DM track by track #3: Construction Time Again

Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21988
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

DM track by track #3: Construction Time Again

Post 07 gru 2022 14:49

Klepię już temat za pamięci.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16930
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 07 gru 2022 15:57

Love, In Itself
To jest naprawdę dobre rozpoczęcie albumu CTA. Zawsze lubiłem ten utwór. Zagrywki syntezatorowe bez zarzutu. Linia melodyczna bardzo dobra. Wokalnie też dobrze. Te imitowane trąbki dają radę. W drugiej zwrotce dzieją się w tle fajne rzeczy. W mostku pięknie pogrywa pianino, które prawdziwy upust dało w saloonowej wersji Love In Itself. 4. Uwielbiam ten remiks. Nie dziwię się, że Love In Itself było singlem, bo dobrze się do tego nadawało. Może nie głosowałem zbyt dużo na ten utwór w lidze, ale to tylko dlatego, że 3 liga to jednak trochę za wysoko. Mimo całej sympatii do tego utworu. Skoro tak dobry numer uważam mimo wszystko za zbyt słaby do 3 czy nawet 4 ligi, to tylko dobrze świadczy o DM.
Wersja 3 utworu to po prostu dłuższe rozwinięcie wersji podstawowej.
Chyba nie grali tego za dużo live. Widocznie coś im nie pasowało, albo olali niczym perełki z Excitera.
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16930
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 07 gru 2022 17:54

Pany ile można czekać? :/
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11672
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 07 gru 2022 17:56

O jaki haha humorek dzisiaj widzę, browarek do meczu był czy jak ;(
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16930
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 07 gru 2022 18:11

W pracy jestem.
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21988
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 07 gru 2022 18:21

W pracy z browarkiem? Uuuu
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16930
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 07 gru 2022 18:24

Nie te czasy panie.
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21988
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 09 gru 2022 11:09

Love, In Itself

Depeche Mode wiedzieli co robią, kiedy umieszczali „Love, In Itself” na samym początku albumu.
Wiele tutaj krzyczy zmianami. Po pierwsze tekst, który stanowi idealny wstęp do „Construction Time Again”. Martin umniejsza w nim miłości, po czym konsekwentnie, nie usłyszymy już o niej na całej reszcie albumu. Gore musiał mieć jakiś gorzki okres w 1982 r., pewnie rzuciła go dziewczyna, ale jeszcze nie spotkał Christiny. Odarty ze złudzeń, postanowił zająć się jakąś poważną tematyką, czyli polityką, klasami społecznymi, bieżącymi problemami, itd. Do dziś jest to jedyna taka płyta w historii DM („Spirit” ostatecznie tylko powierzchownie traktuje o polityce i sytuacji na świecie). Gahan śpiewa „there was a time when all on my mind was love” i zapewne odnosi się (czy raczej Martin się odnosi) do wiadomej zawartości „A Broken Frame”.
„The Meaning of Love”, czy „A Photograph of You”, to już przeszłość. Teraz jesteśmy poważnym zespołem, śpiewającym o poważnych rzeczach. Jakkolwiek cringowo to brzmi, DM wychodzą z tego obronną ręką, ale o tym będę pisał już potem, przy okazji innych utworów. Póki co dostajemy wyraźny komunikat, że „miłość to za mało” i tyle. Ale to nie jedyny krzyk nowości.

Nie pamiętam dokładnie w jakich ilościach pojawiały się na wcześniejszych płytach instrumenty akustyczne, ale chyba w ilościach bliskich zeru. Tutaj DM pokazują, że się rozwijają i jeśli jest możliwość, nie boją się sięgnąć po niesyntetyczne środki. Pomijam trąbki, które ewidentnie są z klawisza, ale ten dialog akustycznych pianina i gitary w środku kawałka, uważam za dosyć wyraźny muzyczny statement. To chyba zresztą pierwszy raz kiedy gitara pojawia się w studyjnym kawałku DM. Nie wiem czy puryści elektroniki już wtedy kipięli, ale wątpię, to nadal było 4 lata przed tym kiedy Martin po raz pierwszy wyszedł z gitarą na scenę.

Mieszanina takich zabiegów i elektroniki wychodzi tutaj bardzo fajnie. Sama elektronika, ewidentnie zaliczyła upgrade, chociaż będzie to bardziej słychać na tym albumie niż w „Love, In Itself”. Dużo interesujących rzeczy dzieje się w tle zwrotek, ale też w refrenie. Chętnie bym posłuchał instrumentalnej wersji. Kompozycja też jakaś taka zwarta, pomyślana, przyjemna. Jest to naprawdę dobry ambasador wchodzenia z sukcesem w nowe. Gahan brzmi znacznie pewniej niż to było na „A Broken Frame”, być może to wpływy licznych koncertów, wytrenowania i oswojenia się z mikrofonem. Facet znalazł swój głos.

Wersja 3 jest ok, ot 12” mix. Atrakcją na pewno jest za to 4, czyli pierwsze ever studio session w historii DM (i na następne trzeba było czekać 22 lata, chyba że liczyć Harmonium Enjoya). Słychać, że się dobrze bawią, a przede wszystkim, nie maja problemu z przełożeniem swojej muzyki na bardziej organiczny język, a do tego mieli pomysł żeby zrobić to w interesujący sposób, a nie 1 do 1. Aż szkoda, że nie robili więcej takich rzeczy w tamtych czasach. Alan na pianinie na pewno stanowił drzwi do takich zabaw. Gahan, ze względu na niezobowiązującą atmosferę, pozwala sobie na jeszcze więcej i brzmi świetnie.

Wersja live jest jaka jest. Klawisze brzmią trochę dziwnie i w sumie, na swój sposób, nie dziwię się, że numer nie przetrwał więcej niż jedną trasę. Brzmi fajnie i podoba mi się, ale środowisko koncertowe chyba nie do końca było łaskawe. To miał być bardzo soft kawałek i w kontekście live trzeba było się zdecydować co z tym robić. Wyszedł kompromis.

Jest jeszcze demo Martina i jak zwykle błyszczy wokalem. Gore mógłby spokojnie pociągnąć wtedy jakiś band jako wokalista i nawet osiągnąłby umiarkowany sukces. Śmieszna jest ta wersja, zwłaszcza bas w refrenach. Słychać, że możliwości za dużych nie było, ale wystarczająco żeby zrealizować taką, dosyć konkretną pokazówkę. Jednocześnie, minimalizm dem Gore’a pokazuje za każdym razem, jak dobre są te piosenki u podstaw. Mógłby nawet użyć samego basowego syntezatora i automatu perkusyjnego i ten kawałek by się obronił.

A propos „softowości” tego utworu, Fletcher wypowiadał się w latach 80, że mieli same problemy ze sprzętem żeby uzyskać taki efekt. Mnie się zawsze „Love In Itself” podobało. Ma taki faktycznie barowy, intrygujący klimat i sporo ciekawych zabiegów, które odkrywało się latami.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8321
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 12 gru 2022 18:48

No dobry wieczór

Love In Itself

Uczucie do tego kawałka rosło latami. Obecnie jest dość intensywne, ale preferuję singlową wersję, bo 1) nie urywa się dość gwałtownie przechodząc w coś innego 2) generalnie lepiej wychodzi to outro z przeskokiem rytmicznym bez zbędnego czekania. Zmiana w porównaniu do ABF potężna, choć po setkach przesłuchań można dosłuchać się podobnych brzmień syntezatorowych. Takich zabaw z miksem, samplingu i wykorzystania akustycznego sprzętu jednak nie było. Niby pianinko pracuje tutaj przez dłuższy czas, a zagrywki gitarowe wybijają się, ale raczej dalej stanowią tło. Dla mnie barowy klimat niespecjalnie jest wyczuwalny, bardziej przypomina jakąś rewię, nie wiem, coś jest w nim po prostu zabawowego, ekspresyjnego. Tekst z lekkim dystansem pomaga, choć na dmlive czytałem, że panom po latach przeszkadzało nagromadzenie S i potem przez jakiś czas też to mnie wybijało z rytmu xD Podoba mi się tempo, generalnie nastrój - ciekawa zapowiedź czegoś więcej. Wiatr zmian nadchodzi, ale będą jeszcze poważniejsze objawy ewolucji.

Demówka jest bardzo dobra, jeszcze bez tej produkcyjnej nakładki - z modelowymi dla epoki drumsami, trochę bardziej rozbujana. Martin też (jak zwykle) radzi sobie bardzo na wokalu bez zarzutu. Odnoszę wrażenie, że nabiera wprawy w pisaniu. Jest dużo wyrazistych partii, które niespecjalnie uległy zmianie potem. Klawiszowy bas to szkatułkowo zbudowany majstersztyk. Końcowe poważniejsze akordy zostały w oryginale jako namiastka pod postacią tych trochę przypominających wokale dźwięków. Czwórka to straszna kupa i karykatura pozbawiona większego sensu, ale za to chłopaki musieli się nieźle bawić w trakcie nagrywania. Przynajmniej Gahan wychodzi bez szwanku, coraz bardziej panuje nad głosem i wie co z nim robić bez poślizgów. Już bardziej interesowałyby mnie interpretacja tego kawałka po latach w ramach współpracy Gahana z Soulsavers. Koncertówka rozczarowuje, ale to trudna rzecz do przełożenia na koncerty. Nie pierwsza taka historia i nie ostatnia. Podstawowa melodia z początku brzmi jak wyrwana z czegoś innego, w ogóle wiele rzeczy tam nie styka. Na żywo stare brzmienie zaczęło się pruć, a do późniejszego karnawału sampli jeszcze długa droga.

More Than A Party

I jesteśmy na następnej stacji. Po latach ten przerywnik budzi we mnie kolejowe skojarzenia. Martin coraz bardziej bawi się piosenkami, próbuje różnych rozwiązań. Tutaj cały myk jest zbudowany na ciągłym narastaniu napięcia, wreszcie pod koniec całość też się specyficznie rozpędza. Tekstowo nigdy More Than nie zwróciło mojej uwagi. Oczywiście poza pierwszymi linijkami i pseudo refrenem-tytułowym zaśpiewem. Dawniej całość podobała mi się bardziej, teraz trochę przytłacza, jest czasami męcząca. Za długo nie dzieje się nic więcej poza schematycznymi zwrotkami i refrenami, klawiszowy mostek jest za krótki i niespecjalnie się wybija. Końcówka robi robotę, ale trzeba swoje odczekać. Wtedy wokal pracuje offbeatowo, są dodatkowe sample wokalne, lubię ten uporządkowany chaos. Czegoś takiego wcześniej nie było, a na pewno nie było szans zrealizować to właśnie tak. Główny klawisz znowu jakby zsamplowany z czegoś akustycznego... tak mi się wydaje szczególnie po odsłuchu wersji koncertowej. Jest wyraźnie ostrzejsza od studyjnej. Wszystkie dodatkowe klawisze specyficznie przytłumione. Liczy się perkusyjne dudnienie, wokal i cała seria efektów pracujących na to psychodeliczne wrażenie. Śmieszne jest pojedyncze walenie w rury pod koniec, w ogóle nie pasuje, ale okej. Efektowne jest to glissando klawiszowe. Ciekawy powrót w 1986 roku, choć tam to komiczne walenie w rury jest już od początku... ale taki Gahan brzmi jeszcze lepiej. Reszta, o dziwo, praktycznie bez zmian.
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16930
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 12 gru 2022 21:37

More Than A Party

Już w Love, In Itself było słychać, że DM zmienili styl w porównaniu do dwóch wcześniejszych albumów. Na More Than A Party słychać to jeszcze bardziej. Ostra jazda od samego początku. Pianino napieprza w niskie tony jak oszalałe bez ostrzeżenia nadając utworowi tempo pociągu ekspresowego. Ten pociąg dodatkowo w końcówce jeszcze przyspiesza. Perkusja też nawala. Te dzwoneczkowe klawisze są ekstra. Inne klawiszowe zagrywki też brzmią dobrze. Po delikatnym Gahanie z czasów ABF nie ma już śladu. Tutaj prezentuje niski i mocny jak dzwon wokal. Podobają mi się te gorowe chyba zaśpiewy "uyu uyu". W końcówce słychać fajne dźwięki, jakby jakieś nieludzkie wycie na tle odgłosów jadącego po torach pociągu. More Than A Party ładnie łączy się z kolejnym utworem Pipeline. Bardzo lubiłem takie rzeczy u DM. Od dawna już tego niestety nie robią.
W wersji live z CTA Tour rzeczywiście niektóre klawisze brzmią słabo. Za to fajnie już na początku słychać jadący pociąg i wycie. Są też dodatkowe drobne efekty. Wersja z 1986 brzmi lepiej i Gahan też lepszy. Ten utwór dobrze nadaje się do grania live i naprawdę chętnie na żywo bym go jeszcze usłyszał. Byłoby to ciekawe i zaskakujące wydarzenie.
Podsumowując - naprawdę lubię ten utwór. Jeden z najlepszych na CTA.
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16930
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 12 gru 2022 22:02

Pipeline

Tutaj mamy już eksperymenty na całego. Totalna odmiana w porównaniu do utworów takich jak TMoL, AFoY czy nawet See you.
Zaczyna się od jadącego wciąż pociągu, wycia, walenia w gar i kolejnych odgłosów jakichś ponurych pomruków. Potem dzieje się naprawdę sporo. DM słynęli w tamtym czasie z wykorzystywania różnych dźwięków z otoczenia. Mamy więc odgłos spadającej i odbijającej się piłeczki, a właściwie różnych piłeczek: drewnianej lub plastikowej, szklanej i pingpongowej. Fajna zagrywka ala jakieś cymbały, inne syntezatorowe dźwięki, walenie w jakieś rondle, rury, klawiszowe ładnie brzmiące arppegio. Krótko mówiąc sporo się dzieje, ale nie ma chaosu. Wszystko jest ładnie uporządkowane i tworzy wraz z ciekawą melodią zgrabną całość. Gore śpiewa bez zarzutu. Na końcu robi się na moment hałaśliwie - znów jakby jakiś pociąg czy coś w tym stylu.
No Pipeline to utwór naprawdę ciekawy. I naprawdę go lubię. Nie jest jakimś hitem czy przebojem, ale trudno go nie docenić. W tamtych czasach to musiało robić wrażenie. I to jeden z tych utworów, które działają na mnie mocno nostalgicznie.
Wersja live z CTA Tour podobna do albumowej, ale Gore ma fajne dodatkowe zaśpiewy. W wersji z BC Tour fajne to wplecione intro ze Stripped i zagrywki gitarowe Gora.
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21988
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 12 gru 2022 22:11

Chwila Wuja, a ja mogę napisać jeszcze o MTAP, czy nie?
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8321
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 12 gru 2022 22:14

Shodan nie trafił z przyspieszeniem :8
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21988
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 12 gru 2022 22:15

Shodan albo ma wyrąbane przez tydzień na te tematy, albo zapierdziela nie oglądając się na nikogo.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16930
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 12 gru 2022 22:25

Nie ma meczów, to korzystam. :D
To, że napisałem o Pipeline nie znaczy, że Ci bronię komentarza do MTAP. No ale dobra, sorry, postaram się nie wyprzedzać.
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21988
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 12 gru 2022 22:28

Trochę to bez sensu, bo blokuje ewentualną dyskusję o MTAP, robi się śmietnik, a Ty niby taki porządnicki jesteś. Oj, chyba nie ;0 Kończymy jeden utwór = lecimy z drugim. Bo tak to sobie możesz nawet i cały album od razu polecieć, i co?
Jeszcze tak na odwal się pisałeś, że wyczarowałeś nieistniejące wykonania Pipeline z BC Tour.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16930
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 12 gru 2022 22:52

Tam zaraz na odwal, pomyliłem dwie sąsiednie trasy i tyle.
Już na mnie tak nie naskakuj, bo sam wyprzedzałeś z Oberkorn. A Dragon to parę razy wyprzedzał i mylił nawet kolejność utworów i wtedy nie krzyczałeś. :P
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21988
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 12 gru 2022 23:18

No wyprzedzaliśmy Wujek, jak trzeba było na Ciebie czekać po tydzień. Teraz nagle rzucasz posta za postem i zadowolony.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16930
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 12 gru 2022 23:27

Chciałbym tylko zauważyć, że np. od posta Dragona o Monument do Twojego posta o Monument minęło 15 dni. To dużo więcej niż tydzień. No ale dobra, nie będziemy się chyba przekomarzać jak dzieci. Pisz już lepiej o tym MTAP.
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8321
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 12 gru 2022 23:35

Zaczynam się poważnie niepokoić, bo co post shodana to coś o mnie koło mnie