino, orkiestra, instrumenty dęte, gitary, ale nie brzmi to w ogóle w taki sposób, w jaki można sobie wyobrażać po takim opisie. Kończę ten i tak już długi opis. Ja się zawsze po przesłuchaniu „This is Hardcore” czuję trochę emocjonalnie przewietrzony.

https://youtu.be/6OkVAcdyo8Y
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8103
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 18 sie 2023 00:52

mintaj pisze:
17 sie 2023 21:40
wycofał się z tej gry jakoś najpóźniej z 5 lat wcześniej
Łona cały czas dzielnie walczy na placu boju. Śpiewnik Domowy wypuszczony w 2020 roku miał już nawet dla mnie słabsze momenty, ale w tym roku szykuje się powrót z przytupem - bez Webbera, bardziej na dżezowo. Jaram się, dwa single wypuszczone w ostatnim czasie = dwa złote strzały

Chłonna gąbka reaktywna i populista, więc zmiana planów w harmonogramie. Rozczarowany odbiorem polskiej sekcji jak do tej pory wracam do strefy komfortu (czyżby?).

Arcane - Philae (2015)

Kolejny z projektów, który towarzyszył mi przez wiele lat burzliwych młodzieńczych przejść i doświadczeń. O moim szacunku do tej muzyki symbolicznie zaświadczy mała anegdotka. Zanim rozsiadłem się na dobre na RYMie miałem tam wcześniej jeszcze jedno konto. Pod koniec 2015 roku oceniłem właściwie same najważniejsze płyty progresywnej elektroniki. Nie było tego aż tak wiele, ale wśród nich znalazły się nawet późne EPki wydane pod szyldem Arcane właśnie - w tym ta, z której pochodzi proponowany kawałek. Gdy wracam myślami parę lat wstecz do poprzedniej epoki* to przypominam sobie wiele dość wstydliwych epizodów. Czasami przeceniam ich wartość, czasami bagatelizuję, nie mniej i takie wywarły choćby najmniejszy wpływ. Trochę mi głupio za wiele wpisów w internecie. W przeciwieństwie do większości rówieśników swoją przygodę zaczynałem od całej siatki forum, na obecnie popularne media społecznościowe zacząłem się przestawiać pod koniec 2013 roku. Ten proces właściwie trwa do teraz, bo nigdy nie odpuściłem aktywności zupełnie w tej części sieci. Jednocześnie bardzo późno zawitałem na Snapchacie czy Instagramie. Gimnazjum pamiętam raczej przez pryzmat dziwnych interakcji na Facebooku i Ask.FM. Z jednej strony to, a z drugiej np. strony bliskie fanom klasycznej elektroniki. Tam natknąłem się na masę wspaniałej muzyki, którą przesyłam dalej jako piewca wiary berlińskiej. Redshift, ARC, Arcane... przede wszystkim biorą się z forum, sklepów ze starym analogowym graniem, stronek fanowskich TD/JMJ. Bywałem mocno zagubiony, ale nie żałuję ze względu na zerową szkodliwość społeczną czynów, burzliwe przejścia dookoła, na które nie miałem wpływu, środowisko szkolne. Mam nadzieję, że żadna ładna dziewczyna czy chłopiec nie mieli urazy, że kierował swój wzrok w ich strony parę razy za dużo. Na pewno nic nie mam do zarzucenia w kwestii sztuki.

Arcane to jest Paul Lawler, Brytyjczyk wplątany w polski półświatek za sprawą płci przeciwnej. Zaczynał ten projekt dość ambitnie, bo od mistyfikacji. Arcane jako zagubiony zespół sprzed lat, niemała gratka dla fanów elektronicznego grania w starym stylu. Opisy i zdjęcia na pierwszych krążkach musiały dezorientować mniej pamiętliwych słuchaczy, ale też interesować dla zagadki samej w sobie. Może o tym więcej przy okazji wrzutki płytowej, bo i taką mam gdzieś z tyłu głowy. Funkcjonowało to w ten sposób przez parę lat, aż w pewnym momencie prawdziwość tej historii naturalnie wyparowała. Od 1999 roku Lawler jako Arcane regularnie wypuszcza coś nowego. Poza tym realizuje się jako Max Van Richter, gdzie przygrywa podobnie klimatyczną, progresywną, SEKWENCYJNĄ (Kordowicz reference) muzykę. Działa też pod swoim prawdziwym nazwiskiem - komponuje muzykę do telewizji, spektakli teatralnych. Arcane to taka odnoga wyraźnie poświęcona realizacji pasji przygrywania w stylu klasyków, którzy inspirują, prowokują do dalszych poszukiwań. Fascynacja zaczęła się od rzeczy starszych... ale ich tutaj nie wrzucam, to byłoby zbyt oczywiste. Philae pochodzi z EPki Landers opublikowanej w czerwcu 2015 roku. Wtedy poznawałem jego najświeższe produkcje na bieżąco, z drobnym opóźnieniem dowiadywałem się o kolejnych nagraniach publikowanych na Bandcampie. Szkoda, że do tej pory nie poszedł w szerszą dystrybucję przez streaming, ta muzyka na to zasługuje. Landers nie trwa nawet pół godziny. To pięć utworów o mniej lub bardziej atmosferycznym charakterze. Wyraźnie sekwencyjnych pochodów nie ma, Lawler nie unika konkretnych melodii, charakternych impresji, które budzą coś więcej pod skórą. Tu mniej Tangerine Dream czy Klausa, miejscami słychać inspiracje starszymi motywami filmowymi, muzyką przede wszystkim pisaną na Moogi. Oczywiście po dość istotnym przetworzeniu.

Myślałem o trzech innych, ale w tym momencie nie miałem wątpliwości. Dobrze oddaje obecny nastrój, a jednocześnie nie jest wyborem przypadkowym pod wpływem chwili. Po Landers mocniej ruszyła mnie tylko Moon wydana dwa lata później, Lawler mocno rozmył charakter Arcane. Zaczął wypuszczać coraz więcej krótszych propozycji, a pomysły nie były specjalnie wyszukane i różnorodne. Landers to jeden z ostatnich objawów kreatywności, ale za to jak udany. Philae na tle reszty nie wyróżnia się dość filmową atmosferą, lecz jest poprowadzone w zupełnie inny sposób. Całość dostojnie narasta. Podoba mi się pomysł na perkusję, najpierw podkręca atmosferę, a potem celowo jest odpuszczona na korzyść innych elementów. Wyraźny bas i przemyślane partie klawiszowe świadczą o tym, że mimo wyraźnych inspiracji Arcane nie brakuje charakterystycznego stylu, który trudno podrobić. Taka muzyka lekko unosi nad ziemią, robi myśleć, umie ukoić skołatane nerwy. Miewam ostatnio dziwne refleksje, nawet rytualne sesje nocne z ambientem w tle przestały mnie rajcować, trzeba coś zmienić. Poszukiwań nie przerywam, ale m.in. czas wrócić na poważnie do paru dobrych znajomych sprzed lat. Parę dni temu zassałem Landers w znacznie lepszej jakości. Do tej pory to pewnie były pliki z jakiejś anonimowej stronki, która dzisiaj na 100% nie działa.

Do tego ta okładka, urocza w swojej prostocie i lekkim kiczu. Zapnijcie pasy, lecimy.

https://youtu.be/vBeOyAvX1u0