Best of Forum - obchody dobicia do pierwszej stówki

Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21712
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 19 sty 2024 15:13

Musiał typowy polityk, grube obietnice przedwyborcze, a potem będzie jak będzie
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
devotional
Posty: 6425
Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
Ulubiony utwór: Master And Servant
Lokalizacja: bezdomny

Post 20 sty 2024 19:15

Bez przesady, nadchodzę, ratuj się kto może.

PODSUMOWANIE PIERWSZEJ SETKI!

No dobra, wypadałoby słówko, ew. dwa, ew. dwadzieścia albo dwieście szepnąć wszem i wobec na temat dotychczasowego przebiegu bestkowej rozgrywki z perspektywy imć Musiała zwanego devem. Także, PT Forumowicze, jeśli chcecie zobaczyć recek las, przed ekran dziś zapraszam Was. Od czego by tu zacząć, żeby tak bez zbędnej zwłoki? Od 10-ciu najlepszych od każdego z Was, PT Forumowicze. ZACZYNAMY!

WUJA

Kolejność oczywiście kompletnie randomowa. No, co ja mam powiedzieć, Wujek niby jest tutaj znanym miłośnikiem śpiewających pań (i drapieżcą seksualnym, co już uzgodniliśmy w innym wątku), a także gościem, który siedzi z nami już niemal 17 lat, i tak, jak na początku samym dał się poznać raczej jako psychofan głównie DM, jego gust na przestrzeni lat ewidentnie stał się dużo bardziej eklektyczny (albo tak naprawdę zawsze taki był, ale wymagał odpowiednich triggerów, np. zadawania się Z NAMI). Dzięki temu bestka w jego wykonaniu od początku była pełna twistów. Tak jest, wiele numerów nie przypadło mi do gustu, wiele zjechałem, ale wiele ze mną zostało po dziś dzień (a to już zaraz, bagatela, 2 lata, czy nawet teraz jakoś to mija, nie chce mi się sprawdzać xD). No to tak, gdzie te najlepsze? Najpierw tzw. Złota Trójka z dokładniejszymi opisami (tzn. w ogóle z opisami, bo skrobanie kilkudziesięciu słów prawdy nt. każdego z nich zajęłoby milion godzin (tego samego). NADMIENIĘ, ŻE DO TRÓJKI WCHODZĄ UTWORY, KTÓRYCH WCZEŚNIEJ NIE ZNAŁEM!

1. Tim Bowness - Rainmark

Borze szumiący, jakie to dobre jest. Ja oczywiście wiedziałem, że Bowness robi coś solo poza no-woman, ale jakoś nigdy się w to nie zagłębiałem, duet z Wilsonem zaspokajał moją ciekawość odpowiednio, no i oczywiście głód głosu Bownessa (który jest absolutnie świetny i ja wciąż się staram brzmieć choć trochę tak, jak on, ale idzie słabo, za długie przerwy). Tymczasem, jak zawsze, popełniałem błąd. Kawałek jest w stylu zupełnie innym niż ten, który no-man oferowali nawet na bardziej "standardowo" brzmiących wydawnictwach, acz kojarzy mi się bardzo z Chelsea Cap, które jest wyśmienite. Refren z trąbką w tle tutaj sprawia, że się rozpływam. Nic bardzo skomplikowanego, nawet ta gitara elektryczna nie brzmi nie wiadomo jak rewolucyjnie, a się jaram. Arpeggiujące klawisze w tle są wyśmienite, utwór jest wprost idealny na jakieś deszczowe, letnie popołudnie. Bowness jest niesamowicie utalentowanym gościem i obiecuję sobie, że w tym roku zassam ten krążek. W ogóle to dość zabawne, że shodan zna Bownessa przez Hiena, i ja w sumie też, bo to Hien sprzedał mi no-man i NA PEWNO zachęcał, bym zapoznał się z Bownessem solo. Nie zrobiłem tego, mam za swoje. Nie mogę przestać podśpiewywać końcówki tej piosenki, to jest złoto totalne. Prejzuję bez końca.

2. And One - Killing the Mercy

Było cheesy na początku, i w sumie wciąż jest, ale cheesy Musiał siedzi w Musiale i nigdzie się nie wybiera. Jak byłem tę garstkę razy na zlotach depeszowych w bardzo poprzednim życiu (mogę powiedzieć, trochę żartobliwie a trochę wcale nie - Hien potwierdzi - że parę tych żyć miałem), to sporo leciało takich okołodepeszowych bandów elektro (głównie niemieckich), typu De/Vision, VNV Nation, [:sidt:], czy właśnie And One, ale też wiele z ich twórczości poznałem przez to forum (z tym, że to było tak dawno temu, iż afera gruntowa, za którą teraz dwóch naszych eksparlamentarzystów siedzi, była dopiero w planach). Tym czy owym się zainteresowałem, jednak nie wytrzymało to próby czasu (wolałem wtedy ejtisy). Zresztą, akurat ten numer pochodzi z albumu, który ukazał się w 2012 roku, a wówczas to ja już nie pamiętałem w ogóle o tym, że coś takiego jak And One istnieje w pierwszej kolejności xD Numer ten jest serowy, plastikowy, przesadzony, przegięty i emo, ma tekst godny piętnastolatka, nastrój udający gotyk, a przypominający tanie dekoracje sali gimnastycznej na szkolne obchody diabelskiego święta Heloim, NO I TO KLAWISZOWE SOLO, ale... ale jest zajebisty. Tak mi się podoba, przywraca we mnie gówniarza z czasów gimbazjum, a jak byłem w gimbazjum to prezydentem był Ole! Olek, ja byłem przegrywem, jednak nostalgia wygrywa. Często wracam, zawsze słuchawki odkręcone na pełnej, pochłania mnie ten utwór. Shodan trafił niby szóstkę w totka. Dev jest happy.

3. London Grammar - Rooting For You

Tutaj będzie mniej słów, bo już o tym numerze pisałem w podsumowaniu Bestki no. 4, ale jednak zasługuje na wyróżnienie. Znów - nie byłem do końca przekonany na początku, ale się to zmieniło. Potrzebny odpowiedni setting, potrzebny odpowiedni feeling, wiele elementów musi się złożyć na to, żeby kawałek kliknął. Reid wciąż trochę drażni, jednak również intryguje, głos ma solidny i mocny (może NIECO nazbyt mocny jak na kobietę dla mojego gustu, ale screw it), jej towarzysze umieją w muzykę, która angażuje emocjonalnie. To jest taki Massive Attack dla fanów Radia RAM (i bez Tricky'ego, generalnie bez Massive Attack, no mam nadzieję, że zrozumiecie o co mi chodzi). Dobre to jest, jesienne co prawda, ale nawet teraz, jak sobie puściłem, to pasuje, choć za oknem wali śnieg i wieje wiatr. Ja siedzę samotnie w wielkim pokoju wielkiego mieszkania (nie mojego) i zatapiam się w dźwiękach. Plus oczywiście, to już poza konkursem, Californian Soil, do którego wracam tak często przez YT, że w końcu to zassam (albo po prostu zainstaluję Spotify, bo przestaje mi się chcieć wrzucać albumy do swojej prywatnej biblioteki w odpowiedniej kolejności i tracić mnóstwo czasu na ich poprawne tagowanie). Ale to było dobre!

A teraz dycha nieznanych (bez tych powyższych trzech):

1. Tarkan - Şıkıdım
2. Maria Mena - Leaving You
3. Birdy - Voyager
4. Sting - Russians
5. The Farm - All Together Now
6. Babylon Zoo - Animal Army
7. Andrea Parker - Melodius Thunk
8. Bleachers ft. Bruce Springsteen - Chinatown
9. Michael Jackson - In the Closet
10. HAIM - Now I'm in It

Jeśli coś tam trafiło, co wcześniej zjechałem, to odpowiedź jest prosta - ZMIENIŁEM ZDANIE.

Teraz dycha znanych, którymi Wuja miło zaskoczył:

1. Sex Shop Boys - Being Boring
2. Electronic - Gangster
3. Sarah Connor - From Sarah With Love
4. Dido - Here With Me (ta wrzutka w ogóle podpieprzona, ale ja zabrałem Wujowi Ten Sharp, więc jesteśmy kwita xD)
5. Jon Secada - Just Another Day (to też planowałem wstawić ;_;)
6. Seal - Crazy
7. a-ha - Stay on These Roads
8. New Order - Touched By the Hand of God (super było to usłyszeć na żywo na koncercie Hooka parę miesięcy temu)
9. Simple Minds - Let There Be Love (może nie mój ulubiony z Real Life, ale też super <3)
10. Camouflage - How Do You Feel?

Nowe to nowe, ale muszę krótko podsumować mi znane numery. Wuja przyznając się do chęci wrzucenia Ten Sharp i będący miłośnikiem Secady staje się moim forumowym krewnym w romantycznych smuteczkach, ale też po prostu... miło jest zawsze, kiedy ktoś inny wrzuca coś, co się planowało samemu i okazuje się, że kawałki, które człowiek traktował trochę jak obskjury z przeszłości się naprawdę dobrze sprzedawały wszędzie indziej. Super było przypomnieć sobie Dido, a-ha w szczycie swojej formy, no i oczywiście Camouflage z jednym z bardziej monumentalnych kawałków, które kiedykolwiek nagrali. Gdyby było miejsce jedenaste, wjechała by Ania jeszcze. A dwunastka to oczywiście ELO, i elo. Piątka w tej kategorii.

Jedziemy dalej!

SMOKU

No, Smoku też był dla mnie nierówny, ale z drugiej strony, każdy tutaj był dla mnie nierówny, choć to było super - zawsze mogłem znaleźć coś dla siebie u kogoś innego i zbudowałem własną kolekcję favourite'ów. Dragon przede wszystkim cisnął elektroniką, choć wszystkich na samym początku oszukał przy pomocy Soundgarden (no dobra, ja się dałem nabrać). Potem kierował się w swoją stronę, będąc również przedstawicielem queerowej strony forum (ja jestem za stary, by się do niej przyznawać), i jego PRZEGIĘCIE bywało momentami trochę nazbyt przegięte, ale nie powiem, by nie było ciekawym doświadczeniem. Przede wszystkim, Dragon jako pierwszy zapodawał wrzuty, po których odsłuchu zacząłem ciągnąć całe albumy. Na pierwszy ogień poszli Jan Jelinek z doskonałym Loop-finding-jazz-records (które udało mi się nawet sprzedać znajomej didżejce), a potem Ochre i Global Communications (w tej kolejności; nie zapominam jednak o rzeczach, które już znałem, a które też tworzyły ciekawe zestawienie). W ogóle ta elektroniczna strona Smoka to jest zabieranie mnie w świat, którego nigdy samemu mi się nie chciało jakoś bardzo eksplorować - choć mnie pociągał - albowiem nigdy nie wiedziałem od czego zacząć. A tak dostałem świetną kolekcję, z której postanawiam ofc wyróżnić 3 najlepsze. I tak:

1. Subaeris - Blue Tokyo

Numer, który jak wziął dobrze na początku, tak siadł jeszcze lepiej później. Ocierający się o granice drum'n'bass klimat jakiegoś narkotycznego odrealnienia, muzyka rozmywająca się wraz z obrazem w mózgu, elektroniczne świergotanie, wnerwiający ale hipnotyczny sidechain, pachnie i smakuje jakimś vaporwave i starą telewizją w nowym wydaniu. Retro nie będące retro, Drenda nie będąca Drendą (ani moją dziewczyną). Zamknąć oczy i odpłynąć, z playlist na YT do tego wracałem chyba najczęściej. Absolutnie fantastyczna propozycja, przy której potrafię się zrelaksować, i jakoś mnie ona ładnie wchłania. Dragon potrafi robić nastrój, muszę tego wypróbować w bardziej... eee specyficznych okolicznościach. Czuję wszystkimi zmysłami, że warto.

2. Troye Sivan - My My My!

Tu, gdzie mogłem być nieco sceptyczny na początku, wystarczyło nieco przysiąść. Prawdopodobnie pomogło to, że w pewnym warszawskim klubie o odpowiednim zabarwieniu, w którym to z racji na różne koneksje bywam częściej niż gdziekolwiek indziej, Sivan jest regularnie puszczany. Słyszałem siłą rzeczy masę jego numerów przy okazji różnych okołoballroomowych eventów, jakie przyszło mi oglądać na przestrzeni ostatnich dwóch lat, a że i moi znajomi z tego kręgu zachwycali się jego ostatnim wydawnictwem (Rush jest naprawdę super, i ma cokolwiek interesujące wideo), wkręciło mi się. I tak za mną chodzi, i żałuję trochę, że nie jestem teraz tak z dekadę młodszy. Z drugiej strony widziałem voguing w wykonaniu ludzi starszych od mojego starego, więc gdzie granice xD Brak! I bardzo dobrze, czuję, że przyjdzie moment w którym zagłębię się w jego twórczość bardziej.

3. Asia Minor - Northern Lights

I znów coś z poprzedniego podsumowania, turecki prog mnie zaskoczył, czekam na gruzińską zimną falę i kazachski punk (mongolski metal już słyszałem, uwielbiam, jak muzyka pokonuje wszelkie granice). Absolutnie fenomenalny kawałek, Anatolia czeka na mnie, majaczą światła przedsewreńskiej Armenii, wyobrażam sobie gapienie się na wybrzeże Morza Czarnego z nabrzeża w Trapezuncie przy słuchaniu tego kawałka. Jak już wyląduję w sercu dawnej Wielkiej Porty, to na pewno odpalę ten numer jako pierwszy (a potem poleci Tarkan, nie widzę inaczej, znaczy nie słyszę). Soczyste zaskoczenie o pięknym intro i orientalnych elektrykach. Ciekawe swoją drogą jak bardzo popularni byli w kraju pochodzenia, albowiem gatunek jest to na wskroś okcydentalny, no ale jeśli najwierniejszy cosplay muzyczny Beatlesów powstał w Ałmatach, no to o czym my mówimy, wtórny muzyczny kolonializm w postaci odwróconego cultural appropriation pokazuje, jak ważną rzeczą jest synkretyzm. Fantastyczna piosenka, taki prog devowie lubią najbardziej.

A teraz dycha wcześniej nieznanych ofc:

1. Tau Ceti - The Chamber of Eternity
2. Jan Jelinek - They, Them
3. Antenne - Here to Go (to jest Klimat przez duże K)
4. Thom Yorke - Truth Ray (choć Unmade wciąż lepsze, ale mam pewne wspomnienia xD)
5. AL-90 - Melancholia Staroy Pornozvezdy
6. Ashra - Sunrain
7. bine(i ten dziwny bałwan poza ASCII) - Get 2 U
8. Ochre - Seesoar
9. Global Communication - 9:39
10. George Michael - Fastlove (nie mogę sobie teraz przypomnieć, czy już to kiedyś słyszałem)

Tak naprawdę to powinienem tu wepchnąć jeszcze z 5, ale MASZ RÓWNYM BYĆ I RÓWNY BĄDŹ. Po 300 numerach zrobię 25 najlepszych, wtedy będzie gęściej.

No i dycha całkiem znanych o świetnym backgroundzie:

1. Talk Talk - I Don't Believe in You (jesień 2005 na zawsze w mym sercu)
2. Paktofonika - Priorytety (no to jest klasyk i moja brama do polskiego hip hopu pod koniec podstawówki)
3. David Bowie - Lazarus
4. Kraftwerk - Autobahn
5. Obywatel G.C. - Ani Ja, Ani Ty
6. Madonna - Sorry
7. Republika - Gadające Głowy
8. Boards of Canada - Kid For Today
9. Aphex Twin - 1st 44
10. Paul McCartney - Wonderful Christmas Time

Co mogę powiedzieć, fajnie było sobie to i owo odświeżyć, zwłaszcza Ciechowskiego i Republikę (no, w odwrotnej kolejności), Paktofonika tak samo zagościła na mych słuchawkach po raz pierwszy od bardzo dawna, z mroków przeszłości wyjechał Aphex Twin (choć dokładnie rok temu miałem mały revival w naprawdę przyjemnych okolicznościach, też nawet śnieg walił za oknem), Talk Talk no to wiadomo, wracam do całej płyty regularnie i zawsze jest to przyjemny powrót (acz słucham TCoS zawsze jesienią, tak się złożyło), Kraftwerk to miłe wspomnienia pierwszych wycieczek Trabantem za miasto, Madonna, wiadomo, no i bardzo fajny i mocno psychodeliczny numer świąteczny. Dragon też potrafił dobrać sporo mocnych kandydatów spośród tego, co było dla mnie łatwym prejzem. I super!

Neeeeext!

SEBA

Mentos to geniusz zbrodni i zbrodniarz genialny. Uważam, że miał bodaj najbardziej eklektyczne zestawienie kawałków spośród nas wszystkich w tej zabawie (nie liczę siebie trololo, ale nawet ja przy nim blednę). Potrafił zapodać straszne byle co (a nawet to byle co po czasie robiło się ciekawe), a potem dowalał czymś tak mocnym, że spadały mi kapcie. Mentos jest odpowiedzialny za największą moją zajawkę ostatnich paru miesięcy, czyli Art of Noise, które zdążyłem sprzedać z sukcesem znajomemu lewakowi prowadzącemu popularny podcast (czekam, aż ich tam zareklamuje, a jeśli to zrobi, to będzie wpływ Mentosa). Przypomniał mi, jak fajny był francuski ejtisowy pop wiele lat po tym, jak ja zapomniałem o istnieniu Mileny Farmerskiej. Dał mi odrobinę radochy ubiegłej wczesnej wiosny, wcisnął dobrej polskiej nowej fali, połechtał moje post punkowe tendencje, długo możnaby wymieniać. Jak na chwilę uciekł, zrobiło mi się autentycznie smutno xD Oby już tego nie robił, i może W KOŃCU się spotkamy, np. u Kamili albo coś. A tymczasem 3 najlepsze:

1. Art of Noise - A Time For Fear (Who's Afraid)

Aż mi głupio teraz, że na początku w ukryty sposób mehałem nieco na ten kawałek. Najpierw zacząłem do niego wracać nieco bezwiednie, potem odpalałem na pełnej, następnie wleciała bestka, a dłuższy czas później zaciągnąłem całą dyskografię i przepadłem. Damn, raz, że ten numer jest fantastyczny, ciągnie pięknym industrialem, choć to tylko zabawa samplami (a może aż zabawa samplami), a dwa, że cały album jest wybitny. Doszło do tego, że w jakiejś Bestce no. 6 czy 7 ja sam coś od nich zapodam xD Ostatnio pochłania mnie druga płyta, choć już bez Horna i Morleya (ale też co ten Morley tam robił, bandwagoning uprawiał). Na nasze niespokojne teraz czasy ten kawałek jest jak znalazł, ma fantastyczne outro, które pompuje niepokój podlany sosem z Toma Clancy'ego, w powietrzu unosi się duch Trumpa, który przecież jest faworytem w wyborach na POTUSa, za miedzą wojna, gdzie indziej jeszcze kilka takowych, mam w głowie fantastyczny kolaż, jaki mógłby być ilustracją do tego utworu. Szkoda, że nie umiem w animacje. Kudos dla Seby, AoN robiło mi całą jesień, a to dopiero początek!

2. Grimes - REALiTi (Demo, ale właściwa też mi się wkręciła)

Co mogę rzec, to był wygryw stulecia. Już tam posmarowałem (tu i ówdzie też), więc tylko się powtórzę. Jak zawsze się od Grimes odbijałem, choć sporo moich znajomych ją mocno prejzowało, tak ten utwór ma doskonały próg wejścia. Nie sięgnąłem co prawda po nic więcej poza bestką albumową, ale się przymierzam (tak, wiem, znów to piszę i co z tego wynika). To jest tak idealny wiosenny elektropopowy hiciorek, że głowa mała. Udało mi się go również paru osobom sprzedać, w dodatku oryginał ma fajne wideo (wiosna, Japonia, takie tam klimaty). Głos byłej żony Elona Piżmo jest tutaj i wyjątkowo normalny (i przez to strawny) i wyjątkowo, hmmm, pociągający wręcz. Świetnie zagrania na melodii wokalu, kapitalne przejścia i motywy klawiszowe, niby nic, czego nie wymyślonoby i nie zagrano już wcześniej, a dało mi taki piękny efekt świeżości. Fapuję ostro do tej piosenki, nie mogę się wiosny doczekać, oby była dla mnie nieco łaskawsza niż ta miniona.

3. France Gall - Babacar

Co mogę rzec vol. 2, jaram się na myśl o zapoznaniu się z całą płytą (recka Gabriela jutro, obiecuję...). Kolejny fantastyczny banger, którego muszę posłuchać przynajmniej co kilka dni, albo jestem głupi. O ile samą Gall kojarzyłem wcześniej i jakieś tam jej numery słyszałem (przede wszystkim ten, który tak spaskudziła Kate Ryan), ale na ten nie wpadłem i OCZYWIŚCIE jest mi przykro z tego powodu. Tzn. byłoby, ale już go znam i życie jest lepsze. Ma w sobie wszystko, co najlepsze w ejtisach i w języku francuskim (który w muzyce uwielbiam, poza nią już niespecjalnie, najfajniejszy z romańskich jest rumuński, czyli dosłownie romański lol). Jest też moja ukochana perkowa Klapa Od Sracza<TM>, w dodatku było klimatyczne wideo, i ciul z tym, że numer pachnie lekkim kolonializmem w swojej treści, wciąż jest doskonały. Absolutnie jeden z moich najulubieńszych i najukochańszych bestkowych utworów, oby więcej takich w przyszłości.

A teraz wiadomo co (i wiadomo jak):

1. Peter Gabriel - Games Without Frontiers (jak to możliwe, że ja wcześniej olewałem ten kawałek)
2. Anna Jurksztowicz - Video Dotyk (temu już laurkę wystawiałem)
3. Black Sabbath - Changes
4. Caroline Polachek - Welcome to My Island (dziękuję, jednak weszło niczym Grimes lol)
5. Swans - Better Than You (WRESZCIE się za to wziąłem)
6. Spiritualized - Ladies and Gentlemen, We Are Floating in Space (jak wyżej xD)
7. US Girls - Rosebud
8. Magma - Call From the Dark
9. Saint Etienne - Only Love Can Break Your Heart
10. Games ft. Laurel Halo - Strawberry Skies

Oczywiście, i tu jeszcze wepchnąłbym parę kawałków (wymieniłem je w poprzednim zestawieniu, także daruję sobie komplet powtórzeń), ale zasady są nieubłagane.

No to co ja takiego znałem?

1. Kasia Krzak - Wuthering Heights
2. Radiohead - The National Anthem (u kogoś musiałem ich wyróżnić)
3. David Bowie - Beauty and the Beast
4. White Town - Your Woman (podpieprzone z moich vaultów)
5. Roxy Music - Avalon (Ferry <3)
6. Gang of Four - Damaged Goods
7. Sandra - Maria Magdalena
8. Tears For Fears - Shout
9. Piasek - Jeszcze Bliżej (nostalgia wygrała)
10. DNA ft. Suzanne Vega - Tom's Diner (jak wyżej, od tego numeru nie sposób się uwolnić)

No to co, i tutaj nie brakowało miłych zaskoczeń, zwłaszcza w postaci White Town (ile ja się naszukałem tego kawałka, podobnie jak Hien Poor Leno od Norwegów, ale ja nie pamiętałem nawet fragmentu tekstu xD Gdyby nie przypadkowe radio wiosną 2014 nic by z tego nie było nigdy aż do tej bestki) czy Gang of Four, które było częścią składanki, jaka ukradła mi jesień 2021. TFF to dość oczywisty prejz, podobnie (tfu) Sandra, za to Kate Bush to ktoś, kogo wiedziałem, że Seba zapoda (i zrobił to na samym początku). Co mogę powiedzieć (chyba piszę te konkretne słowa już któryś raz tutaj), dobre zestawienie i jestem ciekaw kolejnych "overlapów". Może znów jakaś kradzież?

WARSZAWA NIE PIER*OLI WROCŁAWIA!

MURZYN

Murzyn to wiadomo, głównie Murzyni, znaczy PoC o tej ciemniejszej z barw, milion godzin tego samego (kocham ten tekst), ale nie znaczy to, że nie było tam dobrych rzeczy. Nigdy po prostu jakoś nie wajbowałem z rapem, choć po synthpopie czy rocku spod znaku Alphaville i ELO to właśnie od niego zaczynałem swoją świadomą przygodę z muzyką (bo słuchali tego wszyscy wokół). Jednocześnie albo poznałem sporo klasyków, albo je sobie przypomniałem. Prócz tego był cudowny zasób zimnej fali (Grauzone, Killing Joke), przypominajka czasów dawnych z gwiazdą emo rocka lat minionych (wiadomo o kim mowa), no i fajna wycieczka po Bełchatowie z Commonem na głośnikach mojego martwego teraz wozu. Nierówno, tru, ale mam swoje topy i za chwilę, już poniżej, je wymienię:

1. Grauzone - Eisbär

Tak, wiem, już się rozpisywałem, ale laurka się temu należy absolutnie i bezwzględnie. Kapitalny jest to utwór, od początku do końca, klimat początku lat 80., który w mojej głowie istnieje tylko w mojej głowie (Paolo Coelho), ale wciąż są w Warszawie miejsca, które tamtymi czasami pachną. Idealny soundtrack na bemowski listopad, byle z dala od metra, to jest trochę zbyt nowe. Coś, co na stałe zagości na moich playlistach, a co również przypomina mi o mojej pierwszej dużej fascynacji post punkiem jesienią 2007. Czy tak mógł pachnieć Bełchatów pod koniec roku? Jak dotąd mam z nim głównie letnie skojarzenia, może w tym roku to zmienię. Zachwycam się, bez końca.

2. Lonnie Liston Smith - Expansions

Już trzecia wrzutka w pierwszej bestce i od razu zachwyt. Trochę funku, trochę world music w wersji przystępno-popowej (ja to tak słyszę, proszę o wybaczenie wszystkich urażonych), wyborne seventisowe rytmy. Tutaj właściwie mógłbym przywalić ex aequo z Thousand Finger Man, albowiem obydwa kawałki są dla mnie bardzo podobne (by nie powiedzieć wprost bliźniacze), i z obydwoma ostro wajbuję. Klimat bardziej na lato i to raczej poza miastem, ale wystarczy zamknąć oczy i można się gęsto wczuć. Kapitalnie klawisze w towarzystwie świetnej gitary (albo na odwrót), trochę RAM-core, trochę Stanisław Trzciński, pojarka jest mocna wciąż po tych dwóch latach. Prejz.

3. Katy B - Crying For No Reason

Jak wujasowa propozycja z Katy B nie kliknęła, tak Eska-core Nowej Ery (tak naprawdę nie wiem, czy takie rzeczy lecą teraz na Esce, nie słucham) po czasie chwyciła za serce mocno. Jest radiowo i hitowo, owszem, ale co z tego, piękno muzyki polega na tym, że w każdym gatunku znajdę coś dla siebie. I tutaj wracałem na YT najczęściej, z czystą przyjemnością. Może produkcja momentami brzmi tandetnie, ale głos Katy jest naprawdę dobry i w barwie i w melodii, atmosfera nieco nazbyt podniosła, ale łapie mnie niemal tak samo jak cheesy feeling Killing the Mercy. Po prostu czuję ten kawałek i tyle, taki murzyński Troye Sivan w moich uszach. I dobrze.

Tymczasem dycha nieznanych wcześniej najlepszych propozycji:

1. Candido - Thousand Finger Man
2. Suso Saiz - Tierra Media (cudowny feeling końcówki ejtisów w polskiej muzyce filmowej)
3. The Notorious B.I.G. - Suicidal Thoughts
4. Sensorama - Zone 30 (sięgnąłem po cały krążek i Aspirin mnie zaczarowało)
5. Maya - Lait de Coco (to już wiadomo)
6. Jaden Smith - Fallen
7. Willie Hutch - Brother's Gonna Work It Out
8. Nas - Undying Love (potrzebowałem trochę odsłuchów)
9. Gnarls Barkley - Who Cares?
10. Waco - Przyjdź Na Chwilę (moje osobiste największe zaskoczenie)

Gdybym bardzo chciał, dopchnąłbym do tego Marikę z jej Bezsennością W Warszawie, ale przede wszystkim ze względu na muzykę, która bardzo mi się po czasie spodobała. A to dzięki temu, że zacząłem swego czasu wracać w okolice owego kawałka ze względu na jego... tytuł xD

No i dyszka tych, które w głowie mej od dawna:

1. New Order - Blue Monday
2. Avril Lavigne - I'm With You (to był srogi throwback)
3. Killing Joke - Turn to Red
4. Lykke Li - No Rest For the Wicked
5. Blue Foundation - Eyes on Fire (cały album to złoto, ale ten numer jest wyborny)
6. Grinderman - No Drenda Blues
7. Świetliki - Nieprzysiadalność
8. Portishead - Over
9. Tymon - Oto Ja (throwback godny Avril)
10. Raf - Self Control (nawet, gdy wersja Branigan wciąż kupuje mnie bardziej)

New Order to dość łatwy wygryw, albowiem to jeden z moich najulubieńszych zespołów. Niby klasyk, niby trzeba żyć pod kamieniem, by tego nie znać, ale też nie wyobrażałem sobie nie dać tu odpowiedniego prejzu. Avril czy Tymon posadzili mnie przed telewizorem w roku 2003 (względnie 2004), zaś Blue Foundation dało grube flashbacki z wiosny 2011, która była... trudna. No, ale poznałem wtedy Blue Foundation więc coś za coś. Co do całej reszty, to i owo się bardzo ładnie pokrywało i znów fajnie, że na poziomie bardziej meta niż tym bliskim, ale jednak mamy z PT Jackiem wspólne rzeczy do słuchania. Ciekawe, jak to się będzie kształtowało w kolejnych bestkach.

HIEN

Na sam koniec gość, który przed wszystkimi tutaj zaproponował mi podobną zabawę lata temu (choć dla całych albumów), i sprzedał mi bodaj najwięcej muzyki, którą dziś absolutnie uwielbiam. Jakby spojrzał tę dekadę temu z hakiem na mojego lasta i stwierdził "ej, tego typa trzeba naprostować". Oczywiście nie udało mu się to do końca (nawet nie pozwoliłem, by się tak stało), ale też wątpię, by chciał próbować, albowiem mimo toczenia nieco beki z mojego gustu muzycznego to myślę, że też jakoś sobie ceni jego powykręcanie we wszystkie strony xD Rzecz jasna sporo z jego propozycji znałem wcześniej, ale też dzięki samemu Hienowi, gdyż nie marnował okazji na przedstawianie mi dobrych w swej opinii rzeczy jak tylko mógł się dorwać do sound systemu (lol) w moim aucie (teraz martwym). Niekończące się tripy po Łodzi i okolicach o różnych porach roku zawsze obfitowały w dobre numery, także było z czego wybierać. I w końcu połowa znalazła się w bestkach xD Hien był najmniej nierówny, jednocześnie to głównie dzięki temu, że Hien jest po prostu Hien-core (trochę jak Dragon, ale ja po prostu Hien-lore też nieco znam i z tego wyprowadzam Hien-core). Tak, wiem, mehałem tu i ówdzie, ale było wiele prejzów i teraz je przedstawiam. Najsamprzód wiadoma trójeczka:

1. Gillian Welch - I Dream a Highway

To jest dla mnie chyba najbardziej melancholijna rzecz, jaka trafiła do tej zabawy od jej początku do jej końca. Kawałek jest piękny, jest przejmujący, wżerający się w duszę wręcz powiem (wiem, mam skłonności do tanich słów, ale ciupciać), jak już napisałem przy okazji jego recki - najlepsze 15 minut w muzyce od czasów The Sermon Dzikiego Trenera, wróć, Anala. Kocham ten utwór, w ogóle mi się nie dłuży (za to wyciska feelsy na pełnej), tworzy okrutne obrazy w mojej głowie, ale oderwać się od niego nie sposób. Niby niewiele się dzieje, te same zagrywki przez kwadrans, jednostajny w sumie wokal, ale co z tego? Łezka się w oku zakręca, pachnie końcem lata, czy nawet wspomnieniem takowego, które musiało być piękne, i jakoś ciężko pogodzić się z tym, że minęło. Zostało siedzenie w drewnianym, skrzypiącym bujanym fotelu na ganku chałupy pośrodku prerii, oczywiście samotnie. Tani burbon, paczka czerwonych marlboro, gdzie nie spojrzeć pustka. No i Gillian Welch. Jestem zachwycony i tak już pozostanie.

2. Prince - The Future

Prince jak Prince, znaczy każdy zna, bo każdy słyszał, ale czy każdy faktycznie zna? No ja tego nie znałem, choć Hien dał mi daaawno temu pewien hint w cokolwiek ciekawej postaci. Funk-meets-new wave i spotkanie to stworzyło hit. Przy biciku noga chodzi, Prince śpiewa z taką nonszalancją w głosie, która karze się absolutnie niczym nie przejmować, oszczędne instrumentarium wskazuje, na czym należy się koncentrować. Ejtisy w innym wydaniu, które gdzieś się przede mną chowało, jakbym był wciąż wewnętrznie zorientowany na jakieś obrzydliwie oczywiste chwyty w muzyce (pewnie dlatego tak długo szalałem za Modern Talking, wróć, WCIĄŻ tak jest). Ten numer to jest na pewnych poziomach zaprzeczenie Musiał-core, a z drugiej wybitnie je podbija. Ja zaś czołobitnie biję czołem, dobra muzyka to jest, Prince wielkim artystą był, a ja w końcu usiądę chociaż do jakiejś bestki (jego oczywiście). Imć Jakub nie wraca raczej często do Najlepszej Dekady<TM>, ale jak już to robi, to zawsze wyciąga coś doskonałego. Nie inaczej tutaj.

3. Arcade Fire - Put Your Money on Me

Najbardziej happy-up numer o miłości, jaki w tym gatunku słyszałem chyba ever (nawet The National muszą łzy wyciągać próbując być dla odmiany niewyciągaczami łez). Taka laurka dla Hiena i jego partnerki, w ogóle świetny tekst, sam tytuł jest bardzo dobry. Pewnie już to pisałem, ale sam chciałbym kiedyś mieć tu punkt odniesienia, w sensie właśnie przy tym numerze, bo on jest AŻ TAK fajny. I super muzycznie, i lirycznie (ale to już pisałem), refren wkręca się przepotwornie, no miodzio po prostu w tę i we w tę. Takie totalnie zaprzeczenie Gillian Welch, kontra wobec wszelkich smętów, rzyg tęczą od zakochanych w stronę reszty, która jest zmuszona tego słuchać, ale jednocześnie nie sposób się uśmiechnąć wycierając kolorowy kwas żołądkowy z twarzy. No, to jest po prostu zajebiste i tyle. Może będzie to kiedyś mój gateway do zaprzyjaźnienia się z Arcade Fire, co odkładam chyba od zawsze. Może przyjdzie na to dobry moment.

Czas na dyszkę!

1. The Rosebuds - Give Me a Reason
2. The Czars - Drug
3. The Smile - Open the Floodgates
4. (The) Fink - Truth Begins
5. Datarock - Amarillion
6. Porcupine Tree - Stars Die
7. Polaris - 光と影
8. A Perfect Circle - Orestes
9. Travis - Boxes
10. Tribe - Easter Dinner

A z tego, co już znałem?

1. Thom Yorke - Unmade (absolutnie to na samej górze)
2. Lanterns on the Lake - When It All Comes True
3. Orbital - Lush 3-1
4. Piano Magic - The Nostalgist
5. Peter Murphy - Hollow Hills (Live)
6. The Manhattan Transfer - Four Brothers
7. Jan Hammer - Crockett's Theme
8. Grapetooth - Violent
9. The Cinematic Orchestra - Familiar Ground
10. Death Cab For Cutie - Meet Me on the Equinox

I znów, trochę padam ofiarą własnego trzymania się zasad, albowiem znalazłoby się tutaj miejsce jeszcze dla kilku kawałków (choćby tych, które wymieniłem w poprzednim zestawieniu podsumowującym tylko Bestkę no. 4). No ale cóż, tak to już jest, jak ktoś wrzuca naprawdę sporo dobrej muzy, którą po prostu puszczał mi wcześniej xD Sam Mansun czy Bomb the Bass, a wymieniałem poprzednio Rihannę, a gdzie Crowded House, czy wreszcie Kraftwerk, które prawie znienawidziłem po jesieni 2018 (na szczęście dzisiaj sam chętnie słucham pewnych zestawień z ulicy Brzeźnej, a w zasadzie Któregośtam Lutego), no jest tego trochę. Niby jesteśmy na dość odległych biegunach muzycznych, a jednak punktów stycznych jest naprawdę sporo. Aż nie wiem sam teraz, czy imć Hien zastanawiał się, które z numerów przezeń wrzucanych klikną mi w głowie, ale np. ja nie spodziewałem się, że tak go szarpnie China Crisis. Gusta bywają różne, ale to jest w tej zabawie najfajniejsze.

---
Jeśli chodzi o Czeza i Melkiego to Czez był trochę zbyt krótko, a Melczet po prostu zwiał (na szczęście zapowiada comeback), więc pozwoliłem sobie wybrać po prostu 3 numery od Czesława i 6 od Malkolita bez względu na to, czy znałem je wcześniej czy nie, a następnie opatrzyć odpowiednim komentarzem ze swojej strony. Co się tam znalazło?

CZEZ

1. The Mavericks - Dance the Night Away

Pomijając fakt, że w pierwszej kolejności czytając opis tej wrzuty wkręciłem sobie, że The Mavericks tworzą znajomi Czeza, to miałem z tym bardzo dobre zderzenie xD A tak zupełnie serio, kawałek jest świetny. Ma przyjemny groove, widać, że grupa dobrze się bawi po prostu to grając (plus jeszcze ten klip, totalnie na luzaku), nie sposób mi się uśmiechnąć podczas odsłuchu bez względu na mój nastrój. Znów coś happy-up, nawet wholesome, nie ma się czym przejmować, trzeba tańczyć w supermarkecie. Niby start był taki nazbyt oczywisty, a potem Czesław potrafił zapodać coś naprawdę fajnego, szkoda, iż tak szybko stwierdził, że skończyły mu się pomysły.

2. Rezerwat - Zaopiekuj Się Mną

Utwór, z którym mam osobiste porachunki od jakichś, bagatela, 12 lat. A tak naprawdę jeszcze dłużej, albowiem Rezerwat należał do ulubionych zespołów mojego ojca (nadal należy w sumie) i z czasów gówniarskich lat 90. dobrze pamiętam jego brzmienie. Było trochę przerażające, przytępawy 7-latek, którym wówczas byłem nie był w stanie zrozumieć przesłania tekstu, wokal Adamiaka dawał creepy feeling, niepokój generalnie. No ale minęło trochę czasu, nawet trochę więcej, i sam uznałem tę piosenkę za jedną ze swoich absolutnie ulubionych. Dość powiedzieć, że planowałem nią zamknąć jedną z bestek, ale zostałem okradziony xD Still, dobry wybór.

3. Covenant - Dead Stars

Do tej wyliczanki przy okazji wujkowego And One powinienem był dorzucić Covenant, albowiem też się przewijali tu i ówdzie, jednak najwyraźniej nie aż tak silnie, bym ich zapamiętał. Dopóki Czez nie wrzucił Dead Stars. Nie wiem właściwie, czy bardziej Killing the Mercy pachnie serem czy też to (dodajmy jeszcze bezczelnie zerżnięte od Elektrowni intro), ale tu właśnie leży nostalgiczne serce deva - w kiczowatej nieco elektronice, która nie mogła się zdecydować, czy być EBMem czy synthpopem, a może dark łejwem. Powstawały takie oto cuda. Właściwie pod względem pojedynczych odtworzeń konkretnego kawałka z którejkolwiek bestki, to Czesław deklasuje wszystkich xD

MELKI

1. Manfred Mann's Earth Band - Demolition Man

Przed jego odejściem z bestek Melczet był dla mnie najbardziej eklektyczny z graczy, nawet Seba zostawał w tyle. Można się było spodziewać po trochu wszystkiego, a trochę... no właśnie, nigdy nie było wiadomo, czy wleci jakiś folk, a może obskjurowy rock, a może coś ze stajni wytwórni Mieczysława Fogga. Ale to dobrze, nudzić się nie można przynajmniej. Pamiętam, że z listy bestkowej u Melkiego to właśnie ten kawałek przykuł moją uwagę najbardziej, niby nie jest to nic, czego w muzyce nie słyszałbym wcześniej, ale pociąga - dokładnie w tej kombinacji głosu pachnącego Stevem Millerem, wyrazistych bębnów i ejtisowo-rockowych gitar - za wszystkie właściwe struny i tyle. No, w sumie to trochę więcej, bo trafia do tego zestawienia. Dobra rzecz ^^

2. Mark Knopfler - Lights of Taormina

Knopflera zawsze lubiłem na tyle z tego, co robił w Okrutnych Kłopotach, że właściwie w ciemno kupowałem wszystko, co wydał później solo. A raczej tak zakładałem, bo po jego twórczość solową właściwie nie sięgałem xD Ale taki handicap na pewno bardzo mógł pomóc nawet największej bryndzy. Szczęśliwie nigdy nie było mi dane tego sprawdzić, a tu mamy dobry przykład - Lights of Taormina wprowadza mnie w doskonały feeling, głos Knopflera się właściwie nie starzeje, sposób prowadzenia przez niego wokalu jest wyjątkowo chillowy, jak i sama muzyka, generalnie brylancik. No, ale jak mówi pierwszy komentarz z wideo na YT, to mógłby być numer o kierowcy z hemoroidami i i tak byłby genialny i nie dałoby rady się nie zachwycić. Ja się zachwycam, gdzie jest lato do cholery...

3. Alizeé - Abracadabra

Damn, traktuję to jako coś bardzo francuskiego, że niby nastolatka, no ale wciąż dziecko, mogła robić muzykę (no, nie sama, wiadomo), która w całej swojej istocie, od produkcji po wokal brzmi nie tyle zmysłowo, co wręcz erotycznie, i nikt nie widzi w tym nic potencjalnie niepokojącego xD A i sama Alizeé pielęgnowała w sobie ten image. No, ale to Francja (w której jednocześnie Miterrand musiał ukrywać fakt posiadania nieślubnej córki). A sam utwór, cóż, był zaskoczeniem i to takim konkretnym. Podobnie jak to, że niektórzy tutaj go znali, ja zatrzymałem się na Lolicie katowanej w stacjach radiowych dwie dekady temu z kawałkiem. Co mogę powiedzieć, zgodnie z tytułem jest tutaj coś magicznego, czarującego wręcz, może nie jest to poziom France Gall, ale uwagę moją złapał. I nie puszcza.

4. Kraftwerk - Spiegelsaal

Nie mogłem tego zignorować, przejść obojętnie to już w ogóle, nie mogłem tego tutaj nie wrzucić. Kiedy usłyszałem ów numer (oczywiście w wersji niemieckiej, od tego języka zaczynałem swoją przygodę z Kraftwerkiem) po raz pierwszy w marcu 2007 to z miejsca się w nim zakochałem. Ma wszystko, czego oczekuję od dobrej elektroniki, nie ma za dużo, ale też niczego nie brakuje. Zagrywka na klawiszach jest genialna, tekst jest super, mój highlight na całym Trans Europa Express, i naprawdę, gdyby Melki tego nie wrzucił, w końcu zrobiłbym to ja. Absolutnie moja topka topek spośród rzeczy, które nie są dla mnie nowe. Ale też w wersji angielskiej nie daje mi aż takiego kopa, albo po prostu za mało razy jej słuchałem trololo.

5. Republika - Mamona

Republika już się parę razy przewinęła w moim zestawieniu, ale w sumie, jakże mogłoby być inaczej, chyba każdy z nas tutaj ma z Republiką określoną relację, która na jakimś tam etapie życia go kształtowała. Mnie na pewno, choć trochę na to czekałem, i odbyło się to w dwóch fazach - jesienią 2008 i latem 2014. Mamonę rzecz jasna pamiętam dobrze z radia z roku premiery, i zawsze chętnie wracałem do całej Masakry (wszak moja wrzuta stamtąd). Za kapitalny uważam koncept numeru, który jednocześnie i drwi z konceptu kawałków robionych dla kasy i jednocześnie sam nim jest. Plus świetny refren i zawsze udany showcase umiejętności Ciechowskiego. Powiedziałem (napisałem) to już ze sto razy, ale napiszę znów - wielka szkoda, że tak wcześnie odszedł. A tu łatwy prejz.

6. Golec uOrkiestra - Wanna

Na koniec małe może zaskoczenie, ale jak byłem trochę większym dzieciakiem, to zawsze mi się jakoś gęba cieszyła, jak spośród wszystkiego, co Golców wówczas w eterze (i nie tylko) latało, poleciał akurat ten numer. Golce byli wtedy wszędzie, słuchali ich też moi rodzice, pamiętam klasowe śpiewanie Ścierniska w drodze na jakąś zieloną szkołę... dziś trochę krindżuję (nawet bardziej, niż trochę), ale nostalgia jednak bierze górę, więc już nucę sobie pod nosem i o... Właściwie cieszyć się trzeba z takich wrzutek, sam zapomniałem, że niektóre piosenki w ogóle istnieją, nie szukam ich na własną rękę, za to robi to ktoś za mnie i ja mogę podówczas po prostu odpalić sobie playlistę. A potem napisać parę słów, trochę w kółko o tym samym, a trochę... I tak o.

---
No to co, PT Forumowicze, dobra to była zabawa, siedzę i piszę już tak długo, że mi palce drętwieją, więc po prostu dodam na sam koniec, iż liczę na więcej. Kolejnych 2 lat wszystkim i bardzo bardzo, bardzo dużo dobrej muzyki. Howgh!
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21712
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 20 sty 2024 19:32

Łoyayebie. Na razie tylko powiem, że zaskakuje mnie wybór top10munlup, bo są tam numery, które wydawało mi się, że były dla Deva meh, a przynajmniej nie na tyle nie-meh żeby ostatecznie wylądować w topie stulejki XD
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
devotional
Posty: 6425
Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
Ulubiony utwór: Master And Servant
Lokalizacja: bezdomny

Post 20 sty 2024 19:57

No co, gust i poglądy ewoluują ;(
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 4381
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?

Post 20 sty 2024 20:32

Lol Musiał to jedyny PT Forumowicz, który jakkolwiek uwzględnił tutaj SWANSY
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

DEPESZWIZJA 12 - EDYCJA IMIENIA SALVADORA DALIEGO
STATUS: ZBIERAM GŁOSY - 2/8
FINAŁ: 12 MAJA
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21712
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 20 sty 2024 20:42

Oraz przyznał, że ma zrąbany gust, więc wszystko ok
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 4381
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?

Post 20 sty 2024 20:47

Oj, bo jeszcze tu trafią ponownie

Nie wydaje mi się
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

DEPESZWIZJA 12 - EDYCJA IMIENIA SALVADORA DALIEGO
STATUS: ZBIERAM GŁOSY - 2/8
FINAŁ: 12 MAJA
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16695
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 20 sty 2024 22:04

Dev tak ładnie napisał o Bownessie, że aż albumu posłuchałem. :D
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21712
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 20 sty 2024 22:05

A on nadal nie
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11483
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 20 sty 2024 22:12

Kurde Gillian Welsh to w sumie wielka nieobecna mojej topki Hiena, może trzeba było zamiast Death Cab For Cutie dać, nie wiem sam już
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21712
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 20 sty 2024 22:12

Albo przyznać, że moja zajebistosc wykracza poza ramy ścisłych dziesiątek.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16695
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 20 sty 2024 22:17

Święta racja skromny człowieku.
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21712
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 20 sty 2024 23:00

Skromność jest dla słabych
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21712
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 01 lut 2024 21:32

Chciałem zrobić to, co Mentos, czyli zrecenzować ponownie pierwsza kolejkę, ale stwierdziłem, że ciekawiej będzie jeśli spróbuję zrobić to tak, jak by to zrobili autorzy samych wrzut. Wyszło coś takiego:

Świetliki - Nieprzysiadalność

Utwór zaczyna się przejmującym gadaniem, a potem następuje dużo grania na gitarze i dosyć ciekawy monolog Świetlickiego, który mówi, że generalnie nie chce się przysiadać do panienek, bo się z kimś pokłócił i wszyscy mają spierdaIać. U mnie w Bełchatowie też jest taki lokal, czekałem tam godzinę na kebaba. Munlup mnie pytał, czy nie przysiądziemy się do jakichś koleżanek, to mu powiedziałem że jestem w nastroju nieprzysiadalnym, bo jestem głodny. Musiał zapytał, czy może swojego kebeba już zjeść, to mu powiedziałem, żeby spierdaIał. Tak więc feelsuję do tego utworu, jestem niemal przekonany, że Świetlicki jest czarny. A tak naprawdę, to meh.

Soundgarden - Spoonman

Znam ten numer, ale wolałem go w wersji ambientowej. Tutaj zdecydowanie zbyt nieprzyjemna gitara i wokal. Szkatułkowa forma nie pomaga w przetrwaniu tego co się tutaj dzieje muzycznie, zwłaszcza bizarne wokale mnie przytłaczają, próbowałem dwa razy i pół, ale musiałem powiedzieć dość. Perkusja dudni, lepiej by brzmiała z automatu. Wersję ambientową nagraną przez Ryoyu Kobayashiego, puszczano czasami w teatrze podczas spektakli, ale nie wiem na sto procent, bo akurat ktoś się kłócił o bilety i zgubioną kurtkę. Nie jest może bardzo źle, ale Soundgarden nie są queerowi, więc nie będzie taryfy ulgowej. Do zapomnienia.

Bark Psychosis - From What Is Said to When It's Read

Fajne gitary, fajne dźwięki na początku, fajny wokal, generalnie fajny utwór, który fajnie płynie. Fajna wrzuta, z fajnym opisem, bo ja generalnie znam Bark Psychosis i uważam, że to fajny zespół. Nie tylko fajnie się go słucha, ale też fajnie o nim pisze, i to naprawdę fajne uczucie kiedy coś w tak fajny sposób nie sprawia problemów. Fajna wrzuta.

Depeche Mode - The Things You Said

Sluchajac tej piosenki, probowalem uslyszec cos sensownego. Ale jedyne co uslyszalem to jakis kociokwik. Nie w sensie ze nielad, bo jakis jest, ale w sensie, ze to jacys psychole graja. Swoja droga nawet po kilku przesluchaniach, nie potrafie rozroznic refernu od zwrotek. Dla mnie to wszystko na jedno kopyto. Momentami wydawalo mi sie, ze tam muzycy graja na zasadzie kazdy c.uj na swoj stroj. Jakby jakas licytacja kto da wiecej. Czy perkusja jak u Zwierzaka z muppetow ( chociaz tam mialo wiecej skladu ) czy wrzaskliwa gitara. Wlasnie, to wrzeszczy a nie gra.  Najlepsze co piosenka miała do zaoferowania konczylo sie po kilku do kilkunastu sekund na poczatku. Na początku myslalem wrecz, ze kaszanka napierdalanka zaczyna sie juz od samego poczatku. A propo, czym to sie rozni to od kaszanki w and one? Wedlug mnie niczym. Jedynym jedynacym wyjatkiem w tym wszystkim jest wokal. Jedynie przy tym uszy tak nie puchly. No i na sam koniec ten syntezator, nie byl az tak bardzo meczacy

Simple Minds - Hypnotised

Cóż, utwór oczywiście znam, bo jak mógłbym nie znać! Swego czasu kiedy zarejestrowałem się na forum 80s, to ktoś wysłał mi wirusa i musiałem oddać komputer do naprawy, ale kiedy ten komputer wrócił, to jak testowałem google, to wyskoczyło mi simple minds, myślałem, że to jakiś dokument o małpach, ale nie okazało się, że to zespół i całkowicie spodobało mi się ich brzmienie, ale dlaczego w takim razie wrzucam wam nowszy, albowiem dlategoż, że po prostu jest lepszy, chociaż ja i tak lubie wszystkie płyty Simple Minds, bo jak wtedy mieszkałem w Zgierzu, to się umawiałem z taką laską, ona kiedyś miała na gg opis, że czegoś tam nie rozumie, a ja zażartowałem, że hehe simple minds, ale okazało się, że ona woli simple reds i się nie umówiliśmy, wtedy całą noc męczyłem berło i zastanawiałem się jak to odkręcić i ostatecznie doszedłem do wniosku, że się nie da więc generalnie byłem smutny i sam bym wam wrzucił teraz cos smutengo gdyby to była wrzuta Musiała, ale to jest wrzuta Deva, więc kończe już to zdanie wielokrotnie wielokrotnie złożone, bo wszyscy ocipiejecie. Swietny kawałek i generalnie memento mori, lecę na zajęcia wyrywać 15 lat młodsze koleżanki, żeby PORUCHAĆ!

Pet Shop Boys - Being Boring

Z utworami tego typu to bywa tak, że potrafią być dobre, ale też potrafią być słabe. Ale na szczęście ten utwór jest dobry. A nawet powiem, że bardzo dobry. Elektronika z najlepszych czasów PSB, buja kręci, aż żonę przez sen skopałem, tak mi noga chodziła. Doskonałe melodie, ale co najwazniejsze, doskonała kompozycja, a bez kompozycji nie może być dobrego utworu. Przetestowałem piosenkę na tygodniowej wyprawie do lasu i zdała egzamin. Krótko mówiąc, wspaniała rzecz!

Lech Janerka - Reformator

Jest to zgrabna a nawet fikuśna piosenka, przypomina mi kwiaty w moim ogrodzie. Ma bardzo chwytliwy refren i bardzo interesujący tekst, który przywołuje w głowie pewne rzeczy. Melodie takie bardzo agresywne, takie wręcz niemiłe gitary, takie ostre. Na wokalu zdecydowanie za dużo maczyzmu. Bije z tej piosenki wrogość do słuchacza. W mowie szachowej mówimy na to – FIFLAK. Podkład może czasami przypomina mi Blondie, ale to chyba nie ma już sensu. Wracam do streamowania czatu, ale utwór no całkiem niezły, podoba mi się!

Kate Bush - Wutherning Heights

Odnajduję zabawnym, że akurat ten utwór się tu pojawił, bo jak kończył się drugi miesiąc mojego życia we Wrocławiu, to tak siedziałem sobie nienawidząc mojej roboty i odrzucając natarczywe smsy od Olgi Drendy, to na yt nagle mi się włączyła Kate Bush. I na początku mówiłem sobie, że nie wiem, ale potem nagle doznałem olśnienia kiedy akurat wracałem z Warszawy, przez Łódź, że to jest w ogóle piękna kobieta i w sumie całkiem fajna piosenka xD A jak mawiał Stanisław Lem w „Ściaganym”, to ‘kto rano w staje, ten leje jak z cebra’. Biorę i słucham tego.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 4381
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?

Post 01 lut 2024 21:35

prychłem na głos z czezława
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

DEPESZWIZJA 12 - EDYCJA IMIENIA SALVADORA DALIEGO
STATUS: ZBIERAM GŁOSY - 2/8
FINAŁ: 12 MAJA
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8124
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 01 lut 2024 21:50

I wish znaleźć ambientowe Soundgarden
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16695
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 01 lut 2024 22:01

Fajna akcja. Co prawda nie słuchałem utworu w lesie, ale i bez lasu jest wyjątkowy.
Awatar użytkownika
devotional
Posty: 6425
Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
Ulubiony utwór: Master And Servant
Lokalizacja: bezdomny

Post 01 lut 2024 22:33

Jak skisłem xddd
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11483
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 02 lut 2024 02:10

Meh


Xddddd
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup