DM bez Gahana to już nie DM. Ktoś tu podał bardzo dobry przykład z Doorsami.
Dave bez DM całkiem ok, tylko brakuje mi czegoś w brzmieniu, takiego specyficznego dm-owskiego nastroju (na SOTU już coraz tego mniej). To nie do końca to.
Ale z chęcią posłuchałabym dueciku Gahan+Alan. Jak dla tego Dave miałby rzucić DM to jestem za Martin sam w DM byłby na dłuższą metę męczący
Depeche Mode bez Gahana...
-
- Posty: 1682
- Rejestracja: 27 sty 2010 08:30
- Lokalizacja: Wrocław
Re: Depeche Mode bez Gahana...
Here's where the fun begins.
-
- Posty: 1281
- Rejestracja: 17 sty 2010 13:41
Nie wyobrażamy sobie DM bez Gahana bo już się do niego przyzwyczailiśmy, gdyby zamiast jego był jakiś inny Dave, to byśmy mówili, że to właśnie bez niego sobie nie wyobrażamy zespołu. Chociaż nie podważam tego, że Dave jest baaaaaaaaaardzo ważny w DM.
-
- Posty: 5
- Rejestracja: 17 paź 2010 01:08
- Lokalizacja: Chrzanów
Nie ma takiej opcji, o.
-
- Posty: 18
- Rejestracja: 23 wrz 2010 17:21
- Ulubiony utwór: World in my eyes
- Lokalizacja: Łódź
Bez Gahana absolutnie nie byloby tak samo
ENJOY THE SILENCE
-
- Posty: 368
- Rejestracja: 11 wrz 2010 19:08
- Ulubiony utwór: Shake
- Lokalizacja: Tu i tam
Co to by było za DM bez Gahana, w końcu on jest takim charakterem Depeche Mode, że tak powiem, no i ten głos, taki rozpoznawalny i typowy dla zespołu. Do tego jeszcze dochodzi show, jaki robi na scenie, widać, ze to jego żywioł, że to kocha i chociaż niektóre jego zachowania mnie denerwują, to i tak to, co on wyprawia na koncertach no nie do opisania, po prostu łapie natychmiast kontakt z publiką i bawi się razem z nią.
To już nie byłby ten sam zespół. Odejście frontmana takiego jak Gahan - jak dla mnie - jest końcem zespołu... to przecież on robi całe show, on śpiewa, łapie kontakt z publicznością... jest żywiołem i siłą zespołu. Uważam, że Martin (z całym szacunkiem dla niego) jest zbyt drętwy, aby zastąpić Dave'a... zresztą nikt go nie potrafi w pełni zastąpić.