DM track by track #4: Some Great Reward

Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21985
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

DM track by track #4: Some Great Reward

Post 30 maja 2023 20:12

Zapraszam Panowie, ESGJERUJEMY.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11669
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 30 maja 2023 20:45

Something To Do

Something To Do to jest utwór który odkrywałem bardzo długo. Początkowo nie przepadałem za tym numerem, wydawał mi się straszną łupaniną bez jakiejś większej wartości muzycznej (tak chyba odbieram do dziś More Than A Party), jednak w pewnym momencie coś chwyciło, nawet nie pamiętam o co to chodziło i kiedy mogło nastąpić. W każdy razie spodobał mi się i zacząłem go uważać za banger i jeden z najlepszych numerów na płycie. Potem przyszedł kolejny etap niejako kiedy to całkiem niedawno (o czym pisałem na forum) załapałem że w tekście są linijki o tym jak to Martin chętnie włożyłby na siebie kieckę tej dziewczyny do której śpiewa i poczułem że moja więź z tym numerem nie jest aż tak mocna może xD kek, nie no, ostatecznie biorę to z przymrużeniem oka, biorę poprawkę na to że to był ten moment gdy Gore mocno zaczął odkrywać własną seksualność i swoje fetysze ciuchowe, poczuł wiatr wolności w swoich blond lokach i jechał po bandzie przez kolejne lata. I ja to rozumiem i szanuję i na swój sposób doceniam te odważniejsze linijki (weźmy pod uwagę datę wydania, wtedy też wyszedł choćby Smalltown Boy, to mogło/miało dziwić czy szokować). Mogę czasami śmieszkować ale w gruncie rzeczy mam szacunek dla sceny queerowej i myślę że taki numer mógł być dla kogoś ważny wtedy, zwłaszcza że jeśli Amerykanie mieli swoich queerowych bohaterów choćby na scenie disco tak w UK oni funkcjonowali częściej w ruchu new romantic, ogólnie wraz z Some Great Reward myślę zespół zaczyna stopniowo wtapiać się w szeroko pojętą scenę muzyki alternatywnej i tym zyskuje słuchaczy w USA.

No ale ja tu pitu pitu o backgroundzie a co z numerem? Podoba mi się myk z tym respiratorowym intro które potem słychać w ostatnim na płycie BR. Numer to nawalanka ale dość zgrabna imo, jeśli na CTA mieliśmy jeszcze takie pierwsze kroki w stukaniu w garnki tak na SGR kuchenna zastawa mocno działa w służbie kawałków, zabawa samplingiem stoi na wyższym poziomie i jest to wyważone bez strat dla melodii czy konstrukcji kawałków, te kolaże dzwiękowe są naprawdę sprawne. Tempo dość szalone, dźwięki trochę zeschizowane, tekst fajnie podkreśla indsutrialny charakter kawałka, podobają mi się zgrabne linijki o tej przemysłowej szarości brytyjskiego miasteczka w którym pije się sporo napojów wyskokowych, bo w sumie co tu innego robić heh (is there something to do???). Małomiasteczkową nudę przełamują własne eksperymenty z cross-dressingiem które miejscowych mogłyby szokować. W numerze najbardziej wkurzały mnie zawsze te przejścia gdy rytm się załamuje i nieco metalicznie "skrzeczą" te pseudo dęciaki. Outro fajne, podoba mi się, trochę jakbyśmy wypadali z pociągu w biegu, nagłe przerwanie trasy.

Lubię, lubię naprawdę po dziś dzień i stawiam raczej w czołówce utworów z Some Great Reward, chyba nawet top3. Jest to myślę mocno inne od naiwnego, idealistycznego CTA, czuć tu bardziej pierwsze zachłyśnięcie dorosłością i rozrywkami bardziej 18+ a może początkiem życia na własną rękę i wg własnych reguł? (nie mam pojęcia w sumie w jakim wieku panowie wyfrunęli z domów na dobre). W sumie nie wiem czy o jakimś innym kawałku z tej płyty będę w stanie więcej niż tutaj napisać ale pewnie jeszcze się odezwę w temacie tej płyty.
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21985
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 30 maja 2023 20:49

Something To Do

Początek płyty, wyjątkowo z buta jak na Depeche Mode do tej pory. Podoba mi się, że album zaczyna się i kończy tym samym dźwiękiem respiratora, nigdy wcześniej i nigdy później tego nie robili. Z początku kawałek zapowiada się nawet bardzo dobrze. Rytm może jest trochę drewniany, ale bas potraktowany jak w „More Than a Party” i Gahan szokująco fajnie tu śpiewa. Mam wryte w pamięć jego wykonania live, które zawsze, ZAWSZE, były festiwalem darcia mordy ala jakiś Paweł Kukiz, czy coś. Tymczasem na płycie jest jeszcze naprawdę spoko, Martin też brzmi lepiej w swoich partiach. Oni mają coś z tymi trąbkami z klawisza, dobrze, że to była ostatnia płyta z takimi wbudowanymi fontami z casio. Niestety w połowie wchodzą te chujowe klawisze imitujące jakieś gotyckie chórki i tutaj kawałek zaczyna lecieć na łeb, na szyję. Najlepiej wypadają jeszcze te fragmenty z trąbkami, fajne rytmiczne rzeczy dzieją się w tle, na końcu jakiś dźwięk daje nura, co jest spoko. Kawałek kończy się tak samo raptownie, jak się zaczął.

Tekst jest przedziwny. Nuda w małym miasteczku, szukanie ekscytacji w perwersji, jakieś ostatnie resztki CTA (your pretty dress is oil stained, from working too hard, for too little), kręciło mnie to może trochę jak byłem w liceum, ale teraz to po prostu kolejny dziwny tekst Martina z czasów kiery zabawiał się z łóżku z Niemką i rozbierał w lokalach po kilku piwach.

Nie wiem co obecnie sądzić o tym kawałku. Chyba najgorsze otwarcie albumu DM na przestrzeni całej dyskografii. Numer sam w sobie jest po prostu średni, ani zły, ani dobry. Ciągnie się tu jeszcze CTA, nie czuć jakiegoś poważnego kroku zrobionego na przód. Kiedyś mi się zdecydowanie bardziej podobał, zasłuchiwałem się głównie w wersji ze „101” (bo jeszcze wtedy nie miałem SGR), tam udział publiczności wzbogacał energię tego kawałka. Jak już mówimy o wersjach live, to w zasadzie jedyna, poza „101”, o której warto wspomnieć, to to jedno wykonanie z Devotionala. To była bardzo ciekawa próba dania nowego życia starociowi. Wolniejszy rytm wzmagał ciężar muzyki, w zestawieniu z czym nawet te gotyckie chórki brzmiały jakby bardziej na miejscu, jakieś pianino chyba tam się wkradło? Jakość jest na tyle słaba, że o wyłowieniu niuansów można zapomnieć. Gahan się nie drze, ona wręcz wyrzyguje te słowa, a jednak brzmi to znacznie lepiej. Z wielką radością przytuliłbym jakieś dobrej jakości nagranie tego, lub bliźniaczego (z jakiejś próby, itd.) wykonania „Something To Do”.

Pomimo surowej oceny, mam sentyment do tego kawałka, pamiętam późne wieczory nad morzem (a gdzie indziej), w Łazach, kiedy szwendałem się w pobliżu szosy, która wchodziła do takiego wielkiego „tunelu” z drzew. Patrzyłem jak ludzie w tym znikają i słuchałem sobie na przemian „101” i „The Singles 81 > 85”. „Something To Do” było wtedy w ciężkiej rotacji i zawsze będzie mi się miło kojarzył z tamtym czasem, kiedy dopiero poznawałem porządnie DM i te utwory miały jeszcze przede mną konkretne tajemnice odkrywane powoli, wraz z kolejnymi przesłuchaniami. No i jednak inaczej się takiej muzyki słucha kiedy się ma te 15 lat.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8321
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 04 cze 2023 16:54

Something to Do

Jeden z tych numerów, do których mam bardzo zmienne podejście. Wszystko zależy od tego, czy mam odpowiedni nastrój do przyjęcia szybszego, motorycznego grania. Potrafił być moim ulubieńcem, żeby zaraz po paru miesiącach być otrzaskanym za bardzo. Dzisiaj to po prostu wyższa półka na naprawdę solidnej płycie. Wracam raz na ruski rok, ale z uznaniem. Tekst nigdy nie zwrócił mojej uwagi. W porównaniu do dzisiaj to lekkie przegięcie, bardzo subtelne. Całość stoi na mocnym rytmie, klawiszowych zawijasach i soczystym mostku z lekkim przestojem - ten moment podoba mi się od zawsze. Intro czy gwałtowny finał to ciekawe ozdobniki, ale nie wpływały specjalnie na mój stosunek do całości. Charakterystyczne patenty dla zespołu w tamtej epoce, ot co. Z biegiem lat ujawniał się skromny sensualny aspekt tego kawałka. Darzę takie pomysły muzyczne sympatią, więc czas gwałtownych zmian odczuć raczej minał. Wokal nieźle się wije w tym metalicznym labiryncie. Pod tym względem też nie było fajerwerków. Najbardziej lubię zaśpiewy tytułowej linijki w wykonaniu Marta i cytowany wyżej fragment vel mrugnięcie okiem w stronę CTA.

Wykony koncertowe znam dobrze, ale zazwyczaj grali to od linijki, więc nie ma się nad czym specjalnie rozwodzić. Na SGR Tour jeszcze ujdzie, potem pełni funkcję podtrzymującą dość żwawe tempo koncertu. Aranże coraz bardziej przypominające szkatułkowe kompozycje luźno związanych dźwięków z różnych parafii. Jedyna warta uwagi wersja jest dostępna w średniej jakości, a i tak zjada wszystkie poprzednie bez popity. W ogóle obecność tego kawałka na Devotionalu to mistrzostwo abstrakcji. Pomysł podmieniania niesinglowych kawałków na BIS... nawet Heroes tego nie przebiło, bo pachniało ogrywaniem na trasie od samego początku. Z jednej strony na start wjeżdżają soczyste trip hopy. Przypomina to zabieg wykonany później na Black Celebration, z tym że po pierwszej zwrotce wraca klasyczna motoryka. Z drugiej na klawiszach słychać jakieś goth upiory z szafy, ale całość dalej wierna oryginałowi. Gahan wypluwa z siebie dźwięki zaskakująco dobrze pasujące do podkręconego aranżu. Szkoda, że nie ma lepszego nagrania z Brukseli, bo to był prawdziwy ozdobnik trasy. Rzeczy pokroju LISka czy Nothing przetrwały tylko w formie banku pojedynczych dźwięków, które w swoim czasie były dostępne w internecie (może są i teraz?), ale to marna namiastka tego, co mogło być. STD dostąpiło zaszczytu wykonania na żywo i takie momenty w koncertowej historii DM lubię najbardziej. Wyjątkowe, niespotykane, a do tego po prostu dobre.
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16930
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 05 cze 2023 08:19

Something to Do

Praktycznie od zawsze jestem wielkim fanem tego utworu. Od samego początku to był nr 1 na SGR i to bezdyskusyjnie. A myślę, że spokojnie zmieściłby się w moim powiedzmy top-5, a może i top-3 DM lat 80'. Utwór od pierwszych sekund ostro rusza z kopyta prezentując charakterystyczne dla Some Great Reward metaliczne brzmienie. Początkowe dźwięki (respiratora jak twierdzicie) rewelacyjne. Niesamowicie pozytywnie od razu na mnie oddziałują. Nisko grające pianino robi wrażenie. Gahan na wokalu przegenialny. Szczególnie jak śpiewa "Is there something to do". Brzmi tu fantastycznie, w wersji live właściwie nie do powtórzenia. Instrumentalny refren trochę zwalnia tę gonitwę (tak myślę, iż to refren, choć pewny nie jestem). Fajne trąbki z klawisza. Od drugiej zwrotki wchodzą rewelacyjne chórki z klawisza, które są prawdziwą ozdobą utworu. Bardzo lubię, gdy Martin włącza się z wokalem. Utwór kończy się równie gwałtownie, jak się zaczynał. 3:48 niesamowicie dobrej muzycznej bomby energetycznej.
Wersje live dosyć wierne oryginałowi. Szkoda, że nagranie z Devotionala tak słabej jakości, bo wersja bardzo fajna, choć wokalnie wolę Gahana z SGR.
Zawsze też lubiłem Metal Mix.
Something to Do nie dość, że jest świetnym utworem, to jeszcze kosmicznie oddziałuje na moje wspomnienia. Od pierwszych sekund nostalgia wylewa się uszami. W ogóle z albumem SGR mam bardzo fajne i silne wspomnienia. Jak dziś pamiętam, jak kupiłem sobie po raz pierwszy kasetę i jak poznawałem ten album. Sama okładka szalenie mi się podobała i działała na zmysły. Kupowanie i posiadanie czegoś tak namacalnego jak kaseta z okładką była jakoś silniejszym przeżyciem od dzisiejszego ściągnięcie albumu w cyfrowej wersji. Mam tę kasetę do dziś. :)
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21985
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 05 cze 2023 08:25

shodan pisze:
05 cze 2023 08:19
Gahan na wokalu przegenialny. Szczególnie jak śpiewa "Is there something to do"
to Martin
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16930
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 05 cze 2023 09:41

Rzeczywiście. Całe życie żyłem w przeświadczeniu, że to śpiewa Gahan. :/
Niby człowiek myśli, że coś doskonale zna, gdy tymczasem nie zna.
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21985
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 05 cze 2023 10:29

Przynajmniej nie myślałeś, że to Alan xD

Swoją drogą, zapomniałem wspomnieć o Metal Mix, ale chyba wiem czemu. Po prostu nie mam za bardzo nic do powiedzenia na temat tego remiksu, to jest dosłownie STD z większą ilością walenia w metal, taki crossover z Pipeline z tego wyszedł.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21985
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 18 cze 2023 14:12

Serio, mam wrażenie, że dopóki nie huknę, to nikt by tu nic nie napisał przez rok.

Lie To Me


Następuje zwolnienie blokady jakości. Po takim sobie wstępie, album wchodzi na porządne tory. Zespół idzie do przodu, ale nie bez oglądania się za siebie, bo lekko, podskórnie, wyczuwam tutaj powrót do klimatów „A Broken Frame”, tylko opatrzonych nowocześniejszym brzmieniem i dojrzalszą wrażliwością. Doskonały i wkręcający motyw rozpoczynający utwór, miałem napisać bas, ale w sumie właściwy bas wchodzi dopiero wraz z wejściem perkusji. Jakieś organy, fajna, ale absolutnie nienachalna, nieejtisowa elektronika. Gahan śpiewa z nowo odkrytym u siebie wyczuciem i jakąś taką bardziej męską niż chłopięcą zmysłowością. Dobry rytm, wszystko tutaj jest w odpowiednich proporcjach, aby służyć bardziej całości niż tylko pojedynczym fragmentom. Zakończenie daje bardzo fajny dramatyczny efekt, z tym ciągnącym się wyciem Gore’a i powoli wyciszającą się końcówką uwypuklającą tę fajną, pikającą melodię (poza tym głównym leadem przypominającym akordeon). Doskonałe użycie fade out’u. Tekstowo jest trochę mniej abstrakcyjnie niż w „Something To Do”, ale nadal Gore inspiruje się obecnym i poprzednimi związkami, trudno powiedzieć, czy to jakieś jego fantazje, czy stan faktyczny, zresztą kogo to obchodzi xD Był czas kiedy byłem absolutnie opanowany tym kawałkiem. Będę jeszcze o tym pisał, ale „Some Great Reward”, to jedyny album którego nie kupiłem na kasecie w hejdeju mojego fanowania, nie dlatego, że nie chciałem, po prostu nigdy go nie było w sklepach (podobnie SOFAD, którego kupiłem na kasecie lata potem w wersji TAKTowej, ale dojdziemy do tego albumu). Musiałem sobie jakoś ogarnąć z neta, a nie było wcale tak łatwo. Tym bardziej cieszyło zdobycie w końcu tych piosenek. „Lie To Me” nie znałem wcześniej z kompilacji singli, czy „101” i byłem w lekkim szoku, jak inaczej ten kawałek brzmiał od tego co słyszałem z tej płyty (teraz już nie uważam, żeby to były jakieś drastyczne różnice, ale wtedy tak myślałem). Świetny, bardzo nocny kawałek, z dobrymi występami Gahana i Gore’a oraz równie dobrą aranżacją Alana.

Demo tego kawałka jest specyficzne, jak to demo, bardzo na zwolnionych obrotach, jak to u Martina. Skromne, oparte głównie o organy i jakiś zarys klawiszowych melodii. Wokal bardzo sofciarski (jak to u Martina), ale fajnie mieć taką wersję żeby sobie raz na jakiś czas włączyć dla urozmaicenia. Ta wersja ma niemal charakter jakiegoś francuskiego klasyka, granego tylko na akordeonie, z odgłosami wpierdalania bagietki i drapania się po berecie, w tle.

Wersje koncertowe były ok. Lekko przedłużone intro, a potem z grubsza jak na płycie, przy czym Gahan zalicza spory zjazd na wokalu (to darcie mordy pod koniec powinno być karalne), a klawisze też zalatują trochę taką podróbą „w domu”. Brakuje tego klimatu, co w wersji studyjnej. Ciekawe, że utwór przetrwał tylko jedną trasę i zniknął, zresztą to się tyczy większości kawałków z SGR, które nie były singlami.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8321
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 20 cze 2023 02:25

Lie To Me

Niemrawe początki, ale ze startem LTM zaczyna się sensualne, gęste, zmysłowe Depeche Mode. Takie, które przyciągnęło mnie do siebie na początku mojej depeszowej przygody. Po latach jestem przyjemnie zaskoczony, jak nieźle udało im się ukryć masę klawiszowych melodyjek. Rozbieranie na czynniki pierwsze nie ma sensu. Wtedy numer słabnie w oczach. Wszystkie brzmieniowe zabiegi pracują na wspólny efekt i to on się dla mnie liczy przede wszystkim. Ejtisowe syntezatory mieszają się z samplami. Świetnie idzie tutaj perkusja. Pozornie totalna surówka dźwiękowa, a w praktyce jest baardzo pływająco, zaczyna działać charakterystyczne dopieszczanie aranżacji. Już tutaj intro całkiem wyraźnie przypomina Tangerine Dream, ale na apogeum w postaci Waiting For The Night przyjdzie jeszcze czas. Dzieje się też sporo na wokalu, Gahan w tej inscenizacji brzmi pewniej, bardziej dojrzale, choć też baryton i tak ma w sobie przyjemną nutkę delikatności. Martin w chórkach to już typowa, ale dobrze uzupełniająca wprost płaczliwa opcja. Obecnie wracam dość rzadko, duża w tym zasługa krótkiego życia koncertowego, bo z moim uwielbieniem do bootlegów musi być tak, że robótka studyjna interesuje mnie czasami mniej. Wszystkiego natłukłem się dawniej na tyle, by dziś pozwalać sobie na odkrycia przy okazji powrotów raz na jakiś czas. To też numer, którego nigdy nie słuchałem seryjnie, bardzo często w ciągu dnia, gdy miewałem fazę na takie rytmy. Taki urok, że raz wystarczy, potem może się już ciągnąć i wrażenie ucieka.

Demo warte przesłuchania, ale przez bardzo wyraźne podobieństwo (nawet w tych drobiazgowo szytych melodyjkach) do wersji finałowej nie uważałem je za szczególnie interesujące. Z drugiej strony nawet w takim domowym brzmieniu jest sporo uroku. W innym wymiarze demówki z SGR są odkrywaną perełką przez fanatyków kasetowego synthpopu. Do Gora nigdy nie da się przyczepić, a już w ogóle w tamtej formie wokalnej to byłoby absurdalne.

Moja ulubiona wersja koncertowa to ta z Lund, gdzie posypała im się technika. Inne są totalnie od linijki i to trochę drażni. Z drugiej strony jakiś ewentualny późniejszy akustyk byłby morderstwem. Wracając, urok tamtego nagrania polega na dość przesadzonym basie i właściwie braku perkusji (poza pojedynczymi efektami). Wyszło niezamierzenie bardziej mrocznie i niepokojąco, tak, w ten sensualny sposób też. Zgadzam się z Hienem, że to darcie japy Gahana pod koniec w porównaniu do płytowej subtelności w wykonaniu Marta jest idiotyczne, powinien za to jakieś prace społeczne odrobić.

https://media.dmlive.wiki/stream/dm1984 ... CD2/01.m4a
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21985
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 20 cze 2023 10:51

Też lubię bootlegi, które są wyjątkowe z uwagi na jakieś problemy techniczne, lub specyfikę nagrania. Z tej drugiej kategorii, podoba mi się bardzo jeden bootleg z Londynu 84, którego źródłem jest kaseta zgrana dla Alana na potrzeby późniejszego studiowania kondycji zespołu na trasie w celu dokonania ulepszeń. Jest to bardzo dziwacznie nagrany soundboard, ale przez to taki fajny

https://media.dmlive.wiki/stream/dm1984 ... 644/12.m4a
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8321
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 20 cze 2023 11:43

Brzmi nieźle, starsza wersja mojego ukochanego nagrania z San Francisco 94. Trochę mi brakuje podobnych sb ze starszych tras, dobrze słychać aranże, ale i wszystkie ewentualne poważniejsze reakcje widowni.
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16930
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 26 cze 2023 09:03

Lie To Me

Na Some Great Reward najlepszy dla mnie jest początek albumu, czyli Something To Do. Potem już nic nawet w połowie mnie tak nie rusza, a już na pewno nie Lie To Me. Co nie znaczy, że to zły utwór. On jest całkiem niezły. Choć nigdy nie miałem na Lie To Me najmniejszej fazy. I właściwie w oderwaniu od albumu nigdy tego nie słucham. Mimo, że wszystko tu brzmi nieźle. Bardzo dobre intro, ładna melodia zwrotek, dobre niektóre zagrywki klawiszowe, choć akurat brzmienie głównego motywu średnio mi się podoba. Perkusja miło cyka, bas też dobry. Sporo tu się dzieje i to są dobre i ciekawe rzeczy. Podoba mi się fragment bezpośrednio po drugiej zwrotce. Gahan na wokalu wypada ok, choć do życiowych występów bym tego nie zaliczył. Za to zawodzenia Gora super. Wydaje mi się, że ten utwór ma mniej tego metalicznego brzmienia od paru innych numerów z SGR. I mimo, że jest bardzo poprawny, to nigdy nie spowodował u mnie choćby lekko przyspieszonego bicia serca. Po prostu jest rzetelnie i nic więcej. Choć jak mam odpowiedni moment i słuchając SGR potrafię wrócić myślami do roku 1990 i początków przygody z albumem i w ogóle DM, jak potrafię się wczuć w tamten klimat i czas, to Lie To Me na fali nostalgii też potrafi wypaść dużo lepiej.
No i jeszcze kwestia umiejscowienia Lie To Me na albumie - zawsze się dziwiłem i nadal się dziwię, dlaczego dali to zaraz po STD, skoro to kompletnie nie pasuje. Dwa utwory z zupełnie innej bajki jeden po drugim. Po STD wg mnie powinno wejść People Are People, a Lie To Me być gdzieś dalej.
Nie jestem pewien, ale zaryzykowałbym tezę, że demo LTM podoba mi się bardziej od wersji finalnej. Jest naprawdę dobre, posiada dużo fajnych brzmień. Zdecydowanie lepiej brzmi główna zagrywka (ta między intro a pierwszą zwrotką). No i niski głos Gora na wokalu to jest to!
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8321
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 26 cze 2023 13:39

shodan pisze:
26 cze 2023 09:03
No i jeszcze kwestia umiejscowienia Lie To Me na albumie
Nie no, IMO to naturalna kolej rzeczy - wystawienie samych bardziej przebojowych rzeczy na początku to zrobienie z końcówki czegoś kompletnie nie do słuchania. Przynajmniej jest zdrowy balans
Awatar użytkownika
Malkolit
Posty: 6206
Rejestracja: 24 cze 2011 22:37
Ulubiony utwór: World in My Eyes
Lokalizacja: właściwa

Post 26 cze 2023 13:47

Nierzadko pierwszy kawałek na płycie to wielki przebój, drugi to też niezły kawałek, ale mniej przebojowy i trzeci to znowu duży przebój (dla zachowania zdrowego balansu - o, Dragon użył tego samego określenia). Potem często jest tak, że w środku i pod koniec trafiają się mielizny (dużo częściej niż na początku, który raczej bywa czyimś uchem nietrafiony).
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21985
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 26 cze 2023 14:09

Dragon pisze:
26 cze 2023 13:39
shodan pisze:
26 cze 2023 09:03
No i jeszcze kwestia umiejscowienia Lie To Me na albumie
Nie no, IMO to naturalna kolej rzeczy - wystawienie samych bardziej przebojowych rzeczy na początku to zrobienie z końcówki czegoś kompletnie nie do słuchania. Przynajmniej jest zdrowy balans
Pełna zgoda. Zresztą DM mają tradycję wrzucania letko z dupy względem początku numerów na pozycję 2 (Sweetest Perfection, The Love Thieves, The Things You Said).
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16930
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 26 cze 2023 15:23

Mnie nie chodzi o przebojowość, ale o to, czy brzmieniowo to pasuje czy nie.
A w przypadku DM przebojowość nie ma znaczenia. To nie zespół, który musiałby się martwić o takie rzeczy. To nie zespół, który ma na albumie 2-3 single i resztę wypełniaczy.
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8321
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 26 cze 2023 16:06

No to jako ponoć wieloletni fan Depeche Mode powinieneś być do tego przyzwyczajony ;) choć dla mnie to nie jest jakaś bardzo radykalna zmiana, żeby robić z niej poważny zarzut. Zmiany nastroju dopełniają dobre wrażenie płyty jako całości, spójnej, ale zawierającej w sobie wiele rzeczy o różnej intensywności.
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21985
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 26 cze 2023 16:16

Szczerze mówiąc, w przypadku LTM to w ogóle nie rozumiem o co Wujowi chodzi. Numer jak każdy inny, pasuje ok, zwłaszcza to intro wchodzące po urwaniu się STD. Rozumiem gdyby tam wchodziło IDM albo, nie wiem, Somebody, ale żadnej przepaści między STD, a LTM nie słyszę
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16930
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 26 cze 2023 21:05

No spoko panowie, każdy odbiera to po swojemu. Mnie naprawdę kolejność utworów na albumach DM bardzo odpowiada. Ale akurat w tym przypadku nie bardzo i to od samego początku. Nie jest to żaden wielki zarzut. Po prostu subiektywna uwaga. PAP pasowałby mi tutaj lepiej.