Best of Forum V

Awatar użytkownika
devotional
Posty: 6425
Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
Ulubiony utwór: Master And Servant
Lokalizacja: bezdomny

Re:

Post 10 kwie 2024 13:16

Hien pisze:
10 kwie 2024 12:10
Lata shitpostingu zrobiły swoje, nikt mnie tu nie przegoni choćbym odszedł z tego forum na zawsze.

Inna sprawa, że gdyby nie Dev i Rajca, z którymi tworzyłem miks wybuchowy i potrafiliśmy płodzić kilkunastostronicowy banter jednego wieczora, to by tego nie było.
Ahh, glorious lata 2009-2010, właściwie teraz nawet nie potrafię powiedzieć, dlaczego potem zniknąłem z forum i wróciłem tak naprawdę przy okazji bestek xD
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 4384
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?

Post 10 kwie 2024 13:22

Nie no, w 2011-12 to jeszcze cię całkiem sporo było. Potem pewnie warszawka cię zmiotła z planszy xd

Swoją drogą, to teraz mi przypomnieliście, że w 2010 to trochę chujem tu wiało. Gdy tu zarejestrowałem się, to przez rok napisałem z 50 postów może, bo najpierw bałem się napisać cokolwiek, potem bałem się Hiena, a jak już się zaklimatyzowałem to ten zniknął i wrócił dopiero z rok później xd
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

DEPESZWIZJA 12 - EDYCJA IMIENIA SALVADORA DALIEGO
STATUS: ZBIERAM GŁOSY - 4/8
FINAŁ: 12 MAJA
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8125
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 10 kwie 2024 22:33

a no i przepraszam za spóźnienie

Node - Shinkansen West (2014)

Pobawmy się dalej w poszukiwanie nieoczywistych związków z uniwersum Depeche Mode. Ci, którzy najpierw przesłuchają, a potem przeczytają, pomyślą tak: co ma piernik do wiatraka? Progresywna elektronika i to słychać, że w jakimś hołdzie dla klasyki powstałej kilkadziesiąt lat wcześniej - no co ona może mieć wspólnego z Violatorem chociażby? Ano coś się znajdzie.

Node to projekt dość efemeryczny. Znaczy się naprawdę rzadko wraca do życia, ale gdy już panowie decydują się na powrót za modularne szafy, analogi i sekwencery, to uskuteczniają rzeczy piękne. Pierwsze nagrywki powstały w połowie lat 90'. Po osiemnastu latach trójka dżentelmenów podmieniła współpracownika. Cała dyskografia Node to trzy długograje (w tym jedna archiwalna), koncertówka i doskonała EPka Terminus. Rok temu powrót do przeszłości za sprawą Singularity po raz kolejny przypomniał mi o tym ukrytym złocie. Pamiętam swoje pierwsze kontakty. Druga połowa gimnazjum, niedługo po wydaniu Node 2 zacząłem grzebać głębiej. Wtedy było trudno znaleźć jakiekolwiek nagrania, nawet wspominaną nowinkę. Wiedziałem jednak, że nawet jeśli to wyjątkowo rzadko wskrzeszany pomysł, to idzie za nim niepowtarzalny styl tworzenia elektroniki w stylu berlińskim.

Wśród członków Node znajduje się Flood. Tak, ten Flood. Był w 1994/95 roku, uczestniczył też w nowszych sesjach studyjnych oraz koncertach.

Node cechuje dość ostre, wręcz agresywne brzmienie, ale nie jest to jednocześnie jakiś taki minimalizm czy wierna kopia kanonicznego zestawu płyt TD czy Mistrza Klausa. Shreeve z Redshift/ARC też to robił inaczej, jednocześnie w oczywisty sposób nawiązując i dodając coś nowego. Node grają mocno rytmicznie, ale nie brakuje melodii. Nie ma pośpiechu. Na Dwójce potrafią bardzo plastycznie zmieniać klimat. Ich muzyka kojarzy mi się przede wszystkim z podróżami koleją. Pomagają w tym sugestywne tytuły oraz ciekawe rozwiązania brzmieniowe. Momentami dużo w tym imitacji dźwięków otoczenia rodem z pociągu, dworców. Jednocześnie jest to wszystko podszyte niepokojem, lekką grozą, czymś intrygującym.

Trochę dla zachęcenia, ale też z czystym sumieniem rzucam coś z naprawdę wysokiej półki. Jeśli kogoś przekonam do dalszych poszukiwań, to super. Jeśli nie, to trudno. Opener z Dwójki byłby dość oczywisty, dlatego podrzucam jego gęstszą klimatycznie wariację ze środka płyty. Shinkansen West. Tytuł niby nic nie mówi, ale może komuś ułatwi pracę wyobraźni przy odsłuchu. Jest tu wszystko co potrzeba. Soczyste brzmienia sekwencerów, wyraziste melodie, zmierza to w sensownie wytyczonym kierunku.

Proszę odsunąć się od krawędzi peronu!

https://www.youtube.com/watch?v=i9KHGAQlQ54
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11489
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 11 kwie 2024 06:37

"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11489
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 13 kwie 2024 15:26

OMD - Helen of Troy

Początkowo przez pierwsze kilka odsłuchów się krzywiłem, jakoś ta produkcja wydawała mi się po prostu tania i nawet MakKluski drażnił mnie swoim wokalem. Tak było jeszcze do wczoraj, a potem jak na pstryk odpaliłem i wszystko elegancko leżało w uchu, niezbadane są wyroki murzyńskie jak widać. Brzmienie skojarzyło mi się z Perfect z SOTU, lekki syntezatorowy, pastelowy podkład i automacik perkusyjny, wiosennie bardzo, piosenka spoko, plusik daję.

Airiel - You Kids Should Know Better

Przyznam na wejściu że skojarzenia z Laughing Stock były żadne w tym przypadku, ale ani trochę nie przeszkodziło to cieszyć się tym numerem. Wydaje mi się że już od bardzo dawna munlup nie zarzucił takim gitarowym graniem z pazurem i mocno tego brakowało. Kiedy weszła solówka miałem bardziej flashbacki brzmienia kapel z lat 70., reszta pobrzmiewa bardziej latami 90., powiem tak - liczyłem na tego typu granie chyba w przypadku Mansun ale nie pykło wtedy, dostaję to teraz. Kawał fajnego chaosu i rozpierduchy, TO jest dla mnie euforia o wiele bardziej niż...

Radiohead - Nude

Nude. Kurde, początkowo słuchając tego numeru troszkę się odbiłem i wówczas gotów byłem zaryzykować stwierdzenie że Wujek nie tyle zapodał Nude co po prostu NUDĘ. Mając w pamięci jak dobrze wspominałem Reckoner wrzucany przez Kubę poczułem zawód i niedowierzanie że tu takie smętki, Yorke being Yorke zawodzący i tam gdzie Wujek słyszał Disneya ja znów słyszałem zwykłe smuty. Z tym poczuciem zawodu aż siegnalem po całe In Rainbows żeby się przekonać, no i ja akurat słyszałem tam parę fajniejszych chyba numerów ALE wtedy Nude w kontekście albumu lepiej siadło. Może to po prostu grower a być może to przypadek trochę jak Guiding Light grupy Television którym raczył nas Dragon. Pamiętam jak odbiłem się od tamtego numeru, potem przy omawianiu albumu stawiałem go gdzieś w połowie stawki a wróciwszy niedawno stwierdziłem że to chyba mój ulubieniec jednak i tak sobie pomyślałem że to taki numer który trzeba przepracować z całą płytą żeby zrozumieć i w pełni docenić i może tu jest właśnie podobnie - z osobna szału nie robi jeśli nie zna się albumu. Posłuchawszy In Rainbows znalazłem w nim to co w Reckonerze i reszcie albumu, to ciepło brzmienia i numer nabrał wtedy dla mnie bardziej leniwego klimatu niż tej totalnej melancholii. Z jesienii poczułem w nim w końcu wiosnę i już jest git, ale gdybym nie znał Reckonera wcześniej uznałbym pewnie że to typowe Yorkowe smęty i nie sięgnąłbym po album.

Maxx - Get-A-Way

Przy tym numerze również kręciłem nosem z początku, jednak eurodance leży gdzieś już na granicy mojej tolerancji jeśli chodzi o muzykę klubową. Ten patataj basik i fleciki z klawisza, później jeszcze te dramatyczne smyczki, ostra klisza, ale Pan z Panią całkiem dają radę. Koleżka ze swoją ragga nawijką i Pani z całkiem ok wokalem, poczułem tchnienie wiosny a nawet tchnienie młodości, wyobraziłem sobie jakby to było mieć mniej lat na karku i wymiatać parkiet w towarzystwie jakiegoś fajnego dziewczęcia, pozytywny klimat się załączył więc okejka dla mentosa, udane wykopalisko.

Node - Shinkansen West

Trochę keknąłem czytając że Flood był w tym składzie i nazwali się Node co odczytałbym jako skrót zwrotu "Nod to Depeche Mode" gdyby nie fakt że jednak numer nie brzmi jak oni. A może to miało być "No Depeche Mode" właśnie? xD początek numeru jedynie z grubsza zdradza że nie znajdujemy się w latach 70. bo ten sub-bass brzmi bardziej dubowo 90sowo, później jednak wchodzą mandarynki na pełnej. Jest pociagowo-kosmicznie czyli chyba znajdujemy się w pociągu ale na trasie Ziemia-Mars. Kawałek fajnego klasycznego sekwensorowego grania, co tu dużo mówić, lepiej to jest zrobione niż Arcane moim zdaniem.


Panowie muszę przyznać że bardzo ładnie i kolektywnie - acz każdy na swój sposób - dowieźliście i to z wiosennym klimatem i chyba nawet nie zepsułem tego klimatu. Jedna z lepszych kolejek, taka którą będę wspominał myślę.
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 4384
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?

Post 13 kwie 2024 16:22

Gdy zabieram się za pisaninę jestem pierwszy i mam nadzieję, że to się w międzyczasie zmieni, bo czuję się z tym wręcz niezręcznie...
UFF DZIĘKI MURZYN

OMD - Helen of Troy

Zacznę od niesamowicie interesującej ciekawostki: w 2015 roku napisałem na tym forum dwa posty, i to na dodatek też wiosną, więc pewnie w tym samym czasie, w którym kolega Musiał kursował na linii Warszawa - Łódź, ja pisałem coś niemożebnie mądrego i elokwentnego. Generalnie mam wrażenie, że ten rok to była jakaś data graniczna i żę jak będąc naprawdę starym będę wspominać swoją młodość, to to będę pamiętać, że mniej-więcej wtedy większość moich znajomych ukształtowała sobie te poglądy i zaczęła prowadzić takie życie, które już później za bardzo się nie zmieniały.
W każdym razie OMD niezbyt mocno kojarzy mi się z tą epoką, chociaż chyba już wtedy przewijała się u mnie tu i ówdzie Enola Gay. Na bank jednak nie sięgałem po ich względnie nowe płyty. I prawdę powiedziawszy, nie zgadłbym w życiu, że to rzecz wydana 10 lat temu, bo brzmi totalnie ejtisowo. A sam utwór.. jest do bólu SPOKO, akurat tutaj już słychać, że to rzecz wydana 10 lat temu, bo oryginalności tu za grosz. Z drugiej strony, po reunionach zazwyczaj spodziewam się rzeczy strasznych, więc jest okej, ale nie obiecuję, że będę do tego kawałka jakoś regularnie wracać.

Perfect - Wyspa, drzewo, zamek

Fajnie, że ktoś tu wrzuca polskiego dziadrocka poza mną, na pohybel młodzieży pokroju shodana. Perfectu słuchałem najrzadziej z tej trójcy świętej Każdego Starego (w skład której wchodzą jeszcze Lady Punk oraz Budka Suflera), ale mam do tego zespołu dużo szacunku, nawet jeśli Hołdys na starość stał się głupszy, niż ustawa przewiduje. To znaczy się, nie wiem, czy mój ojciec kiedykolwiek ich słuchał "na poważnie", ale zdarzało mu się kiedyś włączyć samemu z siebie Autobiografię, więc powiedzmy, że jakieś tam odległe punkty styczne z tym, o czym pisze Jacek mam, bo w 90sach też mieliśmy dość wypasioną wieżę.
W każdym razie tekst jest faktycznie intrygujący, być może przez brak tego typu wspomnień skłaniam się ku utożsamianiu z narracją, jakoby dotyczył walki z przeciwnościami losu, w tym przypadku próby zbudowania strefy komfortu i zachowania jakiejś stabilizacji. Ale to ja.
Muzycznie jest to rzecz dobra, brzmi to jak reggae zagrane na gitarach, albo jak The Police, bo wiadomo, że to w sumie to samo określenie. Lekka, ale niebanalna rytmicznie kompozycja, wokalna interpretacja ww. tekstu przez Markowskiego mi leży. Kapitalna wrzuta.

Airiel - You Kids Should Know Better

Pierwotnie tu miałem wrzucić niesamowicie ciekawą historię o tym, jak kiedyś próbowałem się wkręcić w shoegaze, ale wywaliłem, bo uznałem, że nie dość, że zapewne ją wam sprzedawałem, to jeszcze moglibyście uznać, że w ten sposób ja ten kawałek chcę skrytykować. Bo generalnie to jest on DOBRY DO BÓLU - czyli spoko się tego słucha, fajne, poprawne, ale za grosz tu oryginalności. Tylko tak sobie puściłem to kolejny raz i kolejny, słucham tego ponownie pisząc te słowa teraz, i jakoś ten fakt zupełnie przestał mi przeszkadzać, a muzyka mi się spodobała. To brzmienie mogę jeść łyżkami, gitary są kapitalne, te chórki pod koniec od czapy też mi zaskoczyły. Dobry SZUGEJZ nie jest zły i tak też jest i w tym przypadku.

Ale ta wzmianka o Talk Talk to lekkie WTF, nawet wstęp bardziej mi się z Welcome to the Machine kojarzy.

Radiohead - Nude

No już jesteśmy na tym etapie, że do bestki życia ludzie wrzucają rzeczy poznane dzięki bestkom życia. To musiało kiedyś nastąpić, nie ma co się oszukiwać. Nie mam z tym problemu, Radiohead dla mnie praktycznie zawsze spoko. Pisałem to tu pewnie z 245 razy, ale potrzebowałem czasu, by zrozumieć o co w tej muzyce chodzi i dostrzec, że pod wyciem Yorke'a, które wcale aż takie dramatyczne nie jest, dzieją się rzeczy kapitalne i nieszablonowe. Disney to dla mnie dziwne skojarzenie, choć w jakimś stopniu zrozumiałe, w każdym razie słyszę tu EMOCJE i bierze mnie to za serce i chyba muszę wrócić do W TĘCZU, bo to też świetna płyta. KROPKA.

Node - Shinkansen West

Podoba mi się to, jak skrajnie losowo ułożyła się ta kolejka - gdybym wrzucił swoje Get-A-Way jako ostatni, można byłoby w tym dostrzec jakiś sens, ale kto o zdrowych zmysłach by na jakiejkolwiek playliście umieściłby tuż po nim coś takiego? Podczas słuchania "w ciemno", żadne skojarzenie z DM nie przeszło mi przez głowę, bardziej taki pewien niemiecki projekt muzyczny, którego nazwa zaczyna się na T, a kończy na -angerine Dream. No i prawdę powiedziawszy, momentami te podobieństwa wydają mi się być nieco zbyt wyraźne i mam wrażenie, że słucham jakiejś wariacji nt. Ricochet. Ale z drugiej strony, nawet jeśli, to jest to wariacja interesująca, z ciekawym, dubowym wręcz intrem i paroma fajniastymi zabiegami, a przede wszystkim - no bardzo dobrze się tego słucha. Super sprawa to jest.

Jakoś tak często pisałem w tej kolejce o braku oryginalności, co moze o czymś świadczyć, ale i nie musi, bo mimo wszystko - w sumie wszystko mi się podobało. No, może nie obiecuję powrotów do OMD, ale zobaczymy z czasem.
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

DEPESZWIZJA 12 - EDYCJA IMIENIA SALVADORA DALIEGO
STATUS: ZBIERAM GŁOSY - 4/8
FINAŁ: 12 MAJA
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8125
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 13 kwie 2024 16:38

Eurodance, a potem berlin school? To mógłby zrobić ktoś z mojej bańki
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21716
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 13 kwie 2024 17:29

stripped pisze:
13 kwie 2024 15:26
Przyznam na wejściu że skojarzenia z Laughing Stock były żadne w tym przypadku
mintaj pisze:
13 kwie 2024 16:22
Ale ta wzmianka o Talk Talk to lekkie WTF
Dobra, wyjaśnię to porównanie zanim ktoś jeszcze w tym temacie się zesra, a wiem, że czasami zdarza mi się rzucać ogólnikami, których nikt poza mną nie odczyta jak trzeba. Ta ostra gitara, która wchodzi na początku z perkusją, kojarzy mi się z one note solo z "After the Flood". Ja wiem, że to jest skojarzenie ala "tu ktoś walnął w talerz i tam ktoś walną w talerz", ale to jest moje skojarzenie i siusiak.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
stripped
Posty: 11489
Rejestracja: 09 wrz 2006 17:01
Ulubiony utwór: hajerlow

Post 13 kwie 2024 17:33

O, ok, teraz kumam. Faktycznie rzęzi podobnie.

Dodam od siebie jeszcze jedno skojarzenie - jedni i drudzy są biali! Też to czujecie?
"Murzyn wielkim wezyrem był i jest" - munlup
Awatar użytkownika
mintaj
Posty: 4384
Rejestracja: 18 maja 2010 20:22
Ulubiony utwór: No na pewno nie somebody
Lokalizacja: się biorą dzieci?

Post 13 kwie 2024 17:44

Nie wiem czy pisanie o zesraniu się w czymkolwiek wykonaniu jest tutaj na miejscu, ale gremialnie uznajmy że jestem tępy i nie kumam konwencji czy coś
Za wszelkie wypowiedzi z mojej strony, poza tymi którymi mógłbym kogoś urazić, najmocniej przepraszam.

DEPESZWIZJA 12 - EDYCJA IMIENIA SALVADORA DALIEGO
STATUS: ZBIERAM GŁOSY - 4/8
FINAŁ: 12 MAJA
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16697
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 13 kwie 2024 19:03

stripped pisze:
13 kwie 2024 15:26
no i ja akurat słyszałem tam parę fajniejszych chyba numerów
No generalnie to jest album, gdzie takie coś nie dziwi. Wszystko jest tam wspaniałe i zależy wszystko od tego, kto co preferuje. Dla mnie ten album jest zdecydowanie najlepszy z dyskografii Radiohead.
Awatar użytkownika
shodan
Posty: 16697
Rejestracja: 04 lis 2007 14:18
Ulubiony utwór: Halo

Post 13 kwie 2024 22:22

Orchestral Manoeuvres in the Dark - Helen of Troy

No całkiem spoko utwór. Nie tak dobry jak utwór od Mentosa, ale podoba mi się. Brzmi rzeczywiście dosyć eitisowo. Murzynowi skojarzył się z Perfect i ma sporo racji. Ja od początku miałem za to skojarzenia ze Speek & Spell. Takie lekkie i przyjemne granie. Prawda jak powiedział Mentos, że nie ma tu nic oryginalnego, ale jakie to ma znaczenie? Nie wszystko musi być zaraz oryginalne i przełomowe. To jest kawałek fajnej muzyki, której się dobrze słucha. Przynajmniej do jakiegoś momentu.

Perfect - Wyspa, drzewo, zamek

I tu od razu czerwona latarnia się jarzy tak, że widać ją chyba aż na Marsie. Dlaczego? Po prostu ja nie znoszę tego bandu. Nie znoszę wokalu Markowskiego. Polski rock miał u mnie różne momenty. Od jakiegoś czasu jest mi raczej drzazgą w oku. Nawet te zespoły, które kiedyś lubiłem teraz mi wadzą. A Perfectu nigdy nie lubiłem. Chyba tylko Iry z rodzimych wykonawców bardziej nie znoszę.
Ale jednak tutaj nie mam zamiaru psioczyć o dziwo. To że ja nie lubię Perfectu to fakt, ale nie chcę przez to stwierdzić, ze to zła muzyka. Po prostu nie leży w kręgu moich zainteresowań. Ale ten utwór mnie wcale nie odrzuca. Nie będę do niego wracał, bo to wciąż stary polski rock, ale nie odrzuca mnie to. Tak jak zawsze nie interesuję się tekstami, tak tutaj mnie on nawet zaintrygował. Jest bardzo dobry i skłania do refleksji. Podoba mi się dwu wers, który kolega Jacek zamieścił we wstępie. Nie raz rozmyślałem o tym, jak zwykły człowiek niewiele znaczy w obliczu historii. Wiadomo, że są ludzie słynni, którzy pamiętani będą przez wieki, a może i zawsze. Są to zarówno postacie pozytywne jak i te bardzo negatywne. A zwykły szarak jak umrze, to będą go pamiętać dzieci, wnuki i tyle. I odejdzie w niepamięć. I to jest dla mnie smutne, że za ileś tam lat zostanę kompletnie zapomniany przez wszystkich. Jakby mnie w ogóle nie było. Tak więc ten nielubiany Perfect mimowolnie zmusił mnie do tego typu rozmyślań i to jest fajne. Jacek też ma z tym utworem swoje wspomnienia i przeżycia, więc ze spodziewanego i planowanego na wstępie najazdu na Perfect w sumie niewiele zostało. I to jest siła naszych bestek. Nie lubię zespołu, ale daję lekki kciuk w górę za pozbawienie mnie jednak ochoty do najazdu.

Airiel - You Kids Should Know Better

I mamy chyba najkrótszy opis Hiena w historii bestek. Nie wiem jak to traktować. Czy nie miał czasu na więcej, czy utwór był mniej ważny, czy jeszcze coś innego. W każdym razie nie jest to na pewno najgorszy utwór w historii występów Hiena w bestkach. Ale najlepszy też nie. Taki rzetelny numer bym powiedział. Shoegaze nie jest bliskie memu sercu i raczej nie wzdycham też do muzycznego chaosu, ale tutaj jest całkiem spoko. Na tyle, żeby tego nie zmehać, choć podejrzewam, ze za dwie koleki i tak nie będę pamiętał, co to jest Airiel. Taki typowy gitarowy średniak. Ma momenty fajne, reszta jest średnia. I tyle w sumie. W żaden sposób jednak nie oddziałuje na moje niezwykle wrażliwe i wysmakowane zmysły.
Aaa, co do skojarzeń do Laughing Stock to ja też tego nie słyszę, ale rozumiem stanowisko Hiena. Czasami jest tak, że człowiek skojarzy coś takiego, czego nikt inny nie zrozumie. Sam tak wiele razy miałem.

Maxx - Get-A-Way

Ale wykopalisko od Mentosa. Znam ten utwór doskonale, bo był krótki okres w moim życiu, kiedy byłem wkręcony w eurodance. A były to lata 93-95’. Czyli czasy mojego pobytu w szkole wojskowej w Pile. Po pierwsze mieszkałem w jednej sali z 15-ma innymi ludźmi i sporo z nich tego słuchała i puszczała. Po drugie co weekend chodziłem do pewnego klubu na dyskoteki, a tam w tamtym czasie królował tylko jeden rodzaj muzyki – eurodance właśnie. Nie dało się tego nie znać i się temu nie poddać. Oczywiście zraz z ubyciem z Piły skończyła się moja fascynacja tą muzyką. I potem im dalej, tym większą niechęć wręcz czułem do eurodance. Teraz to prawie gardzę tym gatunkiem. Strasznie się to zestarzało. Większość tych zespołów rzeczywiście niesamowicie mocno jechała na tych samych schematach. Średni raper plus zupełnie nie zapamiętywalna laska w refrenie. I to charakterystyczne brzmienie. No ale o dziwo nie będę się tu wyzłośliwiał, bo ten utwór kiedyś lubiłem. Dawno temu ale jednak. I jednak przywołuje wspomnienie fajnych czasów, kiedy to byłem bardzo młody i chadzałem do klubu w Pile polować na panny. :D
Eurodance miało swoje półtorej minuty i dawno temu odeszło do lamusa. I dobrze. Ale jak Mentos dopiero teraz dostał na to półminutowej fazy, to spoko. Co będę chłopu żałował.

Node - Shinkansen West


Dragon to jest jednak mistrz od elektroniki. Jak już coś zapoda, to raczej mucha nie siada. Ten utwór z miejsca mi się skojarzył z innymi rzeczami, ale i z miejsca zaintrygował. Na tyle, że jeszcze tego samego dnia przesłuchałem cały album. Myślę, że nie ma lepszej pochwały dla utworu jak powyższy fakt. Chęć natychmiastowego sięgnięcia po więcej. Nie zawsze to się opłaci. Tutaj było warto. Album jest dobry. Shinkansen West to chyba rzeczywiście najlepszy utwór na tej płycie, ale reszta też jest dobra. W zapodanym utworze pociąga mnie przede wszystkim klimat. Piękny i ujmujący klimat. Dla mnie to bardziej taka kosmiczna podróż niż kolejowa. Ale generalnie podróż jest dobrym skojarzeniem. W tej całej motorycznej oprawie jest taka niesamowicie angażująca linia melodyczna słyszana w prawym kanale. Wspaniała rzecz. Panie Robercie wielkie brawa.

Kolejka bardzo różnorodna – co utwór to inny klimat. Dragon zdecydowanie wygrał. Potem dev i Hien bardzo solidnymi propozycjami. Murzyn i Mentos zaatakowali niby rzeczami przeze mnie znienawidzonymi, ale jednak troszkę potrafili to na swój sposób odczarować.
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8125
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 13 kwie 2024 23:05

mintaj pisze:
13 kwie 2024 17:44
Nie wiem czy pisanie o zesraniu się w czymkolwiek wykonaniu jest tutaj na miejscu, ale gremialnie uznajmy że jestem tępy i nie kumam konwencji czy coś
Reluwa, choć sam używam skojarzeń, których nikt nie współodczuwa, no ale w tym przypadku...
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8125
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 14 kwie 2024 23:35

OMD Helen of Troy

Nie najgorszy ten omd revival. Z drugiej strony nie lubię, gdy klasycy elektroniki w różnym wydaniu wracają i przesadnie imitują lub mniej efektownie naśladują rzeczy z lat minionych. Wychodzi całkiem uroczo, ale z lekkim rozczarowaniem. Zamiast wracać do korzeni na pełnej to często wychodzi mniejszy lub większy groch z kapustą. Niby brzmi to jak z sesji Architecture & Morality. Nawet tytułowe nawiązanie historyczne jak Joanna d'Arc. W aranżu czeka plastik fantastik, całkiem generyczne brzmienie synthów, a do tego vocoder na wokalu. Przynajmniej refren jest spoko, ma w sobie coś więcej. Początek bardziej przypomina mi Wagging Tongue, tyle że pewnie tak brzmiałoby to szkatułkowe arpeggio w wersji demo lub pierwszej bazowej pod efekt końcowy. Pozornie wszystko na swoim miejscu, tylko po co mi nowe gorsze OMD, skoro to starsze w ogóle się nie starzeje, a do tego po prostu jest lepsze? Nowszych solowych Bartosów też nie byłem w stanie słuchać z większym zainteresowaniem i sympatią.

Perfect Wyspa, drzewo, zamek

To jest naprawdę dobry numer. Odświeżoną wersję lubię za ciekawszą interpretację Podsiadło. W oryginale zespół gra lepiej, pięknie gitarki melodyjnie zacinają. Całość ma takie sterylne brzmienie, dobrze uporządkowane, oszczędne. Nie ma wstydu. Najgorszym elementem jest Markowski, któremu trochę nie wierzę. Za dużo marszowości, za mało feelsów, z którymi mogę się łatwiej utożsamić. Podsiadło ma te wszystkie ozdobniki, zaśpiewy, stęknięcia, to lubię. Tutaj chyba tylko w końcówce wszystko pasuje. Mimo to nie stawiam jakoś wyraźnie niżej Męskiego Srania. Był zmyślny pomysł, którego nie da się szczególnie zepsuć. Na ten moment zostaje moim ulubionym numerem Perfectu, być może wciąż jedynym słuchalnym, bo urazy do Autobiografii i innych zarżniętych hymnów pokoleniowych nic nie wyleczy. Choć może dałoby radę w dobrych wariacjach synthpopowych czy innej queer dekonstrukcji typu Bella Ćwir.

Airiel You Kids Should Know Better

W tym przypadku miałem problem o tyle, że co słuchałem, to w połowie kawałka traciłem zainteresowanie. Solidnie granie, tyle że przepotężnie nudne. Ciekawsze ozdobniki na początku i pod koniec. Indie track na szugejzowym tle, czyli brzmi jak wszystko i nic. Myślę sobie, że za dziesiątym razem podczas szybciej przejażdżki w Test Drive Unlimited siłą rzeczy mógłbym się bardziej przekonać. Bez punktów zaczepienia jakoś tak nie mam do tego serducha. Nawet wokal zupełnie nieciekawy, totalnie zwyczajny, a do tego w pewnym momencie mamy jakieś paparapa. To nie jest dobra pora na szugejz w jakiejkolwiek formie - sprawdzam numer z gościnnym udziałem Schnaussa i też tak sobie. Ani chaos, ani rozpierducha.

Radiohead Nude

Heh, dwa lata temu dopiero zaczynałem przygodę w teatrze, miałem gotowe całe zero stron licencjatu, bawiłem się dobrze we Wrocławiu, pewnie za chwilę szykowało się kolejne wyjście na Słodową. In Rainbows znałem już całkiem nieźle. Nawet z rzeczami z drugiej płyty mam ciekawe wspomnienia... ale nie z Nude. Połowę IR znam jak własną kieszeń, a drugą prawie w ogóle. To pewnie wynika jeszcze z jakichś licealnych wyborów. Potem za często nie wracałem do całości i mam co mam. Nude jest dobre niezależnie czy często słuchałem w liceum czy nie. Po setkach różnych odsłuchów już nie umiem tak drobiazgowo się rozpisywać o każdym ich numerze, to mimo wszystko nie Depeche Mode, żeby to miało sens. Znowu coś z niczego. Ekspresyjny popis Yorka, aranż nawarstwiający się z czasem. Przyjemne gitary, ładny twist z momentem zatrzymania przed finałem. Wszystko w punkt, subtelne, z wyczuciem, bez przeciągnięć. Łatwo zdobyty szacunek u Pana Roberta.

Maxx Get A Way

Im więcej słyszę takich rzeczy, tym bardziej dziwię się, czemu w Polsce panowała jakaś zmowa milczenia i kompleksy w związku z podobnymi zjawiskami na naszym podwórku. Gdybyś ktoś po cichu zaybeał ten numer i dołożył do niego polski tekst, to pewnie wrażliwi słuchacze uznaliby to za kolejne asłuchalne disco polo i tyle. Nie wiem jak z sukcesami zespołu wokalno-instrumentalnego Maxx na rynku, ale wszystko jest tu wykonane zgodnie ze standardem. Chłop co trochę rapuje i niecharakterny, ale dostatecznie godny żeński wokal w refrenie. Trochę za wolny bit. Mamy basowe umpa umpa, lecz nie kosi łbów dostatecznie skutecznie. Byli lepsi. Jako soundtrack pod zwiastowanie przemian wypada mocno PERFORMATYWNIE i zaskakująco. Sam z siebie raczej nie będę wracał, ale nie rzucam kamieniem. Zdarza mi się słuchać w zaskakująco poważnych czy sytuacjach typu ta przedstawiania przez Mentosa nawet jeszcze mniej wyszukanych rzeczy, cokolwiek to słowo znaczy. Koniec końców ujdzie, ujdzie.
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21716
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 15 kwie 2024 10:56

Orchestral Manoeuvres in the Dark - Helen of Troy

Nie przepadam za bardzo za OMD, wkurza mnie wokal Makluskiego i generalnie ich kawałki aranżacyjnie, to jest takie pitu pitu. Tutaj niestety jest to samo. Tyle lat minęło, a oni powielają te same błędy, przy czym dla mnie to błędy, dla fanów pewnie na odwrót. Utwór pod spodem jest całkiem spoko i za to jestem w stanie dać plusa, ale muzyka psuje te resztki dobrego wrażenia. Słyszałem znacznie gorsze rzeczy OMD (nawet w tej bestce), więc nie będę się czepiał, to jest taki kciuk w bok, bo z jednej strony jest tu wszystko za co generalnie hejtuję ten zespół, ale jednocześnie jest też wyjątkowo, jak na nich, dobra piosenka, nie mogę udawać, że to nie ma znaczenia. Może to się przegryzie z czasem na coś więcej, a to by było już coś.

Perfect - Wyspa, drzewo, zamek

Kawałek poznałem w wykonaniu Doroty Miskiewicz ponad 20 lat temu i głównie w tej wersji go słuchałem, długo nie wiedząc, że to cover. Tamta wersja podoba mi się bardziej, ale to też może być po prostu przyzwyczajenie i alergia na wokal Markowskiego. Niemniej, jest to doskonała piosenka. Świetny tekst, nie najgorsza aranżacja, jest do czego feelsować, bo rozliczeniowy charakter potrafi się mocno udzielić, zwłaszcza w pewnym wieku lub konkretnych sytuacjach. Kiedy tego słuchałem w liceum, to kumałem przekaz, ale nie potrafiłem tego przełożyć na własne doświadczenia, a teraz mogę. Perfect to taki band, którego potencjalnie mógłbym zacząć słuchać na poważnie, bo i pobrzmiewają Smisami, mają dobre numery, potrafią mieć niezłe teksty, a egzaltacja GM nie zawsze wszystko rujnuję. Ostatecznie jednak nie potrafię zrobić tego kroku i sięgnąć po jakiś album. Spoko wrzuta i taki połowiczny blast from the past.

Radiohead – Nude

Nie ma co się rozpisywać, bo wiadomo jakie ja mam podejście do tego kawałka. To jest moje top3 „In Rainbows” i jedno ze szczytowych osiągnięć Thoma Yorka jako kompozytora i Radiohead jako aranżerów. Prosty, ale najlepszy na świecie bas, wzruszająca, kowbojska gitara Greenwooda w refrenie, czy same wokale Yorka i TEN tekst, to jest taka mieszanka, że trudno znaleźć w dyskografii RH wiele kawałków, które by się z tym równały. Jedyne co mogę zrobić, żeby nie skracać recenzji, to podrzucić Wujowi trochę śladów historii tego utworu, bo kiełkował przez ponad 10 lat.

Oryginał z 1996 r., nagrywany podczas sesji do OK Computer brzmiał tak

https://www.youtube.com/watch?v=EEuvkk1bCqo

Zespół grywał to sporadycznie na koncertach, gdzie całość znacznie się rozwinęła.

https://www.youtube.com/watch?v=cR6JcUv ... l2ZSAxOTk3

Wszystko tu jeszcze jest inaczej. Inny bas, wiodąca rola organów i cymbałków, wokalne outro Yorka z płyty, jako melodyjny podkład w zwrotkach i trochę mocniejszy charakter. Dużo było wtedy wybitnych utworów, o które inne zespoły, by się pozabijały, a RH z jakichś powodów odłożyli je kompletnie na bok, nawet nie na strony b, np. Lift, Man of War, I Promise, Motion Picture Soundtrack i właśnie Nude.

Kawałek pojawiał się raz na jakiś czas na koncertach, a kto się na niego nadział, ten mógł uważać się za wybranego. Tutaj wersja w połowie drogi między tą z 1996/7 r., a ostateczną.

https://www.youtube.com/watch?v=vrnCkXmMWkM

W końcu Nude trafiło na tapetę w 2005/2006 r. i w końcu wyszło na „In Rainbows” w wersji, moim zdaniem, kompletnej, ostatecznej, najlepszej. Warto czasami piosenki odłożyć, jeśli ma się przeczucie, że coś więcej się w nich czai. Utwór doskonały.

Maxx - Get-A-Way

Kisnę trochę z tego przejściu z Nude w to xD Nie wiem jakim cudem to przetrwało ten kontrast, ale przetrwało. Mentos wyciąga czasami takie dziwne rzeczy, które niby nie są w jego stylu, ale co jest w jego stylu? W końcu to gość bez gęby (chociaż z gębą). Jako dziecko 90sów, mam we krwi Eurodance i podobne, tak dosłownie brzmiały moje lata podstawówki. To była muzyka przyszłości, i aż ciarki przechodzą kiedy myśli się o tym, jak o jakimś relikcie przeszłości, w tak oczywisty sposób przestarzałym. Nie będę się rozpisywał, jest tu wszystko to, za co ktoś kto lubi Ojrodens, lubi Ojrodens. Jest super.

Node - Shinkansen West

Smoku rzuca wielkim nazwiskiem, może niepotrzebnie. Nie wiem czy to ma większe znaczenie, ale ok, jako encyklopedyczną nauczajkę przyjmuje, bo przyznam, że nigdy nie interesowałem się Floodem i pewnie bym się nie dowiedział, że robił jakąś elektronikę na boku. Jest to bardzo przyjemny, fajny exercise z zabawy syntezatorami, ale nie tak sobie wyobrażam najwyższą półkę, tbh, bo to brzmi jak wariacja wszystkich tych rzeczy, które w elektronice były przewałkowane już tyle razy, że nawet jak słyszałem je setki razy, a nie jestem jakimś robocopem. Brzmi to bardziej jakby panowie rzadko mieli czas żeby się spotkać na piwko, ale jak już się spotkają raz na te ileś lat, to po kilku głębszych, nagrywają coś dla czystego funu. Pod tym kątem szanuję mocno, najważniejsze to mieć zabawę z muzyki, nie zastanawiając się co ludzie powiedzą i czy jakieś nowe obszary w gatunku się odkrywa. Ostatecznie, jest to jednak 10-minut samplera muzyki elektronicznej. Gdyby Dragon napisał, że to jego numer, który zrobił w 10 minut, to bym uwierzył. Na tyle spoko, że jestem gotowy sprawdzić któryś album w całości, ale też bez podjary, która towarzyszyła takim propozycjom Smoka jak Oophoi/Tau Ceti, czy Alpha Wave Movement.


Ogólnie dowiezione, chociaż w przypadku Deva, Dragona i Murzyna bez większych emocji, ale z uznaniem. Mentos wywalił tylne drzwi, ale w doskonały sposób, a Wujas dowalił klasykiem klasyków i zdobywa pierwsze miejsce (potem długo nic i Seba).
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
devotional
Posty: 6425
Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
Ulubiony utwór: Master And Servant
Lokalizacja: bezdomny

Post 15 kwie 2024 12:33

Perfect - Wyspa, Drzewo, Zamek

Kurde, znam ten numer, ale jakby przez mgłę. Tzn. słyszałem go, a nawet musiałem go słyszeć, albowiem płyta, z której pochodzi, jest w kolekcji mojego taty. A już wspominałem (nawet Mentosowi wczoraj osobiście), że te 16 lat temu prawie siadałem grubo do jego winyli i słuchałem wszystkiego jak leci niemalże. Odczucia mam podobne co Hien, a więc generalnie ten numer jest dobry podobnie jak i sporo rzeczy z twórczości Perfectu (zwłaszcza tego starego, acz Autobiografii szczerze nie trawię). Niemniej jednak mnie postać samego Markowskiego jakoś odrzuca, nie lubię gościa, jego przesadnej grandilokwencji i scenicznej i studyjnej, o Hołdysie z kolei wypowiadać się z grzeczności nie będę (GDYBY NIE ACTA BYŁBYM JAK CLAPTON). Numer krótki ale dość chwytliwy, choć zbudowany przede wszystkim wokół wokalu. Tekst spoko, może nie reluję jakoś mocno, ale trzyma poziom. Ciekawy obskjur dla mnie (w radio się tego nie uraczy). Znaczek jakości w 3/4.

Airiel - You Kids Should Know Better

Whoah, to jest dopiero zaskoczenie! Ciekawe, że gdyby, słuchał tego na studiach to jednak nie kojarzyłbym jakoś mocno ze studenckimi czasami, w sensie ten numer jest mało studencki, no ale to moje personalne odczucia, a że nie znałem tego studentem będąc (niby teraz też jestem, no ale wiecie, rozumiecie), to trochę bredzę. Świetny utwór, tyle mogę powiedzieć :D Tzn. zupełnie serio, jest fantastyczny, tym swoim jazgotem, chaosem i hałasem, ale także wrażeniem genialnej wprost przestrzenności. Taki reverb bez reverbu. Jakby całość była nagrywana na setkę na jakimś stadionie. Wokale fenomenalnie komponują się z resztą muzyki, takie rzeczy mnie totalnie i całkowicie pochłaniają, uwielbiam się w nich wprost rozpływać. Oczyma wyobraźni widzę jakiś ciemny, mhroczny (i lekko fetyszowy) lokal, gdzie koncerty grają totalnie undegroundowe i nieznane nikomu bandy. Połowa z nich (o ile nie więcej) nigdy nie wyjdzie na wierzch, a jednocześnie grają tak świetnie, że mogliby z miejsca zdobywać Wembley GDYBY TYLKO INNI SIĘ POZNALI. Rozwodniony browar, zapach szlugów, szczęk łańcuchów i stukot podbitych buciorów, wycie wzmacniaczy i nieco przyćpany wzrok wokalisty. Czysta wirtuozeria. Genialny kawałek, czołobitnie biję czołem <3

Radiohead - Nude

Moją opinię o Radiogłowych znają chyba wszyscy, zresztą, ja jeszcze nie miałem swojej Radiowrzutki, ale mogę Wam już powiedzieć, że się to zmieni w swoim czasie. Lubię, cenię, szanuję. In Rainbows to jest absolutnie kapitalny album i stał się dla mnie tak naprawdę bramą wejściową do tego zespołu, gdy usłyszałem ją w całości rok po premierze. Akurat wówczas miała premierę ich bestka, także czerwiec i lipiec 2008 upływały mi mocno pod znakiem Yorka, Selwaya, O'Briena i Greenwoodów. Nude co prawda nie należy do mojej personalnej topki, ale klimatu temu utworowi odmówić nie sposób. Yorke klasycznie jęczy do mikrofonu (należę do tych ludzi, którzy uważają, iż pierwszym i ostatnim krążkiem na którym naprawdę śpiewał, było Pablo Honey). Gitara leciutko plumka, bębny czilowe as fuck, nic, tylko leżeć na kanapie i odpływać w nieznane w lekkim półśnie. Smyczki wymieszane z padami w tle (a może to gitary z odpowiednimi efektami?) tylko potęgują to wrażenie odrealnienia. Dosłownie aż chce mi się zasypiać jak to słyszę, ale w tym jak najbardziej pozytywnym ujęciu, tzn. mam wyłącznie przyjemne stany przy odsłuchu. Aż teraz, u progu ostrej wiosny (a tak naprawdę już dawno za nim) mam vibe na jesień i łażenie sobie po moim ukochanym łódzkim osiedlu przy tychże dźwiękach. Nie będzie mi to jednak dane, albowiem...

Maxx - Get a Way

...zostaję wepchnięty w ramiona lata. I w lata 90. Znam ten numer kurde, nie słyszałem go z miliard lat. Tzn. generalnie jak człowiek usłyszał przynajmniej 3 numery z nurtu eurodance, to może powiedzieć, że zna całą scenę. Albowiem... ciężko jej nie znać po tak niewielkiej ekspozycji, gdzie wszystko brzmi niemal tak samo xD Takie Modern Talking potrafili zbudować całą swoją karierę na tych samych zagrywkach klawiszowych i tak samo śpiewanych refrenach, także dlaczego miałoby się nie udać w sumie... Numer jest prosty jak konstrukcja cepa i w ogóle podoba mi się mentosowy koncept obudowywania etapów życiowych odpowiednią muzyką, a nie na odwrót (jak ja z reguły czyniłem), tzn. szuka się czegoś konkretnie nowego dla siebie, miast reprodukować w kółko to samo (do czego mam wyjątkowy talent). Chwytliwy riff? Check. Damski wokal? Check. Taneczny bicik? Check. Murzyński (bełchatowski?) rap? Również check. Nic więcej nie mogę powiedzieć, to się po prostu fajnie czuje, włazi jednym uchem i zostaje w głowie, drugie próbuje przysłuchiwać się jak barman podaje cenę półlitrowego Lecha w nadmorskiej tancbudzie jakiegoś Rewala czy innej Łeby. Jest rok 1996, w Warszawie wybuchają bomby, w Łodzi rury w piwnicach kamienic, u władzy lewica, zaś za oceanem średnio jeszcze rozpoznawalny pisarz fantasy wypuszcza książkę pt. Gra o Tron. Właśnie zlikwidowano tramwaje na Rudę Pabianicką. Co mnie to obchodzi, skoro jest MAXX?

Node - Shinkansen West

STFU, IT'S TGV TUESDAY (chciałoby się powiedzieć, no ale to nie JMJ i jest poniedziałek). Nieważne jednakowożklimat podobny i pięknie zachowany. Uwielbiam taką motoryczną elektronikę, która faktycznie przywodzi na myśl jazdę pociągiem, najlepiej głównie prostym jak strzała szlakiem i z dużą prędkością (czyli nie w Polsce ehh). W tym pulsującym basie aż czuć stukot kół o łączenia między szynami (coraz rzadsze zjawisko, na modernizowanych szlakach tory się ze sobą spawa i szlifuje), za oknem migają pylony od drutów, okazjonalny semafor, jakieś bramownice, tu nastawnia, tam zjazd na bocznicę szlakową, drzewko, mostek, łączka, miasto w oddali. Faktem jest, że nie odkrywa się tutaj nic szczególnego, ale z drugiej strony pociągi wymyślono już ponad 150 lat temu, więc ciężko o nowości (lol). Mimo potwornego wprost feelingu powtarzalności względem rzeczy, które już ktoś kiedyś nagrał to wciąż dla mnie robi trochę wrażenie. Głównie dlatego, że jeśli o elektronikę chodzi to ja absolutnie nie mam problemu ze słuchaniem w kółko tego samego, o ile będzie trochę inne. Trąci Tangerine Dream mocno, trochę rzeczami ze stajni Ghost Box, trochę poprzednimi propozycjami Dragona utrzymanymi w podobnym klimacie. Jak ten sam kotlet z Warsu serwowany w wagonach restauracyjnych wszystkich pociągów EIC przez ostatnie 15 lat. Człowiek zawsze wie, czego się spodziewać, a i tak mu smakuje.
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
Awatar użytkownika
Dragon
Posty: 8125
Rejestracja: 18 lip 2013 12:07
Ulubiony utwór: Motyle
Lokalizacja: woj. wałbrzyskie

Post 15 kwie 2024 12:40

Node jeszcze może tutaj wrócić, ale odbiór z grubsza satysfakcjonujący. Trudno żeby nie pachniało TD, hobbystyczna zajawka, ot co ;)
Awatar użytkownika
devotional
Posty: 6425
Rejestracja: 26 lut 2005 18:00
Ulubiony utwór: Master And Servant
Lokalizacja: bezdomny

Post 15 kwie 2024 13:14

Dostałem błogosławieństwo, więc wjeżdżam.

A Flock of Seagulls - Suicide Day (1984)

AFOS to dla wielu ludzi tylko jedna piosenka - I Ran, względnie jeszcze jedna - Space Age Love Song, i na tym poprzestają. Kwartet z Liverpoolu generalnie jest kojarzony właściwie tylko z I Ran, najpierw przede wszystkim dlatego, iż był to ich największy hicior na świecie, a na dodatek raptem trzeci singiel z debiutanckiego albumu xD Gdyby 20-parę lat temu ktoś się obawiał, że numer zostanie zapomniany, w sukurs przyszło GTA Vice City i wcisnęło ten utwór na Wave 103, ludziom odwaliło po raz kolejny (natywna wytwórnia zespołu usiłowała skapitalizować ten sukces i wypuściła na rynek kolejną Bestkę z okładką stylizowaną na... okładkę GTA Vice City lol). Krótka notka biograficzna - bracia Mike i Ali Score (Mike grał na klawiszach i śpiewał, skomponował też większość materiału zespołu w pojedynkę, Ali walił w bębny), Frank Maudsley (bas) i gówniarz Paul Reynolds (wioślarz, jak dołączył do grupy kolesi w połowie swoich lat 20., sam miał 17, więc całkiem nieźle), debiutancki album (zatytułowany po prostu A Flock of Seagulls, nota bene nazwa wzięta z tekstu piosenki Toiler on the Sea od The Stranglers) wypuszczony w 1982 był pełnym sukcesem, kolejny - Listen (rok później) - jeszcze większy sukces, tour po UK, po Europie, po Stanach, MTV, Top of the Pops, generalnie gwiazdy nowej fali (zasadnie, ich dwa pierwsze albumy są genialne), po czym Mike stwierdza, że czas nagrać coś zupełnie inaczej, i tak powstaje pomysł na concept album (LOL) poświęcony "samobójstwom i złamanym sercom". Brzmi krindżowo? Efekt jest jeszcze gorszy xD Znacząca część ich trzeciego installmentu, a więc The Story of a Young Heart jest dla mnie niemal asłuchalna jak się wgryzie w teksty etc., ale muzycznie się wciąż potrafi bronić (nie ze wszystkim, ale potrafi). Album okazuje się być... no cóż, nie wychodzi tak dobrze, jak poprzednie, w dodatku gówniarz Reynolds uzależnia się od dragów, odchodzi z bandu, przetasowanie produkuje krążek Dream Come True (1986 rok, ostatni nagrany w "klasycznym" składzie minus Reynolds), który to okazuje się być kompletnym flopem na rynku, zespół się rozpada (ciekawostka, Dream Come True podoba mi się bardziej niż The Story), wraca w połowie lat 90. z nowym składem (Score ciągle śpiewa) i nowym albumem (The Light at the End of the World), który poza dwoma numerami jest do wywalenia na hasiok. No, to by było na tyle. Formalnie grupa ciągle istnieje, ale ostatnim jej "starym" członkiem jest Mike Score, reszta to jakieś randomy (choć gdzieś mignęła mi informacja, że na basie gra u nich basista i wokalista wrzucanych już tu kiedyś przeze mnie kanadyjskich Spoons), grają po podrzędnych festiwalach. A, no i Score - kiedyś posiadacz drugiej po Limahlu ikonicznej fryzury lat 80. w muzyce - jest teraz całkowicie łysy.

Ufff, dobra, dosyć xD ja A Flock of Seagulls poznałem tak naprawdę przez GTA Vice City właśnie, choć niewykluczone, że słyszałem ową piosenkę wcześniej nie zdając sobie z tego sprawy. I Ran chwyciło mnie za serce, ale nie wiedziałem ani jak nazywa się wykonawca, ani jaki jest tak naprawdę tytuł. Doprowadziło to do wesołej sytuacji, gdzie wmówiłem sobie (jak? nie wiem), że Pale Shelter od Tears for Fears to tak naprawdę I Ran i miałem lekkie zaskoczenie, gdy ktoś mi na forum80s.pl wcisnął link do YouSendIt z tym kawałkiem. Fazę na AFOS miałem srogą latem i jesienią 2005, BearShare chodził u mnie przede wszystkim dla New Order i właśnie dla nich, zasysałem pojedyncze numery, remiksy, strony B, jakieś cuda na kiju, w końcu albumy. Do The Story miałem kilka podejść, i o ile każde mniej lub bardziej kończyło się porażką (poziomy żeżuncji tekstowej były zbyt wysokie nawet dla mnie, a mając te 19 lat byłem potwornie krindżowy, bardziej nawet niż teraz lol). Suicide Day to jednak numer, który chwycił moją uwagę mocno - przede wszystkim ze względu na muzykę. Ta jest po prostu... fajna. Mamy nową falę wymieszaną z popem, są też mocno zaakcentowane gitary, solidne bębny, fajne brejki, świetnie zagrane motywy klawiszowe, chwytliwy refren, nawet... całkiem spoko warstwa liryczna. No i jeszcze padło na podatny grunt, albowiem KWIECIEŃ (tak, ciągle jesteśmy w uniwersum wczesnowiosennym) 2008 roku (wtedy miałem największą fascynację wrzucaną piosenką) był dla mnie niemalże formacyjny. Czemu? Długa historia. Acz, rzecz jasna, chodzi o pewne dziewczę, za którym kilka lat później aż do Krakowa pojechałem... ale wtedy nawet o tym nie myślałem, wtedy była deszczowa wiosna, ja szykowałem się do matur, a najwyraźniejsze wspomnienie z Suicide Day mam, gdy pewnego późnokwietniowego dnia (2008 ofc) siedzę na pewnej działce (Hien wie, o której mówię) i wyrywamy z ziemi martwe drzewo. Dzień był smutny, ale wieczór... Wieczór wszystko zmienił. Jednocześnie kawałek ten towarzyszy mi przy różnych okołobrejkapowych okolicznościach (albo generalnie tych smutniejszych, albo w ogóle po prostu wiosennych), jako że dopiero niedawno przestałem przeżywać ten, który miał miejsce mniej więcej w tym samym czasie co start naszych bestkowych zabaw, lepszej okazji nie będzie. Słuchajcie słuchajcie, mieszkańcy Khorinis!

https://www.youtube.com/watch?v=Loe1I6IFjcc
Dialog jest językiem kapitulacji. ~Fronda.pl
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21716
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 15 kwie 2024 13:21

Fun fact: Wszyscy obecni uczestnicy bestki wrzucili Radiohead oprócz... Musiała. Co mnie szokuje, biorąc pod uwagę, że to była jedna z pierwszych osób słuchających RH jakie poznałem.
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn
Awatar użytkownika
Hien
Posty: 21716
Rejestracja: 14 maja 2006 22:37
Lokalizacja: Sam's Town

Post 15 kwie 2024 13:22

devotional pisze:
15 kwie 2024 13:14
(Hien wie, o której mówię)
Czy to naprawdę musi się pojawiać w każdym poscie? Kogo to obchodzi?
"Idę spać bo nienawidzę ludzi" - Murzyn