Best of Forum V

Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8125
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 18 kwie 2024 09:52

Mają Arcade Fire, baza
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11489
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 20 kwie 2024 15:16

A Flock of Seagulls - Suicide Day

Tbh po opisie myślałem że numer będzie jakoś mocno odbiegał od tego z czym kojarzę ten band ale nic podobnego. Jedynie ten główny synth może ciut chłodniejszy niźli pastelowy jak ich pamiętałem, ale poza tym rzekłbym mamy standardowe brzmienie new wave. Dobre gitary, wporzo energia, nośny refren, w pierwszej chwili coś tam kręciłem może nosem ale uleżało się i jest to po prostu kolejny dobry kawałek AFOS jaki w życiu poznałem, nawet mógłbym się zastanawiać czy słyszałem jakieś złe tak w ogóle?

L. Stadt - Gore

Tu spodziewałem się po sobie mehania na polski studencki (choć nagrywany przez wykładowcę) alt rock. Ale ten kawałek też jest całkiem w porządku, refren najbardziej mi robi, perkusja jest też interesująca. Początkowo kręciłem nosem na ten mostek z ze stopą 4/4 i tym AHA, ale przegryzło się, numer jest krótki więc też nie zdąży zmęczyć słuchającego a nawet chętniej go potem odpalić ponownie.

LSDXOXO - Double Tap

Nie wiem czy słusznie ale poza naleciałościami miami bass to całość brzmi tak że najchętniej użyłbym zwrotu bubblegum bass, jest to takie właśnie miękkie i gumowate w brzmieniu xd coś pomiędzy tamtą inną wrzutką miami bass a może Sophie? Prowokacyjne i gejowe, dziwne że to nie wleciało do obecnej edycji dewizji xd energiczne ale zarazem trochę ponure, brzmi trochę jak jakaś muzyka z przyszłości do Cyberpunka jak dla mnie. Muzycznie ok, lirycznie - no powiedzmy NIE MOJE KLIMATY ale ok, co kto lubi :)

No w każdym razie kontrast z wrzutą Hiena i potem moją wyszedł nam kosmiczny.

Star Machine - Chronologie IV

Wujas zarzucił obskjurem jakich mało, choć trochę nieświadomie myśląc że to ŻARR. Gdybym był złośliwy napisałbym że miał być Żarr a wyszedł żart ale ja taki nie jestem więc tego w ogóle nie napiszę, co nie? xd bardzo siermiężny jest ten remiks/cover czy jak to zwał, rozumiem że czasem tak bywa że akurat Wujowi bardziej siedzi tenże synth z tej wersji, ja siegnąłem po oryginał dla porównania i JEDNAK tam jest w tym brzmieniu jakaś subtelność która pozwala mi wierzyć że obcuję z Żarrem. Kompozycja ma w sobie takiego ducha wesołego jingla z Eurosportu, pamiętam że niektóre numery z albumu Hiena pachniały mi jak Euro 2000, Kraftwerk na TDF też Eurosportem brzmiał nieco, chyba mistrzowie na późniejszym etapie piękny sportowy muzak zaczęli robić xd brak dobrej jakości wrzuty nie pozwala do końca mi jakoś jednoznacznie ocenić ten cover, uznajmy że numer ma fajną pozytywną melodię i coś fajnego w sobie, będę oczekiwał na rip tego numeru z Wujasowej płyty jak znajdzie czas to może uzupełni się braki na YT.

GY!BE - Moya

Wczoraj rozwinąłem sobie na Spoti info nt. wykonawcy i tam był tak zwrot że oni grają instrumental chamber rock i jakoś dzięki temu chyba łatwiej mi teraz ich ugryźć. Moya rozpoczyna się melancholijnym smyczkowym wstępem, filmowo to mi się kojarzy, trochę nawet z jakimiś soundtrackami Lorenca. Potem wchodzi perkusja, dzwoneczki i gitary i brzmi to bardziej tak jak zapamiętałem tę kapelę z wcześniejszych wrzutek. Mamy długą kompozycję ze skrupulatnym budowaniem napięcia poprzez wydawałoby się niekończące crescendo w celu stworzenia takiego EPICKIEGO klimatu aż do osiągnięcia szczytu i łagodnego wyciszenia na samych smykach. Mogę powiedzieć jedynie że z uwagi na krótszy czas trwania i brak ciężkich dla uszu rzęrzących gitar ta wrzutka jest lepsza od Mladic i Static ale to wszystko. Nie wyobrażam sobie jakoś słuchać kapeli która nagrywa tylko tego typu numery wg utartego schematu, zwłaszcza że ta smuta w tych numerach mnie nie pociąga.


Obecna kolejka nie tak dobra jak poprzednia chyba, w sumie nie wiem czy będą tu jakieś powroty, myślę że dev i Hien na prowadzeniu, reszta za nimi.
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21716
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 21 kwie 2024 23:13

Jutro tydzień mija, co jest? Naprawdę wszyscy poza Murzynem czekają tutaj aż ja wjadę, bo inaczej nie ma co się pocić? Do jutra mają wszyscy wlecieć.

A Flock of Seagulls - Suicide Day

Lubię Flock of Seagulls, ejtisy w ich wykonaniu jakoś zawsze były dla mnie zjadliwe, „I Ran” jest zajebsite. Nie wkręciłem się w nic więcej, bo bez przesady, a inna sprawa, że znam Deva, więc wiedziałem, że i tak na jakimś etapie nie będę miał wyjścia i poznam więcej muzyki. No i poznaję. No i jest to w sumie coś, co bym sobie wyobrażał. Miłe, przyjemne, spoko całkiem. Szału nie zrobiło, ale może jakiś album wleci do bestki, to wtedy zrewiduję poglądy. Ale ogólnie okejka.

LSDXOXO - Double Tap

Co to z Gunter? O ile ju tacz maj talalala kojarzy mi się miło, tak to nie ma za bardzo szans. Chyba najbardziej nudzący mnie rodzaj elektroniki. Gadany tekst na jakimś gimnazjalnym swagu, podkład jak z czegoś royality-free do użycia na YT. Trudno mi czasami uwierzyć, że ktoś lubujący się w starych niemieckich, elektronicznych bandach, ceni też takie memy muzyczne, ale z drugiej strony jesteśmy tylko ludźmi, sam wrzucałem do depeszwizji Akrestasza i nikt tego nie zrozumiał. Powiedzmy, że teraz wiem, jak to jest być po drugiej stronie.

Raekwon - Ice Cream

Kurde, z przykrością muszę powiedzieć, że zaczynają mnie trochę nudzić hip-hopowe wrzutki Murzyna. Zaczyna mi się to wszystko zlewać w jedno, każdy następny kawałek brzmi jak poprzedni. Jest dobry, ma świetny bit, spoko rap, ale już gubię się w tym, co było czym, i nawet nie za bardzo wracam do tych numerów, bo po co, skoro mogę wrócić do A Tribe Called Quest, czy Biggiego, których akurat pamiętam. Szkoda trochę, bo generalnie dobry kawałek, ale to jest kolejny podobny kawałek, dobry z tych samych powodów i już z automatu naklejam znak jakości i mówię ‘następny’. Tak więc jest prejz, ale za każdym razem coraz mniej zaangażowany.

Star Machine - Chronologie IV

Wujas, trzeba było to odłożyć jak wrócisz do domu i zrobisz ripa, a nie dajesz tutaj link do czegoś co jest tak podłej jakości, jak tylko podłej jakości mogłyby być ważące pół mega kawałki w real audio, czy wma. Druga rzecz to, co to prostytutka jest … Kumam skojarzenie Murzyna z Eurosportem i chyba tylko na takim polu to się broni. W innym wypadku jest to ponury żart. Kojarzycie te polskie wydania albumów pt „zagraniczna płyta – polska cena”, które nie miały pełnych okładek, itd.? To jest IMO ekwiwalent muzyczny, czyli niby to samo, ale po taniości, bez gustu, bez smaku. Niemal jak wersja disco polo, żeby się sprzedało w Mielnie na wakacjach. Udam, że tego nie słyszałem, dla własnego dobra.

Godspeed You! Black Emperor - Moya

Z początku przewróciłem oczami, bo dopiero co mieliśmy GY!BE tutaj od Mentosa. No, ale po takiej kolejce, jak ta, to naprawdę byłbym śmieszny, gdybym jeszcze śmiał narzekać na wrzutę Seby. Wprawdzie kekam z agitacji G_d's Pee AT STATE'S END!, bo IMO to jest album tak przeciętny i w sposób niefajny wtórny, że wywołał we mnie i w moim koledze od GY!BE reakcję odwrotną i nie miałem ochoty wracać już do muzyki tych pajaców, aż w bestce nie pojawiły się ich utwory. Chwała, że chociaż tego Mentos mi oszczędził i wrzucił coś ze starego, dla odmiany, niezłego wydawnictwa. „Moya” to na pewno nie jest best of GY!BE, ale jest to spoko. Muppet gra na perkusji, na skrzypcach bezdomny zbierający na cmentarzu, na gitarze jakiś piętnastoletni fanatyk Greenwooda, na basie kolega, który miał tylko potrzymać gitarę, a gdzieś tam jeszcze w tle są samplowane cymbałki w wykonaniu młodszej siostry koleżanki, która podoba się perkusiście. To jest w sumie GY!BE w zarodku. W innym momencie by mi to raczej weszło lepiej niż teraz, no ale ja nie poszedłem na koncert więc nie niesie mnie fala tego doświadczenia. No, ale co z tego, i tak daję okejkę, spoko numer.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16697
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 22 kwie 2024 00:14

Hien pisze:
21 kwie 2024 23:13
Druga rzecz to, co to prostytutka jest …
Oho, ktoś musi się chyba na kimś wyżyć za niepowodzenie w depeszwizji.
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21716
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 22 kwie 2024 00:17

EDIT: dobra, nie będziemy się kłócić. Bez prowokacji pls.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8125
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 22 kwie 2024 02:36

po takim wydarzeniu nic tylko spróbować godnie odpowiedzieć

Flock of Seagulls Suicide Day

No i dla mnie oni są tylko od I Ran. Albo byli? Jest masa zespołów z lat 80', które zasługują na znacznie więcej uwagi niż tylko to, co udało się zebrać przy okazji najlepiej żrących kawałków. Po lekturze tekstu Deva odnoszę wrażenie, że tutaj na dystansie byłoby tylko bardziej prostolinijne, angstowo, z wyrzutem. Coraz dalej mi do zasłuchiwania się w tego typu muzyce, ale nie z powodu akurat takiego klimatu. Po prostu z czasem każda muzyka udziela mi się coraz bardziej i gdybym z pełnym przekonaniem wgryzałbym się w to tydzień po tygodniu to psycha by siadła. Z pewnego dystansu czasowego i bestkowego można słuchać, korzystać do woli. Dobry numer na new wave modłę. Syntezatory zdradzają bardziej rockowe inklinacje towarzystwa, bo jednak nie chodzi o atmosferę tylko solówki czy partie z POWEREM, ale w przypadku rzeczy z tamtego okresu to najmniej mnie drażni. Cała reszta bez większego wyróżnika. Podoba mi się jako całość, choć może wokal ma najwięcej charakteru.

L.Stadt Gore

Hien wjeżdża z wrzutką osobistą typu wojaże studenckie. Dla mnie to taka całkiem sympatyczna nutka godna Radia RAM w sekcji trochę rock, trochę jazz. Po prostu zespół godny przesłuchania przy okazji jakiegoś wieczorowego pobytu w drink barze lub porównywalnie łatwo dostępnej dla studenta spelunce na jazzowo. Brzmi jak wszystko i nic rodem z munlupowego katalogu bestkowego. Mi osobiście przeszkadza jakość tego nagrania, chyba że lekkie zniekształcenia są celowe... to jeszcze gorzej xD Barowy klawisz, całkiem mięciutki, przyjemny wokal. Nawet segment "aha, aha" tak bardzo mi nie przeszkadzał. No może być, nie będę się droczył.

Raekwon Ice Cream

Pan Jacek całkiem oszczędny i zachowawczy w opisie, a na moje to jedna z jego najbardziej ulicznych wrzutek w bestce. Nawet jeśli typy nawijają o zaliczaniu partnerek jak osiągnięcia w grach i tylko o tym, to dzięki produkcji brzmi to dość groźnie i złowrogo. Klimat ściele się gęsto. Panowie nie są mistrzami techniki nawijania, ale nie do końca o to tu chodzi. Są autentyczni albo bardzo skutecznie to przeświadczenie wywołują. Współczesne filmy z przejazdów po opuszczonych przez boga i administrację publiczną dzielnicach miast USA robią na mnie wrażenie, a co dopiero byłoby w przypadku materiałów z połowy lat 90'? Wystarczą mi takie artystyczne wehikuły czasu. Bit jest magiczny, robi znaczną większość roboty. Klimatyczna melodia, jakieś takie rytualne zaśpiewy momentami, w ogóle ten materiał jest trochę lo-fi co na plus. Ze mnie ekspert żaden, ale pewnie pewien Ryszard dobrze zna, lubi, docenia. Trudno nie poszanować.

Chronologie 4 (Stadion Xlecia RMX)

Od razu słychać, że to bazarowo-domorosłe wydawnictwo. Tak ordynarne zrzynki zdarzało się dostać w formie Autorskich Kompilacji The Best Of jeszcze w czasach mojego dzieciństwa na różnych straganach, giełdach, punktach handlu obwoźnego czy innych Jarmakach Europa. Niby z oficjalnych miejsc sprzedaży zniknęły, ale taki Symfoniczny Jarre za 20 złotych trwał dzielnie w wałbrzyskim Media Markcie do momentu, w którym sprzedaż CD przestała być dla nich opłacalna. W zależności od wykonawcy mogę mieć różny stosunek do przeróbek, ale w przypadku Jarre'a czy generalnie klasycznej elektroniki to dla mnie przesada, prowokacja i skok na kasę relatywnie tanim kosztem. ZAWSZE. Wiele lat potrzebowałem by przekonać się do autorskich remiksów, odświeżeń starych dobrych kompozycji, a i tak wciąż chwilami zdarza mi się kręcić nosem. Tego typu rzeczy są dobre, gdy w teatrze czy filmie nie chce się płacić za oryginalne wersje lub gdy autor to młoda osoba, która dorwała się do plików midi i szybcikiem uskutecznia znajomym jakieś pseudo autorskie wariacje na temat. Pierwotne Chronologie doskonale balansuje na granicy kiczu, pompy, patosu i klasycznego elektronicznego brzmienia. Tu została tylko drugoligowa transowa chała. Inne klawisze, bardziej prymitywny bit, dodatkowe brzmienia typu acid, no po prostu nie. Można się pomylić tylko chwilę, gdy jeszcze idzie melodyjka z zegarka. Potem różnica kolosalna. Podzielam zdanie Hiena.

GY!BE Moya

Zazdroszczę panom doświadczenia Godspeedów na żywo. Mimo całej toksycznej muzbawkowej otoczki powstałej po wszystkim sam bym się wybrał, gdyby nie ostatnio popieprzenie napięty plan działania. Dwie i pół godziny? To już coś. Pełnoprawny koncert, a nie rozgrzewka. Miałem coś napisać, że mimo wszystko ich muzyka zawsze do pewnego stopnia brzmi zbyt podobnie, ale potem odpalam w skupieniu i łapię odpowiednią wczutkę. Początek przypomina Static. Jakiś punkt wyjścia dla tego, co towarzystwo zaproponuje rok później. Pozornie robi się bardziej kojąco, tyle że to pułapka. Niewinna melodyjka funkcjonuje jako wstęp dla płaczliwych gitarowych i skrzypcowych pasaży. Zaraz eksploduje supernowa i tyle było z nadziei, starań, oczekiwań, próśb. Na szczęście nie mamy ucieczki w ścianę hałaśliwego dźwięku. Finał jest bardziej uporządkowany, rytmiczny, wielowarstwowy. Urzekający. Bardziej zorientowanym fanom jeszcze bardziej gratuluję znalezienia się w sytuacji zagrania czegoś po tak długim czasie. To już wiecie jak odbieram prawdziwe Sister of Night po prawie 30 latach od wydania Ultry. Kawałek pięknej, choć gorzkiej muzyki. Do tego świetna okładka.
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16697
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 22 kwie 2024 13:49

A Flock of Seagulls - Suicide Day

Posłuchałem wpierw I Run żeby wiedzieć o czym w ogóle mowa. No i kojarzę rzeczywiście tę główną zagrywkę, choć sam utwór już mi niewiele mówi. Suicide Day jest uważam lepsze od I Run. Ale szału na mnie też nie robi. Typowy przedstawiciel muzyki z lat 80’. Ja niestety mam coraz mniej serca do rzeczy z tamtej dekady. Nie jest to złe, wszystko brzmi poprawnie, rzetelnie. Niezłe gitary, klawisze. Wokal bez zarzutu. Ale po prostu ja tego nie czuję. Nie wzdrygam się ani trochę, ale i nie jaram. Pozostaję po prostu neutralny.

L.Stadt – Gore

Nazwę zespołu kojarzę ale tylko tyle. I nie wiedziałem, ze to Polacy. Nuta całkiem przyzwoita, choć też bez jakiejś podjarki z mojej strony. Wokalista przypomina mi nieco Marcusa Meyna z Camouflage, za co plusik, bo lubię Marcusa głos. Wszystkie instrumenty ładnie się zgrywają. Dobre organowe brzmienie klawiszy w tle. Niezłe brzdęknięcia gitary. Końcówka fajna, nadaje utworowi tempa i dynamiki. Rzetelna rzecz nie skłaniająca jednak do dalszego eksplorowania ich twórczości już na własną rękę.

LSDXOXO - Double Tap

Mnie się ten galopujący bit podoba. Czasami człowiek potrzebuje też posłuchać dla odmiany czegoś prostego, dynamicznego, odmóżdżającego. W dodatku to całkiem niepokojąca nuta. Najmniej podoba mi się wokal, no ale w sumie nie sposób powiedzieć, że jest nieźle dopasowany do muzyki. Nie wiem, czy chciałbym posłuchać całej płyty w tym stylu. Pojedynczy utwór do potupania nóżką może być.
O warstwie lirycznej się nie wypowiadam, bo zwyczajowo nie chciało mi się jej sprawdzać.

Raekwon - Ice Cream

Nikogo już tu chyba nie dziwi, że shodan chwali czarny rap. Nasi gadacze też potrafią robić coraz lepsze podkłady, ale wokalnie nigdy nie zbliżą się nawet do najsłabszego czarnego rapera. Murzyn zwrócił uwagę na wyjący damski wokal w tle i rzeczywiście on tam jest. Poza tym też bym przysiągł, że to pianino pogrywa. W każdym razie podkład dobry, rap dobry. Z tego co pisze Jacek tekst też ciekawy. Hien ma trochę racje, że te pojedyncze utwory h-h z bestki utworowej trochę się zlewają i się ich potem nie pamięta. Dlatego albumy mają większą moc. Jak się przebrnie przez cały długi album, to nie sposób pomylić potem Nasa z Biggi’em. Pojedynczy utwór to za mało dla takiego laika jakim ja wciąż jestem w temacie hip-hopu.
Przesłuchałem ten dodatkowy filmik o samplowanej gitarze. Jaka ładna ta zagrywka jest i jak ładnie ta oryginalna gitara brzmi!

Godspeed You! Black Emperor - Moya

Jestem wdzięczny Mentosowi, że z całej góry swoich męczących wykonawców z bestki w przypadku dubla postanowił sięgnąć po chyba najlepszą rzecz z możliwych. Już Mladic przyjąłem dobrze choć to był mój pierwszy kontakt z GY!BE i byłem jeszcze mocno nieosłuchany z tą nutą. Potem było genialne dragonowe Static, które naprawdę mnie zachwyciło. No i teraz to. Zgadzam się z Mentosem, że to świetny utwór, w którym klimat można kroić nożem. Wszystko brzmi tu dobrze. Utwór ma budowę podobną do tych wcześniejszych. Zaczyna się spokojnie, potem powoli dochodzą kolejne brzmienia. Znowu pojawiają się fantastyczne smyki. Bardzo klimatyczna ta pierwsza część utworu. Potem brzmienie narasta, pojawiają się kolejne instrumenty aż do monumentalnego finału, który na szczęście nie jest aż tak hałaśliwy, jak w Static. Szczerze mówiąc wolałbym, gdyby te utwory GY!BE pozbawione były tych mocnych momentów. Ale jest jak jest. W każdym razie to jest zwycięzca kolejki. Tak się to u mnie ułożyło, że każdy kolejny utwór był lepszy od poprzedniego.
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 4384
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?

Post 22 kwie 2024 21:38

A Flock of Seagulls - Suicide Day

Jakiś tam take: concept album o "samobójstwach i złamanych sercach" niekoniecznie musi brzmieć krindżowo, tj. jest całkiem prawdopodobnym, że ten, o którym pisze Musiał tak brzmi, ale są tacy artyści, którzy pewnie sprawiliby, że bym pewnie miał ciary na samą myśl o takiej płycie. Kmina banalna, CHCIAŁOBY SIĘ NAPISAĆ, ŻE JAK TEN KAWAŁEK HEHE, ale sobie odpuszczę złośliwości, bo tu nawet nie w banale problem. Bardziej w tym, że znowu mam wrażenie, że ten kawałek słyszałem i to nieraz, bo brzmi jak przebój z lat 80, który przebojem się nie stał z przyczyn zupełnie mi nieznanych i losowych. I jest spoko, rzetelny, do bólu poprawny, nawet więcej niz poprawny pod koniec, ale chyba nie do końca mam teraz ochotę na takie rzeczy. Ale to kwestia na którą wrzucający nie ma wpływu, więc no. Może kiedyś wrócę i stwierdzę, że to zajebista rzecz, na razie daje ZNAK POPRAWNOŚCI.

L.Stadt - Gore

Wspomnienia ze studiów gigabaza, sam się dziwię, że ten cykl u mnie nie jest jakoś częściej na grzale, bo im dłużej żyję, tym bardziej odnoszę wrażenia, że te trzy lata to był mój życiowy top i raczej nie będzie już w moim życiu tak długiego etapu, w którym czułbym się dobrze. Zespół munlupa kojarzę z nazwy całkiem dobrze, pamiętam, że te kilkanaście lat temu regularnie napotykałem się na tę nazwę - trochu dzięki Trójce, trochę dzięki lastowi wrzucającego, trochę nie wiem skąd, ale jakoś tak nigdy nie sprawdzałem co to za jedni. Tak, często to piszę. Faktycznie trochę to brzmi jak piwniczna kapela z lat zerowych, która nasłuchała się szeroko pojętej alternatywy i chciała tworzyć coś swojego w tym stylu, dzisiaj pewnie żebraliby o lajki na muzbawce, a gitary rzęziłyby gorzej niż mój odkurzacz. Ale mimo to słucha się tego całkiem nieźle, chociaż mam wrażenie, że ten kawałek jest ciut za krótki i dałoby radę go jakoś rozwinąć? Albo może to ja. Generalnie jest okej, nie wiem czy nadrobię tę zaległość w najbliższym czasie, ale na pewno ta wrzuta mnie ku temu nie zniechęciła.

PS kojarzę L.O. 27

LSDXOXO - Double Tap

Kolega Robert prowokuje queerem, hedonizmem, lewactwem oraz promuje nam homoseksualizm. A to tylko część z zalet jego wrzuty. Zalatuje queerową imprezą w Surowcu lub Wixapolem gdyby nie był gównianym spędem ironicznych, nastoletnich ćpunów i no nie będe tu odkrywać sekretu mnicha pisząc, że to zdecydowanie tam jest miejsce tego kawałka. Wypiszę parę przymiotników: intensywne, prowokacyjne, soczyste, sugestywne, mocne. I tyle, bo to nie jest rzecz, na temat której można pisać elaboraty. Jest dobrze.

Reakewon - Ice Cream

Okej, do tej pory były tu rzeczy DOBRE, ale nie ukrywam, że to trochę słabo jak na zabawę, która nazywa się BEST of i jednak, póki co, żadnego bangera tu nie usłyszałem. No ale od czego Murzyn, gdy go potrzebujemy? Nie jestem jakoś mocno wkręcony w Wu-Tang Clan, bardzo lubię pierwszą płytę i generalnie uważam, że to jedna z lepszych rzeczy, jakie powstały w tym gatunku (nie, żebym na nim się jakkolwiek znał), a ten kawałek brzmi jak żywcem z niej wyjęty. Lub jej kontynuacja. Albo coś, z czego wyciągnieto najlepsze z tej płyty. W każdym razie - świetne to, buja i jara, albo najwyraźniej Murzyn miał farta, bo akurat potrzebowałem czegoś takiego. Laur konsumenta i znak jakości, hej!

Jean Michel Jarre – Chronologie IV

Chyba jedna z bardziej kuriozalnych sytuacji w dziejach tej zabawy. xD Tego typu wydawnictw były jakąś plagą lat zerowych, sam pamiętam jak w jakimś gimnazjum kupiłem w sklepie typu Wszystko po 4 złote soundtrack do Gladiatora (nie wiem po co, nawet nie oglądałem tego filmu), gdzie okazało się, że zamiast Hansa Zimmera w creditsach było jakieś nieznane mi The X Studio. No nie będę ukrywać, że brzmi to średnio. Ja szczerze mówiąc słuchałem tego pierwszy raz bez znajomości oryginału (tak, serio) i zalatywało mi to po prostu drugoligowym trance'm, stworzonym przez jakiegoś piwniczaka w eJay Studio, ale po POBIEŻNYM przesłuchaniu oryginału... No nie chcę się znęcać. Powiedzmy, że to brzmi jak próba unowocześnienia oryginału, ale wyszło to trochę tak jakby ktoś chciał zremasterować Mona Lisę za pomocą farb plakatówek. WYSZŁO TAK SE. I tego się trzymam.

Kolejka taka se o - Raeewon gigabaza, L.Stadt może kiedyś obadam, Mewy może może też, LSDXOXO jeśli zacznę wychodzić z domu. Za STAR MACHINE podziękuję.
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

DEPESZWIZJA 12 - EDYCJA IMIENIA SALVADORA DALIEGO
STATUS: ZBIERAM GŁOSY - 4/8
FINAŁ: 12 MAJA
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21716
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 22 kwie 2024 21:42

Muzeumuszek ma 24 hrs, a potem lecimy.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11489
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 22 kwie 2024 21:48

O to drobny szok że tu w sumie siadło ale fajnie i celnie ujęte bo pierwsze solowe albumy członków Wu-Tangu jeśli nie całościowo (bo dla mnie chyba nie akurat, acz ja też się na nich nie znam tak mocno) to przynajmniej miejscami dojeżdżały do poziomu Enter The Wu-Tang.
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
devotional
Posty: 6425
Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
Ulubiony utwór: Master And Servant
Lokalizacja: bezdomny

Post 23 kwie 2024 11:36

L.Stadt - (Na złodzieju czapka) Gore

Historię Hiena o poznawaniu L.Stadt słyszałem już wielokrotnie od niego samego na przestrzeni wielu lat, obaj przynajmniej raz znaleźliśmy się na ich koncercie (pamiętny grudzień 2010, to byli czasy). Ja pierwszy raz MOGŁEM usłyszeć o nich w jakimś radio, ale teraz już nie pamiętam (może Hien pamięta za mnie LOL). Na pewno o zespole usłyszałem pokątnie przy okazji premiery pewnego na wskroś łódzkiego filmu, jakim była Aleja Gówniarzy Piotra Szczepańskiego. Płytę musiałem usłyszeć kawałek po premierze i sprzedawała mi ją moja była przyjaciółka, której kiedyś przyszło niezobowiązująco spotykać się z Łukaszem L., frontmanem grupy. No co, spodobało mi się. Jak poznałem Hiena osobiście okazało się, że on też ich zna i lubi, no i w końcu wylądowaliśmy razem na koncercie. Dobry to numer jest, jak i dobre jest L.Stadt, ich pierwsza płyta cała jest świetna (może poza wzmiankowanym Londynem, który krindżował mnie trochę od początku), jeszcze jest w tym kawałku coś mocno mrocznowiosennego, więc pojara dodatkowa. Łatwy prejz, co tu dużo mówić.

LSDXOXO - Double Tap

Kurde, po takiej dragonowej rekomendacji ja i moja hedonistyczna dusza nastawiliśmy się na... nie wiem, za często chyba przebywałem w dość wyostrzonym queerowo towarzystwie ostatnie ponad 2,5 roku, przez co to, co zapodano, zupełnie nie łączy mi się z tym, czego ci ludzie słuchają, ale też może ja sam jestem na tyle zaznajomiony z tego typu muzą, że mi to w jakiś oczywisty sposób nie siądzie (że jedno z drugim). Czuję tu Kraftwerk, trochę Cabaret Voltaire... właściwie po prostu Cabaret Voltaire, nawet tekstowo lol. Generalnie numer zły nie jest, acz chyba lepiej brzmiałby bez tego przesadnie niskiego wokalu. Albo zaśpiewany inaczej, albo wprost instrumental. A tak to i na rowerze idzie przy tym pojeździć, i potańczyć, i pewnie też oddać się cielesnym rozkoszom, ale tu miałbym chyba lepsze propozycje repertuarowe. Not bad, ale częściej wracałbym do Mallindera i Kirka. Z rzeczy queerowych wolę Sivana, pod te bardziej kinkowe lepsze jest hard techno, tutaj spojrzę z jakimś tam uznaniem, ale potem nieco jednak mehnę i pójdę dalej. Na rower nie będzie nigdy nic lepszego, niż całe Tour de France Soundtracks.

Raekwon - Ice Cream (feat. Ghostface Killah & Cappadonna)

Murzyn wciąż ciśnie rapsami, ale po raz kolejny udaje mu się mnie zaskoczyć w pozytywny sposób. Fajne to, i bicik i sposób nawijania wszystkich nawijających, dobry kurde tekst, jest tak staromłodzieżowo i letnio, jednocześnie muzyczny klimat tego kawałka ma taki mrocznowiosenny vibe, o którym już wspomniałem wyżej przy L.Stadt. Ja oczywiście dalej wypowiadam się z pozycji laika, ale Bogiem a prawdą powinienem móc już to i owo o rapie powiedzieć zważywszy na moje z nim tutaj obcowanie lol. Reakcje faktycznie zaczynają się też robić powtarzalne, ale ja tam i powtarzalność w muzyce lubię (jakby, ambient), więc mi to nie przeszkadza. Dobry utwór, przyjemnie się słuchało, może być to jeden z tych rapsów, do których będę wracał (od Murzyńskiego, acz Eisbaer to wciąż najlepsza rzecz jaką wrzucił haha).

Star Machine - Chronologie IV

To jest, whoah, tak dziwne, że aż nie wiem, co powiedzieć, i jednocześnie tak wykręcone i złe, że aż dobre xD W sensie mnie się to mocno kojarzy z no-name'owymi składankami, jakie krążyły u mnie w podstawówce pod sam jej koniec, kiedy ogarnialiśmy muzykę na szkolne dyskoteki. Nie wiadomo, kto co nagrał, jakie są tytuły, wszystko z pirackich kaset bez podpisów, ale fajnie się do tego tańczyło. Trochę później weszły co prawda płyty CD w nasze użycie, ale też nie szło zweryfikować wykonawcy czy tytułu, i masa rzeczy, których wówczas słuchałem gra już tylko w mojej pamięci (jestem w stanie ledwo zanucić, to rzeczy sprzed 20 lat). Szlag je trafił jak słynne Radio Deejay... Ale wracając, ten cover brzmi paździerzowo jak diabli, nawet w eJayu robiłem sam lepsze rzeczy, ale też wali mi od niego jakąś nostalgią, właśnie za czasami sprzed 2 dekad. Z czym mam największy tutaj problem? Z tym mianowicie, że to jednak cover Jarre'a, i jakoś ciężko się tego słucha wiedząc, że zmasakrowano mistrza. Wciąż - nostalgia we mnie silna, poza tym wszyscy chyba tutaj wiedzą, że czasem lubię tandetę w muzyce, więc no... Przymykam oko i daję prejz z własnego zestawu powodów.

Taka jeszcze uwaga a propos tych dziwnych kompilacji i bestek, co to są tak reklamowane, jakby były przynajmniej nieoficjalnymi wydawnictwami właściwego zespołu, a nie cover bandu wziętego z piwnicy. Sam kiedyś padłem ofiarą czegoś takiego w czasach, kiedy nie zdawałem sobie sprawy z istnienia takiego zjawiska w ogóle lol - przed 16-ma laty byłem z rodzicami na wakacjach we Włoszech i w jakimś supermarkecie niedaleko Rimini dorwałem w koszu z tanimi krążkami "bestkę" Red Hotów, której nawet nie odpaliłem po tym, jak przeczytałem na okładce, iż są to HITS OF RED HOT CHILI PEPPERS PLAYED BY THE VEGETABLES. Cóż...

All the best! Afro-american president - Moya

Moje najświeższe skojarzenie z GY!BE to możliwość poznania na żywo imć Mentosa, i to by było na tyle xD Trochę chciałem być na tym koncercie, trochę też nie miałem parcia, tzn. będę to spoko, nie to też jakoś bym nie cierpiał (i nie cierpiałem), poza tym parę rzeczy przesłuchanych sto lat temu i trochę później, np. na tej bestce. Jest tu dużo piwnicznego grania z pomysłem, ale momentami troszkę zbyt długiego, troszkę zbyt doomerskiego ale tak naprawdę to w sam raz, generalnie są jakieś powody, dla których nie wsiąknąłem w GY!BE nigdy na pełnej, ale teraz ich nie znam. Całość brzmi tutaj jak jedna wielka improwizacja tak w ogóle, mniej lub bardziej udana (ale jest), niemniej wchodzi przy tym trzecim odsłuchu. Pachnie trochę talktalkowskim Laughing Stock, trochę Wilsonem solo/Porcupine Tree, generalnie post-prog-rock, jak to uzgodniliśmy z Sebą stojąc przed budynkiem Prog(hehe)resji. Fajnie się rozkręca w drugiej części, budzi mnie z letargu, jednocześnie mam nieodparte wrażenie, że można się tego było spodziewać... Taka muza jest trochę przewidywalna. Wciąż fajna, ale chyba teraz nie potrzebuję aż tak bardzo wracać do jesieni, wystarczy, że pogoda robi to za mnie.
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21716
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 23 kwie 2024 11:55

Kurde, nie pamiętam i nie mogę tego znaleźć, ale o tym, że lubimy L.Stadt, spiknęliśmy się tu na forum, z tej okazji dowiedziałem się, że Twój ulubiony kawałek to "Stop" (czego pewnie sam nie pamiętasz), a Ty wygłosiłeś posta na temat tego, jak to wspierasz polski niezal i w ogóle łodzką alternatywę rockową, co z perspektywy czasu wydaje się komiczne, bo wyszedłeś na dużo fajniejszego niż byłeś xD
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8125
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 23 kwie 2024 11:56

Dev w stylu chaotic neutral tę recenzję LSD sieknął
Awatar użytkownika
devotional
Posty: 6425
Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
Ulubiony utwór: Master And Servant
Lokalizacja: bezdomny

Post 23 kwie 2024 12:00

Hien pisze:
23 kwie 2024 11:55
Kurde, nie pamiętam i nie mogę tego znaleźć, ale o tym, że lubimy L.Stadt, spiknęliśmy się tu na forum, z tej okazji dowiedziałem się, że Twój ulubiony kawałek to "Stop" (czego pewnie sam nie pamiętasz), a Ty wygłosiłeś posta na temat tego, jak to wspierasz polski niezal i w ogóle łodzką alternatywę rockową, co z perspektywy czasu wydaje się komiczne, bo wyszedłeś na dużo fajniejszego niż byłeś xD
Teraz sam z siebie ostro kekłem, albowiem już jakiś dłuższy czas temu ten plumkający bit chodził mi po głowie i nie mogłem za cholerę sobie przypomnieć, skąd go znam xD Well, dawno ich debiutu nie słuchałem... Chyba czas to naprawić, jak na tamte czasy to była dość świeża muzyka. Ale i tak moim all time fav od nich jest Ciggies (na marginesie, nie palę już tydzień ;( )
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11489
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 23 kwie 2024 12:02

Liczymy że i w postach pety nie będą się tak przewijać :grins:
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11489
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 23 kwie 2024 12:18

Jak najbardziej uznaję i przyjmuję do wiadomości uwagi dotyczące pewnej powtarzalności klimatów, to zagęszczenie wynika u mnie ze zwykłego lenistwa, ot pisząc wrzuty ad hoc piszę to co najprościej mi polecieć z głowy bez przygotowania, co znam na pamięć i łatwo mi się o tym pisze. Ale dość tego, myślę że mamy już ten etap bestki kiedy zaczną wchodzić po prostu rekomendacje fajnych numerów niż numery stricte osobiste. Postanowiłem zatem zebrać się w sobie i pisać wrzuty na zapas, przy okazji zabrałem się za niektóre numery o których wydawało mi się że nie bardzo będę wiedział co napisać czy też umiał napisać coś wiecej niż dwa zdania. Ciekawe czy faktycznie nadejdzie to ocieplenie za parę dni, mam taką nadzieję bo pozostaniemy w tematyce... lodów :D

heya ㅎㅇ - Mint Ice Cream
(2018)

heya ㅎㅇ ("ㅎㅇ" po koreańsku oznacza "cześć") to południowokoreańska artystka która po raz pierwszy wpadła mi w ucho za sprawą remiksu jej pierwszego singla, który ukazał się na jednym z obserwowanych przeze mnie kanałów jutubowych (nie wykluczam że tamten numer jeszcze się tu pojawi). Mint Ice Cream było drugim jej kawałkiem jaki mogłem poznać, wrzucony był na YouTube oprawiony taką infantylną wizualką zrobioną jakby w Paincie która dodatkowo zwróciła moją uwagę i pomogła mi załapać o czym jest kawałek bo - co chyba nie będzie zaskoczeniem - nie znam koreańskiego.

W każdym bądź razie tekst utworu zdaje się wymienia przeróżne remedia na wszelkie dolegliwości jak zmęczenie, nuda, czy senność ale nad nimi wszystkimi i tak jest jedno i najważniejsze dla niej lekarstwo - na depresję, lęki czy ataki paniki - są to jej ukochane lody o smaku miętowym, które pozwoliły jej przetrwać już niejeden kryzys. Ja lubię piosenki o rzeczach prostych, przyziemnych i heya jak najbardziej urzekła mnie tym że napisała właśnie taką piosenkę, okraszoną do tego takim infantylnym brzmieniem, głupawym zaśpiewem "ice creeea-moo" i ładną kolorową wizualką. Kupuję taką szczerość, ukazywanie własnych słabości i podejście do nich z pewnym dystansem. To był swoją drogą jeden z tych rzadkich przypadków kiedy słuchając muzyki nowo poznanego wykonawcy - współczesnego muszę nadmienić - momentalnie załapałem jego vibe. Zainteresowanych odsyłam do zapoznania się z całością jej EPki "Gum" z której pochodzi ten oraz kilka innych równie niepoważnych utworów. Bonusowo podsyłam link do wizualki.

P.S. Dopiero po napisaniu tej wrzutki się zorientowałem że po Ice Cream będę wrzucał numer Mint Ice Cream - ot przeznaczenie chyba.

https://youtu.be/XoAo5uJc53M?si=DeHSQWmcvMv-U-3t

Video:

https://youtu.be/GB0E8vumqYs?si=PJpthwZHvMuLIgEK
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
devotional
Posty: 6425
Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
Ulubiony utwór: Master And Servant
Lokalizacja: bezdomny

Post 23 kwie 2024 12:55

Ja wiem, że w tym momencie zostanę przez niektórych srogo odsądzony od czci i wiary, zarzuci mi się brak RiGCzu (jakbym wcześniej go miał lol), zasypie przygniłymi pomidorami i zbukami (byle nie Zbukim), a przede wszystkim - porówna się mnie do Czeza sprzed już pewnego kawałka czasu... No ale ja mam to gdzieś, zbyt ważny moment, zbyt ważny utwór, zbyt ważna rocznica.

Depeche Mode - It's No Good (1997)

Główny i chyba jedyny powód, dla którego ten numer tu wlatuje (a wiedziałem o tym, że tu wleci mniej więcej od ponad roku) to ten, że właśnie mija 20 lat odkąd świadomie poznałem Depeche Mode. Późnokwietniowy dzień, pogoda nawet w miarę, powinienem być w szkole, ale byłem chory. Siedzę w chałupie sam, na kompie grać mi się nie chce, internetu nie mam, Harry Potter i Pan Samochodzik przeczytane we wszystkie strony, zostaje telewizja. I, oczywiście, moje ukochane kanały muzyczne. Jako miłośnik staroci zarzucam MTV Classic. Tam trwa właśnie program Top12@12, czyli 12 klipów jednego wykonawcy jeden po drugim. Traf chciał, że leciało Depeche Mode. A dokładniej - Master and Servant. Damn it, ten numer, ten klip, to wszystko, image twórców, przydymiony i daleki od jakiegokolwiek HD obraz z taśmy VHS, ZŁOTO. Siedziałem na krawędzi kanapy, dosłownie. Następne poleciało właśnie It's No Good. Pierwsze wrażenie? Szok - to może być ten sam zespół i tak różna muzyka? Nieważne, że przecież na jednym ze słynnych pasków podany był rok premiery albumu i tu i tu, jakoś do mnie ten koncept długo nie docierał (pisałem już o tym przy okazji Simple Minds). Jak wbiłem na MTV Classic to zostało mi może jeszcze z 8 teledysków, może 7, ale wystarczyły w zupełności, żeby wydarzyło się to, co sprawiło, iż bawię się dziś w bestkę. Dlaczego zamiast Master and Servant wybrałem It's No Good? Bo ten utwór kojarzyłem z radia i mniej więcej pamiętałem, jak leciał. Ultra była też pierwszą płytą DM, jaką sobie kupiłem ("sobie", hehe, poprosiłem moją mamę ;( ). Kilka dni później dokupiłem The Singles 81>85, niemniej jednak to od Ultry się zaczęło. Ultra zdefiniowała mój kwiecień, wracałem do niej bardzo gęsto w 5-lecie (kiedy zachwycałem się też, choć w mniejszym stopniu, Graffiti Soul od Simple Minds), potem w 10-lecie (Sister of Night wspanialnie pachniało na Wiatraku o 2 w nocy), a potem w 15-lecie chciałem zrobić potężny cosplay tamtego południa, ale nie wyszło do końca (prawdę mówiąc w ogóle nie wyszło).

Do ostatniej chwili się wahałem, ale od wczoraj wiem, że wyjeżdżam na Majówkę i to szlakiem, którym majówkowałem te 20 lat temu, a to pozwoli mi na przesłuchanie obydwu krążków w tych samych okolicznościach (niemal), co wtedy. Krążków dla mnie bardzo formacyjnych, ekstremalnie ważnych, otwierających mnie na muzykę, ale przede wszystkim - krążków, które sprawiły, iż odnalazłem swoje pole muzyczne, że tak to ujmę. Ultra była pierwsza, słuchana pieczołowicie od numeru do numeru, każda nuta, każde zagranie, każdy riff i bit, wszystko jak leci. Niekończący się zachwyt nad tym, co ukryte za singlami, a także parę innych określeń, których dziś już bym chyba nie użył. Przestałem się rozstawać z discmanem na amen, słuchałem nawet do snu. A potem poszło, latem Violator, jesienią MFTM, Exciter i Black Celebration, potem kolejne, na święta grube muzyczne zakupy, potem rejestracja na tym forum, reszta jest historią. Właściwie to ja nawet nie chcę, żeby ktokolwiek tutaj oceniał w tym momencie warstwę techniczno-muzyczną tego kawałka (no chyba, że ktoś bardzo chce), ja sam wrzucam go z pobudek czysto nostalgicznych i mocno osobisto-wspominkowych, zachęcam do podobnych wynurzeń. Nic nie poradzę na to, że "czezuję", z całej Ultry ten numer jest w mojej osobistej ubertopce życia i nie wyobrażałem sobie, by nie wpadł (zwłaszcza po tym, jak mieliśmy już i Simple Minds i New Order). Wiosna Ultrą stoi, Ultra stoi It's No Good, ten numer katowałem najczęściej i najmocniej wduszając raz za razem przycisk "poprzedni numer" na moim Philipsie (zaskakująco dobry sprzęt to był), odpalałem z wieży, gdzie się dało. Mało co od Depeszów jest dla mnie na tym etapie tak bardzo nostalgiczne, jak to. Czego innego bym nie słuchał to nie mam podobnych odczuć, nawet trzymając w rękach mającą zaraz dwie dekady kompilację Remixes, którą zażyczyłem sobie na święta 2004 nie miałem takiej pojary, jak wówczas, gdy trzymałem ją pierwszy raz. A It's No Good takie uczucia jeszcze we mnie wyzwala, ale niemal wyłącznie w drugiej połowie kwietnia. Był to początek naprawdę niesamowitej przygody i nie mówię tu wyłącznie o muzyce DM, ale ile ciekawych rzeczy się dzięki temu wydarzyło, ile innej muzyki poznałem, i tej ejtisowej i tej nie, ile różnych eventów obskoczyłem i ilu ludzi poznałem (a przecież nie tylko przez to forum); przecież w jakiś sposób "dzieckiem" DM był Azbest, który swój debiutancki koncert zagrał właśnie 24-go kwietnia, a więc dnia, którego zobaczyłem wideo do - m.in. - It's No Good. I zapragnąłem wtedy być muzykiem. Chyba się udało? No to też sukces.
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8125
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 23 kwie 2024 12:57

Szanuję
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21716
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 23 kwie 2024 13:09

Też szanuję, ale tbh nie wiem czego Dev oczekuje wrzucając to do tego tematu? xD Że to zrecenzujemy? xD
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11489
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 23 kwie 2024 13:11

Tbh nigdy nie posądzałem deva o RiGCZ więc... roast spalony na wejściu heh
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup